Andrzej Walter
Nie wiemy skąd przychodzą słowa
Tegoroczny laureat konkursu o Złotą Różę, konkursu – podkreślmy to mocno – który powstał dzięki Jarkowi Zielińskiemu – poecie serca i młodości, bodaj najpiękniej zdefiniował czym jest poezja. Najsubtelniej dotknął owego lapidarium jej istoty.
„Nie wiem, skąd przychodziły słowa, nie wiem też, dokąd zmierzały – stałem tylko na drodze i próbowałem je oswoić, pisząc o tym, co teraz, czyli również o tym, co było i co być może”
Oto i esencja, ale i swoista forma deklaracji: nad wyraz skromna, nad wyraz delikatna, jak i nad wyraz metaforyczna. Oto może i manifest, obwieszczenie pewnego rodzaju credo: credo – młodości, poezji i życia w świecie tak ponurym jaki widzimy za oknem. I już w pierwszym wierszu, cudownym wierszu „Powroty” debiutanckiego tomiku zatytułowanego „Wspomnienie chwili obecnej” odnajdujemy wszystko to, co koncentruje siłę i wyraz współczesnej poezji polskiej. A „tym czymś” jest próba uchwycenia ducha czasów wyrażająca się opisem: samotności, lęku przed przyszłością, problemami z percepcją relacji międzyludzkich oraz atrofią jednostki w oceanie tłumu.
I z niekłamanym podziwem muszę przyznać – jest w tych wierszach fascynująca dojrzałość, niesłychana wręcz, jeśli uświadomimy sobie, iż nasz Autor ma zaledwie dopiero co skończone naście lat.
„To, co mija, będzie mijać na nowo / ktoś przyjdzie, ktoś odejdzie / a ty / zostawisz po sobie tylko to, co nigdy / do ciebie nie należało” (…)
(…) reszta będzie powolnym mówieniem do widzenia (…)
Czyż nie stanowi to całej – najprościej ujętej, najlepiej scharakteryzowanej i najdobitniej wyrażonej – prawdy o naszym życiu. Prawdy – dodajmy – do której wielu dochodzi w kwiecie wieku i pojmuje ją często „za pięć dwunasta” i do tego na moment „przed burzą”…?
Reszta będzie powolnym mówieniem „do widzenia”!
Ciarki przechodzą po plecach. Dostajemy dreszczy. Gorączkujemy. Bijemy się z materią i życiem. Jak w tyglu. Jak na ringu. Jak w zawodach z Panem Bogiem. Rodzimy się jednak dla śmierci. Kto to pierwszy powiedział? A jakie to ma znaczenie. Pamięć o nas przetrwa tak długo na ile wystarczy wówczas żyjącym wdzięczności, szacunku, silnej woli – aby o nas pamiętać. Pomniki z dzieł nie zawsze są wieczne, a nawet – powiedzmy to sobie otwarcie – właściwie nigdy nie są. Są tylko śladem. Często przypadkiem.
Lecz w poezji Mikołaja Wyrzykowskiego odnajdziecie wiele innych, jakże dla nas / dla was … istotnych wątków. Odnajdziecie ten jakże potrzebny dystans spojrzenia, odnajdziecie melancholię wyrażoną pięknymi słowami i wreszcie odnajdziecie ukojenie czystą, nowatorską i niebanalną metaforą, która jest jakby nie patrzeć źródłem poezji. Dodajmy – tej poezji, która niczym poezja Jarosława Zielińskiego próbuje ocalić ten świat. Jaki świat – zapytacie? Odpowiem – ten, jedyny jaki znamy.
Tylko dlaczego ten świat taki dziś smutny? Dlaczego przestajemy się nawzajem zauważać? Dlaczego w walce z pustką … tracicie wizję pełni? … tak, to właśnie słowa Mikołaja z wierszu „Ślad w ciszy”. Szukamy dziś ciszy. Szukamy śladów. Szukamy wizji pełni.
„Szukamy wieczności w snach”. „Stajemy się ofiarami naszych pragnień”… „jak ćmy lecące do światła”… i „znajdujemy jedynie wielką klatkę”. Dodajmy od siebie – to klatka luksusowa, komfortowa, idealna komunikacyjnie, higieniczna i … jakże łudząco łaskawa … dla „zabijania czasu”. A przecież ten czas trzeba wypełnić. Życiem, buntem, emocjami, … miłością…
Bo w poezji Mikołaja Wyrzykowskiego, w każdym właściwie wersie, w każdym słowie i w każdej konstrukcji myślowej pod warstwą charakteryzacji codziennych lęków wyczuwa się nadzieję, wyczuwa się ową poetyczną terapię i wyczuwa się ową niby niczym nie uzasadnioną wiarę – w człowieka, w chwilę, w możliwość budowania: relacji, cudów, piękna, czułości. Owszem. Jest to wszystko ukryte za woalem buntu wobec bezsensu współczesności. Jest to wszystko do wydrapania, do odszyfrowania i do odczytania. Ale poczucie tego owego „Jest”, … jest silniejsze niż słowa. Jest silniejsze niż poddanie się. Słowa bowiem nas tylko tam prowadzą. Czyż nie jest to cud poezji?
W przypadku Wyrzykowskiego warto przytoczyć głos cenionego krytyka … Staś Grabowski, mój przyjaciel, pięknie i jakże celnie charakteryzował naszego laureata – nic dodać, nic ująć: „to młody,19-stoletni poeta imponuje wyobraźnią. Umiejętnie korzysta ze środków artystycznych, co świadczy o jego dużej samoświadomości twórczej. W tomie przedstawił dłuższe utwory, nieledwie poematy, a to forma trudna i dzisiaj niemodna. W wierszach widać liczne odwołania do antyku, do kultury i sztuki. Są też odwołania do licznych podróży. Są postaci-ikony współczesnej kultury: L. Cohen, Leonardo Di Caprio, Ed Sheeran, Edith Piaf, James Joyce. We własny i oryginalny sposób udało mu się przedstawić całe zwierzęce bestiarium, jest wiele odniesień do współczesnych baśni, np. Tolkiena. Jest też próba zapisu młodzieńczych tęsknot i uniesień. Sporo refleksji wspartych ciekawą metaforą. O swoich utworach poetyckich młodziutki poeta napisał: „Wiersze, które tutaj znajdziecie, są zapisem poszukiwania prawdy i piękna. Osobistym, ale jednocześnie wykraczającym poza to co osobiste […]. Ten tomik poezji jest zapisem drogi. Niespodziewanej, krętej, pięknej”. Laureat pisze właściwie od lat szkolnych, ma na swoim koncie także kilka wydanych powieści, jest wszechstronnie utalentowany artystycznie, o mocnych zainteresowaniach humanistycznych. W tym roku rozpoczyna naukę na francuskim uniwersytecie Aix en Provence, gdzie będzie studiował literaturę współczesną.”
Nie zagłaskujmy autora „na śmierć”. Wejdźmy w świat jego poezji. W świat słów, które nie wiadomo skąd pochodzą i dokąd zmierzają … W również nasz świat. Fascynujący. Nieodkryty. Zapraszający do każdego wnętrza, każdej bajki i każdego cierpienia. Do każdej opowieści, którą stanowi każde życie. Do wspomnienia … chwili obecnej – bo jest to chyba tak naprawdę wszystko, co jesteśmy w stanie zdobyć i osiągnąć na tym właśnie świecie …
Andrzej Walter