Janusz Termer – Przypomnienie opowieści o „królu Stasiu”

0
234

Janusz Termer

 

Przypomnienie opowieści o „królu Stasiu”

 

jozef hen      Autor tej opowieści, 93-letni dziś (2017) Józef Hen, to wybitny prozaik o wielkim i ogromnie zróżnicowanym rodzajowo i tematycznie dorobku. Sięgał początkowo do własnych trudnych doświadczeń i przeżyć z lat pobytu w radzieckiej Azji Średniej oraz innych wydarzeń drugiej wojny światowej. Jest twórcą licznych powieści i opowiadań, odznaczających się specyficznym (“henowskim” –  można by rzec śmiało) stylem narracji: autobiografizm i autentyzm realiów życiowych, wybór i ekspozycja znamiennych realiów epoki o wymowie ciążącej w stronę domyślnie symbolicznej, pełnej przy tym poczucia humoru i dystansu.

 

    Pisarz ten wyrażał w swych wczesnych utworach poglądy bliskie powojennym nadziejom większości społeczeństwa polskiego, marzącego o pokoju w związku z końcem  koszmaru lat II wojny światowej, pozostawał, jak większość ówczesnej inteligencji, pod wpływem tak zwanego ideowego, -wedle noblisty Czesława Miłosza – “ukąszenia heglowskiego”. W latach późniejszych odszedł od tej bezpośredniości i jednoznaczności politycznej w stronę poszukiwania bardziej złożonych uwarunkowań historycznych, społecznych  i psychologicznych ludzkiego losu, w utworach takich jak np. Kwiecień, Więzień i jasnowłosa, Krzyż Walecznych, Bokser i śmierć, Toast oraz późniejszych polityczno-obyczajowych próbach literackiego odwzorowania współczesnych przemian  obyczajów i moralności: Twarz pokerzysty, Yokohama, Mgiełka, Milczące między nami. Znamienny jest też zwrot (ucieczka) – jak i dla wielu innych pisarzy polskich tego czasu z powodu kłopotów z ówczesną cenzurą – w stronę historii (Przypadki starościca Wolskiego czy pełna rozmachu w sienkiewiczowskim stylu pisana powieść z XVII wieku Crimen), a zarazem nawroty i odwołania do wspomnień z czasu przedwojennego dzieciństwa i młodości warszawskiej autora,  jak w zbeletryzowanej obszernej dylogii pt. Teatr Heroda: cz.I  Przed wielką pauzą, cz.II Opór. czy pisanym w nostalgicznej  tonacji, prawdziwej „lekcji martwego języka”, wspomnieniowym Nowolipiu. Do własnych (i bez cenzuralnego gorsetu teraz przywoływanych) faktów z wojennego pobytu w Związku Radzieckim oraz innych epizodów swego życia, powrócił pisarz w tomach wydawanych w latach 90.: Nikt nie woła, Oko Dajana, Niebo naszych ojców. Jak też i w kilku tomach zapisków i rozważań na tematy aktualne: Nie boję się bezsennych nocy, 1987, Z księgi drugiej, 1992, Dziennik na nowy wiek, 2009,  Powrót do bezsennych nocy, 2016;

 

   Jeszcze inny fragment – ważny i znamienny dla poglądów i postawy Józefa Hena – stanowią jego utwory biograficzno-historyczne, poświęcone postaciom z odległych epok, którym sam tak wiele światopoglądowo i intelektualnie zawdzięczał: Montaigne’owi i Tadeuszowi Żeleńskiemu-Boyowi. W księdze Ja, Michał z Montaigne. Hen traktuje Montaigne’a, renesansowego pisarza, twórcy nowoczesnego eseju, stoika i sceptyka, jako bliskiego sobie człowieka umiarkowania, humanistycznej niezależności myślowej, wzorzec dla współczesnych. Ukazuje go jako mędrca, którego wiedza i doświadczenie są, nadal aktualne: przynoszące możliwość lepszego rozumienia ludzkiej natury oraz tak potrzebnego dystansu i ukojenia dla człowieka skołatanego przez zawirowania światopoglądowej i politycznej zawieruchy.  Podobny charakter i przesłanie ogólne niesie Błazen – wielki mąż, obszerny i zbudowany na kanwie bogatej literatury przedmiotu oraz własnych doświadczeniach czytelniczych i życiowych esej biograficzny o Boyu-Żeleńskim, człowieku i pisarzu (nieprzypadkowym przecież tłumaczu Esejów Montaigne’a i innych wielkich dzieł literatury francuskiej skradających się na słynną „Bibliotekę Boya”), twórcy fascynującym Józefa Hena od czasów wczesnej młodości (lektura tekstów z tygodnika “Wiadomości Literackie“, redagowanego przez Mieczysława Grydzewskiego, z którym współpracowali wiodący twórcy międzywojnia, z Boyem na czele).

 

 

    Najwybitniejszym w dorobku Józefa Hena utworem lat ostatnich jest jednak niewątpliwie  obszerny utwór Mój przyjaciel król. Opowieść o Stanisławie Auguście, rzecz wydana po raz pierwszy w roku 2003 przez Iskry, teraz wznowiona przez wydawnictwo Sonia Draga*. Jest to literacki portret ostatniego króla polskiego Stanisława Augusta Poniatowskiego. Dzieło narracyjnie polifoniczne, zbudowane z rozmaitych elementów i środków nowoczesnej prozy historycznej, autentycznych materiałów źródłowych, całego mnóstwa rozmaitej wagi dokumentów z epoki (jak listy i pamiętniki carycy Katarzyny II czy też samego króla, do dziś zresztą nieprzyswojone polszczyźnie w całości). Portret literacki zawdzięczający tak wiele nagromadzonej przez lata przebogatej późniejszej literaturze przedmiotu; publicystyce, opracowaniom naukowym, prozie i eseistyce literackiej, dzieł związanych z tą ogromnie nadal frapującą postacią, złożonością osobowości „króla Stasia” i jego działalnością budzącą nadal przez ponad dwieście lat od jego abdykacji i śmierci skrajnie ostre sądy i opinie. Wyłania się z utworu Hena bardzo sugestywny obraz epoki i pozytywny wizerunek samego króla, bardzo daleki od jednostronności ujęć jego przeciwników i wrogów, których w Polsce nie brakowało przez te długie lata i nadal nie brakuje („Żaden grób w Polsce nie jest tak grubo okryty oszczerstwami, jak Stanisława Augusta” – pisał w swej książce o nim Stanisław Mackiewicz). Józef Hen też nie kryje owego pochopnego osądzania od czci i wiary, potępień, niecnych posądzeń i niewybrednych kalumnii rzucanych na „zdrajcę”, „agenta” i „marionetkę” pozostającego bezwolnie w rękach zaborczego ościennego imperium oraz jej władczyni zwłaszcza, mającej go rzekomo, wedle niektórych historyków, „wymyślić” na króla Rzeczpospolitej, carycy Katarzyny II. Józef Hen obala tutaj zdecydowanie i przekonująco ten tak mocno u nas zadomowiony mit („to był pomysł jego ojca i wujów Czartoryskich”), i nie tylko ten mit związany z jego osobą i epoką!. Czytajcie!.

 

    Nie brakowało jednak na szczęście w rzetelnej literaturze przedmiotu sądów dobrze udokumentowanych, jak nawet głosów i wielkiego uznanie dla osoby króla jako człowieka z charakterem, jak i podziwu dla ogromu jego patriotycznej pracy i dokonań, a nawet szczerego entuzjazmu wielu badaczy tej epoki, pośród prac wybitnych historyków polskich (od Władysława Smoleńskiego, Emanuela Rostworowskiego, po Pawła Jasienicę i wielu oczywiście innych) oraz badaczy zagranicznych (np. Otto Frost-Battaglia w Austrii czy Jean Fabre we Francji), u których Józef Hen bez trudu znajduje liczne argumenty na poparcie swoich tez. Sądy i słowa uznania dla Stanisława Augusta jako nie tylko, choć też nie zawsze docenionego mecenasa literatury, kultury i sztuki, budowniczego (Łazienki Warszawskie choćby.), reformatora nauki, szkolnictwa i oświaty, opiekuna miast, obrońcy praw człowieka, ale i także niedocenianego polityka, prawdziwego męża stanu, który, jak pisze Hen: „Miał  p r o g r a m. Dowodziła tego jego gorączkowa działalność reformatorska zaraz po wstąpieniu na tron. I to, że sprzeciwiał się temu Repnin. To najlepszy dowód, że nie był marionetką”. „Jestem tym wszystkim trochę zmęczony” – zwierzał się nieraz król swemu wiernemu  biografiście. „Służba publiczna – najchętniej bym z takiej przyszłości zrezygnował. Ale ojciec na mnie liczy. Tyle razy wyłuszczał mi, co trzeba u nas zmienić, że przebudzony w nocy mógłbym cały ten program powtórzyć jak pacierz”.

 

    Józef Hen prezentuje w swym dziele postawę pozwalającą zaliczyć go do grona zdecydowanych zwolenników Stanisława Augusta, już wówczas nie bez powodu nazywanego często familiarnie „królem Stasiem” przez ceniących jego wiedzę i kompetencje zwolenników i sympatyków. Co nie oznacza wcale, iż Hen bliski jest prostemu bezkrytycyzmowi w widzeniu tej wielkiej, złożonej i tragicznej osobowości króla, organizatora życia społecznego (Komisja Edukacji Narodowej, Szkoła Rycerska), wielkiego reformatora państwa i. jego instytucji, współtwórcy Konstytucji 3-maja; postaci tak wiele znaczącej w dziejach Polski. Gdyby Polska upadła za Sasów, to nieprędko zwołałaby się podźwignąć „ze znikczemnienia” – Józef Hen podziela ten pogląd  wielu historyków oraz pisarzy polskich i zagranicznych badaczy (m.in. Paul Cazin, tłumacz Paska i „Pana Tadeusza”, Olgierd Górka, Aleksander Brückner, Stanisław Estreicher,  Ksawery Pruszyński, Jarosław Iwaszkiewicz…). I jest to jedno z ważniejszych źródeł jego estymy dla Stanisława Augusta oraz podniet do podjęcia tego ogromnego pisarskiego wysiłku. Bo jego dzieło to wcale nie taka sobie zwykła kompilacja historyczna czy publicystyczna, a  przede wszystkim – trzeba to mocno podkreślić – zbudowane z wielu elementów pozornie (i faktycznie niejednokrotnie) niebeletrystycznych, pełnoprawne  dzieło  beletrystyczne właśnie.

 

     Widać to już w samym sposobie budowania tej opowieści. Zauważmy bowiem to, że – choć nie jest dla współczesnej literatury szczególnym ewenementem – składa się ona w znacznej mierze z wielu rozmaitych niebeletrystycznych elementów. Znacznie ważniejsze i ciekawsze jest to, jak autor „skleja” i „lepi” te rozmaite i róznorodnej natury materiały w spójną znaczeniowo literacką całość. Otóż spoiwem naczelnym jest tutaj – też już zresztą literaturze dobrze znana i chętnie wykorzystywana – forma opowieści budowanej przez tak zwanego „naiwnego narratora” – zafascynowanego swoim mentorem i z tego punktu widzenia snutej. Co pozwala autorowi na swobodne konstruowanie przestrzeni dzieła „otwartego” i pojemnego niczym ów Witkacowski powieściowy „worek”. Odwołuje się tutaj zatem Józef Hen do – nie tyle „litery”, co  „ducha” – nowatorskiego dzieł takich wielkich dwudziestowiecznych pisarzy poszukujących nowych sposobów epicko-biograficznej ekspresji, jak, nie przymierzając, Tomasz Mann w Doktorze Faustusie, czy potem Umberto Eco w Imieniu róży. Pisarzy europejskich, którzy odeszli od mocno wyeksploatowanych XIX-wiecznych konwencji literackich, w imię poszukiwania nowych środków ekspresji. Które, nawiasem mówiąc, obecnie są już dzisiaj – same w sobie –  jak w ekonomii „wartością dodatkową” tej nowej, wieloimiennej formalnie i znaczeniowo prozy zdolnej do udźwignięcia i pełniejszego oświetlenia najistotniejszych problemów historycznych czy egzystencjalnych. Co wyraża się między innymi i w owych subtelnych – pozornie tylko zdobniczych i marginalnych – „grach” i „dialogach” literacko intelektualnych, pozornie tak subiektywnie marginalnych, prowadzonych między autorem a „opowiadaczem”, autorem a czytelnikami, autorem a bohaterem głównym oraz postaciami pobocznymi… Nie dla czczej literackiej zabawy, i tutaj u Hena  podejmowanych również, podkreślmy to mocno, dla wielostronnego i w rezultacie głębszego poznawczo oświetlenia, a zarazem – na ile to rzecz jasna możliwe – „obiektywnego” ujęcia tematu, a co i dla czytelniczego ukontentowania jakże ważne i pociągające.

 

    W utworze Hena w gruncie rzeczy chodzi przede wszystkim o wszechstronne oświetlenie tego  tak ciekawego i znaczącego w dziejach Europy i Polski czasu historycznego; natomiast wyłaniające się z jego opowieści poglądy, sylwety i charaktery  głównych bohaterów i reprezentantów swoich czasów, z „królem Stasiem” na czele, to – by tak rzec – „materiał pomocniczy”…

 

     W posłowiu do tej swojej arcyciekawej – „kryptopowieści” (jak ją nazywa w autorskim posłowiu)  opowieści o ostatnim królu polskim Stanisławie Auguście – podkreśla zarazem mocno i słusznie – jej w przeważającej mierze dokumentalne zaplecze, ów „materiałowy autentyzm”, oznaczający poszukiwanie prawdy realiów i niepowtarzalnych konkretów epoki, służących do dyskretnego wydobywania i eksponowania pewnych nauk płynącym dla nas dzisiejszych czytelników z tamtych doświadczeń  „epoki świateł”. Zwłaszcza wtedy, gdy eksponuje wprost i z lekką paradoksalną przekorą fakt, iż  będący przecież tworem jego literackiej fantazji narrator jego utworu, Francuz, Gaston Fabre (to jeszcze jeden „smaczek” jego utworu, bo Hen nawiązuje tu świadomie oraz nieco żartobliwie do nazwiska i autentycznej postaci Jeana Fabre’a, XX-wiecznego francuskiego wybitnego historyka, autora książki o Stanisławie Auguście, tłumacza i znawcy literatury polskiej), który to (Gaston oczywiście) „zapewniał czytelnika, że w jego rękopisie nie znajdzie wydarzeń zmyślonych. Mogę podpisać się pod jego słowami. Tylko on sam, Gaston Fabre, jest postacią fikcyjną (choć wielce prawdopodobną), natomiast wszystko, co sam opowiada, jest absolutnie prawdziwe”. I jeszcze na koniec jedno znamienne dla tej henowej opowieści o „królu Stasiu” słówko od autora: „Król Stanisław August ma w naszym kraju więcej przyjaciół niż mógł się spodziewać narrator tej książki”.

 J.T.

 

*Józef Hen Mój przyjaciel król. Opowieść o Stanisławie Auguście, wyd. II, Wydawnictwo Sonia Braga, 2017.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko