Zdzisław Antolski
WIERSZE JAK POCAŁUNKI
„Zadziwienie światem jest pierwsze
po przebudzeniu, towarzyszy mi jak oddech.”
– wyznaje Katarzyna Pawłowska (rocznik 1976) z Krakowa w wierszu „Zadziwienie światem” w tomiku zatytułowanym „Zapiski z gwiazd”. Wiersze Kasi Pawłowskiej, są bardzo zmysłowe, nasycone są erotyzmem, niewinnym, radosnym, pełnym słonecznego blasku: W dodatku tchną jakimś optymizmem i radością istnienia. Rzadkie to we współczesnej poezji zjawisko.
Chciałabym Cię pocałować jak słońce o poranku,
delikatnie skórę obudzić pieszczotą,
połaskotać czule pod powiekami.
(O poranku)
Jej opisy przyrody są trochę naiwne, ale z wdziękiem, trochę dziecięcym, bardziej dziewczęcym: „Wieczory jasne jak oczy / i długie jak pocałunki… „ Erotyki Pawłowskiej są bardzo dosłowne, nie posługują się aluzją, niedopowiedzeniem, kokieterią. Ale posiadają urok i wdzięk, są naturalne. Są zachłanne młodzieńczo w pożądaniu szczęścia. Są szczere, pozbawione fałszywego wstydu, mówią wprost o pożądaniu, jak w utworze „Wilczy głód”:
Łaknę Cię
jak wygłodniały wilk,
ociekam śliną wpatrując się
w obiekt pożądania.
Pragnienie pali mi gardło
a Ty kropelka za kroplą
skapujesz jak podczas suszy
Chcę zanurzyć w Tobie usta i twarz,
pić łapczywie, aż będziesz ściekał
po brodzie, rękach i napełnisz mnie
po brzegi serca.
Czytelnik nie ma wątpliwości, że jest świadkiem gorącego romansu, miłości, która znajduje ujście i spełnienie w jedności, połączeniu, w fizycznym bliskości. Jest to bardzo naturalne, ludzkie, bez cienia perwersji, fałszu, lubieżności. Można powiedzieć żartobliwie, pożądanie w stanie czystym!.
Bohaterka liryczna jakby przewidywała zarzuty o „nieprzyzwoitość”, jest świadoma swojej odwagi i pruderii środowiska, dlatego mówi:
Będę poprawna,
pozwolę się zapiąć pod szyję
właściwym zachowaniem,
pragnienia upięte skromnie,
kolana będę trzymać razem,
oczy spuszczę, gdy trzeba.
Będę powściągliwa w słowach,
ręce przy sobie – tak długo
jak będzie Cię bawić ta gra –
a potem znów będę sobą
bez kagańca obyczajowości,
bez ubrań, bez obaw, że
przekroczymy granice.
Cokolwiek robimy razem
zamieniam się w jedno wielkie
niecierpliwe tak.
(Będę poprawna)
Tak więc ta erotyka jest całkiem świadomie nienasycona, niecierpliwa, nie znosząca ukrycia, tajemnicy, jakichkolwiek więzów i ograniczeń: jest przy tym na swój sposób bezwstydna, jak przyroda, zjawiska atmosferyczne, czy zwierzęta. To żywioł niepowstrzymany a może i groźny, jak żywioły natury: burze i huragany i ma w sobie tę niepowstrzymaną siłę. Ale przez to również jest to poezja niewinna, nie budząca zażenowania czy słów potępienia, ani zgorszenia. Miłość jest jedną z najważniejszych spraw w życiu każdego człowieka. W końcu chodzi o sprawy podstawowe, o pokarm ducha:
Nakarm mnie
Sobą
prosto do ust
podaj
Gdy z głodu drżę
łyżka za łyżką
karm
aż do sytości
Serca
(* * *)
Naturalność miłości, chęć zespolenia się z ukochanym, a poprzez akt miłosny także ze światem, z naturą, w pełnym zachwytu zbliżeniu, znajdziemy w wierszu „O poranku”:
Chciałabym Cię pocałować jak słońce o poranku,
delikatnie skórę obudzić pieszczotą,
połaskotać czule pod powiekami. (…)
Poetka oczywiście zdaje sobie sprawę, jak jej wiersze mogą być odbierane, przecież akceptuje swoją chęć zjednoczenia sięz naturą, dlatego definiuje pojęcie niewinności, co może także świadczyć o jej samoświadomości
Niewinność
to nie tylko brak winy
To proste widzenie świata
takiego jaki jest
Przyjmowanie go
w zgodzie i bez oporu
jednocześnie mając jasność
że i ciemno bywa
Powiem szczerze, że dawno nie czytalem takiej pochwały życia, miłości, podziwu dla p[piękna świata. I to wcale nie naiwnego, jakiegoś prostaczkowego, ale w pełni uświadamianej afirmacji życia i miłości. Rzadko można dziś spotkać takie klimaty we współczesnej poezji, któa woli smutek, cierpienie i brzydotę. Zbyt dużo jest naśladowców turpizmu Grochowiaka, który pisał:
Wolę brzydotę
Jest bliżej krwiobiegu
Słów gdy prześwietlać
Je i udręczać
Otóż Katarzyna Pawłowska woli piękno, które również jest blisko krwiobiegu słów. Zwlaszcza, jeśli ta afirmacja świata i człowieka jezt świadoma swoich ograniczeń, a mimo to nie rezygnuje ze szczęścia i miłości.
Od niedawna
niczym
nie rozcieńczam rzeczywistości
piję czystą
nie przepijam
nie słodzę i nie doprawiam (…)
(* * *)
A przecież poetka obserwuje w swoim otoczeniu inne postawy, tak u nas powszechnego „cięrpiętnictwa”, rozdrapywania starych ran i licytowania się, kto jest bardziej nieszczęśliwy. Tak pisze, choć bez szyderstwa, a może ze współczucie? W wierszu „Rany”:
Rany Twe to sanktuarium
co dzień odprawiasz do nich
pielgrzymki myśli
wielogodzinne rytuały
rozdrapywania bicia się z myślami (…)
Myślę, że jest obrazek znany każdemu z autopsji.
Bohaterka tych wierszy jest osobą bardzo zmysłową, Ceni sobie „rozkosz istnienia”. Może czasem wpada w nadmierną egzaltację: „Pod Twoim dotknięciem / staję się / gwiezdnym pyłem / wirującym / w ramionach galaktyk”. Nie zawsze nawet prawdziwe doznania sprawdzają się w literaturze. Ale trudno żądać od debiutantki dystansu do opisywanej miłości. W końcu to bardzo miły i nastrojowy obraz.
Znacznie bardziej przypada mi do gustu dojrzałe wyznanie z wiersza „Woda”:
Jestem jak woda
gładko płynę po kamieniach,
nie zostawiają na mnie śladów
ani dłonie ani stopy.
Prześlizguję się przez palce
tych, którzy chcą mnie schwytać. (…)
Ten sugestywny i ekspresyjny obraz ruchu, a jednocześnie przemijania, powtarza poetka w innym wierszu: „Przesypuję się niczym piasek / w klepsydrze / tam i z powrotem / słyszę jak dzwonię o szkło” (* * *).
W nastroju zachwytu nad światem autorka dostrzega wewnętrzny niepokój, którego nie dostrzegamy na zo dzień i tak zapisuje w wierszu „Krzyk”
Zauważyłam dziś, że krzyczę wewnętrznie,
wybrzmiewa we mnie głośny i donośny
wrzask, podczas gdy w ciszy
spędzam dzień jak sen z powiek.(…)
nie wiadomo, czy ten tytułowy krzyk, to niepokój o przyszłość, dźwięk alarmowy złego przeczucia?
„Gdy czujesz, że zawodzi kontrola i cała ta maskarada
zaraz się wyda, jeszcze jeden krok i skończy się
runie iluzja, wraz z którą zniknie ciasno zasznurowany gorset
naszej roli życia.:
(Dziś)
Bardzo to trafne spostrzeżenia, bo od euforii do rozpaczy czasem tylko jeden krok, tak jak od miłości do nienawiści. Ale czy nasze życie i szczęście to tylko iluzja? Czy w życzy gramy tylko jakąś rolę, którą piszemy my sami, Bóg, los historia? Być może. Wiele szkół filozoficznych i kilka religii tak właśnie twierdzi. Nadmiernie rozhuśtane emocje też mają tendencje do skrajności. Znamy to dobrze z życia i z literatury.
W końcu każda podróż kończy się powrotem do domu. A celem podróży jest odnajdywanie siebie prawdziwego. Poznawanie siebie, bowiem:
Dom jest tak gdzie przyjdziesz
i położysz worek podróżny
gdzie rozpalisz ogień serca.
Tam gdzie usiądziesz z westchnieniem ulgi
i chcesz już zostać
otulony energią miejsca.
(Dom)
Wiersze Katarzyny Pawłowskiej czyta się z dużą przyjemnością, są prawdziwym wytchnieniem. Wiele z nich przypomina lapidarnością i dosadnością utwory Jerzego Harasymowicza. O tę zwięzłość powinna autorka dbać, bo ma tendencje do nadmiernego rozgadywania się bez potrzeby. Jednak wrażenie pozytywne przeważa i mam nadzieję, że następna książka tej autorki znów przyniesie czytelnikom wiele wzruszeń i przybliży nas do poznania prawdy o nas samych.
…………………………………………………..
Katarzyna Pawłowska, Zapiski z gwiazd, ss. 104, Kraków, Miniatura, 2016
Zdzisław Antolski