Krystyna Habrat – Radujmy się!

0
97

Krystyna Habrat

RADUJMY SIĘ!

  Jak to dobrze zaczynać Nowy Rok od koncertu Wiedeńskich Filharmoników. Słuchać przez dwie godziny walców Straussów, patrząc na pałacowy wystrój sali, na występy baletu oraz popisy jazdy konnej. Uśmiechnięty, młody dyrygent był uroczy!

  A w przeddzień w TV Rozrywka oglądałam koncert Andre Rieu i jego orkiestry. Jakże się  widzowie radowali! Śpiewali razem znane utwory. Tańczyli, nie bacząc, czy dobrze się prezentują, bo już figura nie ta i strój niedbały.

  I nam, widzom, się to udziela. Zapominamy o troskach, kłopotach, chorobach, terminach do lekarzy, polityce.

  Kiedy o tym wspomniałam w dyskusji na Facebooku, ktoś wspomniał, że był w Łodzi na koncercie Andre Rieu i publiczność nie bawiła się jak tamta w TV. Była poprawna, lecz sztywna. Widocznie my już nie potrafimy się radować całym sercem. Może już zawsze w tyle głowy mącą naszą radość myśli o sytuacji politycznej? Co znowu wymyśli Unia Europejska, by rząd musiał się tłumaczyć? Co KOD wymyśli? Nawet w tym roku święta mieliśmy zatrute. Tu heca w Sejmie, tam zabójstwo, dalej zamach i od  nowego roku szeroko komentowany i pokazywany ze szczegółami proces o zabójstwo ślicznej dziewczyny. A gdzieś tam i innej.

  Gdzie tu proporcje pomiędzy negatywami a pozytywami? Czyli pomiędzy sprawami przykrymi, smutnymi, które nas zniechęcają, zatruwają, a tym co nas pobudza do działania, rozbudza entuzjazm i życzliwość do ludzi? Ktoś o tym myśli?  Widocznie słupki oglądalności zasłaniają mu szersze spojrzenie?

  Zazdroszczę krajom, gdzie społeczeństwo potrafi się  cieszyć życiem i nikt im nie mąci świętowania. Nie docierają do nich przerażające wieści o zamachach terrorystycznych? Nie martwią się o… Zaraz, o co oni mieliby się martwić? Są bogaci i beztroscy… E, za mało o nich wiem. Ale my, Polacy, na pewno znaleźlibyśmy niejeden powód do martwienia się. Nawet wydumany i rozdmuchany przez opozycję. Albo rocznicę jakiejś klęski narodowej. I dużo spraw godnych powagi, rozwagi i niepokoju. Odnośnie przyszłości kraju i nas osobiście. I teraźniejszości, jak i przeszłości. 

  Niestety, my jesteśmy nazbyt poważni. Nie potrafimy się beztrosko, ale kulturalnie bawić. To wynika z naszej historii oraz nadmiaru smutnych rocznic. I chyba wychowania, gdzie kultywuje się to, co bardzo poważne, gdzie ceni się najwyżej oddawanie życia za ojczyznę i za naszą i waszą wolność oraz cnoty poświęcania się, umartwiania i rezygnacji z przyjemności na rzecz spraw ważniejszych.

   Na Facebooku przetoczyła się niedawno dyskusja, czy “Historia żółtej ciżemki” może być odpowiednią lekturą dla 11 letniego dziecka, bo podobno to za trudne. Ja mniej więcej w takim wieku ją przeczytałam. Bardzo mi się spodobała historia, widziana oczami  wiejskiego chłopca, który sam  strugał figurki z drewna, i został pomocnikiem  Wita Stwosza przy  rzeźbieniu Ołtarza w Kościele Mariackim w Krakowie. Później, podczas studiów na UJ, nieraz podczas wieczornej mszy świętej patrzyłam na ten ołtarz jak i kościół z perspektywy tamtej książki. A nawet oczami tamtego zachwyconego rzeźbami chłopca, Wawrzusia, bo zachowałam to w pamięci. Ale wielu dyskutantów FB uznało tę lekturę za nieciekawą dla dzieci, zbyt trudną i raczej do wymiany. W domyśle do skrócenia listy lektur.

  Gdyby oni wiedzieli, że do niedawna wtłaczano dzieciom do głów  o wiele bardziej smętne lektury pozytywistów, jak Prusa, Sienkiewicza i innych: Anielkę, Placówkę, Janko Muzykanta, Jaś nie doczekał, Antka, gdzie obowiązkowo dzieci cierpiały biedę i umierały (jeden Antek przed tym uciekł, ale jego siostrę upieczono w piecu). W mdłych powieściach z morałem “królowały” biedne sierotki, od Kopciuszka po Sierotkę Marysię i krasnoludki, Sierocą dolę czy Anię z Zielonego Wzgórza, które dzięki swym zaletom ducha i rąk potrafiły wkraść się w czyjeś serce i zwyciężyć. Wpojono tak kilku może pokoleniom poczucie, że życie jest ciężkie i smutne, ale trzeba być pokornym, ciężko pracować, to może… I właśnie to niejednego   raz na zawsze odstraszyło od lektur szkolnych.

   A przecież nawet w Polsce niektórzy  się kiedyś bawili, jedząc, pijąc i popuszczając pasa, aż Polskę rozebrano. Potem zapanowała powaga, a po przegranym Powstaniu Styczniowym kazano chodzić kobietom w czarnych sukniach na znak żałoby. Nawet biżuteria obowiązywała czarna, skromna.  Ale inni  dalej się bawili. W karnawale były bale i kuligi. Kiedy? Już nie powiem, ale w dwudziestoleciu międzywojennym na pewno. Tańczono do wtóru upojnych przebojów o ostatniej niedzieli.  Słuchając tego, nieszczęśliwie zakochani strzelali sobie w serce. A na innych ulicach radość z odzyskanej wolności przybierała postać Radości z odzyskanego śmietnika (pamiętacie autora?).  Ale  wciąż jedni byli przeciw drugim. Historia kołem się toczy? Takie jest prawo historii? Można to zmienić?

  Po co o tym piszę? I nawet się powtarzam?  Bo życzę wszystkim na Nowy Rok 2017 abyśmy się więcej radowali.

  Nie myślmy tylko o sprawach poważnych i smutnych. Niech Telewizja nie skupia się głównie na wojnach, uchodźcach, katastrofach, nieszczęściach, zamachach czy zagrożeniach. Niech nie pokazuje w kółko, gdzie kto kogo zabił, ilu zginęło na drogach, co jakiś polityk powiedział na drugiego, a co jakaś lansująca się aktorka. I żeby znikły raz na zawsze dyskusje polityczne w TV i Radio, bo od tego skakania sobie do oczu polityków, ich prawd i półprawd, a nawet gorzej – można zwariować.

  My wolimy święty spokój.  Dbając o zdrowie obywateli  i ich higienę psychiczną, media muszą znaleźć właściwe proporcje dla spraw ważnych i mniej ważnych oraz tych szkodliwych. Pogoń za sensacją, za makabrą, czego podobno odbiorcy  łakną, a co podnosi słupki oglądalności, to niezdrowy miernik.  Co wrażliwsi, co subtelniejsi duchowo, właśnie wtedy wyłączają odbiorniki i nie czytują piszących o tym gazet, bo to   łamie ich poczucie estetyki.

   Niech nas TV bawi, żebyśmy i my stali się radośniejszym narodem. Na przykład takimi koncertami, jak na początku wspomniałam.

  Karnawał już się zaczął. No to bawmy się!

 

  Krystyna Habrat

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko