Wacław Holewiński
Mebluję głowę książkami
Polska bez retuszu
Polska transformacja w pigułce? A może polskie zaniechania przez ostatnie ćwierćwiecze?
Jakiś czas temu spotkałem autora „Krótkiego bilansu Polski tranzytowej”, powiedziałem, że ten wybór jego publicystyki jest zbyt szeroki, że gdyby był staranniej wybrany lepiej by tę Polskę pokazywał, że teksty o sprawach, których dziś nikt nie pamięta, niczego nie dają. Czytałem, czytałem, czytałem i zmieniałem opinię. To Żyszkiewicz miał rację, bo tylko w takiej obszernej relacji – ponad 130 tekstów, 560 stron druku – daje się jak w soczewce zobaczyć co się działo w naszym kraju, kto nim rządził, jakie mechanizmy decydowały o naszej teraźniejszości, ale i przyszłości, które z afer wynikały wprost z PRL-owskiej ugody z III Rzeczpospolitą, z miękkiego przejścia od nierozliczonej opresji do demokracji, której mechanizm już u zarania został naznaczony piętnem zgniłego kompromisu.
Waldemar Żyszkiewicz (rocznik 1947) to przede wszystkim świetny poeta. Ale przez piętnaście lat był dziennikarzem „Tygodnika Solidarność” i to przede wszystkim teksty z tego tygodnika znalazły się w tomie (choć jest też kilka z „Gazety Polskiej”, „wSieci”, „Do Rzeczy”, z Salonu24.pl). Podzielił je na osiem bloków. Wymieńmy po kolei: Smoleńsk 2010, Transformacja po gnostycku, Kłopoty z depeerelizacją, Motorówką przez płot, Polski miało nie być, Polska i Kościół powszechny, Dobre imperia? Nie ma takich zwierząt, Pisane na gorąco. Ten podział wydaje się być bardzo czytelny i jednoznaczny, choć czasami jeden zachodzi na drugi. Jakie mamy więc tu teksty? Interwencyjne (sprawa polskich cukrowni, grupy medialnej 4Media SA, ustawy o kinematografii, przesłuchania przed komisją sejmowa Jolanty Kwaśniewskiej, wywiady (sędzia Bogusław Nizieński, prezydent Lech Wałęsa, profesor Jadwiga Staniszkis, pisarz Wojciech Albiński – ale to nie wywiad o jego twórczości, a o Komisji Prawdy i Pojednania w RPA, profesor Andrzej Nowak, Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz, Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN-u, profesor Marek Jan Chodakiewicz, Paweł Milcarek, naczelny dwumiesięcznika „Chrystianitas”, jeszcze kilkoma innymi postaciami naszego życia społecznego, wcale nie mniej ważnymi), teksty analityczne dotyczące przede wszystkim wpływu, najogólniej mówiąc, PRL-u na nasze życie dzisiaj (lustracja, IPN, stosunek do przeszłości, dziedziczenie „profitów”, stanowisk, uwłaszczenie na majątku wspólnym). Mamy też teksty, które w żadnym wymienionym przeze mnie obszarze nie są w stanie się pomieścić. To przede wszystkim teksty „smoleńskie” – pisane na gorąco, z perspektywy dnia katastrofy – te wszystkie wątpliwości, które każdemu kto nie chciał jednoznacznie przyjąć moskiewskiej narracji musiały się narzucać w sposób oczywisty.
Żyszkiewicz zadaje pytania: czy tak powinien wyglądać wolny kraj? Czy była jakakolwiek przyczyna, dla której tak wygląda? Kto w Polsce sprawuje rzeczywistą władzę? Jakie mechanizmy rządzą naszą gospodarką? Czy rynek, jego prawa są najważniejsze? Jaka jest rola pracodawcy, a jakie prawa pracowników?
Tak, mam wrażenie, że jest tą naszą III Rzeczpospolitą rozczarowany (ja też, nie ma co ukrywać, jestem), pisze o wynaturzeniach, w zasadzie nie chwali za osiągnięcia (bo przecież takie były), a jeśli, to pokazuje, że mogły być większe, za znacznie mniejszą cenę. Czasami, takie mam wrażenie, wstydzi się za rządzących, domaga prostej prawdy, jak choćby w sprawie naszych relacji z wolną Ukrainą, rzezi wołyńskiej („Juszczenko bez wahania zrobił to, co uważał za słuszne, nie licząc się z polską wrażliwością. Lech i Jarosław Kaczyńscy mogli postąpić analogicznie, czyli stanąć po stronie polskich ofiar, po stronie prawdy.”), państwowego pochówku Jaruzelskiego, wpływu sondażowni na wybory. Czasami pisze o polityce międzynarodowej, o Niemcach Angeli Merkel i Eriki Steinbach, czasami Rosji Putina, o strachu Zachodu.
Z perspektywy czasu zabawnie brzmią niektóre tezy autora „Krótkiego bilansu…”, na przykład domaganie się aby polskie państwo „wydobyło” od generała Kiszczaka jego tajne archiwum. Czy w państwie teoretycznym w ogóle było to możliwe?
Setki, a może i tysiące nazwisk. Te ze świecznika i te, których w ogóle już nie pamiętamy, bohaterowie i zaprzańcy, ludzie polityki, gospodarki, kultury, przestępcy. W tym tyglu wymieszało się wszystko. Ci, którzy byli na górze, dziś zniknęli w niepamięci, inni egzystują na marginesie albo robią nieprawdopodobne kariery. Prognozy, które się nie sprawdzały albo takie, które przybrały po latach wymiar realny, czasami groźniejszy od tego, który się „ulągł” w głowie Żyszkiewicza lub jego gości.
Czytałem tę książkę czasami z irytacja, czasami z otwartymi szeroko oczyma, ale kiedy skończyłem, zacząłem się zastanawiać, wracać do niektórych tekstów, widzieć szerzej, powtarzać niektóre frazy. Tak, to książka o nas, naszej rzeczywistości, naszych zaniedbaniach, zgodzie na bylejakość, o „odpuszczaniu” tego, co powinno być priorytetem i koncentrowaniu się na rzeczach błahych, o nierozliczeniu przeszłości i utracie szans, które zesłała nam historia.
Ważna to książka.
Waldemar Żyszkiewicz – Krótki bilans Polski tranzytowej, Prohibita, Warszawa 2017, str. 559.