Rekomendacje książkowe z Biesiady Literackiej SPP

0
60

rekomendacje-spp-23-10-16



Małgorzata Karolina Piekarska



Jamnikarium


jamnikariumW kulturze znamy już bestiarium, znamy rosarium teraz jest Jamnikarium. To tytuł najnowszej książki Agaty Tuszyńskiej. Ponieważ w moim domu po raz kolejny mieszka jamnik (a właściwie jamniczka) nie mogłam obok „Jamnikarium” przejść obojętnie. Myli się jednak ten, kto uważa, że jest to książka tylko dla posiadaczy i miłośników jamników. To swoisty leksykon niebanalnej wiedzy o kulturze, w której jamnik jest punktem odniesienia. Bywał bowiem przyjacielem wielu twórców. Jest więc to opowieść o tym, jak jamnik wpływał na literaturę, malarstwo, muzykę, sztukę aktorską itd. To także historia jamnika w literaturze.


To leksykon jamników znanych osób, wśród których Puzon Jerzego Waldorffa, czy Dupek Melchiora Wańkowicza są jednymi z wielu. Rzadko kto dziś wie, że miłośnikiem jamników był Napoleon, ani ile jamników miał Stanisław Lem? Albo co z jamnikami w czasie wojny? Okazuje się, że jamnik, najbardziej niemiecki pies, bo to z Niemiec pochodzi rasa, choć w przeciwieństwie do owczarka, nie ma w nazwie słowa „niemiecki”, w powojennej Europie stał się jedynym stworzeniem, które przysparzało Niemcom sympatii. Nieporadny, sympatyczny, uparty.


Książka to nie tylko pasjonująca lektura, ale także piękny edytorsko album pełen reprodukcji malarstwa, starych fotografii, rycin i pocztówek.


Choć w stworzonym przez Agatę Tuszyńską erudycyjnym jamniczym leksykonie zabrakło mi kilku jamników, jak na przykład tego, który w latach 70-tych należał do Jerzego Antczaka i Jadwigi Barańskiej (tak podobał się mojej mamie, że teraz ja mam ciągle jamniki), a w podróży przez jamniczą literaturę zabrakło mi powieści młodzieżowych, jak na przykład „Ucho, dynia, sto dwadzieścia pięć” Marii Krüger, w której za złe zachowanie wobec jamnika oprawcę spotyka surowa kara, czy „Księga strachów” Zbigniewa Nienackiego, gdzie jamnik Sebastian pomaga w tropieniu zagadki pamiętnika hitlerowskiego zbrodniarza, to właśnie te braki dają nadzieję, że powstanie „Jamnikarium 2″. Bardzo bym chciała.


Małgorzata Karolina Piekarska


Jamnikarium, Agata Tuszyńska, Wydawnictwo Mg, 2016



znaczek


Piotr Müldner-Nieckowski

 

 

Elżbieta Cherezińska: „Harda” i „Królowa”

 

hardaTwórczość Elżbiety Cherezińskiej tłumaczy się sama i właściwie nie potrzebuje rekomendacji. Może jedynie komentarza, analizy literaturoznawczej, wskazania czytelnikom, że i dlaczego jest godna czytania. Że w dobrym tonie jest – ją znać.


Ostatnie dwie powieści, które tematycznie stanowią całość i zostały rozdzielone głównie ze względów technicznych (choć nie tylko, bo w „Królowej” zmienia się trochę sztafaż postaci, perspektywa spojrzenia na ich losy). Otrzymujemy wielką panoramę czasów Mieszka i jego dzieci, przede wszystkim tytułowej Świętosławy, też Bolesława Chrobrego, ale i wikingów, królów norweskich, duńskich, szwedzkich, i innych naszych w Polsce i na północy Europy poprzedników sprzed tysiąca lat. O których często nawet w szkole w ogóle nie słyszeliśmy, a którzy tworzyli to, co teraz istnieje w naszych polskich charakterach.


Choć obydwie książki mają po sześćset stron, czytelników z miejsca należy uspokoić. Tych stron jest wręcz za mało. Kto zaczął i wsiąkł, a potem przeczytał całość, ten jest niezadowolony, że opowieść się kończy. To zasługa stylu, w naszej literaturze nowego, nowoczesnego, dostosowanego do współczesnego typu percepcji. Próbki jego oryginalności mieliśmy już wcześniej, zwłaszcza w „Legionie”, który niesłusznie bywa posądzany o to, że jest pisany stylem scenariusza filmowego. Właściwością tej świetnej powieści jest oszczędność opowiadania, ale właśnie nie scenariuszowa. Nie taka, która wynika z małej kreatywności językowej autora, lecz adekwatna do treści, do charakterystyki bohaterów i tła, czasu i miejsca akcji.


W „Legionie” treść była (i musiała być) wręcz surowa, niemal sprawozdawcza, przedstawiająca sceny i obrazy odpowiednio do atmosfery kulis zakończenia drugiej wojny światowej i losów Brygady Świętokrzyskiej. Istotnie, trochę tak jak w filmie, ale to złudne wrażenie. Myślę, że autorce chodziło o wprowadzenie w niepowtarzalne klimaty właśnie za pomocą języka skrótu myślowego, tak dobranego, aby czytelnik nie miał najmniejszych trudności z dobudowywaniem tego, czego na papierze nie ma. I to się udało. Sukces! W narracji przeważały rysunki cienką kreską. Charakteryzowanie postaci i dziania się prowadzone są za pomocą serii „cech węzłowych” scen i postaci, a przewodnikiem po treści jest niemal wyłącznie dialog, jak w słuchowisku radiowym, z niezbędnymi didaskaliami.


krolowa

W „Hardej” i „Królowej” styl jest natomiast soczystszy, choć nadal skrzętnie wystrzega się pustosłowia, sztucznie ustawianych ozdobników i „wydłużaczy” akcji, które tak gęsto solą autorzy powieści popularnych, sensacyjnych, kryminałów i banalnych wynurzeń o tragicznej młodości. Gdzie „mięso literackie” (nadmiar słów), tam – wiadomo – autor ma mało do powiedzenia. A Cherezińska ma dużo.



Dialog nie sili się na stylizacje językowe z epoki. Należy przyjąć, że autorka „tłumaczy” wypowiedzi z XI wieku na język dzisiejszy. To dobre rozwiązanie. Nikt nie wie, jak tysiąc lat temu mówiono i pisano, pierwsze polskie źródła językowe to dopiero wiek XIII. Siłą rzeczy nie możemy dowiadywać się nieznanego języka w powieści XXI-wiecznej, wystarczy, że zdarzenia i osoby kreowane są na doskonale przedstawianym tle. To wprowadza w tamten czas silniej, niż gdybyśmy musieli się przedzierać przez komplikacje językowe podobne do tych z przekładów Boya (Pierre de Bourdeille Brantôme „Żywoty pań swowolnych”,  François Villon „Testament”), nie mówiąc już o bardzo dziś dla wielu trudnych w czytaniu (spowalniających je) – na przykład – „Dworzaninie polskim” Łukasza Górnickiego czy kronikach Marcina Bielskiego z XVI wieku.


Pisarkę interesują wyłącznie rzeczy treściwe. Bohaterowie są budowani z krwi, kości, myśli i charakterów. Miejsca są opisywane po malarsku. Efekt jest taki, że książki Cherezińskiej mają wymiar artystyczny właśnie prozatorski, czytelniczy, a nie filmowy, jak zdają się sugerować niektórzy komentatorzy. To nie znaczy, że nie da się z nich skroić scenariuszy, przeciwnie, jest to materiał do filmowania niemal gotowy, tylko że te filmy będą musiały trwać setki godzin, a pewne aspekty prozy powieściowej, zwłaszcza psychologiczne i politologiczne, trzeba by wyrugować jako niedające się odtworzyć na ekranie.

Literatura przez duże „L”.

 

Piotr Müldner-Nieckowski

 

_______________________

Elżbieta Cherezińska, “Harda”. Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2016. Stron 592. ISBN 978-83-7785-959-9.

Elżbieta Cherezińska, „Królowa”. Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2016. Stron 600. ISBN 978-83-65521-38-5.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko