Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
131

Wacław Holewiński

 

Mebluję głowę książkami

 

mebluje-glowe

 

 

Myślicie, że tam nie ma szczęśliwych dzieci?

 

moje cudowne dziecinstwoWiele, wiele lat temu spędziłem kilka dni w Aleppo. Ogromne arabskie miasto, niewiele osób zdaje sobie sprawę, że miało ono większą ilość mieszkańców niż Warszawa. Tysiące ludzi na ulicach, kierowcy jeżdżący jak wariaci, zapachy sprzedawanego na ulicach jedzenia, ogromny suk (targ), gdzie można było kupić wszystko, życzliwi ludzie. Czasami widziałem cywilów uzbrojonych w kałasznikowy, ale nie było ich zbyt wielu.

Oglądałem jakiś miesiąc temu zdjęcia z Aleppo. Morze ruin przypominających Warszawę po Powstaniu Warszawskim. Niewiele, jeśli cokolwiek, zostało z miasta, które widziałem.

 

Grzegorz Gortat, w moim odczuciu pisarz arcyzdolny, odważył się napisać książkę o tragicznym mieście. Książkę dla dzieci!

Jak napisać książkę o wojnie?

Jak napisać książkę o ofiarach?

Jak napisać książkę o śmierci dziecka?

Jak napisać książkę o zabawkach, które zabijają?

Grzegorz Gortat jest odważnym pisarzem!

Nie wiem, czy kiedykolwiek był w Aleppo ani co go skłoniło aby taką właśnie książkę napisać. Więcej, nie wiem na ile zna kulturę arabską (nawet jeśli bohaterowie, ośmioletnia Jasmina, jej dwaj młodsi bracia, rodzice to chrześcijanie), tak przecież różną od naszej.

Dziewczynka opowiada o najprostszych sprawach, zabawach („Chyba na całym świecie nie ma miejsca, które by się lepiej nadawało do zabawy w chowanego. Nie trzeba specjalnych przygotowań; gdzie nie spojrzeć rozpadliny, doły, rumowiska. Tylko kiedy się biegnie, trzeba patrzeć pod nogi, żeby nie trafić na coś, co może przynieść śmierć.”), nauce, szukaniu piękna w gruzowiskach. O strachu przed nalotami i złymi ludźmi, o braku jedzenia i szyb w oknach. O Bogu („Bóg jest bardzo stary, dlatego słabo widzi i nie bardzo wie, co się u nas wyprawia.”), o konieczności opowiedzenia się po którejś ze stron konfliktu.

O panu Safiku, który uczy matematyki, bo przecież wojna się kiedyś skończy. Skończy? To ważne pytanie. Wszyscy na to liczą – na niebo bez samolotów zrzucających bomby, bez konieczności ukrywania się w piwnicach.

Dzieci powinny się bawić, grać w piłkę, mieć kredki, zeszyty. Bawią się, chłopcy bez nóg, o kulach rozgrywają mecz na uprzątniętym z gruzu  placyku, potrafią więcej niż wielkie gwiazdy zawodowego futbolu. No dobrze, może nie potrafią więcej, może nawet niewiele umieją, ale z cała pewnością potrafią się cieszyć („Tarik dmuchał bez opamiętania w gwizdek podarowany przez Haszima, drewniane kule niosły okaleczonych chłopców jakby były zaczarowane, skórzana piłka śmigała niczym kometa, a błękitne niebo nad Aleppo przecinały tylko pojedyncze chmurki.”). To chwila oddechu. Normalności. Specyficznej, ale jednak normalności.

Gortat nie sili się, to zresztą zabiłoby taką książkę, na epatowanie tragizmem. Jasmina opowiada o najprostszych sprawach. O wyprawie z tatą po wodę, albo drewno, o spacerze, o tym, że kiedyś w radio nadawano dobranocki, które tak lubiła, o budowaniu przez Tarika i Nabila piramidy z puszek, o swoich snach („Szłam aleją snajperów. Na każdym dachu ukrywał się strzelec. Nie miałam gdzie się schować przed kulami.”)

Tak, w tej książce jest śmierć. Jest, bo być musi. Aleppo to miasto, które dotknęła niewyobrażalna tragedia. Czternastoletni snajperzy, miny-zabawki, codzienne naloty, wysłannicy Państwa Islamskiego gotowi zabić bez żadnych skrupułów inaczej myślących (pan Safik, „Czy raczej to, co z niego zostało” na dnie studni), miasto bez wody, jedzenia. Ktoś zapyta jak tam żyć? Czy ktokolwiek tam pozostał? A jeśli tak, to po co? Zostały setki tysięcy ludzi. Wyszli na ulice, place, albo to, co po nich zostało, gdy ogłoszono rozejm „najpiękniejsze słowo świata”. Potrafią się cieszyć? A czy życie nie jest wartością najwyższą? Jest! Myślicie, że dzieci nie potrafią tego docenić? Odwrotnie, to one są życiem, jego elementarną składową. Ich świat może być taki jak w Warszawie, ale równie dobrze taki, jak w Aleppo. I w każdym z nich, niezależnie od okoliczności, znajdą swoje enklawy radości, wszędzie odnajdą swoje szczęśliwe dzieciństwo, uśmiech. W każdym miejscu na świecie przytulenie, rozmowa, jasne niebo będą dla nich ważne.

Grzegorz Gortat podjął się zadania niewyobrażalnie trudnego. Przełożenia tragedii na język zrozumiały dla dzieci. Tak, nie uniknął dydaktyzmu, ale… Bardzo, bardzo mnie ciekawi jaki jest odbiór tej książki polskich dzieci. Ile z tego dramatu zrozumieją? Ilu rodziców porozmawia z nimi później o tym, że pokój to nie jest rzecz dana raz na zawsze… Bo… „Móc w biały dzień iść bez strachu środkiem ulicy – czego więcej trzeba, by być szczęśliwym?”.

 

Grzegorz Gortat – Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo, ilustracje Marianna Sztyma, Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2017, str. 128.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko