Jolanta Zarębska – Mała epoka Daniela Madeja

0
347

Jolanta Zarębska

 

Mała epoka Daniela Madeja

 

mala epoka

 

    Epoka może mała, lecz wiersze duże, pojemne, dziwnie trafne. Za każdym razem trafiają w punkt do bólu. I nie wiem dokładnie, kogo i co boli, uwiera, ale jest wyraźne i daje do myślenia, gdy się tak „patrzy w ekran z intymnego dystansu”. Ale nie tylko to, więc jest naprawdę dobrze. Wiersze debiutanta, które są już czymś więcej.

 

Karol Maliszewski

                

     Czy można w dzisiejszych, nie najpiękniejszych czasach jeszcze sprzedać poezję? Liryzm, czułą obserwację, błyskotliwą frazę, nieoczywisty dowcip? Czy owa poezja debiutującego, młodego Autora, może ocalać, tak jak ocalała przez wieki? Poprzez pióra szacownych noblistów czy literackich kaskaderów, straceńców? Debiutantów kładących na szali korporacyjne życie? Nie wiem. Nie wydaje mi się, by o to chodziło. Wszyscy w języku jesteśmy równie zagubieni i skonsternowani, zawstydzeni swoimi zdaniami. Na wyrost, i ze strachu. Wszyscy chcemy posłuchać wciągających jak pajęczyna historii z happy endem. Mnie ta poezja, spisana biegle i do rzeczy, dała do myślenia, a przede wszystkim – sprawiła przyjemność.

Marta Podgórnik

 

    Wiersze Daniela Madeja trzymają czytelnika w niepewności, w zawieszeniu między puentą a puentą puenty. Gdyby autor chciał startować na prezydenta poezji, to mam dla niego hasło – Daniel Madej made my day.

Maciej Taranek

 

    Co wobec tak pozytywnych recenzji mogę jeszcze powiedzieć o debiucie Madeja, którego wiersze od lat znamy z sieci portali literackich? Już wiele się tu nie da dopowiedzieć. Dodam jedynie, że poeta posługuje się oszczędnym językiem, buduje świat wierszy niemal samą metaforą, korzystając z elipsy
i skrótów myślowych. Ascetyczny język Małej epoki to jednak literatura naprawdę piękna, a miejscami bardzo romantyczna. Jako motto Madej umieścił dwuwers:

 – Długo na mnie czekałaś?

– Trzy razy Losing My Religion.

I już wiadomo, że sporą część zbioru dwudziestu pięciu zwięzłych wierszy zajmie najczystsza liryka miłosna. Zaczyna się lapidarną, epigramatyczną (zacytowana wyżej) rozmową liryczną, zaś kończy niespodziewanie obszerniejszym tekstem, w którym młody poeta poddaje syntezie i ocenie spory dorobek, a my liryczne, występujące w roli podmiotu mówiącego, to indywidualne ja i ty albo głos pokolenia urodzonych w ostatniej dekadzie XX wieku (Daniel Madej – 1989).

I znów popełniam grzech niedyskrecji, zamieszczając wiersz w całości, za to tylko jeden: Summa (s. 29):

Głowa obraca się

jak betoniarka. Kto dosypuje piasku

w oczy i przyprawia dni ziarnami

gęsiej skórki? Kto obiera za nas

kierunek, nadaje  zwrot strzałce

która przebija serce? Ulokowani

 

w oknie wyglądamy

 

na dorysowanych jak wąsy

Monie Lisie. Stalowe zasłonki, zieleń

na zewnątrz. Balkonik

szeroki na stopę. Kiedy zaciskam powieki,

przypominają piąstki niemowlaka. Głębokie

 

jak zsyp perspektywy

 

póki nas życie nie rozłączy,

chcę być w drodze jak dziecko,

czyli zawsze na miejscu. Lecz nie wszystek

żyję. Tryb oszczędny – zbieram doświadczenia

jak butelki, wszystkie puste. Wiem –

 

zasnąć i obudzić się to też podróż w czasie.

 

    Jak niemal we wszystkich wierszach, poeta pięknie rozgrywa tu kontrasty. Wprowadza paradoks i perspektywę: Niby z dystansem, jednak z wrażliwością, ponieważ chroni w sobie (za pomocą konstrukcji podmiotu lirycznego) dziecięcą wrażliwość i szczerość wyznania. 

    Swoiste poczucie humoru miesza się z powagą doznawanych wzlotów
i porażek. Horacjańskie Non omnis moriar (nie wszystek umrę) zmienia się tu w stwierdzenie: … nie wszystek żyję, a zdrobnienia ukazują skurczoną przestrzeń liryczną wiersza, a co za tym idzie – przestrzeń życiową, ściśniętą w blokowisku wielkiego miasta. Pojawia się tu i jeszcze w innych wierszach motyw zsypu, jako metafora śmietnika popkultury, podobnie jak wąsy, dorysowane Monie Lisie, czy powołanie się na słowa piosenki Violetty Villas (Lądolód, s. 9). Słowa przysięgi: Dopóki nas śmierć nie rozłączy brzmią tu: póki nas życie nie rozłączy – do bólu szczere, i jakże prawdziwe.

    Czy jednak barwa i wymowa zbioru niesie pesymistyczne przesłanie? Otóż nie. Czytam wiersze Madeja od kilku lat. Teraz zdaję sobie sprawę, że poznany przeze mnie w 2009 roku poeta miał zaledwie 20 lat! A już wówczas miał coś do powiedzenia, zadziorny w języku, stylistycznie ustawiony na sztorc, tak awangardowy, że aż hermetyczny. Pięknie dojrzał. Nie schował pazurów, jednak znalazł własną drogę. Sądzę, że jest to droga Małej epoki, liryka najnowocześniej otwierająca XXI wiek, epoka trzydziestolatków, dla których dziś to czas najpiękniejszych doświadczeń, a tutaj – to cała Europa, cały świat.

Między najkrótszym a najdłuższym wierszem, jakie zaprezentowałam, jest piękny świat, wcale nie łatwy, lecz niezakażony dekadencką cykutą przełomu wieków, to koktajl, jak w Syntezie (s. 6):

(…)

Ja na tym tle robię ci zdjęcie:

Myślę o własnym pulpicie, mnogości ikon

i jedności pikseli, które zleją się w ciebie

jak żubrówka, cynamon i sok.

 

    Daniel Madej – poeta, inżynier, swoje wiersze publikował w internetowych
i papierowych pismach literackich (Inter-, Literatura – Krytyka – Kultura, 2Miesięcznik, Wakar, Arterie, Wyspa, Pressje).1

…………………………………………………………………………………………………………………………

1 Wszystkie cytaty i nota biograficzna pochodzą z książki Mała epoka,

eFKA Fundacja Kultury Akademickiej, Poznań 2017.

Jolanta Zarębska, filolog po Uniwersytecie Wrocławskim, recenzentka i poetka Portalu Pisarskiego, absolwentka Reżyserii Teatru Dzieci i Młodzieży w PWST we Wrocławiu. Wydała w oficynie Miniatura tom wierszy pt. Śpiewam i milczę (2012), jej wiersze znalazły się
w naszej Antologii Poetów Polskich 2016.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko