Zbigniew Milewski
„Koncert wieczorny” – o najnowszych wierszach Krzysztofa Boczkowskiego
Z twórczością Krzysztofa Boczkowskiego, jednego z najwybitniejszych żyjących poetów polskich spotkałem się u progu mojego pisania, tego świadomego, w końcu 80- tych lat ubiegłego wieku. Dlatego z wielką radością przyjąłem informację o przygotowanym do druku nowym zbiorze wierszy pt. „Koncert wieczorny”, zwłaszcza, że opublikowany w 2014 roku obszerny wybór jego poezji dokonany wspólnie z małżonką Hanną pt. „Drzwi Nocy” poeta ogłosił ostatnią i najważniejszą swoją książką poetycką.
W przygotowanym zbiorze odnalazłem wiersze mi poetycko bliskie i kilka starszych zredagowanych zupełnie na nowo. Już w czasie pierwszej lektury dostrzegłem, że wsłuchiwanie się w muzykę tych lirycznych kompozycji pozwala czytelnikowi usłyszeć i zobaczyć to, co w moim odczuciu jest u tego poety najcenniejsze- liryczne krajobrazy i obrazy, które będą tematem tego krótkiego eseju. Są one ważną cechą w jego sztuce poetyckiej, ponieważ często odwzorowują przeżycia podmiotu lirycznego lub nastrój bezpośrednio z nim związany, bądź są dyskretnym komentarzem autorskim do poruszanych treści. To prawdziwie wewnętrzne pejzaże autorskie malowane i umuzycznione słowem Krzysztofa.
Czytając ten zbiór a właściwie koncert wierszy warto śledzić jak poszczególne obrazy i motywy przeplatają się bądź rozsypują jak w kalejdoskopie lirycznych fraz, które niczym muzyczne motywy w fudze starają się ze sobą współbrzmieć nie będąc do siebie podobne.
Już otwierający tomik cykl 12 elegii zawiera jakże sensualny obraz poetycki charakterystyczny dla wielu kolejnych, obecnych w utworach poety, łączący w sobie paradoksalne współistnienie tak ważnych dla Krzysztofa tematów jakimi są Eros i Thanatos ukazanych w archetypowych sytuacjach:
Elegia 11 – Boże Narodzenie
Dopiero gdy pogodzisz się z krzywdą
której doznałeś
od najbliższych
kobiet i mężczyzn którzy są twoim życiem
I usiądziesz w fotelu
z nieotwartym albumem na kolanach
lub staniesz przed oknem zimy –
z kopcami śniegu
pustką ulic i szkieletami drzew
zważysz swoje winy i tych
których kochasz
Wejdziesz do kuchni weźmiesz talerze
– i przebaczysz im i sobie
w pierwszym dniu Bożego Narodzenia
Poetyckie przeniesienie treści i usytuowanie w pejzażu poetyckim lub sytuacyjnym obrazie na tle określonej pory roku lub ważnej daty w kalendarzu wydarzeń osobistych lub tradycji, jest ważną cechą pisania Krzysztofa Boczkowskiego.
Trudno pominąć także typowe dla jego twórczości elementy nadrealistycznych skojarzeń, rozbudowane w obrazy poetyckie, dzięki czemu poeta z dużą swobodą dotyka problemów trudnych, zręcznie unikając patosu bądź prozaizmu lecz nie stroniąc od elementów komicznych, jeżeli wymaga tego temat lub jego ujęcie . Ten charakterystyczny sposób uchwycenia poezji w obrazie dostrzegamy również w nowych wierszach o charakterze można powiedzieć religijnym, w których autor nie boi się zmierzać z tradycją i własnym nawiązaniem do odwiecznych tematów wielokrotnie przywoływanych w utworach największych poetów, malarzy i kompozytorów, że przytoczę tu wspaniały wiersz dedykowany panu Szymonowi Gumienikowi :
Trzej Królowie
Przybyliśmy w najlepszym momencie
– Dzieciątko wyciągało rączki
tłuste nóżki wtuliwszy
w fałdy sukni Marii
Osioł przemawiał
Krowa rzewnie ryczała
– jak zwykle
A święty Józef wstawiał lilię
w dzban świetlistej wody
Przybyliśmy w najwłaściwszym czasie
– pasterze rozdziawiali gęby
Anioły za nich śpiewały „Alleluja”
nie czuło się czosnku ani potu
– ich prostackie twarze fiolet wieczoru
rzeźbił w dostojne płaszczyzny
nadreńskich marmurów
Nie wiem co stało się z nimi potem;
oddaliśmy Bogu – co boskie
nam pozostały królestwa
z bandami włóczęgów
buntami chłopstwa
spiskami kuzynów
– jak gdyby te narodziny
były baśnią słyszaną w dzieciństwie
mirażem pustynnym
cienistą oazą niewolników życia
Głos Tradycji w kolejnych wierszach, co jest typowe dla prawie wszystkich poetyckich książek Boczkowskiego ulega przemianie w Głos Hani, żony i najważniejszej osoby towarzyszącej , ale zanim to nastąpi poeta uwalnia się od nadrealistycznych, sennych niedopowiedzeń i jego obrazy poetyckiej natury i sytuacyjne staną się bardziej konkretne i brutalne, co nie znaczy że przez to mniej liryczne, co jest widoczne w jego wierszach nawiązujących do przeżyć szpitalnych lub okupacji.
Łapanka
Ojca i Matkę widziałem we śnie, płakałem
Ja byłem dzieckiem, oni byli młodzi
W czasie łapanki wbiegliśmy do bramy
potem na pierwsze, drugie, trzecie piętro
Drzwi strychu były na szczęście otwarte
Uciekliśmy w kąt ciemny za drewniany płot
Słyszeliśmy okrzyki i płacze mieszkańców
Ostre i głośne krzyki Niemców ich przekleństwa
Staliśmy niemi za deskami strychu
Po pół godziny zeszliśmy do bramy
Ulice były pełne ludzi, szli i rozmawiali
W domu Matka płakała, tuląc mnie do siebie
To brutalizowanie opisów i pejzaży lirycznych jeżeli popatrzeć na daty pod wierszami narastało u Krzysztofa Boczkowskiego z wiekiem. Jako poetę zaczynają go nurtować przypadki osób niechcianych i odrzucanych, pochodzących wręcz z marginesu społecznego. Nie obawia się przy tym nadać wierszom osobisty wymiar jak w przypadku chłopaka z działek. Poeta jest świadomy, że czyniąc go bohaterem jakby maluje jego portret na płótnie wierszy:
Elegia 6 – Listopad
Chłopak wygnany z ogródków działkowych
sypia na dworcu Z rąk- do rąk przechodzi
klatka piersiowa owłosiona i szczupłe podbrzusze
Piękny i alkoholiczny – świerzb zostawia
na gościnnych płótnach prześcieradeł
Niewinny czuły Rozpity w hotelu
robotniczym i w wilii na obrzeżach miasta
Żegna się ze mną- a ja z nim –
i białe ciało widzę rozpostarte na rękach Marii
piękniejsze niż martwe
Na początku wspomniałem o tym, że muzyka i obrazy w kolejnych wierszach zmieniają się, ale po kolejnym odczytaniu tomiku myślę, że tak nie jest. To Autor uświadamia nam, że w poezji należy być konkretnym i wiernym sobie bo poeci noszą wiersze w sobie. Należy być czujnym i nie obawiać się nawiązywania do tradycyjnych motywów oraz gatunków. Myślę, że najpełniej to zostało wyrażone w apostrofie mnie dedykowanej za co jestem Krzysztofowi bardzo wdzięczny:
Narodziny wiersza
Zbigniewie- wiersze nie przychodzą
jak sny nad ranem lub dziewczyna
W nas oddychają z nas się rodzą
Nie w pełni znana ich przyczyna
Nad źródłem w skale koń skrzydlaty
biały jak śnieg w wiosennym świcie
Światła i dźwięki – jak przed laty
oddech rytm serca nowe życie
Zacząłem odbiegać od tematu, a miało być skrótowo o muzyce i pejzażach w wierszach Krzysztofa. Jest to jednak trudne przy tak bogatym dorobku, do którego nawiązuje poeta również w najnowszych utworach. Krzysztof nie obawia się w swoim obrazowaniu używania prostych chwytów i tropów co wynika z jego bogatego dorobku i życiowego doświadczenia. Jednak kończąc ten krótki esej nie mogę pominąć wiersza „Krajobrazy”, w którym autor sam najlepiej mówi o swoich lirycznych pejzażach:
Krajobrazy
Nie zawsze pisałem wiersze miłosne o Tobie
lecz byłaś w tle każdego
jak nadrzeczny krajobraz – wierzby irysy olchy
brąz liści dębu i białe brzozy
na obrazie Caravaggia „Koncert w czasie ucieczki do Egiptu
Każdy kto widzi go po raz pierwszy
uważa za płótno Giorgiona
i porównuje z Burzą
Ty jesteś Burzą krajobrazów miłosnych Giorgiona.
Krzysztof Boczkowski przesyłając projekt tomiku napisał w prywatnym do mnie liście, że „Mam nadzieję, że przestanę pisać. Ale co wtedy robić?”. Myślę, że jego nowe i ciągłe doskonalone starsze wiersze wskazują, że jest to pytanie retoryczne, a „Koncert wieczorny” nie będzie Jego ostatnim zbiorem wierszy.
Zbigniew Milewski