Krystyna Tylkowska – Czy mamy się bać?

0
317

Krystyna Tylkowska
 


Czy mamy się bać?

O spektaklu Kto się boi Virginii Woolf w Teatrze Polonia w reż. Jacka Poniedziałka

 

biel1500

 

  Dramat  Edwarda Albeego jest czymś w rodzaju teatralnego samograja. Stanowi niemałe  wyzwanie  dla aktorów, jednak wyraziste postaci dramatu pozwalają im stworzyć kreacje do pozazdroszczenia.

 Pamiętam realizację sprzed kilkunastu lat z Teatru Powszechnego. Tamtego kwartetu aktorskiego (Krystyny Jandy i Marka Kondrata oraz młodszej pary – Agnieszki Krukówny i  Szymona Bobrowskiego) nie da się tak po prostu zapomnieć. Wiem, że równie ważnych realizacji teatralnych było więcej, a także filmowa Mike’a Nicholsa.

   Dramat do dziś nie stracił nic ze swojej aktualności. Swoista psychodrama małżeńska, rozgrywająca się podczas nocy pełnej alkoholu i nienawiści porusza również dzisiaj.  Wypalenie i objawiająca się agresją przegrana średniego pokolenia oraz cynizm i karierowiczostwo młodych ludzi  stanowiły diagnozę Ameryki lat sześćdziesiątych, dramat jednak posiada treści uniwersalne.

 Jackowi Poniedziałkowi, którego wypowiedź sceniczną mamy możliwość oglądać w  Teatrze Polonia, treści te najwyraźniej nie wystarczyły. Próbował szukać powiązań utworu z naszą współczesną rzeczywistością, co niestety nie było udanym zabiegiem. Szkoda, bo samą realizację zaliczam do zdecydowanie udanych.

 Poniedziałek jest również autorem nowego, nieco uwspółcześnionego przekładu. Soczyste, żywe dialogi, płynące ze sceny sprawiają, że kolejny raz jestem pełna uznania dla Jacka Poniedziałka – translatora. Jeśli chodzi natomiast o jego reżyserię mam pewne zastrzeżenia.

  Niby wszystko zapowiada się dobrze. Na tle minimalistycznej scenografii śledzić można wzajemne upokorzenia, pretensje, którymi z każdą chwilą dotkliwiej obrzucają się dwie pary. Pod wpływem alkoholu odkrywane są coraz to nowe, mroczne tajemnice, rozwiewają się kolejno wszelkie pozory przykładnego małżeństwa. W spektaklu Teatru  Polonia na plan pierwszy wysuwa się starsza para czyli Marta (Ewa Kasprzyk) i George(Krzysztof Dracz). Przedstawiciele młodego pokolenia są raczej widownią, świadkami tej swoistej gry pełnej wzajemnych oskarżeń i zranień, mających na celu ukrycie własnej pustki. Niekiedy też bywają celem ataków, żywymi, nieco pasywnymi zabaweczkami w rękach bardziej wytrawnych graczy.  Jest to raczej celowym zabiegiem reżysera, który nie pozwala rozwinąć skrzydeł drugiej parze aktorskiej – Agnieszce Żulewskiej w roli Skarbie (tak w nowym przekładzie brzmi imię Honey/ Żabci) oraz Piotrowi Stramowskiemu, wcielającemu się w rolę Nicka. Oni z założenia mają być bezbarwni, nijacy. Najważniejsza ich rozmowa jest wstawką filmową. Reżyser nie pozwala im rozwinąć w pełni potencjału, który tkwi w ich rolach, ponieważ próbuje skupić uwagę na starszej parze. Cóż, młodzi wkrótce przecież staną się tacy sami….

  Na scenie zdecydowanie króluje Krzysztof Dracz. Aktor bardzo oszczędnymi, ale wyrazistymi środkami buduje postać Georga – tyleż odrażającego, co wzbudzającego współczucie. Artysta świetnie oddaje zgorzknienie człowieka niegdyś pełnego ambicji, obecnie świadomego własnej przeciętności, przegranej (kogoś, kto do końca życia będzie wykładał w podrzędnej szkółce wyższej, kierowanej przez swojego teścia, nigdy nie obejmie w niej samodzielnej katedry, prywatnie natomiast skazany jest na swoje miłosno – nienawistne małżeństwo, w którym bywa zarówno katem, jak i ofiarą). Sadystyczny, złośliwy uśmiech, słowa cedzone powoli, precyzyjnie, a dzięki temu bardzo celnie,  oprócz tego jakaś niepewność, jakieś wycofanie w postawie, no i te chwile, gdy maski opadają, gdy w głosie słychać mimowolną szczerość, jakby był to chwilowy odpoczynek od perfidnej gry, albo zmiana jej reguł – wszystko to sprawia, że George Dracza jest postacią wielowymiarową, w pewien sposób fascynującą. Niewątpliwie aktor świetnie wykorzystał możliwości wpisane w tę rolę i stworzył niezwykłą kreację.

  Nie do końca można powiedzieć to samo o partnerującej mu Ewie Kasprzyk. Jej Marta przez większą część spektaklu jest nieco przerysowana, a co za tym idzie uproszczona, sprowadzona do karykatury. A przecież ta postać jest kimś więcej, niż tylko wulgarną, krzykliwą pijaczką, podstarzałym wampem! Dopiero pod koniec spektaklu Kasprzyk prezentuje skalę swoich możliwości aktorskich, zmieniając nieco układ sił na scenie i pokazując swoją bohaterkę także z innej strony (wcześniej był to spektakl głównie o Georgu, choć ona była dużo bardziej głośna). Może zresztą tak wyglądała koncepcja, że dopiero pod koniec miało się okazać, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje, że racje są podzielone, a wulgarna, rozwrzeszczana (i niestety, raczej wzbudzająca salwy śmiechu na widowni) kobieta jest również postacią tragiczną. Moment, w którym Marta mówi do męża „ja się boję” jest po prostu majstersztykiem.

  Szkoda tylko, że jest to przedostatnia scena. Finał wszystko niszczy. Trochę, jakby niestosowny, niesmaczny żart w sytuacji gdy jesteśmy bardzo poruszeni. Uśmiechniemy się krzywo, wzruszymy ramionami, ale nastrój, potrzeba refleksji się ulotnią. Coś, co miało pomóc, zaszkodziło, efektownie przekreślając wszystko to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch godzin.  Oto scena zostaje wyciemniona, widzimy tylko jasne okno, a na nim napis „Obudź się Polsko”.  Reżyser postanowił uświadomić widzów, że oto obejrzeli rzecz o swej ojczyźnie, pozostającej w stanie wojny domowej, rozpoczynającej się w pełnych nienawiści rodzinach. Faktycznie, trzeba pokazać palcem, bo metafora na tyle nietrafiona, że bez tego nikt by się nie domyślił. A tak proszę, nowa zaskakująca interpretacja. Może jeszcze trzeba zmienić nazwisko autorki w tytule? Jakieś propozycje?

  Przykre jest tylko to, że wystarczyło zawierzyć dramatowi. Jego uniwersalność, mocna wymowa, a także fakt, iż najnowsza warszawska realizacja jest naprawdę niezła – wszystko to zadziałałoby na niejednego widza, zmusiło go do refleksji nad własnym życiem, nad relacjami z innymi ludźmi, przede wszystkim najbliższymi. Wielu odbiorców spektaklu mogłoby się „obudzić”, a tani chwyt tylko w tym przeszkodził.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko