Wiesław Łuka
Pontifex z końca świata
To papież wymarzony. Wszyscy na takiego czekali… – Elisabetta Pique’, argentyńska autorka biografii krajana, papieża Franciszka *, przytacza opinię młodej Peruwianki, muzyczki, która na każdy widok biskupa Rzymu zalewa się łzami. Akapit wcześniej biografistyka kolejny raz na stronach swej książki uzasadnia to marzenie milionów: …Błogosławi, przytula, dotyka, obejmuje wszystkich; dzieci, starszych, chorych. Ku przerażeniu wielu europejskich watykanistów – mogą go otruć! – pije mate (mocny, herbatopodoby napój, specjalność Argentyńczyków; WŁ) podawane przez anonimowych rodaków z tłumu. Pozuje do zdjęć, dostaje koszulki , szaliki, wiele z nich łapie w locie, przejeżdżając otwartym papa mobile. Jest szybki , dynamiczny i bardziej witalny niż kiedykolwiek…
Elis Pique’, matka dwójki dorastających dzieci, wie, co mówi. Papieża zna od lat; zaprzyjaźniła się z nim, zanim został arcybiskupem Buenos Aires. Wtedy, jako dziennikarka, poznawała i opisywała problemy Kościoła nie tylko latynoamerykańskiego, ale także powszechnego, bo już od lat jest akredytowana przy Watykanie. Wiele razy słyszała głośne pytania i publicznie wyrażane rozterki ówczesnego arcybiskupa – teraz papieża, więc w biografii tylko powtarza jego opinie: „Być może Kościół wydaje się zbyt słaby, zbyt odległy od potrzeb wiernych, zbyt biedny, by odpowiedzieć na ich problemy, zbyt zimny, zbyt zajęty sobą, więzień własnych sztywnych formuł. A może świat wydaje się sprawiać, że Kościół potrafi rozmawiać z ludźmi, gdy są dziećmi, a nie z tymi, którzy osiągnęli dorosłość?”.
Franciszek od pierwszych dni, a nawet godzin swego pontyfikatu zaskakuje prawie wszystkich tym, co mówi do … i robi dla wiernych a także agnostyków, inaczej wierzących i niewiernych. Wie, że przemawia i służy ludziom „nie w epoce zmian, lecz w czasie zmiany epoki”. Jeżeli zmiana epoki , to także potrzeba głębokiej „wewnętrznej odnowy Kościoła i dialogu z dzisiejszym światem”. Odnowa jest konieczna, bo o „grzechach Kościoła”, o jego „brudach” także mówili Jan Paweł II oraz Benedykt XVI. Tylko jego założyciel, Pantokrator – Jezus (tyleż Bóg, co i człowiek) był bez grzechu. Zatem obecny biskup Rzymu z niesłabnącą determinacją przybliża go wierzącym i wątpiącym. Powtórzmy jednak – równocześnie nie szczędzi ostrych, samokrytycznych słów przygany wszystkiemu w świecie i Kościele, co na nią zasługuje. O tym właśnie niezwykle zajmująco pisze Elizabetta Pique’.
Niedługo już cztery lata miną, od kiedy jezuita, Jorge Bergoglio, jako arcybiskup Buenos Aires, zasiadł na Stolicy Piotrowej. Od pierwszych dni pontyfikatu zrezygnował z bogatych apartamentów pałacu papieskiego jako swego mieszkania, zrezygnował ze złotego łańcucha z krzyżem na piersi na rzecz srebrnego, a nawet z tradycyjnych, wiśniowych pantofli i białych spodni pod białą sutanną. Niby to symboliczne gesty, ale jakże przemawiające do wyobraźni ponadmiliardowej rzeszy katolików i na pewno reszty świata. Już jako „szeregowy” jezuita w Argentynie, a potem pokonujący kolejne etapy awansu kapłańskiego i administracyjnego (na pewno woli słowo „awans” niż „kariera”) odznaczał się skromnością we wszystkich przejawach i sferach życia materialnego. Okazywał głębokie współczucie dla biedy rodaków, pokorę i wyrozumiałość dla ich egzystencjalnych słabości. Natomiast zapominał o pokorze tylko wtedy, gdy pogłębiał teologiczną i socjologiczną wiedzę, z pasją wyznawał wiarę, oraz niósł pomoc najbiedniejszym z brazylijskich dzielnic nędzy (faweli).
Autorka biografii przybliża cechy charakteru i te pasje bohatera książki jako znawczyni fachu reporterskiego. Opanowała w stopniu wysokim sztukę formalną chyba wszystkich gatunków dziennikarstwa; od informacji i relacji po publicystykę, felieton i reportaż . Elisabetta Peque’, jako rasowa dziennikarska, więc także znawczyni ludzkich serc i dusz, wie, że najwięksi nawet bohaterowie tracą na swoim wizerunku, jeśli autor/ ka opowieści o nich pławi się wyłącznie w ich sukcesach, epatuje nimi, a nie dostrzeże w biografiach potknięć, różnych słabości; ciemniejszych stron. Dostrzegła je zatem także u ojca Bergoglia, który, zanim został arcybiskupem stolicy Argentyny, bywał skazywany na „zesłanie” w tereny rozległej ojczyzny; do kilku innych większych i mniejszych miejscowości i placówek kościelnych na różne stanowiska. Bergoglio, jako wybijający się jezuita, dość wcześnie zaczął się narażać, popadać w konflikty ze współbraćmi. Zyskiwał wrogów w sutannach (nie przeciwników, nie oponentów, nie inaczej myślących, lecz po prostu – wrogów; tak ich określa dziennikarka). Byli mocno aktywni, przeszkadzali przyszłemu papieżowi w realizacji jego duszpasterskich planów. Szkoda, że nie odnalazłem w książce określonych expressis verbis i opisanych powodów tej wrogości. Nie wiadomo, czy autorka ich nie znała, czy też nie chciała ujawnić. To pewna luka w obrazie bohatera książka. Zwłaszcza, że macki wrogów sięgnęły tak daleko, że już dalej nie mogły. Co prawda nie mogły dotrzeć do siedziby Ducha Świętego w kosmosie, ale do Watykanu z powodzeniem dotarły i to w czasie tuż przed decydującym konklawe w 2013 roku (ale także przed wcześniejszym, z roku 2005, kiedy Bergoglio przegrał z Jozephem Ratzingerem).
Moja koleżanka po fachu, Elisabetta wykazała się dużą dociekliwością reportera śledczego w innym wątku biografii swego bohatera. Chyba nie mogła zebrać więcej informacji i opinii o roli przyszłego pontifexa (często nazywa go ojcem Jorge, boć są przyjaciółmi) w ciemnych czasach argentyńskiej dyktatury wojskowej generała Perona, następnie jego małżonki Izabeli, a potem generała Jorge Videla. Do tej pory nie umilkły zarzuty, nie tylko w Argentynie, o ówczesnej, dwuznacznej roli ojca Jorge: wiedział o zbrodniach generałów, ale podobno milczał, a może nawet nie tylko milczał. Reporterka stara się jednak zadać kłam tym zarzutom. Odpiera je docierając do ludzi, którzy zapewniają, prawie przysięgają, że hierarcha osłaniał wielu duchownych i również świeckich przed zbrodniczymi wyrokami dyktatorskich trybunałów, że skutecznie zapobiegał aresztowaniom, torturowaniu i tajemniczym zniknięciom lewicowych przeciwników junty. Autorka pisze: „W tym ciężkim okresie Bergoglio nie żyje pod szklanym kloszem. Doskonale wie, że sytuacja w kraju jest katastrofalna, i robi wszystko , co jego mocy, żeby pomóc potrzebującym”. Oto jedna z licznych informacji o zbrodniach: „ W niedzielę 4 lipca zmasakrowano pięciu pallotynów z kościoła Santo Patrico w dzielnicy Belgrano w Buenos Aires… 18 lipca domniemani członkowie policji federalnej porwali i zamordowali księży Gabriela Longueville i Carlosa de Dios Murias…” Poznajemy w książce dziesiątki przykładów pomocy okazanej przez arcybiskupa; padają imiona i nazwiska ofiar, a także pełnione przez nich funkcje. Oto jedno ze szczególnych świadectw: „Pamiętam sytuację, kiedy uratował pewnego człowieka, który nie mógł przekroczyć granicy. Był bardzo podobny do Jorge, więc ten mu dał swoje dokumenty i strój księdza, dzięki czemu mężczyzna wyjechał”. Zakonnik o nazwisku Scannone podkreśla: „On (Bergoglio – WŁ) był zadowolony, że nie stracił żadnego jezuity w okresie dyktatury” . Ale to przypadek, nie zaś wynik wybiórczego niesienia pomocy „tylko swoim” wówczas, gdy pełnił funkcję prowincjała zakonu.
Opatrzność nie była łaskawa dla swego, najwyższego „funkcjonariusza” na argentyńskiej ziemi. Wybór kardynała Bergoglio na papieża nie spowodował całkowitego wyciszenia i osłabnięcia starych oskarżeń pod adresem pontifexa maximusa. Do dziś co i rusz pojawiają się nowe głosy o jego współpracy z generałami junty. Obecnie pontifex z „końca świata” (to prawie oficjalna nazwa geograficzna południowej części Patagonii i Ziemi Ognistej należącej do Argentyny i Chile) zmaga się z najbardziej konserwatywną częścią kolegium kardynalskiego ( i biskupiego) rozsianą po kontynentach, ale szczególnie włoskiego, zasiedziałego w Watykanie i diecezjach Italii. Ci purpuraci zachowują się jako wyjątkowi hamulcowi w realizacji zamierzonych i już ogłoszonych przez papieża reform watykańskich dykasterii oraz w Kościoła powszechnego. Ten ma być: „otwarty, dynamiczny, wychodzący na ulice i peryferie, szczególnie tam, gdzie największa bieda ludzi”.
Książka Franciszek – życie i rewolucja kończy się popisem reporterskim autorki, która uczestniczyła w Światowych Dniach Młodzieży (2013) w Rio de Janeiro. Tam papież, wówczas z zaledwie kilkumiesięcznym stażem, „zderzył się” z atakiem niezwykłego entuzjazmu trzymilionowej rzeszy młodzieży. Tam również przemówił do biskupów brazylijskich i z pozostałych krajów kontynentu latynoskiego podczas obrad konferencji CELAM. Wezwał ich: „Zróbcie raban”. I nierzadko w różnych sytuacjach powtarza soczystymi słowami to swoje „awanturnicze” hasło. Oczywiście, nie wszystkim „książętom” Kościoła podoba się to papieskie wytykanie ( w tym jest zgodny ze swoim poprzednikiem, Benedyktem XVI), że kostniejąca instytucja kojarzy mu się z organizacją pozarządową. Zanika w niej ewangeliczna misyjność na rzecz „sprawdzalnych rezultatów i statystyki oraz klerykalizmu”.
Właśnie statystki nie napawają optymizmem na naszym kontynencie i latynoamerykańskim także; tam nie do powstrzymania jest konkurencyjny trend umacniania się Kościołów protestanckich oraz rozmaitych sekt. O tym także pisze Eliz Pique’. Franciszek to widzi, czuje zagrożenia i dlatego prosił tysiące uczestników jednej ze środowych audiencji generalnych, by razem wznieść okrzyk: „Bóg jest potężniejszy”. Prośba została wysłucha, wierni skandowali, zaś argentyńska autorka biografii komentuje: „Konserwatystom włos się jeży na widok takiego zachowania. Tradycjonaliści mają inną wizję Kościoła i postawy papieża…”
Watykanistka, krajanka pontifaxa, nie tylko jest znakomicie poinformowana o wszystkim, co się dzieje za spiżową bramą, ale również, co się mówi na Placu św. Piotra i na ulicach wiecznego miasta. Cytuje ich, zatroskanych: „Mamy nadzieję, że zostawią go w spokoju” . Cytuje przerażonych i wątpiących, czy: „Da radę sam przeciwko wszystkim w tym gnieździe żmij?…Nie, nie wytrzyma. Zjedzą go żywcem”…
W ojczyźnie Jana Pawła II też nie brakuje konserwatystów i klerykałów. Ale, wydaje się, że są ostrożniejsi w konsumpcji „żywcem”; obserwują i co najwyżej czasami podpowiadają, by „Franciszek się… nawrócił”. Eliz Pique’, uczestniczka również krakowskich Światowych Dni Młodzieży w Epilogu poruszającej biografii komentuje z optymizmem, że podczas trudnej, letniej podróży do Polski Franciszkowi „udało się przyciągnąć ludzi pokorą i prostotą”. Wezwał młodzież z całego świata, aby „nie bała się miłosierdzia i stworzyła „nową ludzkość”.
Wiesław Łuka
Elisabetta Pique – *Franciszek – życie i rewolucja, wyd. ZNAK; Kraków, 2016