Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
292

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 

 

 

 

Cztery szpady w akcji

Trzej MuszkieterowiePo „Hrabim Monte Christo”, z prawdziwą, niepozbawioną akcentów sentymentalnych przyjemnością otwieram inną sławną księgą Aleksandra Dumasa-Ojca, wydaną przez Wydawnictwo MG, któremu składam za przypominanie wielkiej klasyki literackiej – polskiej i obcej – wielkie wyrazy uznania i wdzięczności. Powieści Dumasa ozdabiały moje dzieciństwo i młodość, jak się domyślam, a  nawet mam pewność, nie tylko moje. I nie ma w tym sformułowaniu żadnej przesady, bo czar przygód dumasowskich bohaterów, malowniczość świata, który stworzył, niepowtarzalny nastrój jaki bije z kart tych powieści naprawdę wpływały na wyobraźnię, emocje, marzenia czytelników. „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” – to hasło przyświecało czterem muszkieterom – czterem, bo wbrew tytułowi, trzech było tylko na początku, a potem do Atosa, Portosa i Aramisa dołączył d’Artagnan i tak już zostało do końca powieści oraz kolejnych dwóch tomów, czyli „W dwadzieścia lat później” i „Wicehrabia de Bragelonne”, tworzących trójksiąg czy trylogię, by użyć skojarzenia z tą sienkiewiczowską. Porównanie to nie jest skądinąd całkiem od rzeczy, bo Aleksander Dumas-Ojciec był w jakimś sensie, przy wszystkich różnicach, kimś w rodzaju „francuskiego Sienkiewicza”, tym bardziej, że nawet epoki historyczne będące tłem obu trylogii nie są nazbyt odległe, choć ta francuska, u Dumasa, jest wcześniejsza.

Ale i tu i tam mamy pojedynki na białą broń, intrygi, pogonie, zdrady, miłość, wojny, szlachetność i nikczemność, męskie przyjaźnie, tajemnice, schadzki, pałace, oberże, kryjówki, ucieczki pod osłoną nocy, pomieszanie fikcji z faktami historycznymi – słowem wszystko, co stanowi tego rodzaju literaturę. Nic zatem dziwnego, że proza i Sienkiewicza i Dumasa łatwo znajdowała producentów chętnych do jej ekranizowania. Do tego dochodzi czarujący, wytworny styl Dumasa, który w mojej starej edycji „Trzech muszkieterów” z cudownymi rysunkami Jerzego Skarżyńskiego celnie przybliżyła znakomita tłumaczka literatury francuskiej Joanna Guze, a który w edycji, o której mowa zawdzięczamy translatorowi nieznanemu. Jako się rzekło, nieznany jest tłumacz tej edycji, ale styl tego przekładu wydaje się nieco bardziej staromodny, w  najlepszym tego słowa znaczeniu, więc albo jest on starszy od przekładu Guze, albo był bardziej archaizowany. Dodam od siebie, że „Trzej muszkieterowie” należą do tych dzieł francuskiej klasyki literackiej – a zalicza się do nich niezależnie od krzywdzących ocen sytuujących powieści Dumasa na półkach z literaturą drugorzędną – które formowały mój prywatny mit Paryża, fantazyjne wyobrażenie o tym mieście, które stało mi się tak bliskie w moim życiu. A choć akcja „Muszkieterów”  nie zaczyna się w Paryżu, lecz w Gaskonii, to do Paryża wprost zmierza razem z d’Artagnanem i wreszcie, po ciężkich perypetiach z panem de Rochefort, dociera młody adept do stolicy i stawia się u dowódcy muszkieterów, pana de Treville, przy ulicy du Vieux-Colombier (czyli Starego Gołębnika, jak zwykli są spolszczać niektórzy tłumacze), by przenosić się jednego do drugiego paryskiego miejsca, a to na ulicę Saint Honore (przy której widziano Portosa w towarzystwie zakwefionej damy), a to  do Luwru, a to pod Karmelitów czyli w pobliże Pałacu Luksemburskiego, a to na plac Saint Sulpice, a to na uliczki przy których mieszkali muszkieterowie, a to do Pałacu Kardynalskiego, gdzie rezydował ówczesny – he, he – Jarosław Kaczyński Francji, czyli kardynał Richelieu a to do podparyskiego wtedy Saint Cloud, a to do wielu innych miejsc. Słowem, powieść  nasycona jest Paryżem, a że za kilka tygodni znów się do Paryża – w maju! – wybieram, więc sobie paryskie  nazwy i wątki z rozkoszą prawdziwą odświeżyłem w zwojach pamięci. Lektura wspaniała jak zawsze.

Aleksander Dumas – „Trzej muszkieterowie”, tłumacz nieznany, wyd. MG, Warszawa 2017, str. 650, ISBN 978-83-7779-395-4

 

Socjalizm odbity w krakowskim teatralnym lustrze

teatr krakowskiKrótki zarys historii polskiego teatru w pierwszej połowie XX wieku poprzedza krótki szkic poświęcony historii teatru krakowskiego w latach 1945-1956 w jego aspekcie ideowo politycznym. To unikalne studium, bo do tej pory pośród prac poświęconych historii krakowskiej Melpomeny dominowały te, które koncentrowały się na aspektach stricte teatralnych, zagadnieniach repertuarowych, kwestiach dotyczących form inscenizacji, ich stylu etc. Marian Toporek prześledził dzieje trzech krakowskich scen: Rapsodycznego, Starego i Miejskiego im. Juliusza Słowackiego by pokazać, jak czas instalacji realnego socjalizmu w tradycjonalnym krakowskim teatrze odbił się na jego ideowo-politycznym charakterze. Rzecz to frapująca, bo konserwatywno-reakcyjny Kraków poddany był szczególnie silnej presji i inżynieria kulturalna była tu szczególnie intensywna. Toporek w fascynujący sposób pokazał, jak w stare krakowskie stągwie teatralne wlewano młode i siarką doprawiane ideowe wino socjalizmu Dla miłośników teatru, nie tylko krakowskiego, lektura obowiązkowa.

Marian Toporek – „Teatr krakowski w  latach 1945-1956. Oblicze ideowo-polityczne”, „Śląsk” Wydawnictwo Naukowe, Katowice 2016, str. 330, ISBN 978-83-7164-898-4

 

Spojrzenie Mackie Majcherka

teatr krakowskiNie wiem, czy Janusz Majcherek o tym wie, ale jako prowadzący cykl „Heroina polskiego kina” w warszawskim Collegium Nobilium przy ulicy Miodowej zdobył prawdziwe uznanie. Znawstwo materii teatralnej, erudycja, dyskretny, wytworny, niepozbawiony z lekka angielskiej flegmy styl rozmowy – wszystko to sprawiało, że gdy w roli rozmówców wybitnych polskich aktorek pojawiał się ktoś inny, starzy bywalcy nie powstrzymywali się od pomruków niezadowolenia i uwag w rodzaju: „Jednak nie ma to jak Majcherek”. Atoli Janusz Majcherek, to także dysponent znakomitego pióra krytyka i eseisty teatralnego, wnikliwy obserwator współczesnej polskiej sceny, ja bym powiedział, ja bym tak typował – godny następca „Keta”, czyli Konstantego Puzyny. Zebrane w tom „Niedoskładanka” jego teksty o teatrze czasowo rozciągają się od roku 1983 po 2010. Obie te daty reprezentują ciężkie czasy, choć z innych powodów. Teksty pochodzą z miesięcznika „Teatr”, który Majcherek współtworzył przez ćwierć wieku, wieńcząc ten czas naczelnym redaktorstwem. Teksty te nie są jakimiś tam zdawkowymi recenzjami, lecz esejami, nie bez akcentów felietonowych, w których autor namyśla się nad kolejnymi przedstawieniami. Dostajemy tu przy okazji solidny kawałek tortu historii polskiego teatru we wzmiankowanym wyżej okresie, jako że ze swojej obfitej spuścizny z „Teatru” wybrał Majcherek ( a może mu wybrano?) do zbioru teksty o szczególnie, acz z różnych powodów, ważnych przedstawieniach, nie zawsze może wielkich ale zawsze z jakiegoś punktu widzenia istotnych czy znaczących. Czyta się to wybornie, bo nie tylko erudycja i znawstwo rzeczy, kompetencja Majcherka budzi podziw, ale też jego finezyjny styl, nasycony delikatnym, acz cierpkim nieco, a czasem sarkastycznym humorem, a właściwie ironią, która delikatnym woalem kładzie się na tych tekstach i nadaje im osobliwy wdzięk. Jeśli do tego dodać, jako pointę, owo charakterystyczne, inteligentne, ironiczne i filuterne jednocześnie spojrzenie, jakie Majcherek rzuca na nas z okładki, to mamy niejako fizjonomiczne domknięcie tej niedoskładanki. Dlaczego nadałem niniejszym uwagom tytuł: „Spojrzenie Mackie Majcherka”? Po pierwsze, ot tak, dla kaprysu, na zasadzie z lekka surrealistycznego, teatralnego skojarzenia. W końcu brechtowski Mackie Majcher z „Opery za trzy grosze”, to teatralna postać, a przecież i Majcherek teatralną postacią jest. A po drugie, on ma coś z tego Mackie Majchra jako krytyk i eseista teatralny – łobuzerski, nieco nonszalancki wdzięk, pewną zuchwałość, rodzaj dżentelmenerii i fachowość w rzemiośle. Czyż nie zgadza się? Kapitalna lektura.

Janusz Majcherek – „Niedoskładanka. Teksty o teatrze”, Wyd. Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza, Instytut Książki – miesięcznik „Teatr”, Warszawa-Kraków 2016, str. 374, ISBN 978-83-938151-8-0

 

Polska XIX wieku w zwierciadle teatru

XIX wiekKilka tygodni temu przedstawiłem tu inny tom z cyklu „Teatr publiczny 1765-2015. Przedstawienia”, tom autorstwa Joanny Krakowskiej. Poświęcony był ważnym polskim inscenizacjom teatralnym po 1945 roku, które tworzyły trajektorię naszej sceny przez okres PRL aż po czasy stanu wojennego, a przed rokiem 1989. Tom autorstwa Ewy Partygi bada paradygmat i trajektorię polskiej sceny  wieku XIX poprzez opisy przedstawień od „Wezbrania Wisły” Ludwika Dmuszyńskiego z roku 1813 po „Było to nad Bałtykiem” Adolfa Nowaczyńskiego z roku 1916, pomiędzy którymi są „Halka” Stanisława Moniuszko (1858) i sławny, acz trzeciorzędny „Kościuszko pod Racławicami” Ludwika Anczyca, popularny po 1880 roku niczym dzisiejsze seriale i sitcomy Poprzez analizę siedmiu przedstawień Partyga pokazuje kluczowe zagadnienia podejmowane przez polskie, acz przecież przy tym podzaborcze sceny. Istotą konceptu intelektualnego, będącego u podłoża studiów Partygi jest to, że kluczowe zagadnienia społeczne, obraz dynamicznie tworzącej się (mimo nadwiślańskich zapóźnień) nowoczesnej cywilizacji XIX wieku, przemiany tożsamościowe, a także wizerunek istotnych warstw i składników podzaborczego społeczeństwa polskiego (np. kobiety, Żydzi, chłopi, elity, konsumenci) pokazane zostały w wystawieniach tekstów z literackiego punktu widzenia drugo-, a nawet trzeciorzędnych, nie pozbawionych piętna tandety czy kiczu (n.p. „Kościuszko pod Racławicami”), tekstów, które nie weszły do wielkiego kanonu dramaturgii narodowej. I na coś jeszcze, równolegle, zwraca uwagę Ewa Partyga – na brak rzeczywistej partycypacji w realnej teatralnej rzeczywistości kluczowych dramatycznych tekstów „polskiego wieku XIX”, czyli przede wszystkim wielkich dramatów romantycznych z „Dziadami”, „Kordianem”, „Nieboską komedią i neoromantycznym „Weselem” na czele. Partyga nie dopowiada tego wprost, ale pokazuje, że polskość XIX wieku byłą konstytuowana przez tzw. ”świadomość narodową” jedynie w niewielkim, tak naprawdę marginalnym stopniu, z pobocznej pozycji i że przekonanie o jej wiodącej roli to mit, to fantazmat, krzewiony dziś (ale i nie od dziś) w Polsce gorliwie przez nacjonalistyczną prawicę. Wspaniałe, porywające myślowo i narracyjnie studium-esej, przykład wielkiej, nowoczesnej humanistyki.

Ewa Partyga – „Wiek XIX. Przedstawienia”, wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2016, str. 535, ISBN 978-83-64822-83-4

 

Dwie kopy lat okiem Kutza

fizymanentaAdam Michnik przedstawiając we wstępie Kazimierza Kutza określa go jako „szlacheckiego warchoła podlanego śląskim sosem”. A może jest odwrotnie? Może Kutz to Ślązak podlany sosem szlacheckiego warcholstwa? „Fizymanenta”, to zbiór felietonów, jakie przez dwanaście lat (2004-2016) publikował Kutz w katowickiej „Gazecie Wyborczej”. Mamy tu cały kosmos Kutza, który rozciąga się od śląskiego zadupia aż po rejony międzyplanetarne, mamy wszystkie kutzowe irytacje, złośliwości, drwiny, walkę o Śląsk oraz jego śląską hassliebe, rubaszności, walki polityczne, kutzową niepokorę, dzikość, kutzową subtelność artysty, boć przecież Kutz to subtelny liryk w ciele „Marchołta grubego a sprośnego”, to Prospero w ciele Kalibana. Mamy, słowem, w Kutzu i jego felietonach jakąś renesansową figurę, człowieka-orkiestrę, skrzyżowanie King Konga z motylem, wojownika, kochanka, starca domowego, kucharza, obleśnika, poetę, konesera sztuki, Zagłobę pomieszanego z Wołodyjowskim, osobnika cielesnego jak bohaterowie Hrabala i subtelnego jak Kordian, dobrego wojaka Szwejka i Hamleta w jednym. Takie porównania można by autentycznie ciągnąć w nieskończoność, bo Kutz jest po prostu syntezą świata, taka konstrukcja duchowa zdarza się bardzo rzadko. I nic to, że z punktu widzenia literalnych treści (np. kwestia Leppera) cześć felietonów może się wydać zdezaktualizowana jak stara gazeta. Ależ skąd! Kutz nawet w felietonach sprzed 12 lat jest świeży i chrupiący jak poranna bułeczka z katowickiej piekarni. Gorąco polecam tę lekturę, bo to przy okazji, poza rozkoszą czytania, także kawał najnowszej historii Polski i Śląska.

Kazimierz Kutz – „Fizymanenta. Felietony z lat 2004-2016”, wyd. Agora, Warszawa 2017, str.367, ISBN 978-83-268-2498-2

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko