Zofia Korzeńska – Patriotyzm i żywioł przyrody w sonetach małogoskich Anny Błachuckiej

0
208

Zofia Korzeńska

 


Patriotyzm i żywioł przyrody w sonetach małogoskich Anny Błachuckiej



zatoczki 

 

„Małogoszcz 1996–2016: 20 lat odzyskania praw miejskich” (2016) to książka-album, której podstawę merytoryczną – równolegle z tekstami historyczno-informacyjnymi, w większości autorstwa Marii Krawczyk i Edwarda Spurka, oraz ze zdjęciami ukazującymi ważniejsze obiekty Małogoszcza i okolicy a także przepiękny krajobraz* – stanowią sonety Anny Błachuckiej. Są one jedynymi utworami literackimi w tej książce. Bez nich książka byłaby jedną z wielu rocznicowych pamiątek – cenną, bo dokumentującą historię i wygląd Małogoszcza wraz z jego regionem, ale pamiątką trochę suchą. Sonety wniosły barwność obrazu, opartą na bogactwie i żywości słowa, zaskakującego ciekawymi przenośniami i innymi środkami artystycznymi, wniosły melodyjność (nazwa sonet pokrewna łac. sonus ‘głos’ i sonitus ‘ton, dźwięk’; sonans ‘wydający tony, dźwięki’). Jednym słowem, wnoszą piękno sztuki i liryzm, czyli trochę wzruszeń wynikających z podziwu, z zachwytu dla ukazanego piękna, ale też wywołują zdumienie faktem, że Autorka to wszystko tak a nie inaczej dostrzegła. Jedna z moich koleżanek, poetka, w takich wypadkach mawia żartobliwie: „Że też ja tego tak nie zobaczyłam!” – Wiersze Błachuckiej w tym tomie nie są sonetami o przypadkowej tematyce, takimi, jakie poecie w pewnym momencie nasuwa wena. Są pisane ściśle na określony temat, dla określonych miejscowości i według ich cech. Wiadomo, że trudno jest tak pisać.

Sonety okazały się tu formą niebywale użyteczną i pojemną, przy tym ekonomiczną i w wykonaniu Błachuckiej całkiem czytelną, choć wcale niełatwą do zrealizowania. W krótkiej formie zawierają bogactwo treści: obrazów poetyckich, problemów, emocji, jednym słowem – szczegółów. Widać w nich duży wysiłek twórczy, ale i piękny efekt tak merytoryczny, jak i artystyczny. Poza tym nawiązują one do naszej tradycji literackiej. Sonety w polskiej literaturze pojawiły się już w okresie przełomu renesansu i baroku w XVI w. (Mikołaj Sęp-Szarzyński), a zwłaszcza bujnie rozwijały się w okresie romantyzmu i neoromantyzmu (Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Asnyk, Kasprowicz, Tetmajer i in.). Nie zaniechano tego gatunku również i we współczesnej poezji polskiej. Wielu poetów podejmowało i podejmuje tę formę poezji. Błachuckiej widocznie też przypadła do gustu (jej walory rytmiczne i chyba właśnie zwartość, czyli pewna ścisłość językowa), skoro tworzy w tym gatunku od wielu lat. Wydała tomiki sonetów: „Niepodzielne jak łza : sonety” (2009), „Piać do podświadomości” (2012) – cykl ten to jakby poetycka ilustracja i uzupełnienie treści malarstwa Jerzego Świątkowskiego; „Listy do wyobraźni” (2013) – to poetyckie dopowiedzenie i komentarz do malarstwa Tomasza Olbińskiego. Błachucka w swoich sonetach na ogół trzyma się utartych zasad ich budowy, chodź czasem od tych reguł świadomie odchodzi, podobnie jak inni współcześni twórcy (modyfikacja sonetu). Niekiedy swobodnie posługuje się rymami (nie ściśle według przyjętego układu okalającego, np. abba, abba, cdc dcd, lecz dowolnie dobiera rymy, a czasem nawet niektórych wersów nie rymuje). Ponadto stosując dokładnie regułę czterech zwrotek (4 wersy + 4 wersy + 3 wersy + 3 wersy), raczej nie trzyma się zasady, że pierwsze dwie zwrotki są narracyjne, a dwie ostatnie refleksyjne. Bardzo często korzysta z przerzutni wersyfikacyjnej, tzn. rozpoczętą myśl lub zdanie w jednej zwrotce kończy w drugiej zwrotce, a nawet w drugiej części sonetu. Dzięki tej swobodzie sonety te są mniej sztywne, wnoszą pewną naturalność toku wypowiedzi.

W omawianym tu albumie „Małogoszcz 1996–2016” Poetka zawarła trzy cykle sonetów. W rozdziale „Nasze sołectwa” umieściła sonety prezentujące poszczególne wsie w sołectwach małogoskich. Każdemu tekstowi informacyjno-historycznemu, różnych autorów, często sołtysów, towarzyszy sonet Błachuckiej na temat danej miejscowości. Poszczególne wsie, które Autorka poetycko penetruje, dla większości ludzi wydają się podobne do siebie i nic szczególnego się w nich nie zauważa. W jej oczach jednak i pod jej piórem nabierają cech indywidualnych, wręcz osobniczych, ciekawych. Każda z tych miejscowości staje się w jej poetyckiej wizji swoistą Arkadią, miejscem wyjątkowym. Sonety wykazują też dużą znajomość tego regionu przez Autorkę, znajomość wszelkich jego komponentów, ich cech, wyróżników i walorów. Błachucka wieś czuje jak rzadko kto. Ona ją ‘widzi na wylot’, w najszerszym tego wyrażenia znaczeniu. 

Omawiane utwory powstawały od lat. Poetka pisała je świadomie i celowo dla uświetnienia, czy nawet uczczenia tej krainy, upamiętnienia jej piękna, wyrażenia własnego uczuciowego stosunku do rodzimego zakątka świata. Ujawnia w nich najwyraźniej wielkie przywiązanie do swojej małej ojczyzny. Błachucka, podobnie jak i inni autorzy tekstów w tej książce, nie mogła pominąć niezapomnianego dramatu, bolesnej rany z kart historii jej miasta, związanej z dziejami Polski, z walką o wolność. Podczas powstania styczniowego bitwa rozegrana 24 lutego 1863 r. w Małogoszczu skończyła się tragicznie. Oprócz powstańców zginęło wielu mieszkańców miasteczka, a ono samo zostało całkowicie spalone (co nie spłonęło podczas bitwy, to Rosjanie podpalili mściwie po swoim zwycięstwie). Z powodu podobnej tragedii Warszawy, która dokonała się 81 lat później, boleją do tej pory wszyscy Polacy, a niezapomnianym bólem rany małogoskiej próbują się podzielić z nami tamtejsi twórcy. Bo to była rana zadana za pomoc powstańcom, wynikła z patriotyzmu małogoszczan, którzy stracili wtedy swoich bliskich, stracili domy, warsztaty pracy (upadło rzemiosło), stracili na 127 lat prawa miejskie. Z trudem i długo odbudowywali swoje miasto i jego znaczenie ekonomiczno-kulturalne, zwłaszcza że to nie była jedyna klęska (I wojna światowa, potem  pożar w 1927 r. przyniosły podobne skutki dla miasta, co powstanie styczniowe). O dramatycznych dziejach tego średniowiecznego grodu pisze we wstępie do albumu Maria Krawczyk (s. 9-13). A Błachucka to uczucie dziejowego bólu tak wyraża w sonecie pt. „Zimowe wspomnienia Wiernej Rzeki”: „Tyle lat przeszło, a wody tej rzeki / szemrzą o losach Ojczyzny i o tych / którzy tu dla Niej życie poświęcili” (s. 135).

Przyjrzyjmy się bliżej, ale wybiórczo kilku sonetom z cyklu „Nasze sołectwa”. Jest tych sonetów 20. W „Sonecie małogoskim” czytamy: „Upartość bycia i pokoleń ciągłość / śledzimy w glinie, kamieniu, żelazie, / lecz doświadczenie życiowe i mądrość / los często zginał w wojnie czy zarazie. / Czas ludzi mierzy się właśnie – przetrwaniem, / myślą, co z błędów i jarzma swobodzi. / Czas przeszły mierzy się upodobaniem / krainy ojców i dzieci narodzin. / Łącząc rozwagę dziadów, młodych chęci, miasto 20-lecie dzisiaj święci” (s. 29). Autorka snuje tu historiozoficzną zadumę nad czasem i losami ludzi.

W kolejnym wierszu: „Na schorowane czasy” – bardzo pięknym, o Bocheńcu – już jest inny nastrój, inna płaszczyzna widzenia. W I części są szczegóły do oglądania i wrażenia wynikłe ze wzrokowych przeżyć: „Samotnia ścieżki, mchowa zieleń skałek / i rozbłyskane konwaliami laski… / Ciekawa zdarzeń ciągnę siebie w górę / a razem ze mną wychodnie jurajskie” (s. 31). Chodzi tu o skały jurajskie wychodzące z ziemi na Górze Czubatce – pomnik przyrody nieożywionej. W drugiej, refleksyjnej części tegoż sonetu czytamy: „Życie duchowe ma zupełnie inną / prędkość niż nogi chętne śmigać dalej. / Mój zagubiony kod prostego życia // przedziwnym trafem przysiadł na tej skale” (jw.).

Jeszcze inny obiekt wzięła Poetka pod uwagę w sonecie o Rembieszycach („Pod boskim okiem”), gdzie głównym tematem jest stary drewniany kościół i jego oddziaływanie: „Stoi świątynia – od zawsze. Odziana / w szatę drewnianą tak pofałdowaną / jak pasiak-wełniak na strudzonej chłopce, / jak pasiak znojnej, ale chlebnej roli. // Jej wyjątkowa drewniana struktura / dzielnie przetrwała wichury dwóch wieków. / Na młode węgły wzięła śmiało trudy / ciężkiej i krwawej drogi do wolności”. W części refleksyjnej Autorka zagłębia się w sprawy wiary i eschatologii: „Pod okiem Matki Boskiej Rembieszańskiej / dzieci poznają jedyność boskiego ładu, / śledzą wspaniałość świata widzialnego / i dostrzegają trakt życia wiecznego” (s. 51).

Każdy kolejny sonet tego cyklu przyciąga i zadziwia odrębnym pięknem. W każdym coś nowego nas olśniewa. Można pozazdrościć mieszkańcom miejsc, które stały się obiektem tych poetyckich opisów, że znaleźli barda swojej krainy, piewcę rodzimego piękna w osobie Anny Błachuckiej. Zwraca na to uwagę również współautorka rozpatrywanej książki-albumu, Maria Krawczyk, w tekście pt. „Spacer poetycko-fotograficzny”: „W sonetach przekazana nam została miłość do regionu, kultury, tradycji. Widać w nich znajomość fauny i flory oraz praw przyrody. Jest też wiele odniesień do historii, obyczaju, wiary, ludzkich smutków i radości” (s. 107).

Można by, i trzeba, zachwycać się po kolei miejscowością po miejscowości, sonetem po sonecie, bo ileż traci ten, kto tego nie czyni. Kontemplowanie uroków poszczególnych miejsc muszę jednak pozostawić do osobistego delektowania się sonetami. Ja rozczytuję się w nich z radością, choć nie jestem krajanką tego skrawka Ponidzia, bo piękno jest uniwersalne, a ten zakątek to nasza polska ziemia i nieobojętne jest jej piękno oraz tradycja.

W kolejnym cyklu, „Prezentacja miasta”, autorzy starają się pokazać na zdjęciach i w tekstach współczesną sytuację Małogoszcza oraz przybliżyć jego instytucje administracyjne, socjalne i kulturalno-oświatowe. Są one niewątpliwie ważne, ale wydają się literacko nieatrakcyjne, bo nam spowszedniały. Błachucka potrafi jednak w swoich sonetach i te sprawy głębiej i ciekawiej ująć. O mieście ogólnie czytamy w sonecie „Sekrety trwania”: „Ma to miasteczko swe sekrety trwania / ukryte w czasie, owiane legendą. / Siedem wzgórz [są wymienione w przypisie] strzeże tu losowych zdarzeń, / pamięta byłych, czeka tych, co będą. / […] Rynku Kościuszko strzegł, a kościół stary, / cmentarz, kapliczki i wieczyste krzyże // strzegły nazw, nazwisk, granic i prawd wiary” (s. 77). A w „Sonecie kościuszkowskim” zdumiewa nas metaforycznie wyrażone spostrzeżenie: „Żołnierz w plecaku zawsze taszczy miejsce // w które wrósł wiarą, mową, obyczajem” (s. 78).

Album kończy cykl pt. „Żywotnik małogoski” autorstwa: Anny Błachuckiej – sonety oraz Grzegorza Szymańskiego – fotografie artystyczne krajobrazów (tematycznie i nastrojowo doskonale dobrane do sonetów). Jest to wspaniałe uzupełnienie się dwóch rodzajów sztuki i wielkiego zaangażowania ludzi utalentowanych, ale i kochających swoją małą ojczyznę. W „Jesiennym dumaniu Wiernej Rzeki” Poetka trafnie zauważa: „Czasem poeta zatrzyma tu myśli // i bierze półmrok rzeki w swoje wiersze. / A rzeka zlicza dni roku. Skwapliwie / wiedzie krople w wieczne ustalenia” (s. 127). 

Na koniec pragnę zauważyć, że zawsze sonety Błachuckiej mi się podobały i uważałam je za szczytowe jej osiągnięcie poetyckie, ale te z książki „Małogoszcz 1996-2016” najbardziej mnie ujęły. Mają w sobie wyjątkowe ciepło i klimat swojskości. Wynika to oczywiście z przywiązania Autorki do swojej rodzimej krainy, co budzi w czytelniku emocjonalny, a także racjonalny odzew patriotyczny. Przyciągają nas pewne motywy powtarzające się w tych sonetach, jak również ogólny ich klimat, bliski nam topos polskości – to, co powoduje nieświadomie nostalgię, kiedy się znajdziemy poza Ojczyzną. Chodzi o topos krajobrazu, tradycji, zdarzeń historycznych, które wszystkim wrażliwym Polakom legły na sercu. Są w tym regionie serdeczne daty, pomniki, przekazy książkowe i ustne legendy, które nas zawsze poruszają. Bliska nam jest (dzięki Żeromskiemu) np. Wierna Rzeka i jej historia. Czyż taki oto obraz może być nam obojętny? „[Rzeka] Pamięta morze ognia, w którym miasto / tonęło niczym kamyczek w jeziorku. / Do dziś zatoczek uszy przechowują / huk dział, kul świsty i jęki ranionych. // Tyle lat przeszło, a rany tej bitwy [24 lutego 1863] / ciągle obmywa woda Wiernej Rzeki / i wiedzie w zbawczy las duchy powstańców. // Tyle lat przeszło, a wody tej rzeki / szemrzą o losach Ojczyzny i o tych, / którzy tu dla Niej życie poświęcili” („Zimowe wspomnienia Wiernej Rzeki”, s. 135).

Oprócz tych zasadniczych motywów historyczno-martyrologicznych i patriotycznych wiele problemów może nas zainteresować w omawianych sonetach. Poetka przywołuje np. parę razy temat kościołów i kapliczek przydrożnych, przy którym porusza sprawy duchowe i moralne ludzi. Z literackiego punktu widzenia interesujące są też sonety, w których porusza zagadnienia twórcze (metaliterackie – autotematyczne). No, i trudno nie zauważyć, że wszystkie te sonety tchną żywiołem przyrody i jej piękna, co nas najbardziej w nich zachwyca i co też tak nas do nich ciągnie.

–––––––––––––––––––

* Wszystkie teksty informacyjno-historyczne oraz zdjęcia zasługują na odrębną recenzję i profesjonalną wnikliwszą ocenę. Ja ograniczam się tylko do omówienia literackich tekstów Błachuckiej – ZK.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko