Jan Stanisław Smalewski – Pół na pół

0
169

Jan Stanisław Smalewski

 

Pół na pół

 

Jan StępieńMalowałem kiedyś obrazy. Oglądając moje dzieła, ktoś z fachowców powiedział, że jestem pacykarz. Wiedziałem, że nie jestem profesjonalistą, uważałem się za amatora posiadającego takie właśnie hobby. Ale pacykarz? Sprawdziłem w słowniku, by upewnić się, że to określenie mnie obraża.

            Tandeciarz, szmirus, bazgracz… No nie?! – Pseudoartysta… Czy takim chcę pozostać? Nie chciałem. Chociaż przecież dotknięty palcem jakiejś tam muzy miałem swoje wizje artystyczne, chciałem je realizować, żyć w kolorowym świecie baśniowego malarstwa.

            Chodzę teraz w niedzielne popołudnia po Gdańskiej Starówce i oglądam dzieła wystawiane na sprzedaż przez lokalnych malarzy. Nie pacykarzy, lecz artystów. Ryciny, grafiki, szkice piórkiem, pastele, płótna olejne… Jest tego wiele, można coś wybrać i kupić, ale też można po prostu za darmo je podziwiać. Można nawet sobie zamówić karykaturę. Te szczególnie polecałbym naszym politykom. Większość z nich to niestety… nieprofesjonaliści. Tandeciarze, szmirusy, bazgracze.

            Przyglądam się im czasami i zastanawiam się, dlaczego mając tyle negatywnych opinii na swym koncie, opinii na temat swego nieprofesjonalizmu, nie potrafią się wycofać ze źle obranego hobby? Nie zajmą się czymś innym, zamiast mącić w głowach tym wszystkim, którzy się na politycznej sztuce nie znają? Zamiast „tumanić ciemny naród”, wpierać mu, że ta ich robota ma sens, a wizje przemian są zaprawdy z najwyższej artystycznej półki.

            Ja odszedłem od malarstwa i zająłem się czymś innym. I tego nie żałuję. Nota bene czasami mi żal malarzy, że ich dzieła przeznaczone są przeważnie dla pojedynczego odbiorcy, że taki artysta musi rozstać się ze swym dziełem, przekazując jednocześnie radość z jego tworzenia nabywcy, który zamieni ją na radość indywidualnego posiadania.

            To już znacznie lepiej mają pisarze, poeci. Książki trafiają do setek, tysięcy odbiorców, a satysfakcja z dobrze wykonanego dzieła roznosi się pół na pół na wykonawcę (artystę) i odbiorcę (czytelnika).

            Dobry polityk to też taki artysta. I to tworzący dla bardzo wielu. Dla tysięcy, a nawet milionów obywateli, co powinno tym bardziej go mobilizować.

Dbałość o warsztat pracy polityka, to dbałość o tych, którym postanowiło się służyć, wyraziło wolę troszczenia się o nich, dbania o ich interesy spinające klamrą konstytucji interes publiczny kraju i narodu.

Będąc niedawno na wycieczce w Pradze, fotografowałem kolorowe kramiki na Moście Karola. Wśród nich było jedno stoisko z olejnymi obrazami o przecudnych, wręcz baśniowych, motywach ludowych. Ich właścicielka wybiegła zza płócien i próbowała mi zasłonić obiektyw. – Nie wolno! Nie trzeba! Nie pozwalam! – krzyczała. – Ja was fotografów znam. Wy potem kopiujecie moje obrazy, żeby je sprzedać.

Chodziło więc o interes. Złoty interes – jak mawiają niektórzy – z którym mamy do czynienia wtedy, gdy sztuka podoba się wielu i gdy chętnie znajduje nabywców. Oczywiście sytuację udało mi się wyłagodzić, ale… ten bunt właściciela chroniącego swe dzieła, zapamiętałem i chyba pamiętał będę długo.

Dobrą sztukę trzeba chronić, ceni się ją, drogo się za nią płaci. Wtedy też budzi nasz szczególny szacunek. Powszechnie dostępny, tani kicz, może spełniać jakieś tam role sentymentalnych pamiątek, ale nigdy nie będzie wart powszechnego szacunku i uznania.

Siedzę tak sobie na ganeczku i spoglądam na taflę jeziora. Jest flauta, kilka łódek wędkarzy łowiących ryby delikatnymi smugami cieni kładzie się na wieczornej wodzie. Piękny widoczek nie tylko by utrwalić go na zdjęciu, ale nawet pokusić się o obraz. Ale oczywiście nie sięgnę po sztalugę, blejtram z płótnem i farby. Nie maluję, ale korzystać ze swojej wyobraźni przecież mogę. I co wyobrażam sobie?

Wyobrażam sobie, że zamiast najbliżej stojącej łodzi, widzę dryfującą po jeziorze samotną wyspę o konturach mojej ojczyzny – Polski. Płynie samotnie, oddalając się od pozostałych wysepek – łodzi. Podzielona pół na pół, dwukolorowo, na biało i czerwono. Podzielona pół na pół na tych co należą do PiS i ich przeciwników. Pół na pół na katolików i niepraktykujących, na zwolenników ojca Rydzyka i jego zajadłych przeciwników.

Ciekawy obraz. Tylko, gdyby którykolwiek z profesjonalistów – malarzy chciał go namalować, jak by to miał zrobić? Czy w ogóle udałoby mu się taki obraz odwzorować?

Jak odwzorować ten obraz mojej ojczyzny podzielony pół na pół na dobrych i złych polityków? Na dobrych wyborców i tych o „gorszym sorcie”? Na tych, co są za rzekomą dobrą zmianą i tych, co nie wiedzieć czemu mają jeszcze odwagę pomiędzy nimi chodzić po ulicach: „zakazane mordy opozycjonistów”, „ubeckie wdowy”, „potomków komuny”, „dzieci stalinowców”?.. Na tych, co pragną utrzymania trójpodziału władzy i tych, co dają przyzwolenie, by nad przestrzeganiem prawa w Polsce czuwali pojedynczy politycy (czytaj przy tym: polityczni tandeciarze, szmirusy i bazgracze)?

Jak namalować tę moją ojczyznę podzieloną pół na pół na tych, co wychodzą na ulice naszych miast i miasteczek, żeby się modlić za Smoleńsk, i tych oddzielonych od nich dwumetrowej wysokości długim blaszanym płotem, protestujących przeciwko bezkarności władzy, nadużywaniu przez nią ludzkich tragedii, tumanieniu swych zwolenników świętościami, przyzwalaniu na oczernianie dotychczasowych symboli narodowych (myślę np. o sztandarowej postaci Wałęsy).

Miewałem różne wizje, gdyż artysta ma prawo do wizji. Bywa wizjonerem, chociaż nie zawsze wszystko mu się spełnia. Ale… gdybym pozostał przy malarstwie, za diabła nie potrafiłbym namalować tej mojej zwaśnionej, skołowanej krainy przez walczących ze sobą polityków. Polski, która w osamotnieniu podąża ku bezkresnej dali, za którą rozciągają się rzekome – inne szczęśliwe wyspy. Jakimi symbolami miałbym je oznaczyć? Korei Północnej? Rosji? A może pół na pół, jak w pośmiertnym państwie cieni ojca Rydzyka – piekła i nieba?

Tylko co wtedy z czyśćcem? – Oj warto by było, póki jeszcze nie za późno, wysłać tam jak najprędzej wszystkich naszych pseudo-polityków. Tandeciarzy, szmirusów i bazgraczy.

 

Tak, drogi Czytelniku. Podzielony wewnętrznie pół na pół przez tych, co nami rządzą, siedzę tak, jeszcze w całości, i wiem jedno – dobrze, że odszedłem od malarstwa. Za diabła bym bowiem takiego obrazu Polski podzielonej pół na pół, i to wielokrotnie podzielonej, nie namalował. No, opisać jeszcze to jakoś da się.

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko