Rekomendacje książkowe z Biesiady Literackiej SPP

0
96

 

Wacław Holewiński

Emigracja. Stereotyp, a jednak…

zjednoczone sily krolestwaEmigracja… Sporo książek powstało w ostatnich czasach o nowej emigracji. Ta fala z początku wieku zalała głównie Wielką Brytanię. Orszulewski, autor już jakoś doświadczony, twórca czterech książek, też napisał o tym książkę. A może bardziej o samym sobie, o swojej emigracji. Nie mam wrażenia aby był w tym odkrywczy. W gruncie rzeczy powiela schematy tak częste w innych tego typu książkach: niezbyt mądrzy rodacy, niezbyt mądrzy „Angole”, absurdy życia w Anglii, system opieki społecznej, bohater jako wyjątek, ktoś kto powoli ale jednak buduje nowe życie ucząc się, wtapiając w nową rzeczywistość etc., etc. Dlaczego więc czytać akurat te książkę? Powodów jest kilka, ale – tak sądzę – przynajmniej jeden ważny. Bo to nauka! Bo to przestroga! Bo to wskazówka co robić, a przed czym umykać, gdy zdecydujemy się na ten piekielnie trudny, odważny krok w życiu! Także dlatego, że to dobrze napisana książka, dowcipna, ironiczna, czasami zgryźliwa…

Dariusz Orszulewski – Zjednoczone siły królestwa utopii, Korporacja Ha!art, Kraków 2016, str. 283.

 

znaczek

 

Piotr Müldner-Nieckowski

Grzegorz Eberhardt: O patriotyzmie a także o zezowatej matce

 

srebrzyskoEberhardt żył w latach 1950-2014. Był dziennikarzem, filmowcem, ale przede wszystkim pisarzem. Nie tworzył fikcji literackiej, zajmował się innymi pisarzami, między innymi Józefem Mackiewiczem, komentował świat kultury i polityki. Recenzował. Pióro miał ostre, język cięty, ale nigdy nie pozwolił sobie na fałsz, tak charakterystyczny dla całej zbiorowości publicystycznej. To on przypominał, że ojciec profesor Józef Bocheński na swoją słynną listę stu zabobonów wpisał dziennikarstwo, ponieważ zamiast zajmować się informowaniem, zaczęło sobie roić, że może komentować, propagować i zniekształcać, aby być czwartą władzą.

Książka składa się z trzech dużych bloków.  Pierwszy obejmuje teksty radiowe, w tym wywiady. Opowieści o czasach dziś już młodzieży mało znanych, takich jak stan wojenny 1981-1983, czy lata 70. XX w. Audycje przeważnie literackie. Kopalnia wiadomości i wiadomostek dla tych, którzy są zainteresowani Józefem Mackiewiczem, Jarosławem Markiem Rymkiewiczem, Zbigniewem Herbertem. Drugi blok to teksty o postaciach niekoniecznie kryształowych. Czasem wręcz niebezpiecznych, inteligentnych jak Leszek Kołakowski, ale podporządkowanych ideologiom. O czym wielu nie wie – dopóki nie poczyta Eberhardta, jego zjadliwej ironii i kpiny z zakłamania. Wreszcie trzeci blok zawiera recenzje, mądre i wnikliwe, i nawet jeśli pochlebne, to zawsze stawiające sprawy jasno: nic nie jest doskonałe. Na przykład o książce Joanny Siedleckiej „Pan od poezji. O Zbigniewie Herbercie” (2002) pisze z estymą („to ważna pozycja”), ale wytyka rozmaite błędy, potknięcia, złośliwości. Palcem pokazuje, co jest w tej książce niedobre, czasem i fałszywe: „W wypadku Herberta często gęsto wychodzi to na taniego lotu czepiactwo. Usilne nadmuchiwanie błahostek, aby mogły przybrać rozmiary argumentu, nadało, typowy dla Siedleckiej, posmaczek dwuznaczności”. Dostać się pod pióro Eberhardta to był zaszczyt, ale też trzeba było wdziewać zbroję, bo głupoty, niewiedzy, chamstwa i fałszu nie darował, nawet jeśli dostrzegał tylko ślady tych cech.

Mówiąc najkrócej, jeśli chcesz się uczyć myślenia, tego na najwyższym poziomie, jeśli chcesz być obserwatorem wyższej klasy, bierz Eberhardta. A ma on w dorobku tak świetne książki, jak „Świat jednak jest normalny” czy „Pisarz dla dorosłych. Opowieść o Józefie Mackiewiczu”. Trzeba je znać.

Piotr Müldner-Nieckowski

_______________________

Grzegorz Eberhardt, „O patriotyzmie a także o zezowatej matce”. Wydawnictwo Prohibita, Warszawa 2016. Stron 444. ISBN 978-83-61344-91-9. Sprzedaż w Multibook.pl, również w postaci e-booka.

znaczek

 

Piotr Müldner-Nieckowski

Stefan Chwin: Srebrzysko

 

srebrzyskoW połowie tej książki kluczowe sceny pokazują pogrzeb na gdańskim cmentarzu zwanym „Srebrzysko”. Uroczystość (a może „imprezę”) zakłóca pożar pobliskiego szpitala psychiatrycznego (dziś im. profesora Tadeusza Bilikiewicza), również nazywany potocznie „Srebrzyskiem”, z którego ucieka para splecionych w uścisku pacjentów i rzuca się do grobu ojca bohatera. Czy to się dzieje w wyobraźni Piotra, który żegna kogoś tak bliskiego jak ojciec? Być może, ale nie jestem pewien. Bo może jest to projekcja własnych (że nie powiem prywatnych) wizji i autobiograficznych okruchów autora. Takich obrazów z pogranicza jawy i fantazji jest w tej powieści wiele. Od nich gęstnieje atmosfera.

Stefan Chwin, autor tak znanych i cenionych powieści jak „Hanemann”, „Złoty pelikan” czy „Krótka historia pewnego żartu”, czuje się coraz bardziej wolny od konwencji i standardów. Używa coraz bardziej ścisłego języka, coraz lepszej (jak widać, nawet i to w literaturze może się dokonywać) gramatyki i leksyki; jego narracja, budowa scen i zdań jest coraz bardziej precyzyjna, a zarazem obrazowa do granic niemal filmowych, ale to stanowi biegun południowy nieustannie oddalający się od północnego, którym jest tylko pozornie zwięzła historia życia bohatera. Zwięzła, bo sekwencyjna, jednak chaotyczna ze względu na motywacje. Tak jak chaotyczne są zdarzenia życia każdego z nas. Bohaterem jest postać Hiobowa, najpierw wyniesiona wysoko (otrzymuje najwyższe laury zawodowe), a potem upadła (moralnie – bardzo nisko).

Historię Piotra autor – jak łatwo się domyślić – snuje częściowo na znanych z prasy i z książki-wywiadu Michała Komara fragmentach (ale tylko niektórych) życia adwokata i scenarzysty filmowego, senatora Krzysztofa Piesiewicza, wrobionego w skandal. Chwin uczynił tak prawdopodobnie dlatego, że w innym wypadku sens utworu przestałby być czytelny. Odbiorca musi się oprzeć na jakiejś swojej wiedzy, na jakimś ogólnie dostępnym schemacie, żeby móc trawić gromadzone zdarzenia powieściowe, łącznie z porozrzucanymi elementami traktatu filozoficzno-teologicznego. Tak rozumiem istotę tego utworu. Czytelnik zna historię wplątania znanego senatora w narkotyki i czynione przeciwko niemu szantaże, więc ma do czego odnosić to wszystko, co jest treścią ostatniej fazy życia bohatera Piotra. Życia połamanego jak chaos naszej kultury i niejasność bytu społecznego, które mają ścisły związek z chrześcijaństwem i które z niego wynikają, ale i jemu się przeciwstawiają. Można powiedzieć, że do ostatniego zdania książki jesteśmy wstrząsani zaskakującymi obrazami i tezami, które zaczynają się przekładać na długotrwały polekturowy niepokój. O to pisarzowi zapewne chodziło. Jeśli tak, to odniósł sukces.

Zasadniczym pytaniem, które sobie stawiamy, oceniając własne życie, jest „dlaczego?”, bo mimo doznania wszystkich tak dobrze sobie znanych losów własnych, niekoniecznie je rozumiemy; a dokładniej: na ogół nie rozumiemy ich wcale. Ale mimo wszystko są w nich ukryte odpowiedzi, rozwiązania, objaśnienia tajemnic. Trzeba jednak ich szukać. Tak jest skonstruowana ta powieść. „Srebrzysko” nie jest broń Boże kryminałem ani książką sensacyjną, ale tak się zachowuje, jakby nią było. Podsuwa dane konieczne do rozpoznania, kto jest złoczyńcą. Daje materiał do odpowiedzi na podstawowe pytania o byt (ludzki) i Byt (nadprzyrodzony). Tyle że odpowiadanie na te pytania (po co?, jak?, dlaczego?) pozostawia czytelnikowi: masz już materiał, a dalej radź sobie sam. To klasyczny model powieściowy, tylko metoda użyta w realizacji zupełnie nowa.

Piotr Müldner-Nieckowski

_______________________

Stefan Chwin, „Srebrzysko”. Wydawnictwo Tytuł, Gdańsk 2016. Stron 364. ISBN 978-83-89859-65-5.

 

znaczek

 

Małgorzata Karolina Piekarska

Jakże nasza mowa byłaby uboga bez ciebie Ireno Tuwim

 

nie umarlam z milosciTo pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, gdy przeczytałam jej biografię zatytułowaną „Nie umarłam z miłości” autorstwa Anny Augustyniak. Myślę, że wszyscy wychowani na Kubusiu Puchatku, którego polskie imię stworzyła przecież Tuwimówna, nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo napisane przez nią zdania, będące przecież swobodna interpretacja prozy Milne’go wrosły w nasz język. Często mówimy o „krewnych i znajomych królika”, a jak już przekąszamy to z reguły „małe conieco”. Nie zastanawiamy się, że to wszystko zawdzięczamy jej. Żyjącej w cieniu wielkiego brata tłumaczce największych dzieł światowej literatury dziecięco-młodzieżowej, niedocenionej poetce. Jej przygoda z tłumaczeniem zaczęła się zresztą od tego, że zlecenie na tłumaczenie „Złotego kluczyka” Aleksieja Tołstoja przyjął Julian, ale nie mając czasu poprosił Irenę o pomoc. I tak została tłumaczką przekładając potem na polski niezwykle ważne dzieła literatury światowej jak np. „Chatę wuja Toma” Harriet Beecher Stowe, czy „Gałkę od łóżka” Mary Norton.

Książka „Nie umarłam z miłości” to ciekawa podróż do świata sprzed II wojny światowej, okresu samej wojny i czasów powojennych. Irena Tuwim, młodsza siostra Juliana Tuwima, też tworzy. Żyje jednak niejako w cieniu brata. Jej przyjaciółka Irena Sterling pisze do niej pewnego dnia w jednym z listów: „Chyba wiesz, że zawsze byłam wielbicielką Twojego talentu. Julek pół żartem, pół serio często mi mówił, że ja właściwie uważam, że Ty masz więcej talentu od niego. Jest w tym troszeczkę prawdy, myślę, że gdybyś nie była kobietą zagmatwaną w swoich osobistych sprawach – byłabyś wielkim pisarzem.”

Augustyniak, opierając się na korespondencji między rodzeństwem, wspaniale kreśli relacje między Ireną a Julianem. Opowiada też o jej relacjach z mężczyznami. O pierwszym małżeństwie ze Stefanem Napierskim i wielkiej miłości, która spadła na nią, jak grom z jasnego nieba w postaci drugiego męża Juliana Stawińskiego, o którym mówiła, że „byli stworzeni dla siebie”, a on „był niejako jej busolą”. W książce sporo jest historii związanych z żydowskim pochodzeniem Tuwimów. Nic dziwnego, w końcu to Tuwim w 1944 roku w Londynie napisał „My, Żydzi polscy”, a przecież przed wojną był atakowany zarówno przez Polaków za „zażydzanie” polskiej literatury, jak i przez Żydów za zdradę i wybranie polskości. Wszystkie opisane przez Augustyniak historie uświadamiają czytelnikom, że Żydzi Polscy to kawał polskiej historii i polskiej literatury. Ich niesamowity patriotyzm, chęć powrotu do zrujnowanego wojną kraju, bo Warszawa potrzebuje rąk do pracy, które ją odbudują poraża. Zwłaszcza dziś, gdy tylu młodych ludzi ucieka na zachód, by polepszyć swój los. Warto zanurzyć się w biografię Tuwimówny z wielu powodów – żydowskich, literackich, ale też i… kobiecych. John Lennon śpiewał, że kobieta jest Murzynem świata, bo dźwiga na swoich barkach niemal wszystko. Czyżby znał życiorys Ireny Tuwim?

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko