Jacek Bocheński – Dwa felietony
Obejrzałem w zimnym plenerze Wodewil Warszawski i już wchodzę z doktorem Mizerą na ciepłą scenę główną pod dachem, gdy okazuje się, że przede mną jeszcze był tu Blog Drugi. Znają niedawny wpis. Dorota Figoń, aktorka Teatru Witkacego, czyta na scenie tekst:
– Czy świat ma przyszłość? Takie pytanie chcą mi zadać w Zakopanem. Trochę sobie żartują … i tak dalej – czyta cały rozdziałek “Zakopane”, nie będę go przecież powtarzał. Czyta aż do ostatnich słów: “Artyści wciąż jeszcze brykają. Zapraszają do pobrykania. Będą grać i śpiewać. Dobrze. Jadę do nich. Postanowiłem”.
Na moim słowie “postanowiłem” kończy Dorota Figoń, zgodnie z tekstem, ale inne słowo tekstu jest dla gospodarzy ważniejsze. Słowo “pobrykać”. Mówią, że im się bardzo podoba, i ja czuję, że tak rzeczywiście jest. Pobrykać, pobrykać! A najbardziej podoba się i trafia w sedno jeszcze inny zapis jadącego na festiwal blogera: “To jest festiwal artystyczny. Tam panuje wolność”.
Aha, więc to taka sprawa. Wolność stała się znowu przedmiotem pożądania, który trzeba jakoś nadzwyczajnie pielęgnować, cenić, nad którym się czuwa z troską? Bo co? Bo może go zabraknąć? W teatrze? A dopiero co wolność była wręcz nudna, zdawało się, że jest jej za dużo i nie wiadomo, co z nią dalej robić. Nagle taka zmiana. Był przesyt, a już jest łaknienie. Przecież uważaliśmy, że uczucie głodu wolności, owszem, znane, odeszło w przeszłość, bo jego przyczyny zostały usunięte, i gdzie jak gdzie, ale w Europie nie będzie nawrotu do tej kwestii z braku podstaw. Przyszłość musi być inna. Trochę nawet od rzeczy zdawało się mówić o tym, że kiedyś można by jeszcze odmówić ludziom wolności. Jeśli ktoś tu i ówdzie przed czymś takim ostrzegał, to chyba tylko pod wpływem zastarzałych urazów i ze sklerotycznego nawyku, tak to było sprzeczne z tendencją rozwojową współczesnej cywilizacji. Wszystko zmierzało przecież w inną stronę. Wolność wyglądała na oczywistość i niejako działa się sama przez się.
Nim spostrzegliśmy się, jakaś dziwna meta zamajaczyła na horyzoncie, u kresu niezawodnej niby tendencji rozwojowej. Jakaś przyszłość odwrotna, ze stopniowo redukowaną wolnością. Taką przyszłość świata mam opisać siedząc na scenie z doktorem Mizerą?
– Zastanówmy się najpierw, czy świat ma przeszłość – powiedziałem.
———————————–
I oto ten teatr. Festiwal Zakopiańskie Prezentacje Artystyczne “Pępek świata” odbywa się w Teatrze im. St. I. Witkiewicza, o którym nikt nie mówi inaczej niż Teatr Witkacego. Ale zanim usiądę na scenie do rozmowy z Michałem Mizerą, proponują, żebym położył się na leżaku, jeśli chcę, i obejrzał widowisko “Wodewil warszawski” w wykonaniu teatru Pijana Sypialnia z Warszawy, który gra w plenerze i przybiera również nazwę “Teatr na leżakach”. Pierwszy rząd widowni stanowią leżaki. Można także siedzieć na ławach, w kucki przed leżakami, a nawet zająć dowolną pozycję leżącą wprost na ziemi. Stanowczo za zimno, żebym się na coś takiego zdecydował. Wybieram drugi rząd i tradycyjny sposób siedzenia na ławie.
Gościnna dyrekcja Teatru Witkacego otacza mnie bardzo troskliwą opieką. Dostaję pled, żebym się okrył, i “długi” napój: szklankę dżinu z tonikiem. Będę popijał podczas przedstawienia. Teatr Pijana Sypialnia jest awangardowy czyli przyszłościowy, a w przyszłościowych teatrach tak się robi. Jesteśmy nowoczesną publicznością w przyszłościowym teatrze i zachowujemy się swobodnie, wierząc, że nieustannie zwiększająca się swoboda pozostanie przyszłością świata.
Ale tu niespodzianka. Awangardowy teatr nawraca do przeszłości i to go bawi. Grają farsę z czasów Prusa, raczej młodego Prusa, jednak nic w niej z niego, jest wiek dziewiętnasty dość jeszcze głęboki. Śmieszy i rozczula. Niepostrzeżenie przechodzi w czasy późniejsze aż po dzisiejsze z najnowszymi aktualiami politycznymi i sparodiowanym głosem Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nośnikiem pozwalającym podróżować po Warszawie między czasami są piosenki i tańce, melodie i rytmy sprzed półtora wieku, walczyki, oberki, głównie folklor miejski, ale nie tylko. Krótko mówiąc, wodewil.
Patrzę, śmieję się i rozrzewnieniem pociągając ze szklanki, co prawdopodobnie ma wpływ na rozrzewnianie, ale większy mają stare piosenki, których dziś już się nie śpiewa i nie pamięta. A młodzi ludzie z awangardowego teatru przypomnieli i śpiewają.
Nic nie wskazuje, żeby to byli konserwatyści, żeby grali tak, śpiewali, tańczyli i cieszyli się z pobudek ideologicznych. Mają jakiś inny powód.
Jacek Bocheński – Blog II