Z cyklu miniatur Marka Ławrynowicza – Pan Pasikonik
Pan Pasikonik
Centrum handlowe
Po głębokim namyśle pan Pasikonik postanowił spędzić niedzielę w centrum handlowym. Skoro tyle osób to robi – rozumował – to coś w tym chyba musi być. Zresztą bywał w owym centrum dość regularnie, ale zwykle wpadał tylko do marketu spożywczego a wyższe pietra i dalekie korytarze pozostawały dla niego terra incognita.
W niedzielę ubrał się elegancko i powędrował do osiedlowej świątyni. Spożywczak pominął i zapuścił się śmiało w handlowy labirynt. Znalazł tam mnóstwo interesujących rzeczy. Na przykład tysiące par butów. Pan Pasikonik obejrzał je wszystkie i doszedł do wniosku, że nie są mu do niczego potrzebne. Potem obejrzał garnitury, też mu niepotrzebne, po nich całkowicie zbyteczne kapelusze i krawaty, zupełnie zbędne telewizory i komputery oraz niebudzącą w panu Pasikoniku żadnego pożądania bieliznę damską. Spacerując po centrum odkrył, że nie są mu do niczego potrzebne nie tylko poszczególne sklepy, ale całe piętra. Nie potrzebuje także klimatyzacji, kolorowych reklam – właściwie centrum handlowe jako takie stanowi zbędny element w jego życiu, ponieważ mimo wielogodzinnej wędrówki nic nie kupił.
I nagle przyszło mu do głowy, że może warto spojrzeć na sprawę z punktu widzenia centrum. Zgromadzonym tam sklepom, ich właścicielom i zatrudnionym w nich sprzedawcom pan Pasikonik też nie był do niczego potrzebny. Dla centrum handlowego istnienie pana Pasikonika nie miało najmniejszego sensu. Nasz skromny bohater odnalazł tabliczkę z napisem „wyjście” i wrócił do domu. Zrobiłby o wiele rozsądniej gdyby w ogóle z niego nie wychodził.