Jacek Bocheński – konserwatyzm

0
93

Jacek Bocheński – konserwatyzm

 

bochenski2Aby doszło do posthumanizacji przyszłych pokoleń, musi być przede wszystkim usunięty z wychowania młodzieży fundament europejskiego humanizmu. Tym fundamentem jest łacina. Wiele, oczywiście, czynników historycznych powodowało przez wieki, że ten fundament językowy stopniowo zanikał. Unicestwieniem go w Polsce niemal ostatecznym grozi forsowana niespodzianie przez konserwatystów reforma edukacji. Głęboko poruszeni są filologowie klasyczni, którzy od dawna usiłują wypartą z oświaty szkolnej łacinę bodaj w cząstce jakiejś odrodzić. Zastępują pozytywnie konserwatystów. Mianowicie w takim zakresie, w jakim konserwatyzm, przezornie korzystając z wytworzonych przez ludzkość wartości, przyczynia się do jej rozwoju w ciągle nowych sytuacjach. Na tym polega pozytywny konserwatyzm. Nie polega natomiast na manipulowaniu skłonnością społeczną do inercji i bezmyślności, by zapewnić sobie łatwe rządzenie.

 

Filologowie klasyczni, odwrotnie niż polscy konserwatyści i reformatorzy, uprawiają w epoce przejściowej między humanizmem a posthumanizmem bezcenny dla kultury konserwatyzm trudny, światły i twórczy.

 

“Pewnie dotarły do Pana smutne wieści o tym, że batalia o powrót łaciny do liceów ciągle trwa” – napisała w liście do mnie osoba z tego grona. Po reformie, jak obliczyli, “łaciny w Polsce będzie się uczyć może 0,2% licealistów”. Czyli dwoje na tysiąc. “Będziemy chyba pierwszym krajem w Unii, który zrezygnuje z łaciny w szkołach na poziomie średnim”. Dalej moja korespondentka pyta już o sprawę osobistą: “Dlaczego napisał Pan książki o Juliuszu Cezarze i Owidiuszu, do których dodał trzecią, i dlaczego niestrudzenie wspomina Pan ludzi i zdarzenia z tak zamierzchłej przeszłości?”.

 

Prawdę mówiąc, nie wiem, dlaczego napisałem te książki. Nie miałem początkowo takiego zamiaru, ale w pewnej chwili przyszło mi do głowy, że może bym potrafił, i spróbowałem. Jedno wydaje mi się niewątpliwe. Nie byłbym ich napisał, gdybym w dzieciństwie nie nauczył się łaciny. Bo to wszystko, to pisanie, to wspominanie zdarzeń i ludzi, to czucie przeszłości świata wzięło się z języka. Łacina pozwala to widzieć, tę elementarność rzeczy pierwszych, zawartą w słowie, te pierwotne związki słów z myślami, te perspektywy znaczeniowe i zapowiedzi. Czucie przeszłości świata toruje drogę czuciu jego przyszłości, z czego człowiek nie od razu zdaje sobie sprawę, ale z biegiem czasu, w miarę przeżywania zmieniającej się wciąż teraźniejszości coś takiego odkrywa. Rozumie, że świat nie jest jednorazowy, ten jakiś obecny, ograniczony, płaski, raz na zawsze ten sam. Będzie inny. Świat jest wielowymiarowy i wielopostaciowy. Zdolność widzenia tej wielopostaciowości to może właśnie jest humanizm. I może ze względu na tę zdolność warto uczyć się łaciny. A także po to, by jej znajomość zachować dla przyszłego posthumanistycznego świata.

 

Jeśli nawet przyszły świat całą tę znajomość zawrze w sztucznym nośniku informacji, by go w razie potrzeby podłączyć do jakiegoś mózgu, bo się już będzie obchodził bez dawnego, genetycznego sposobu gromadzenia wiedzy, to mimo wszystko niezbędna pozostanie umiejętność użycia takiego zbioru klasycznej informacji filologicznej. Dlatego na razie warto kształcić ludzi, by w przyszłości miał kto przekazać naukę łaciny posthumanidom.

 

blog II

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko