Rafał Sulikowski – Nauka a mistyka

0
203

Rafał Sulikowski



Nauka a mistyka

 

 

faustynaCzy naukowe spojrzenie na fakty mistyczne może pomóc je zrozumieć? Próba naturalnego wyjaśnienia fenomenu prywatnych objawień mistycznych Siostry Faustyny.  

 

Jeżeli próba naturalnego wyjaśnienia fenomenów z życia mistyków przynosi owoce, należy na niej poprzestać – zasada interpretacji wystarczającej. Jeżeli nie, należy odczekać, aż dojdą nowe fakty. Jeżeli nowe fakty przyniosą wyjaśnienie dostateczne, należy na nim poprzestać. Jeśli nie – można ostrożnie mówić o możliwości zjawiska naddanego w stosunku do zwykłych praw przyrody, ale nie znaczy to, że zjawisko musi mieć np. ściśle konfesyjny charakter, ograniczony do jakiegoś konkretnego wyznania, np. rzymsko-katolickiego czy koptyjskiego. Tutaj wkraczają teolodzy i to oni lokują ostatecznie zjawisko jako boskie, mistyczne, albo naturalne, demoniczne, ponadkonfesyjne, itd.

 

Spróbujmy zatem „naukowo” zanalizować najsłynniejszą scenę z życia wielkiej świętej z Łagiewnik: wizję Jezusa z Nazaretu, który wieczorem dn. 22 lutego 1931r. w skromnej celi płockiego klasztoru przekazał światu kolejne w dziejach zbawienia przesłanie swej miłosiernej miłości.

 

 „Wieczorem kiedy byłam w celi ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie – jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus – Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz nie zginie. Obiecuję także już tu na ziemie zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić będę jako Swej chwały.”[1]

 

 

W tym opisie uderza wielkie uporządkowanie wewnętrzne osoby piszącej. Jest to dosyć niezwykły zapis historii całej mistyki chrześcijańskiej, szczególnie katolickiej. On także w ogóle pośród innych zapisów doświadczeń mistycznych innych religii zwłaszcza monoteistycznych – mianowicie ktokolwiek by powątpiewał w wątpliwość tego objawienia, tej wizji; oczywiście można mieć zastrzeżenia, można cały wpis skwitować powiedzeniem „czuła się samotna, więc widziała Jezusa”, ale to nie oddaje wszystkiego co można tutaj wykoncypować. Przeanalizujmy zatem ten wpis nie bojąc się zastosować badań humanistycznych w odniesieniu do tekstów świętych. Jest taka niepisana zasada, że Pisma Świętego nie powinno się badać, nie powinno się nad tym rozmyślać, reflektować intelektualnie. Pewnie zwłaszcza tak uważano, że należy wszystko przyjmować na wiarę, a więc bez dyskusji, bez badania. Badanie mogłoby wykazać, że jest inaczej niż głosi tekst. Oczywiście, że prawda obroni się sama więc tutaj taki imperatyw intelektualny nie znajduje zastosowania.

Wydarzenie jest datowane dokładnie – mamy więc rok, mamy miesiąc, mamy dzień i nawet mamy porę dnia (wieczorem). Trzeba by najpierw się zastanowić jak wyglądało życie codzienne w zgromadzeniu, do którego wstąpiła Helena Kowalska – późniejsza siostra Faustyna. Otóż z kontekstu Dzienniczka, z biografii wiemy, że była dosyć nisko w hierarchii klasztornej. Była to – jak wtedy cały Kościół i w ogóle – wielka instytucja. Struktura hierarchiczna: na samej górze przełożeni, na samym dole osoby, które wykonywały prace fizyczne i to bardzo proste. Tak więc Faustyna była furtianką, więc musiała przyjmować interesantów na forcie – otwierać, zamykać, być może obsługiwać też telefon i korespondencję. Pracowała też w ogrodzie jako ogrodniczka czyli miała do czynienia z roślinami, ze sprzątaniem, ale także w kuchni. Być może cały dzień była bardzo zapracowana, zmęczona – to mogłoby paradoksalnie tłumaczyć tę wizję. Zmęczenie fizyczne mogło w połączeniu z samotnością, z pewnym wyobcowaniem przejawić się w takiej wizji. W kuchni również była to praca czysto fizyczna. Jest takie miejsce, w którym pisze, że w garnku, w którym gotowały się ziemniaki pojawiły się róże. My z innego miejsca wiemy, że siostra, która pracowała z nią i później opisywała ten moment zaprzeczyła żeby tam rzeczywiście te ziemniaki zamieniły się realnie w róże. Tak więc niektóre rzeczy, można rzeczywiście przypisać wyobraźni, ale nie wszystkie.

Mamy więc porę – wieczór, ale nie wiemy dokładnie która to była godzina. Być może Faustyna nie miała własnego zegarka, posługiwała się tylko ogólnie porą dnia i nigdzie nie ma właściwie zapisu godziny w Dzienniczku. Oprócz godziny 15:00, która jest godziną umowną, godziną miłosierdzia przekazanego dla świata. Opis jest bardzo prosty, to też jest dosyć charakterystyczne. Jeżeli byłyby to halucynacje, gdyby miała poważne zaburzenia psychotyczne, opis byłby bardzo skomplikowany, byłby dziwaczny. Jest to bardzo prosta wizja. Właściwie znamy ją wszyscy z tych wszystkich obrazów które były przekazane na cały świat. Jest to cela klasztorna, wieczór, a więc jest trochę ciemno lecz w celi było na pewno oświetlenie elektryczne. Faustyna pisze w pierwszej osobie, twierdzi, że ujrzała Jezusa. Opisała dokładnie Jego wygląd: biała szata. Opisała ułożenie dłoni. Również ten wyraz „szata” pojawia się kilka razy. Opisuje oczywiście promienie: jeden czerwony i drugi koloru bladego. Zauważmy, że te interpretacje, które wskazywałyby na pewien taki patriotyczny romantyzm, że czerwień i biel oznacza flagę polską nie jest dokładnie prawdą, bo te wielkie promienie to jest czerwony, ale blady – nie biały tylko blady. Oczywiście chodzi o krew i wodę, która nie jest biała tylko właśnie jest blada, przezroczysta. Jest bardzo charakterystyczne, że użyła słowa „blady”, a nie „biały”. Gdyby to była halucynacja prawdopodobnie użyłaby właśnie słowa „biały”. Jest też opisana taka sytuacja, że jest milczenie. Wizja zaskakuje, napawa bojaźnią, ale i radością, z tymże jest to bojaźń przyjemna. Nie jest to bojaźń typu lęk, niepokój, strach, przerażenie, ale jest to bojaźń – takie uroczyste odczucie majestatu. Trzeba by się nad tym na chwilę zatrzymać, bo jest to charakterystyczne dla mistyki. Rudolf Otto, wydaje się, opisał jako pierwszy w fundamentalnym i klasycznym dziele „Świętość” taki właśnie model religijnej epifanii czy teofanii objawienia bóstwa, że fascynozum i tremens. Fascynozum to jest właśnie ta radość, fascynacja, radość, uniesienie, ekstaza, ale temu towarzyszy też przeciwstawne uczucie. Z tymże nie jest to uczucie negatywne tylko również pozytywne, ale jednak jest to pewne odczucie majestatu, bojaźń czyli człowiek czuje swoją małość wobec objawiającego mu się bóstwa. Faustyna oczywiście nie czytała w klasztorze nie tylko Rudolfa Otto, ale kościół był przed-soborowy, msze były jeszcze trydenckie, wszystkie czytania były po łacinie, rekolekcje były jedynie po polsku. Nie było zwyczaju lektury Biblii prywatnie. Dopiero sobór watykański drugi to wszystko zmienił. Dlatego można powiedzieć, że trudno tu mówić o wpływie lektury. Ona nie miała książek, biblioteki, nie miała też dostępu do biblioteki ani tym bardziej własnej biblioteki. Być może miała modlitewnik, jakiś mały brewiarz czy książeczkę do nabożeństwa i to wszystko, ale wiemy, że prawdopodobnie nawet tego nie miała. Nie chodzi nawet o to, że skończyła tylko cztery klasy szkoły podstawowej. Czytać umiała, pisać również o czym świadczy ten wielki Dzienniczek, który ma przecież ponad 400 stron druku. Było to sześć zeszytów zapisanych w rękopisie. Także to doświadczenie fascynozum jest dla nas niesamowicie dziwne, to znaczy skąd mogła dokładnie wyodrębnić właśnie te dwa uczucia, bo one są tu dominujące. Nie jest to jakiś chaos uczuć, jakby było to podczas przeżycia chorobowego. Wyraźnie na pierwszym planie są te dwa elementy: bojaźń i radość, które są przeciwstawne, ale właściwie one się pojawiają pewnie dla takiej jakiejś przeciwwagi, a nie dlatego, że jest rozbita pomiędzy lęk czy pobudzenie, nie,  jest to bojaźń i radość – pozytywne doświadczenie objawiającego się bóstwa o czym nie mogła wiedzieć. Zresztą Otto napisał swoje dzieło już po roku 31’ i po zapisie Dzienniczka, poza tym było to dzieło zagraniczne, w Polsce długo niedostępne, dopiero po II wojnie szerzej znane. To jest dosyć naprawdę niesamowite, że osoba tak słabo wykształcona, nie z własnej winy, bo mało kto wtedy kończył szkołę podstawową. Większość pracowała ciężko przez całe życie na roli. Siostrze Faustynie udało się „awansować”, to znaczy nie musiała pracować w gospodarstwie przez całe życie, nie musiała troszczyć się w klasztorze przynajmniej o sprawy bytowe. Ten opis świadczy właśnie o niezwykłej intuicji, przynajmniej, a być może nawet o tym, że jest to doświadczenie autentyczne.

Następnie cytowane są słowa Jezusa. Tutaj jest już trudno wyrokować czy dokładnie powiedział słowo w słowo tak jak jest zapisane czy jest to parafraza. Niemniej jednak na pewno sens jest oddany. Ważne słowo, sformułowanie – „po chwili”. Jakby to uroczyste milczenie miało dać czas na zapisanie, żeby mogła przypatrzeć się temu wizerunkowi, który się pojawił jej prawdopodobnie wewnętrznie, a być może też w jakiś sposób bardziej wyraźny. Jest jakby prośba, nie jest to rozkaz, ale prośba o namalowanie obrazu według wzoru, który widzi Faustyna i jest też opisane jaki ma być podpis na obrazie. Ten podpis jest do dzisiaj i życzenie, aby ten obraz najpierw był wystawiony w kaplicy, ale później też poza – na całym świecie. Następuje dalsza część, zresztą znana z innych też objawień wzorcowych – obietnica związana z przedmiotem objawienia, a więc kto ten obraz rozpozna, będzie czcił czyli prawdopodobnie przynajmniej zawiesi w swoim mieszkaniu. Czcić nie tylko znaczy powiesić i odkurzać, ale też raczej … czemu służy obraz religijny, tutaj trzeba by zastanowić się w ogóle nad rolą obrazów religijnych a szczególnie wzorowanych właśnie na wizjach mistycznych, których prawdopodobnie w historii chrześcijaństwa było więcej. Nie wszystkie obrazy religijne są rzeczywiście objawione, ale jakaś część na pewno. Być może czcić obraz to znaczy też przede wszystkim głosić miłosierdzie. Tak więc czcić można dosłownie, można zewnętrznie, bardziej dewocyjno- bigoteryjnie, ale można też czcić bardziej wewnętrznie. Jest też obietnica zwycięstwa nad nieprzyjaciółmi już na ziemi, a więc nie tylko po śmierci, jest obietnica zbawienia i zwycięstwa nad śmiercią, ale trzeba też zauważyć, że w kościele przed-soborowym była teologia, że dopiero zwycięstwo następuje w momencie śmierci, która otwiera bramy niebios i dopiero wtedy człowiek może czuć się bezpieczny. Tu jest przeniesienie esencji już na doczesność, to jest bardzo charakterystyczne jeszcze przed soborem mówi Chrystus, że już doczesność ma być też wygrana, nie tylko cierpienie na ziemi i żadnej radości, ale już zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi. Kto to są ci „nieprzyjaciele”? Właśnie myślę, że tu nie chodzi tylko o tradycyjnego nieprzyjaciele człowieka wierzącego czyli szatana, diabła, demony, złe duchy czy jakkolwiek to nazwać. Chodzi także prawdopodobnie w ogóle zwycięstwo nad niesprzyjającymi okolicznościami, nawet nie tylko nad istotami nadprzyrodzonymi. Zwycięstwo nad wrogami spośród ludzi, gdzie nieprzyjaciółmi mogą być nawet rozumiane jako wady swojego charakteru, ale przede wszystkim zwycięstwo nad tym co człowieka przyciska już na ziemi, nad nieprzyjaznym systemem ekonomicznym, gospodarczym, nad wszystkim co może przyjść do człowieka z zewnątrz złego, nad bezdomnością, bezrobociem, zwycięstwo nad problemami finansowymi, zwycięstwo nad niemożliwością łączenia końca z końcem mówiąc potocznie, zwycięstwo nad oczywiście też być może chorobami i grzechami, ale przede wszystkim właśnie nadzieja na to, że już tu na ziemi człowiek ma prawo godnie żyć, a to znaczy również mieć zapewnione przynajmniej podstawowe potrzeby materialne, a nie cały czas martwić się o przyszłość. Także ta przyszłość najdalsza, a więc śmierć każdego człowieka otoczona jest obietnicą właśnie obrony, wtedy dla każdego człowieka historia, można powiedzieć, po życiu, jest szczególnie ważna. Podsumowując ten krótki artykuł przeglądowy trudno dopatrzeć się także na podstawie innych fragmentów tego dzieła Heleny Kowalskiej jakiś cech patologicznych. Jest to bardzo prosty opis, w którym wyodrębnione są bardzo ściśle uporządkowane elementy. Wizja niesamowita, jest to najbardziej obecnie znany obraz religijny w chrześcijaństwie i w katolicyzmie na całym świecie, znany także przez ludzi niewierzących, okazyjnie odwiedzających miejsca kultu miłosierdzia Bożego czyli krakowskie Łagiewniki i inne miejsca w Polsce i w Europie także w pozostałych krajach. Można powiedzieć, że właśnie, ta prosta zakonnica, która miała niecałe cztery klasy podstawowego wykształcenia, już od małego ciężko pracująca fizycznie, zmarła przedwcześnie w wieku 33 lat, ona miała przynieść ten dar, to znaczy nadzieję wyrażoną w obrazie religijnym. Obecnie przed nim modlą się miliony pielgrzymów, kopie są rozprowadzane po całym świecie, także godzina miłosierdzia – koronka do Miłosierdzia Bożego, no i przede wszystkim święto Miłosierdzia Bożego, które przypada co roku już od wielu lat na drugą niedzielę, w pierwszą niedzielę po Wielkiej Nocy kiedy właśnie Jezus już zmartwychwstały, który pojawia się najpierw w Emaus, później po ośmiu dniach przenika przez zamknięte dni wieczernika, mimo drzwi zamkniętych, mimo zamkniętych drzwi ludzkich serc. Także nie jest do końca tak, że człowiek musi cały czas sam być aktywny z siebie. Przypomnę historię świętego Pawła – on przecież jechał w zupełnie innym celu, planował co innego i nie wyobrażał sobie, że może spotkać go odmiana o 180 stopni, a jednak nie była to jego wymarzona inicjatywa, on tylko odpowiedział na wcześniejsze wezwanie, stał się przedmiotem działania Opatrzności. Nie robił nic w tym kierunku żeby stać się apostołem, ale wręcz działał w przeciwnym kierunku, a jednak jak też pisze siostra Faustyna „łaska Boża zwyciężyła” w jej duszy. Także nie bójmy się tego, że czasami wydaje się nam, że mało robimy w sferze religijnej. Zawsze można w sferze duchowej, społecznej, charytatywnej zacząć działać i nigdy nie jest za późno. Być może, że w sprawach takich jak opisana tutaj mistyki, na wiele rzeczy jest jeszcze wręcz za wcześnie.

 

 



[1]„Dzienniczek” Heleny Kowalskiej, strona 37, zapis oznaczony numerem 18, nagłówek od roku 1931 22 lutego, wers 37.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko