Przy jednej świecy się modlę,
bo łatwiej tak nastrój stworzyć
i lubię gdy cisza za oknem
pomaga mi słowa ułożyć.
bo łatwiej tak nastrój stworzyć
i lubię gdy cisza za oknem
pomaga mi słowa ułożyć.
W ciemności ćmy umierają
a ja po cichu siadam
i o zwyczajnych sprawach
z Bogiem – mym kumplem gadam
że siostra ma znów bachora
a ja tylko nadzieję,
że sąsiad ma nową furę,
że u mnie nic się nie dzieje.
Wosk wolno na obrus kapie
(trzeba go będzie gdzieś schować),
Bóg mnie za ramię wciąż łapie
wartko płynie rozmowa.
A gdy już fajki się skończą
i Bóg kolejki omija,
nad ranem zaczyna bełkotać;
że podle, że