Jan Tulik – Ile piękna, ile krwi…

0
315

Jan Tulik – Ile piękna, ile krwi…

 

to jedno okladkaKim jest artysta – niepogodzony często ze światem, losem, cierpiący na Weltschmerz, bywa, że zadający ciosy swym bliźnim? I na te pytania szuka odpowiedzi malarka i poetka Elżbieta Musiał.

„To jedno”*) jest kolejnym jej poematem, tym razem utworem skomponowanym w kanonie prozy poetyckiej. To psychologiczny portret artysty władającego historią sztuki w XX wieku – Pabla Picassa; obraz bujnej, a i obolałej duszy tego wielkiego człowieka, dla którego liczyła się w ostateczności tylko sztuka – można przyjąć taką tezę po lekturze poematu. Monolog podmiotu lirycznego naznaczony został bardzo gęsto wysepkami przypisów. One to stanowią jakby paralelny strumień odautorskiej wypowiedzi. Ukazane przez obie te strugi egotyzm i geniusz artysty poddaje pod rozwagę czytelniczą pytanie: czy portret wielkości i jednocześnie okrucieństwa mierzy się z psychologicznym portretem malarza – artysty w ogóle. Otrzymujemy szkic osoby naznaczonej surowością wychowania, gorzkimi doświadczeniami (łącznie z gwałtem na młodym geniuszu), a w ślad za tym m.in. przykrymi kompleksami (choćby i z powodu urodzenia się z jednym jądrem); a pewnie i genetycznie uwarunkowaną osobowością. Wyłuszczone rzetelnie fakty dają bardzo prawdopodobny, przypuszczalny portret wewnętrzny mistrza, dla którego sztuka stała się pewną formą bóstwa czy wprost boga, niemal idei sprawcy Ostateczności. Taką właśnie poetycką diagnozę stara się zasugerować Elżbieta Musiał.

Oczywiście Picasso ozdabiał się wieńcem kobiet, każda coś wniosła do jego twórczej siły. Dominuje – i zapewne tak było – portret jego pierwszej prawdziwej miłości Dory Maar.  Jest ona egzemplifikacją ludzkiej miłość zupełnej, bez reszty, o zmysłowości niedoścignionej niemal. Dora Maar, która potrafiła nawet „fotografować zapach jaśminu” – znakomita fotografka – malować zaczęła później, już przy sztalugach wielkiego Hiszpana. Tym sposobem powstało studium innego artysty, jakby rewers kosmatej natury kogoś, komu bezgranicznie ufała, któremu oddała się w ofierze. Wynika z utworu, że to właśnie ona na nowo stwarza artystę. Z kogoś żyjącego w pewnym okresie niejako na twórczej krawędzi, kobieta wysnuwa niezwykłe pokłady twórczych pomysłów; jakby – o paradoksie – nastąpiła animizacja nieco odrętwiałego już malarza. To ważny i udany literacki zabieg – wyłowienie z gry i – a jednak! – walki pomiędzy dwojgiem osobowości, nieuchwytnego owocu w postaci kreacyjnego boomu.

Ten dwuczęściowy poemat ma znamiona monologu świadka dziejów, w tym obserwatora losów wybranego człowieka (również innych bohaterów dramatis personae). Można chyba ryzykować tezę, iż pełni rolę chóru, jak w antycznym dramacie. Podmiot poetycki często wyraża to, co może zaistnieć poza wersami i poza owym drugim strumieniem – przypisami sensu stricte. Rozbudowane przypisy dają ponadto rozległą, skondensowaną wiedzę nie wyłącznie o bohaterach utworu, tkwiących w panoramie artystyczno-historycznej epoki, lecz stanowią równocześnie tło historii sztuki dwudziestowiecznej, z akcentem na okres międzywojnia jako czasu kształtowania się osobowości artystycznych i czasu wyjątkowych kreacji w sztuce światowej w ogóle. To narodziny czy odkrywanie na nowo, w innych już szatach, poetyckiego eseju o sztuce?

Wszak Picasso to jeden z przyjaciół safickich partnerek Alicji B. Toklas (Amerykanka żydowskiego pochodzenia, córka polskiego oficera) i Gertrudy Stein, obok takich artystów jak Matisse, Braque, a z pisarzy Pound, Joyce, Hemingway i Fitzgerald.

Studium zmysłowości Dory Maar, która, namalowana przez Picassa z kotem, zachwyciła widzów, a w ślad za tym obraz ten okazał się najdroższym płótnem świata na aukcji. Obsesyjna i pełna uwielbienia dla tego artysty miała w przyszłości wypowiedzieć te słowa: „po Picassie tylko Bóg”. Elżbieta Musiał przywołuje wątki z życia Chorwatki Dory Maar z taką pieczołowitością, poszanowaniem uczuć, że postawa kobiety-artysty wobec mężczyzny-artysty nie pozostawia w czytelniku wątpliwości: darzyła Picassa szaloną, dosłownie, miłością. Poetka zwraca się do Dory: „gdy czerwień była mało czerwona, skaleczyłaś palec, a on we krwi maczał pędzel”. Ofiarność bez granic wobec partnera? Zapewne. Tym bardziej, że czas Picassa przed Dorą to okres pisania wierszy. Z daru ofiarności tej kobiety artysta skorzystał i powrócił do  malarstwa, znów dołączył do zaprzęgu ducha awangardy.

Pewnie najsłynniejszy obraz – monument „Guernika” (3,51 x 7,82) nie otrzymałby tylu atrybutów, gdyby nie ona, która uczyniła następującą uwagę: „Ty nie umiesz malować słońca […] Następnego dnia przemalował je na oko, a w nie wstawił żarówkę”. A tyle potem narosło domniemań interpretacyjnych, jak choć swego czasu najpowszechniejsza, że żarówka to oko Opatrzności nowego człowieka, realisty i racjonalisty. Lecz autor tego obrazu wnet wydał swą przyjaciółkę na zgubę. Jego absolutny egoizm wszystko, nawet pulsującą krew ukochanej, składał na ołtarzu sztuki. Chyba nie tylko dlatego, że „sztuka jest zawsze erotyczna”.

Okrucieństwo geniusza pozostawiło widomy ślad chyba szczególnie w przytoczonym w poemacie fakcie: oto gdy dopadło ją załamanie nerwowe, zafundował jej szpital i elektrowstrząsy (wbrew prawu), aby zapomniała o tym, co było ich dobrem – a czy szczęściem? – wspólnym. Poetka oburzona taką postawą mówi w poemacie o owych elektrowstrząsach: „między zęby wkładali szmatę, by czaszka nie pękła […] kwaśny oddech szedł za słowem: Ma zapomnieć”. I pewnie zapomniała. Po „kuracji” kazała się potem tytułować „królową Tybetu”.

Okrucieństwo i emocjonalny chłód Picassa – ujawnione w poemacie Elżbiety Musiał – wyrażają również pozorne drobiazgi, gesty – bolesne szpilki, słowa sztylety. Narratorka poematu zwraca się do Dory: „Po śmierci psa ofiarował ci kota, bo kotów nie lubiłaś”. W innym miejscu poetka pyta swą bohaterkę: „Jak to jest być muzą totalną, powiedz. Albo milcz…”.

Nadmienione wcześniej ślady, także w postaci kompleksów jako gorzkiego owocu niedobrego dzieciństwa artysty, także z możliwym bagażem uwarunkowań genetycznych, chyba znajdują uzasadnienie. Przywołajmy za autorką słowa samego mistrza. Może to prawda, że: „Hiszpanie w ogóle lubują się w gwałcie, okrucieństwie. Podnieca ich widok płynącej krwi, krwi koni, byków, ludzkiej…[…], czy podrzyna się gardła księżom, czy komunistom…”. Może to quasi prawda, cynicznie wymyślona przez malarza? Być może. Być może taka nieczułość, nieempatyczność to poza człowieka, który życie poświęcił wyłącznie sztuce. A może to jednak rzeczywiście władał nim totalny egoizm – pyta o to Elżbieta Musiał, sypiąc przykładami na temat jego kamiennego serca. Także wobec innych. Najczęściej wobec przyjaciół i bliskich – wszak ci bywają w zasięgu sztyletów i miotanych strzał. Na przykład na wiadomość o śmierci Matisse’a, miał powiedzieć, że nieżywy Matisse przestał go interesować. Zaś gdy Modigliani podarował swój obraz Picassowi w dowód przyjaźni, ten zamalował go, natychmiast skorzystał z „gotowego” podobrazia… W poemacie „To jedno” czytamy i takie zdanie: „Picasso uchodził za dręczyciela kobiet, on je niszczył”. Ponadto – jak spotykamy w przypisach do tego utworu – „miał romanse z dziesiątkami – jeśli nie setkami – kobiet”; żadnej nie był wierny. Jednakże siedem z nich – dodaje poetka – wywarło ogromny wpływ na jego rozwój artystyczny. Z tej liczby dwie oszalały, a Marie-Therese Walter i Jacqueline Roque popełniły po jego śmierci samobójstwo.

Trzeba nam brać pod uwagę fakt, że Elżbieta Musiał – poetka i malarka – w poemacie tym poszukuje odpowiedzi na zasadnicze dla twórców pytanie: w jak wielkim stopniu tworzenie pochłania artyście tak zwane życie codzienne? Czy sztuka wypłukuje złocisty piasek z „normalnej” strony życia? Wiele artystycznych losów pokazuje nam dramat twórców, którym codzienność zawadza, obecność innych bywa zadrą, raną, podczas gdy przecież ci najbliżsi są pewną upragnioną koniecznością w życiu każdego człowieka.

Artystyczne dokonania Picassa są powszechnie znane. Zaś niewątpliwie ważne prace Dory Maar pozostają w cieniu, choć zostały one po śmierci wysoce docenione. Jej prace wystawiono w Danii (pod jej łóżkiem znaleziono pudełko pełne fotografii jej autorstwa), obok rzeźb naszej Katarzyny Kobro – o której dramatycznych losach Elżbieta Musiał pisała w poprzednim poemacie „Mówię pochyloną cambrią”, uhonorowanym Nagrodą im. Piotra Kuncewicza (2015), zainicjowaną przez miesięcznik „Czwarty Wymiar”. Katarzyna Kobro – towarzyszka życia Władysława Strzemińskiego, malarza i filozofa sztuki – o którym Mistrz Wajda nakręcił film „Powidoki”, to również przykład miłości okrutnej…

Dodajmy jeszcze: „To jedno” jest tomem wydanym bardzo estetycznie, rzetelnie i profesjonalnie opracowanym. Poetka znów stworzyła przekonujący poemat, pełen wyrafinowanych obrazów, cennych dygresji.

Jan Tulik

…………………………………………….

*) Elżbieta Musiał „To jedno”, ARK Media, Warszawa 2016. Opracowanie plastyczne Elżbieta Musiał. Redaktor prowadząca Monika Głowińska.

Reklama
Poprzedni artykułKsiążki pod lupą – Niedziela życia
Następny artykułKrzysztof Kwasiżur – Elokwentny bełkot czyli Donkiszotria stosowana cz. 5

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę wprowadź nazwisko