Janusz Głowacki nie żyje

0
83

Janusz Głowacki nie żyje

 

Janusz Głowacki  ur. 13 IX 1938 w Poznaniu – zm. 19 VIII 2017 w Warszawie; prozaik, dramaturg, felietonista. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. Debiutował jako prozaik w “Almanachu Młodych” (Iskry, 1960). Dał się też poznać jako ironiczny i szyderczy felietonista warszawskiej “Kultury” i innych czasopism, a wkrótce także jako scenarzysta filmowy (współpraca przy Rejsie Marka Piwowskiego, scenariusze Polowania na muchy czy Wałęsa człowiek z nadziei Andrzeja Wajdy, Trzeba zabić tę miłość Janusza Morgensterna, Choinka strachu Tomasza Lengrena) i autor popularnych w kraju i za granicą sztuk scenicznych. W 1981 tuż przed stanem wojennym wyjechał z Warszawy do Londynu, mieszkał potem w Nowym Jorku i w Warszawie; jego utwory sceniczne wystawiane są na scenach wielu teatrów świata. Wydał m.in. zbiory opowiadań: Wirówka nonsensu, 1968, Nowy taniec la-ba-da, 1970, Paradis, 1973, My sweet Raskolnikow, 1977, Opowiadania wybrane, 1978, Skrzek. Coraz trudniej kochać, 1980; powieść kryminalna: Dzień słodkiej śmierci, 1969, obyczajowo-satyryczna Moc truchleje, 1981, Otatni cieć, 2001, Good Night, Dżerzi, 2010; felietony: W nocy gorzej widać, 1972, Powrót hrabiego Monte Christo, 1975; dramaty: Obciach, wyst. 1976, Kopciuch, 1979, Polowanie na karaluchy, 1986, Fortynbras się upił, 1990, Antygona w Nowym Jorku, 1992, Czwarta siostra; wybory: ścieki, skrzeki, karaluchy. Utwory prawie wszystkie. Zamiast wstępu: z Januszem Głowackim rozmawia Marcin Król, 1996; wspomnienia Z głowy, 2004, Przyszłem, czyli jak psałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy, 2013.

    Pisarz posługujący się szeroką gamą literackich środków wyrazu, operujący rozmaitością form i tematów. W prozie, podobnie jak sztukach scenicznych, sięga Głowacki po takie elementy językowych chwytów, jak parodia i pastisz, najczęściej służących tworzeniu atmosfery groteskowo-komicznej. Głowacki bywa bezlitosnym i prześmiewczym krytykiem postaw i zachowań swych bohaterów, reprezentantów różnych środowisk społecznych, ich nieautentyczności, pustych gestów i póz, snobizmu, intelektualnej blagi czy nuworyszowskich zachowań. Pokazuje np. rzeczywistość obyczajową, problemy społeczne i moralne wybory ludzkie z okresu tzw. “naszej małej stabilizacji“: konformizm i roztopienie jednostek w otaczającej ich magmie życia (Wirówka nonsensu, Nowy taniec la-ba-da). W opowiadaniach z lat 70., np. z tomu Paradis (szczególnie opowiadanie Raport Piłata, stylizowane na specyficzny język raportu policyjnego), oraz z tomu Skrzek. Coraz trudniej kochać (podobnie jak i w groteskach scenicznych Obciach czy Kopciuch), obok stałego zainteresowania konkretem obyczajowym, ujawnia się stale potem obecna w jego utworach skłonność do symboliczno-parabolicznych ujęć rzeczywistości i groteskowo-szyderczych stylizacji językowych, nawiązujących m.in. do prozy Samuela Becketta i Sławomira Mrożka, jak i źródeł  potocznej środowiskowej polszczyzny. Głowacki pokazuje bohaterów z ich własnej, wewnętrznej perspektywy; portretuje ludzi poddających się bezwolnie niezrozumiałym dla nich procesom i siłom, manipulacjom polityków, mas mediów, zaborczej i podstępnej cywilizacji kultury obrazkowej, opartej wedle autora na opacznie przez jego bohaterów rozumianych konwencjach, przyjmujących za dobrą monetę narzucane im stereotypy, zuniformizowane wzorce postaw i zachowań. Owym typowym “bohaterom” swoich czasów “pozostało udawanie, gra pozorów. Z tego stara się Głowacki wyciągnąć wnioski dla siebie jako pisarza: jak pisać kiedy tworzenie literatury jest już właściwie niemożliwe, kiedy trzeba stwarzać wszystkie literackie narzędzia od nowa. Do takich robót nie czuje się predestynowany, woli raczej bawić się sytuacją, kpić z niej, chociaż kpiny przychodzą mu – jak sądzę – z coraz większym trudem. Doskonale słyszy dookolne zgrzyty, skrzek, z którego nie wiadomo co się wylęgnie” (Leszek Bugajski). Tendencja ta ujawniła się z całą wyrazistością w niewielkiej powieści Głowackiego Moc truchleje (wydanej początkowo w tzw. drugim obiegu), groteskowo smutnej i śmiesznej historyjce zabiedzonego, ogłupiałego człowieczka. Powieści mówiącej niejako “naturalnym” i nieświadomym językiem głównej postaci (nadrzędny chwyt to stylizacja na prymitywny sposób myślenia plebejskiego bohatera) o żałosnym horyzoncie jego nadziei życiowych; człowieczka “biernego i wiernego“, pełnego “dobrej woli” współpracownika kierownictwa pewnego dużego produkcyjnego zakładu, zagubionego w trybach drobnych codziennych poleceń, zadań i niby zwyczajnych wydarzeń (dla czytelnika zaś wydarzeń historycznych, bo dotyczących sierpnia 1980 w Stoczni Gdańskiej). Bez słowa bezpośredniego odautorskiego komentarza daje tu pisarz przejmujące w wymowie studium konformizmu w wydaniu ludowym: nie wyrafinowanym, instynktownym, jakby nieco gogolowskim i szwejkowskim zarazem. Pokazuje mały świat rachub życiowych i złudzeń prostego człowieka, robotnika i „cwanego przygłupa” Ufnala, przedstawiciela “przodującej klasy społecznej”, na dodatek konfidenta władzy, omamianego przez swych mocodawców i propagandowe hasła, który ani na moment nie dorasta do tego, co dzieje się wokół niego. W powieści Janusza Głowackiego staje się natomiast typowym reprezentantem i symbolem “podpory władzy”, jako jeden z wielu odwiecznych i nieśmiertelnych “bohaterów” wszystkich epok i systemów, starych i nowych czasów.

Z Leksykonu prozaików Janusza Termera, wyd. Iskry, 2001.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko