Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
301

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 

Powrót hrabiego Monte Christo

hrabiamontechristo1Pamięć mojej pierwszej lektur „Hrabiego Monte Christo”, to pamięć dzieciństwa lat późnych sześćdziesiątych. To wielka klasyka powieści popularnej, a tytułowy bohater należy od grubo ponad stu lat do ikon popkultury, o czym świadczą liczne ekranizacje filmowe i telewizyjne tej powieści. Gdy chodzi zatem o fabułę, wspomnę tylko, że to cudownie napisana, barwna opowieść o zemście Edmunda d’Antesa, szlachetnego, skrzywdzonego człowieka na swoich prześladowcach, a jednoczenie trochę historia „kopciuszka”, dzieje człowieka, który z ubogiego marynarza przeobraził się, w skutek łaski ( jednocześnie niełaski) losu w bajecznego bogacza o szumnym tytule.

Powieści młodości czyta się po latach inaczej niż wtedy. Moja ponowna lektura powieści Aleksandra Dumasa nie była jednak taką samą z innego jeszcze powodu. Otóż wtedy przeczytałem wydanie „Iskier” z 1954 roku, które nie było sygnowane nazwiskiem tłumacza. A ponieważ mam je do dziś w swojej bibliotece, tym bardziej nietrudno mi było skonstatować, że objętość owego wydania jest o wiele mniejsza niż tego, które rekomenduję. Całość edycji z 1954, to nawet mniej niż połowa objętości części pierwszej wydanej właśnie przez Wydawnictwo MG. A jako że nigdy nie miałem w dłoni jakiegokolwiek wydania francuskiego „Hrabiego”, więc tylko podejrzewam, że był to jakiś skrót przygotowany z myślą o młodzieży. I że nie było to tłumaczenie Klemensa Łukasiewicza, ponieważ oba przekłady są w oczywisty sposób odmienne, nie tylko w sformułowaniach zdań, ale także w niektórych drobnych detalach (n.p. datach). Zapewne więc w przypadku obecnej edycji mamy do czynienia z tekstem pełnego przekładu, skądinąd w lekturze bardziej nowoczesnego i klarownego niż tamten. Nie wiem czy zasłużone we wspaniałym dziele przywracania klasyki na polskie półki księgarskie Wydawnictwo MG potwierdzi moje domysły, ale ważniejsze jest to, że sięgając po korpulentny tom „Hrabiego Monte Christo” możemy zanurzyć się w jedną z najbardziej malowniczych opowieści w dziejach literatury. Tym którzy tę lekturę tak ja też już mają za sobą, gorąco rekomenduję soczysty smak powtórki, a tych, którzy tej powieści nigdy nie czytali nie mniej gorąco namawiam do zanurzenia się w jej fascynujący świat.

Aleksander Dumas – „Hrabia Monte Christo”, Wyd. MG, tłum. Klemens Łukasiewicz, str. 704, ISBN 978-83-7779-318-3

Zwierzenia artysty-zegarmistrza

zegarmistrzNie tylko dla mnie „Zegarmistrz światła”  w wykonaniu Tadeusza Woźniak, to jedna z najbardziej niezapomnianych piosenek młodości. Dla mnie to przedlicealne lato 1972, czerwiec, festiwal polskiej piosenki w Opolu, a potem to samo wykonanie w sierpniu w Sopocie. Kpiono z tego utworu z powodu jego ekscentrycznego tekstu autorstwa Bohdana Chorążuka, zarzucano mu mętniactwo i pretensjonalność, ale pełna emocjonalnej siły, monumentalna linia melodyczna tego utworu, jego dramatyczne wykonanie i aranżacja robiły silne wrażenie sprawiając, że do dziś utworu tego słucha się znakomicie, a mimo 45-letniej metryki bardzo nowocześnie brzmiącego. Niewiele lat potem Tadeusz Woźniak zniknął z estrady i wychynął ponownie po wielu latach. O tym, czym się zajmował w czasach koncertowych, czym później (głównie komponowaniem muzyki do przedstawień teatralnych), a także do serialu („Plebania”), do filmu kinowego (niemy „Pan Tadeusz” Ryszarda Ordyńskiego z 1928 roku) a także o swojej warszawskim dzieciństwie i młodości (chłopak z Woli), o swoich fascynacjach, przyjaźniach, miłościach, znajomościach, podróżach, o życiu prywatnym, a nawet o flircie z alkoholem i marihuaną – o wszystkim tym opowiada Tadeusz Woźniak w rozmowie z dziennikarzem muzycznym Witoldem Górką. Frapująca lektura, pełna interesujących faktów, nazwisk, anegdot, przemyśleń artysty. Gorąco rekomenduję.

„Zegarmistrz światła. Tadeusz Woźniak w rozmowie z Witoldem Górką”, Wyd. Zysk – s-ka, Poznań 2016, str. 311, ISBN 978-83-656-76-04-7

Sienkiewicz – epistolograf

widzialem wszystkoWybór korespondencji Henryka Sienkiewicza potwierdza przekonanie, że wielki pisarz nie był epistolografem na miarę Zygmunta Krasińskiego, który lokował w korespondencji znaczną, jeśli nie przeważającą część swojego potencjału twórczego, intelektualnego i duchowego. Jednak wzór Krasińskiego pozostaje niedościgły dla wszystkich innych pisarzy i należy go pozostawić na boku jako ekskluzywny.  Nie mniej, listy Henryka Sienkiewicza stanowią jednak cenny dokument czasu, a także fragmentów jego własnego życia i są warte lektury. Przed laty Państwowy Instytut Wydawniczy wydał w tzw. serii „celofanowej” pełną kilkutomową edycję jego korespondencji. Kto nie miał możliwości, czasu czy cierpliwości by się z nią zapoznać, ten może teraz przeczytać wybór z tamtego zasobu dokonany. Można się przy okazji tej lektury między innymi dowiedzieć, że bujny i pełen rozmachu w stylu swoich wielkich powieści, w korespondencji jest Sienkiewicz bardziej skromny stylistycznie i rzetelnie kronikarski. To druga, mniej znana strona twórczej osobowości twórcy „Trylogii”. Bogaty obraz epoki, liczne do niej komentarze, bogactwo personaliów, znakomite opisy licznych podróży pisarza, a do tego świetne jak zwykle w edycjach PIW przypisy. Wyborna lektura.

H. Sienkiewicz – „Widziałem wszystko, com chciał i potrzebował widzieć”. W stulecie śmierci pisarza wybór listów oraz pokłosie epistolarne”. Do druku podała Maria Bokszczanin,  Wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2016, str. 347, ISBN 978-83-64822-66-7

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko