Andrzej Wołosewicz
Zaproszenie do innego świata – o tomiku „Garda” Sylwestra Gołębia
Kilka wierszy Sylwestra Gołębia (pisarze.pl, wiersze tygodnia 08.05.2017) zaciekawiło mnie do tego stopnia, że chciałem przeczytać więcej, czemu dałem wyraz w stosownym wpisie, a ponieważ podałem adres dobra dusza (autor?) zrealizowała mój kaprys, moją zachciankę. Tak więc teraz kilka refleksji z całości, z 51 wierszy tomiku „Garda”. (Sylwester Gołąb gościł już u nas wielokrotnie, ale jakoś umknęły mi jego wiersze, za to teraz mam je zebrane.)
Pierwszego zachwytu nie zmieniam, ale teraz mogę go dokładnie opowiedzieć dorzucając kilka tonujących uwag.
Pisałem kiedyś, że nie lubię wierszy „napakowanych” i od razu nadarzyła się okazja, by skonfrontować te moje zastrzeżenia, bo Gołąb też oszczędny pod tym względem nie jest. Wiersze jego w przeważającej mierze są zbitkami krótszych kilkuwyrazowych, często jedno-dwuwyrazowych fraz, których połączenie autor zostawia czytelniczej wyobraźni, czasami tylko nanizując je na nitki krótkiej narracji. I ten sposób dominuje w konstrukcji, w „gramatyce” jego wierszy. Może to oczywiście rodzić pewne odbiorcze trudności, ale tutaj raczej tak się nie dzieje: Gołąb swoje „nizanie” robi na tyle dobrze, na tyle zostawia czytelnikowi miejsca interpretacyjnego, że – już po pierwszych kilku wierszach – moje czytanie przyzwyczaja się do jego sposobu pisania. (To właśnie mnie zaciekawiło po lekturze jego wierszy w rubryce Wiersze tygodnia). Zacznijmy od mocnego akcentu:
Dentysta
myliłem imiona nazwiska
myślałem że dentysta
Santarias
zastrzeli mnie jak
Pistorius
poezja to świetna sprawa
ta wojna toczy
się też po śmierci
Garda
samochód
przeprosił mrugnięciem
Kliczko
padł pod jebnięciem
Andrzeja Sosnowskiego
Alberta Sosnowskiego
Zestawia tu Gołąb w poetyckiej wyobraźni światy dla większości z nas zupełnie sobie obce. Wiem, co mówię, bo poza poezją nie mniejszą estymą darzę sport, znam się na nim i znam dość dobrze oba środowiska – i wiem, że ludzie doskonale zainteresowani i znający się na obu dziedzinach jednocześnie stanowią margines. Tymczasem Gołąb wydobywając element energii, która swobodnie pozwala mu zestawić różnych Sosnowskich, literackiego i bokserskiego, Pistoriusa z emocjami jakie wzbudzał i sportowo i życiowo (nie będę tu prowadził wykładu z historii biegów sprinterskich, sprawdźcie sobie sami; a tragedia, którą sprokurował chyba jest lepiej znana, bo ciągnęła się przez media niczym – można by rzec – opera mydlana, gdyby nie była tragedią), więc literacko uruchomiona energia pozwala autorowi swobodnie zestawić te różne światy z materią poezji, która swoje wojny toczy i po śmierci (czy jest nią napisany już wiersz?). Być może lekcją z „Gardy” jest, że dostrzegamy (po heideggerowsku?). że byt urodzony (napisany wiersz, wygrana walka, podjęta praca, ujrzany świat), to byt ku śmierci, co w wypadku wierszy daje przynajmniej jakąś nadzieję na życie „pozagrobowe”.
Ta dezynwoltura zestawień sama w sobie jest iście poetycka, uruchamia swobodną grę wyobraźni, w której recepcji nie przeszkadza ani to, że Kliczko powalił Sosnowskiego (a nie odwrotnie), ani drobny wulgaryzm przy tej okazji zastosowany.
Od strony merytorycznej, od strony zawartości, od strony treści wiersze Gołębia (mam nadzieję, panie Sylwestrze, że nic nie przekręcam w odmianie pańskiego nazwiska, chyba, że jest ona jakaś nietypowa), to jego abecadło, owe frazy, zbitki, połączenia, o których nanizywaniu „na fabułę” pisałem na początku, są mi bliskie dlatego, że Gołąb robi swoje wiersze z rzeczywistości, z wyjazdów i powrotów (za chlebem i po chleb), z obserwacji ludzi obok i obserwacji tych, z którymi się jest (bywało), z nimi lub przeciwko nim, z przetrawienia przez autora kultury a nie z kultury spisanej z encyklopedii czy wyszukiwarki a to łatwo naprawdę – wbrew temu, co się stosującym takie „wzbogacenia” własnej myśli wydaje -wyłapać. W „Gardzie” czuje się tę różnicę między kulturą adaptowaną a przetrawioną, a przy okazji, jakby mimochodem, obdziera Gołąb to swoje przetrawienie z nudnej powagi (która zawsze jak cień podąża za kulturą) pokazując przedni humor poetycki! Oto przykłady.
Wiersze
wysłałem kilka wierszy
do redaktora naczelnego
Pisma Świętego
nadal czekam na odpowiedź
zuchwałe posunięcie
wiem
ale posunę się jeszcze dalej
jutro wysyłam do naczelnego
Twórczości
Kran
przyczyna i skutek
otóż nie zawsze tak bywa
na przykład bez przyczyny
rozpocząłem pisać ten wiersz
i bez jakiejkolwiek przyczyny
mogę dać słowo
prawie się skończył
skutek w tym taki
że nigdzie go
nie wydrukują
człowiek naprawiający kran w łazience
jest właścicielem stu domów w Manchesterze
ja w tym momencie staram się napisać wiersz
nie mam mieszkania ani grosza w kieszeni
Wiersze Gołębia mają swoiste wewnętrzne tempo, dość szybkie (jak dla mnie), ale – nawet, gdy dla mnie za szybkie czasami – wiem, widzę to, potrafię to dostrzec, że doskonale oddają tempo dzisiejszego naszego życia, są z nim (z tym życiem) pod względem szybkości doskonale zestrojone. No i broni się autor tym, o czym już mówiłem, składa swoje wiersze z bardzo komunikatywnych puzzli, ale buduje z nich świat trochę jak w krzywym zwierciadle: oczywistości tego elementarnego alfabetu poetyckiego w zestawieniu, w całości frazy czy wiersza przestają być oczywiste, tracą pierwotną banalność i zaczynają grać w orkiestrze poetyckiej wiersza melodię zaskoczenia, czasami niepokoju, często kpiny (pamiętam: z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie), dezynwoltury literackiej czy gorzkiej prawdy o rozmijaniu się oczekiwań z realiami. W ten sposób autor prowadzi mnie przez swój świat pozwalając obejrzeć z bliska to wszystko, co wyżej przywołałem.
Wielkim atutem tej poezji jest owo z bliska, bo mimo, że obraz świata jaki wyłania się z „Gardy” jest bardzo prywatny, momentami wielce zsubiektywizowany, to nie jest hermetyczny, chociaż przecież wiele tu momentów zabawy językowej zahaczającej o poetycki lingwizm.
Jedyne, co mnie zastanawia, a może i niepokoi, to przyszłość, to ciąg dalszy przygody poetyckiej Sylwestra Gołębia. Niepokój nazywa się – samograj literacki. Już wyjaśniam, o co mi chodzi. Gołąb znalazł swój indywidualny poetycki sposób prowadzenia wiersza i jest w nim konsekwentny, natomiast nie bardzo chciałbym czytać kolejne jego tomiki napisane – że tak powiem – „w tym sposobie”, chyba, że wypełni je na tyle nową treścią intelektualno-myślową, że niebezpieczeństwo powtarzania samego siebie się nie ziści. Oczywiście we wszystkim, jak to w myśleniu o poezji bywa, mogę się mylić, także w swoich niepokojach. Zobaczymy. Na razie zobaczmy wiersz, ostatni wiersz w tomiku, który, przynajmniej na tym etapie, uchyla moje obawy prezentując innego, nowego wobec całości „Gardy” Gołębia:
Seattle
trzeba nazmyślać i umrzeć
albo wyjechać choćby z Beatlesami do Seattle
lub innego miasta
koniecznie w Stanach Zjednoczonych
koniecznie jesienią
to dobrze brzmi w wierszu
światowo pomimo recesji
nakłamać umrzeć spakować się i wyjechać
ten szlam uwierzy w kilka nieweryfikowalnych
teorii pojęć
posypią się pochwały nagrody obdarza nas zaufaniem
wstrzymają egzekucję wymyślą przydomki
i porównania
nakłamać i wymknąć się nad ranem
oknem przez jezioro przez poezję
na przełaj pod czymś nad czymś
samemu z helowym balonikiem
obojętnie w jakim kierunku
właśnie pojawia się szansa na kilka
ciekawych historii rewolucji zakończeń
wiele dryfujących ciał w stronę Delty
wędruj tylko nocą z dala od głównych gościńców
tyle zapamiętałem
tyle zapamiętałem
z tego co wyszeptał mi
Bukowski
na lewe ucho
Wiersze Gołębia zaprezentowane w „Gardzie” są mocne mentalnie: mam takie głębokie przekonanie, że nawet jeśli niektórych z nas nie przekonują one poetycko – a są wiersze, które przekonują poetycko wszystkich?, no nie ma, idzie tylko o to, by czytać i oddawać sprawiedliwość wierszom z nie swojej czytelniczej dykcji, nawet jej przeciwnym, szczególnie tym! – to jednak nie da się ich odrzucić czy pominąć właśnie dlatego, że jest w nich owa mentalna moc. Mogą się wydać chropowate, ale – być może dzięki temu – zatrzymują nas, zatrzymują moją czytelniczą uwagę, wystawiają swoje rogi, na które „się nadziewam”. Uważam to za ich duży walor, bo nie pozwalają czytelnikowi pozostać obojętnym.
Sylwester Gołąb, Garda, Nowa Ruda 2016