Katarzyna Wójcik – Ite, missa est…

0
170

Katarzyna Wójcik


Ite, missa est…

 

msza-za-miasto-arrasMoralitet? Przypowieść? Byłoby za prosto, wtłoczyć „Mszę za miasto Arras” w jeden schemat. Podobnie jak za prosto byłoby odczytywać ją wyłącznie jako powieść (sensacyjną? kryminalną? historyczną?) o średniowiecznym mieście, nękanym chorobami i głodem oraz trzymanym w garści przez fanatycznego starca – mnicha. W tej powieści-masce nic nie jest takie, jakim wydawać by się mogło. Podobnie jak Szekspirowski „Hamlet”, dzieło Andrzeja Szczypiorskiego nosi wszelkie cechy uniwersalizmu, dzięki czemu rezrwuar jego interpretacji zdaje się być niewyczerpany. To ogromne pole do popisu dla czytelnika.

 

XV-wieczne miasto Arras staje się miejscem wydarzeń strasznych, nieprawdopodobnych, sytuujących się gdzieś pomiędzy biblijnymi plagami a dantejskim piekłem. Początek dała im z pozoru błaha sprawa Żyda Celusa, oskarżonego o rzucenie przekleństwa na domostwo sukiennika Gerwazego. Wskutek rzekomej klątwy dobrej krwi wierzchowiec handlarza, dwulatek, który poprzedniego wieczoru był zupełnie zdrowy, rano okazał się martwy. Żyda natychmiast zaciągnięto przed oblicze Rady, dowodzonej przez starego mnicha Alberta. Rzucone oskarżenie i zeznania fałszywego świadka pchnęły Celusa do czynu samobójczego. […] owego wieczoru, kiedy się rozniosła wieść o śmierci Żyda Celusa – niemal wszyscy obywatele uznali się współwinnymi zabójstwa.

Podobieństwo do biblijnych wydarzeń jest aż nazbyt oczywiste: śmierć niewinnego Żyda, fałszywy świadek, pospieszny sąd, w dalszej perspektywie plagi: zaraza bydła i ludzi, robactwo, pożary, głód… ale ta biblijność jest wywrócona na lewą stronę. Bo czy przyczyną nieszczęść w mieście jest sąd nad rzekomo winnym Żydem? Okrucieństwo i bezduszność Alberta w tępieniu nieprawości i herezji? Może jego faryzeizm – w istocie bowiem to on sam jest heretykiem? A jeśli Arras jest tylko igraszką w rękach Boga albo Szatana?

 

Arras to w istocie Albert. Jego serce i dusza są nierozerwalnie sprzęgnięte z miastem, choć jest on przybłędą italskim, człowiekiem z zewnątrz, przybyłym do miasta przed latami. Podąża drogą jednej idei: duchowego wyzwolenia Arras, aby jego mieszkańcom uczynić światło w tej okrutnej ciemności; idei wyzwolenia ich z samych siebie, aby odsłoniło sie prawdziwe oblicze człowieka. To wyzwolenie dokonać się może tylko poprzez miłość i ból – na wzór ofiary Chrystusa, ale tu opacznie zrozumianej. Albert, oskarżający nieustannie swojego ucznia (nomen omen) Jana o brak miłości do Arras, przechodzi drogę od ortodoksji do fanatyzmu. Miłość w jego pojęciu  nie ma w sobie nic z miłosierdzia. Jest egoistyczna i dąży wyłącznie do zaspokojenia własnych żądz, nawet kosztem ludzkiego życia.

 

Powiadam ci, że kiedy mówisz „ja” – grzeszysz, a skoro tak powiadam – grzeszysz! […] Tak daję imię wszystkim czynom tego miasta. […] To, co się teraz dzieje w Arras, nazwałem wolnością, i inni, za moim przykładem, nazwali to wolnością – a więc jest wolnością i niczym innym jak tylko wolnością. Ja zmusiłem miasto, aby czyniło to, co czyni, a ono chce czynić to, co czynić musi.

 

Albert jest mickiewiczowskim Konradem. Subiektywnie pojęte dobro narodu – w tym przypadku miasta – stawia ponad wszystko. Buntuje się przeciw Bogu, przejmując Jego rolę. Opętany szaleństwem, wymierza sprawiedliwość według własnego prawa, rozgrzesza mieszkańców z ich niegodziwych czynów. Jego pragnienie wyzwolenia, zbawienia Arras przeradza się w niszczycielską obsesję.

 

W kontrze do fanatycznego Alberta stoi Dawid, książę i biskup Utrechtu, bastard księcia Filipa Dobrego. Mimo, że niczym deus ex machina kilkukrotnie przynosi ratunek Arras, choćby w postaci dostaw żywności w czasie głodu, mieszkańcy miasta darzą go wielką niechęcią. Tutaj także symbolika biblijna została skarykaturalizowana. Starotestamentalny król Dawid, symbol doskonałego władcy i męża Bożego, w powieści Szczypiorskiego jawi się jako lekkoduch, acz nie pozbawiony rozsądku. Naczelną jego ideą jest zabawa i przyjemność – bynajmniej, nie duchowa. Dawid to cielesność, przeciwstawiona uosabianej przez Alberta duchowości. Skoro jednak stary mnich popada w fanatyzm, rozwiązłość i demoralizacja Dawida również sięgają szczytu. Mimo tego, właśnie on staje się wybawcą miasta Arras, daje mu rozgrzeszenie, pragnie zmazać jego winy. Ta odwrócona estetyka (cielesność jako wartość nadrzędna) sprowadza pojęcie cierpienia (tu: cierpienia całej zbiorowości Arras) wyłącznie do przeszkody w korzystaniu z ziemskich przyjemności.

 

Łącznikiem między tymi alegoriami ducha i ciała jest Jan, uczeń Alberta, wychowany na gandawskim dworze, przyjaciel Dawida. Postać Jana nie jest jednoznaczna. Z jednej strony stoi on przy Albercie, jako jego umiłowany uczeń. Z drugiej – nie należy do Arras, nie jest częścią społeczności. Oddaje się rozpuście, jednocześnie w pewnym stopniu pielęgnując wartości duchowe, rozumiane na własny sposób. Nie kopiuje, jak pozostali mieszkańcy miasta, zachowań mnicha, jednak, mimo wewnętrznego buntu, pozostaje mu w pewnym sensie posłuszny. Depersonalizacja Jana każe dopatrywać się w jego zeznaniach (taką bowiem formę ma powieść, kroniki-zeznań przed radą miasta Brugii) subiektywnego postrzegania wydarzeń, może z odcieniem fałszu na własną korzyść. Wewnętrzna słabość nie pozwala mu na zamach stanu, nawet na jawny bunt, opowiedzenie się po stronie przeciwnej Albertowi. Jednak czy słabość Jana wynika z jego psychiki i charakteru, czy jest wynikiem świadomej uległości wobec zbiorowego fanatyzmu?

 

Uległość jest urodą naszej egzystencji. W zamian za nią otrzymujemy opiekę i spokój, jednym słowem, pozwala nam ona cieszyć się życiem. Bez niej los wydaje każdego na łup własnej odrębności.

 

Naczelną wartością Jana jest wolność. I tu opacznie rozumiana, w końcowej bowiem scenie Jan opuszcza Arras, uciekając do Brugii – miasta radości i zabawy, nazwanego przez niego najlepszym ze światów. I choć po śmierci Alberta przez chwilę opowiada się po stronie mieszkańców przeklętego miasta, jego ucieczka jest raczej ewakuacją z tonącego statku, niż wyrazem buntu, jak sam ją nazywa. Podobnie akty strzeliste, westchnienia do Trójcy Świętej, od których zaczynają się poszczególne części zeznań Jana, zdają się być formą asekuracji przed posądzeniem go o przyłożenie ręki do przebiegu tragicznych wydarzeń w Arras, przesiąkniętych herezją.

 

Msza za miasto Arras” to wielowymiarowa analiza stanu psychiki zbiorowej, zachowań tłumu i jednostki na jej tle. To świat, w którym demoniczność ludzkiej natury, dehumanizacja, agonia cywilizacji i arogancja moralna osiągają monstrualne rozmiary. Podstawowym problemem, nasuwającym się po lekturze powieści, jest niezależność wobec systemu, jednostki rządzącej oraz pojęcie wolności człowieka w obliczu zbiorowej manipulacji, psychozy. Ale przede wszystkim, powieść Andrzeja Szczypiorskiego to smutne i bolesne spojrzenie na współczesność, w której nie istnieje człowiek – istnieją idee.

 

 

Andrzej Szczypirski, „Msza za miasto Arras”, Wyd. Muza, 2016.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko