Zbigniew Milewski – „Koncert wieczorny” – o najnowszych wierszach Krzysztofa Boczkowskiego

0
436

Zbigniew Milewski

 

„Koncert wieczorny” – o najnowszych wierszach Krzysztofa Boczkowskiego

 

Krzysztof BoczkowskiZ twórczością Krzysztofa Boczkowskiego, jednego z najwybitniejszych żyjących poetów polskich spotkałem się  u progu mojego pisania, tego świadomego,  w końcu 80- tych lat ubiegłego wieku. Dlatego  z  wielką radością przyjąłem informację  o przygotowanym do druku nowym zbiorze wierszy  pt. „Koncert wieczorny”, zwłaszcza, że opublikowany w 2014 roku obszerny  wybór jego poezji dokonany wspólnie z małżonką Hanną  pt. „Drzwi Nocy” poeta ogłosił  ostatnią i najważniejszą swoją książką poetycką.

 W przygotowanym zbiorze odnalazłem  wiersze mi  poetycko bliskie i kilka starszych zredagowanych zupełnie na nowo.  Już w czasie pierwszej lektury dostrzegłem, że wsłuchiwanie się w muzykę tych lirycznych kompozycji pozwala czytelnikowi usłyszeć i  zobaczyć to, co w moim odczuciu jest u tego poety najcenniejsze- liryczne krajobrazy i obrazy, które będą tematem tego krótkiego eseju. Są one ważną cechą w jego sztuce poetyckiej, ponieważ często odwzorowują przeżycia podmiotu lirycznego  lub nastrój bezpośrednio z nim związany, bądź są dyskretnym komentarzem autorskim do poruszanych treści.  To prawdziwie wewnętrzne pejzaże autorskie malowane i umuzycznione słowem Krzysztofa. 

Czytając ten zbiór a właściwie koncert wierszy  warto śledzić jak poszczególne obrazy i motywy przeplatają się bądź rozsypują jak w kalejdoskopie lirycznych fraz, które niczym muzyczne motywy w fudze starają się ze sobą współbrzmieć nie będąc do siebie podobne.

Już otwierający tomik  cykl 12 elegii zawiera jakże sensualny obraz poetycki charakterystyczny dla wielu kolejnych, obecnych w utworach poety, łączący w sobie paradoksalne  współistnienie tak ważnych dla Krzysztofa tematów jakimi są Eros i Thanatos ukazanych w archetypowych sytuacjach:

Elegia 11 – Boże Narodzenie

 

Dopiero gdy pogodzisz się z krzywdą

której doznałeś

od najbliższych

kobiet i mężczyzn którzy są twoim życiem

 

I usiądziesz w fotelu

z nieotwartym albumem na kolanach

lub staniesz przed oknem zimy –

z kopcami śniegu

pustką ulic i szkieletami  drzew

 

zważysz swoje winy i tych

których kochasz

 

Wejdziesz do kuchni weźmiesz talerze

– i przebaczysz im i sobie

w pierwszym dniu Bożego Narodzenia

 

Poetyckie przeniesienie treści i usytuowanie w pejzażu poetyckim lub  sytuacyjnym obrazie na tle określonej pory roku lub ważnej daty w kalendarzu wydarzeń osobistych lub tradycji, jest ważną cechą pisania Krzysztofa Boczkowskiego.

 Trudno pominąć także typowe dla jego twórczości elementy  nadrealistycznych skojarzeń, rozbudowane w obrazy poetyckie,  dzięki czemu poeta z dużą swobodą dotyka problemów trudnych, zręcznie unikając patosu bądź prozaizmu lecz nie stroniąc od elementów komicznych, jeżeli wymaga tego temat lub jego ujęcie . Ten charakterystyczny sposób uchwycenia poezji w obrazie dostrzegamy również w  nowych wierszach o charakterze można powiedzieć religijnym,  w których autor  nie boi się zmierzać z tradycją i własnym nawiązaniem do odwiecznych tematów wielokrotnie przywoływanych w utworach największych poetów, malarzy i kompozytorów, że przytoczę tu wspaniały wiersz dedykowany panu Szymonowi Gumienikowi  :

Trzej Królowie

Przybyliśmy w najlepszym momencie

– Dzieciątko wyciągało rączki

tłuste nóżki wtuliwszy

w fałdy sukni Marii

Osioł przemawiał

Krowa rzewnie ryczała

– jak zwykle

A święty Józef wstawiał lilię

w dzban świetlistej wody

 

Przybyliśmy w najwłaściwszym czasie

– pasterze rozdziawiali gęby

Anioły za nich śpiewały „Alleluja”

nie czuło się czosnku ani potu

– ich prostackie twarze fiolet wieczoru

rzeźbił w dostojne płaszczyzny

nadreńskich marmurów

 

Nie wiem co  stało się z nimi potem;

oddaliśmy Bogu – co boskie

nam pozostały królestwa

z bandami włóczęgów

buntami chłopstwa

spiskami kuzynów

– jak gdyby te narodziny

były baśnią słyszaną w dzieciństwie

mirażem pustynnym

cienistą oazą niewolników życia

 

 

Głos Tradycji w kolejnych wierszach, co jest typowe dla prawie wszystkich poetyckich książek Boczkowskiego  ulega przemianie w Głos Hani, żony i najważniejszej osoby towarzyszącej ,  ale zanim to nastąpi poeta uwalnia się od nadrealistycznych, sennych niedopowiedzeń i jego obrazy poetyckiej natury i sytuacyjne staną się bardziej konkretne i brutalne,  co nie znaczy że przez to mniej liryczne, co jest widoczne w jego wierszach nawiązujących do przeżyć szpitalnych lub okupacji.

Łapanka

Ojca i Matkę widziałem we śnie, płakałem

Ja byłem dzieckiem, oni byli młodzi

W czasie łapanki wbiegliśmy do bramy

potem na pierwsze, drugie, trzecie piętro

Drzwi strychu były na szczęście otwarte

Uciekliśmy w kąt ciemny za drewniany płot

Słyszeliśmy okrzyki i płacze mieszkańców

Ostre i głośne krzyki Niemców ich przekleństwa

Staliśmy niemi za deskami strychu

 

Po pół godziny zeszliśmy do bramy

Ulice były pełne ludzi, szli i rozmawiali

W domu Matka płakała, tuląc mnie do siebie

 

To brutalizowanie opisów i pejzaży lirycznych jeżeli popatrzeć na daty pod wierszami  narastało u Krzysztofa Boczkowskiego z wiekiem. Jako poetę zaczynają go nurtować  przypadki osób niechcianych i odrzucanych, pochodzących wręcz z marginesu społecznego. Nie obawia się przy tym nadać wierszom osobisty wymiar jak w przypadku chłopaka z działek. Poeta jest świadomy, że czyniąc go bohaterem  jakby maluje jego portret na płótnie wierszy:

Elegia 6 – Listopad

Chłopak wygnany z ogródków działkowych

 sypia na dworcu Z rąk- do rąk przechodzi

 klatka piersiowa owłosiona i szczupłe podbrzusze

 Piękny i alkoholiczny – świerzb zostawia

 na gościnnych płótnach prześcieradeł

 

Niewinny czuły Rozpity w hotelu

robotniczym i w wilii na obrzeżach miasta

Żegna się ze mną- a ja z nim –

i białe ciało widzę rozpostarte  na rękach Marii

piękniejsze niż martwe

 Na początku wspomniałem o tym, że muzyka i obrazy w kolejnych wierszach zmieniają się, ale po kolejnym odczytaniu tomiku myślę, że tak nie jest. To Autor uświadamia nam, że w poezji należy być konkretnym i wiernym sobie bo poeci noszą wiersze w sobie.  Należy być czujnym i nie obawiać się nawiązywania do tradycyjnych motywów oraz gatunków. Myślę, że najpełniej to zostało wyrażone w apostrofie mnie dedykowanej za co jestem Krzysztofowi bardzo wdzięczny:

Narodziny wiersza

Zbigniewie- wiersze nie przychodzą

jak sny nad ranem lub dziewczyna

W nas oddychają z nas się rodzą

Nie w pełni znana ich przyczyna

 

Nad źródłem w skale koń skrzydlaty

biały jak śnieg w wiosennym świcie

Światła i dźwięki – jak przed laty

oddech rytm serca nowe życie

 

Zacząłem odbiegać od tematu, a miało być skrótowo o muzyce i pejzażach w wierszach Krzysztofa. Jest to jednak  trudne przy tak bogatym dorobku, do którego nawiązuje poeta również w najnowszych utworach. Krzysztof nie obawia się w swoim obrazowaniu używania  prostych chwytów i tropów co wynika z jego bogatego dorobku i życiowego doświadczenia. Jednak kończąc  ten krótki esej nie mogę pominąć wiersza „Krajobrazy”, w którym autor sam najlepiej mówi o swoich lirycznych pejzażach:

Krajobrazy

Nie zawsze pisałem wiersze miłosne o Tobie

lecz byłaś w tle każdego

jak nadrzeczny krajobraz – wierzby irysy olchy

brąz liści dębu i białe brzozy

na obrazie Caravaggia „Koncert w czasie ucieczki do Egiptu

Każdy kto widzi go po raz pierwszy

uważa za płótno Giorgiona

i porównuje z Burzą

Ty jesteś Burzą krajobrazów miłosnych Giorgiona.

 

Krzysztof Boczkowski przesyłając projekt tomiku napisał w prywatnym do mnie liście, że „Mam nadzieję, że przestanę pisać. Ale co wtedy robić?”. Myślę, że jego nowe i ciągłe doskonalone starsze wiersze wskazują, że jest to pytanie retoryczne, a „Koncert wieczorny” nie będzie Jego ostatnim zbiorem wierszy.

Zbigniew Milewski

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko