Jacek Bocheński – Kwilenie
Jeszcze się spotkamy. Mam na myśli tego licealistę, który kilka lat temu w Serocku zapytał mnie o transhumanizm, a ja zapytałem, co to jest. Mam na myśli studentów doktora Mizery siedzących w Zakopanem z plecakami, notesami i pospolitym uzbrojeniem elektronicznym, niektórych w pozycji lotosu lub kucznej. Wszyscy się jeszcze spotkamy. Przepraszam, że to tak długo trwa i nasza najważniejsza rozmowa o przyszłości świata ciągle się odwleka. Powiem więcej. Znów się odwlecze, i to poważnie, tym razem co najmniej do przyszłego blogu, może Blogu Trzeciego, bo Drugi właśnie się kończy i w nim już spotykać się nie zdążymy. Ale młodzież nie ma na ogół pretensji o takie nieporządki, o dowolność, nieregularność, chaos czasów i sposobów bycia. Liczę na młodzież.
A może doktor Mizera zaprosi nas gdzieś po raz trzeci, jak do Serocka i Teatru Witkacego? Z rozmowy o Witkacym zrezygnujemy. Mam inną propozycję. Zanim przejdziemy do transhumanizmu, pomówmy o uczuciach. Co z nimi? Będą w przyszłości? Już ich nie ma?
Myślę, że przerwa między spotkaniami wcale nam tak bardzo nie zaszkodzi, bo młodzieży może się tymczasem udać odkrycie, o które we wczesnej fazie życia trudno. Świat otaczający człowieka nie jest mu dany na zawsze w takim stanie, w jakim się objawił po raz pierwszy. To, że w człowieku zmieniają się , jak w komputerze, jego wewnętrzne ustawienia i programy, to młodzież dobrze wie, bo to do głębi swej istoty ludzkiej przeżywa. Ale żeby świat?
On przecież jest, czym jest, i nie miał być nigdy czym innym. Zdawało się, że świat człowiekowi to obiecał z absolutną oczywistością, gdy człowiek był dzieckiem. Człowiek to z właściwym dzieciństwu zaufaniem i powagą przyjął. A nagle widzi coś sprzecznego z tym, co dotychczas widział. Wręcz nie sposób uwierzyć. Świat byłby zmienny, to znaczy chwilowy? Nie tamten objawiony na wieczność, który się zobaczyło w dzieciństwie?
Oto jest właśnie to fundamentalne odkrycie, pierwsze z całej serii takich, czekających człowieka w życiu. Świat będzie się wielokrotnie zmieniał. Chciałem zostawić młodzieży trochę czasu na to odkrycie.
Jednak młodzież nie jest głupia. Młodzież już się w tym zorientowała i wie swoje. Świat zawodzi. Nie można mu ufać. Ale żyć jakoś trzeba, choć są tacy, którzy twierdzą, że nie, lepiej odebrać sobie życie. Ono będzie wszystkim odebrane tak czy owak, a transhumanizmu, gdy może zostanie zastąpione jakimś transżyciem, nie ma jeszcze, dlatego tymczasem warto spróbować życia możliwego z istniejącym, zwodniczym światem Ja, humanista, nie tanshumanista, też tak myślę.
A zatem żyć. Ale jak? Zignorować świat, bo to oszust i na nic więcej nie zasługuje? Dogadzać sobie, mieć ten jeden cel? A i tak zabijanie się o to zupełnie wystarczy, żeby człowiek ledwo żył i życie mu zbrzydło. Ale może jednak ono jest piękne? Może da się tworzy i urządzać po swojemu własne, piękne, małe światy? Tylko z przyjaciółmi? Bez? Może jeszcze inaczej?
O tym wszystkim powinniśmy porozmawiać gdy już ja uporam się jako tako ze swoimi nieustannymi dystrakcjami i wreszcie się spotkamy. I pogadamy sobie o uczuciach, co wydaje mi się najważniejszym tematem w związku z przyszłością świata. A w młodzieży pokładam wielkie nadzieje, bo mam wrażenie, że w niej uczucia wykluwają się raz po raz i kwilą jak pisklęta w klatce. Takie z chowu przemysłowego. Bardzo im źle.
Jacek Bocheński blog II