Janusz Termer i Michał Piętniewicz – dwugłos o Włodzimierzu Odojewskim

0
160

Janusz Termer i Michał Piętniewicz – dwugłos

o Włodzimierzu Odojewskim



Janusz Termer

 

 

Odojewskiego zmagania z historią

 

 

grunge-888986     Zmarły 21 lipca 2016 Włodzimierz Odojewski, to wybitny polski prozaik nawiązujący do rozmaitych literackich stylów i technik narracyjnych XX stulecia. Do zwłaszcza między innymi pisarstwa Williama Faulknera, ale i Jamesa Joyce’a, jak i prozy Brunona Schulza czy Leopolda Buczkowskiego. Wpływ czasu przeszłego na życie ludzkie (obsesyjne nawroty do przeszłości i przeżyć dzieciństwa) oraz tematyka kresowych powikłań narodowościowych, społecznych i psychologicznych dramatów, to naczelne motywy jego prozy. “Odojewski sięgnął do spraw własnych, do których model faulknerowski tak pasuje, że się czasem myśli, że autor nie przyswoił sobie zdania faulknerowskiego, a po raz pierwszy je stwarza, żeby wyrazić świat, którego w inny sposób wyrazić niepodobna. Piekło piekieł, które rozpętała ostatnia wojna na terenach, gdzie krwawiła od wieków polsko – ukraińsko – rosyjsko – żydowska rana. Metafizyczny wymiar namiętności, które się tam spełniły. Groza umiłowań i nienawiści. Jeden z prawdziwych końców świata” (Henryk Bereza).

 

     Opowiadania z tomu Zmierzch świata, mówiące o wydarzeniach rozgrywających się w czasie drugiej wojny światowej na wschodnich kresach Drugiej Rzeczypospolitej, dały początek obszernemu tzw. “podolskiemu” cyklowi utworów (zwanemu także inicjacyjnym). Składają się nań:  Wyspa ocalenia, Zasypie wszystko, zawieje, Zabezpieczanie śladów. Pisarz – we właściwym sobie stylu mocno pogmatwanej, złożonej i powikłanej, jak wszelkie ludzkie losy i wielkie namiętności, narracji złożonej z okruchów pamięci bohaterów i faktów historycznych – stworzył w nich wielki obraz wewnętrznych ludzkich dramatów, narodowych konfliktów, skrywanych namiętności i ujawnianej nagle nienawiści w rytm tragicznych zdarzeń tego czasu (łącznie z masakrą katyńską).

 

     Bohaterem Wyspy ocalenia jest kilkunastoletni Piotr Czerestwienski, potomek polsko-rosyjskiego rodu, wspominający swój wakacyjny, szczęśliwy pobyt we dworze w Czupryni (miłość do Katarzyny, wychowanicy dziadka Mikołaja Fiodorowicza), żyjący latem 1943 roku wraz ze wszystkimi członkami rodziny w oczekiwaniu na nieuchronną zagładę, dramatycznie przeżywający koniec młodzieńczych marzeń. Jego brat z nieślubnego łoża, watażka i postrach okolicznych dworów, Semen Gawryluk współpracuje z Niemcami. Przyjaciel Piotra, Paweł Woynowicz okazuje się zazdrosny o Katarzynę, która tuż przed wojną wyszła za mąż za Aleksego Woynowicza. Piotr odnajduje zwłoki Aleksego pogrzebane w jednym z masowych grobów katyńskich. “W zderzeniu z prawdziwym obrazem rzeczy kończy się raz na zawsze sielanka dzieciństwa. Zamiast ładu czeka na bohatera kompletny chaos, zamiast bezpieczeństwa – śmiertelne zagrożenie, zamiast beztroski – udręka” (Tomasz Burek).

 

    Najbardziej znanym i cenionym utworem Włodzimierza Odojewskiego jest powieść Zawieje wszystko, zasypie, tłumaczona na wiele języków. Jej bohater Paweł wyrusza do Katynia w nadziei odnalezienia zwłok Aleksego i przewiezienia ich do grobów rodzinnych. Wraca ze strzępem książeczki wojskowej, guzikiem z orzełkiem i pamiątkową , papierośnicą, a jego relację skierowaną do matki i wdowy kończy niezrozumiałe dla nich i przejmujące grozą zdanie: “Oni nie wydają ciał”. Jest dogłębnie porażony tym co tutaj zobaczył, co przeżył… Jeżeli cała proza Odojewskiego jest rodzajem obszernej panoramy ukazującej świat kresów, pogranicze polsko-ukraińskie, obraz ostatecznej jego zagłady, to powieść ta jest kluczowym jej elementem. Maria Janion nazwała tę powieść najbardziej romantyczną polską powieścią XX wieku, jedną z głównych wysp w ukraińskim archipelagu pisarza: “Wszystkie one napisane właściwym Odojewskiemu jednolitym stylem fantazmatyczno-wizyjnym podejmują te same wątki toczące się w tych samych miejscach i wśród tych samych osób. Różnice pomiędzy poszczególnymi częściami to różnice spojrzeń zmieniających się narratorów. Niedopowiedzenia i pytania związane z którąś z kilku postaci mogą zostać dookreślone czy nawet wyjaśnione w innym utworze jakby biegnącym obok”.

 

    Do wielu z tych najważniejszych w jego twór5czoći prozatorskiej wątków historycznych, politycznych i problemów psychologicznych nawiązuje Odojewski w wydanym po wielu latach milczenia krypto autobiograficznym utworze, “powieści o miłości”, zatytułowanej Oksana. Jej bohaterem jest postać naukowca Polaka rodem z kresowej Trembowli, pracującego w Monachium, który po śmierci żony sam także otrzymuje od lekarzy wyrok śmierci (choroba nowotworowa) i udaje się na pożegnalny z własnym życiem wojaż do Włoch. Tam poznaje młodą dziewczynę, Ukrainkę Oksanę. Wywiązuje się wielka miłość, namiętność podszyta początkowo ogromnym strachem obojga przed konfrontacją odmienności dzielących ich tragicznych doświadczeń narodowo-historycznych i życiowych doświadczeń pokoleniowych. Fabuła powieści, związanej z romantycznym mitem miłości, poświęcenia i ofiary, jest złożona z niespodziewanych zwrotów sytuacji, pełna też rozważań i dyskusji obojga bohaterów na różne tematy, tak pozornie od siebie odległe, jak wpływ na ludzkie losy wydarzeń narodowej historii czy zwykłego fizycznego bólu, związanego z cierpieniem i perspektywą kresu egzystencji. Powieść o wielu przenikających się i krzyżujących planach znaczeniowych, w znacznej mierze poświęcona jest bowiem także pytaniom o tajemnice natury i (bez) sensu istniejącego w świecie zła. Zła – przeciwstawianego równie tajemniczej, wielkiej i ocalającej sile uczuć miłosnych.

                                                                                                                       J.T.

——————————————–

Włodzimierz Odojewski – ur. 14 VI 1930 w Poznaniu; prozaik i dramaturg. Uczęszczał do liceum w Szczecinie, potem studiował ekonomię polityczną i socjologię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. W latach 1956-59 pracował w poznańskim “Tygodniku Zachodnim”, od 1959 do 1971 był kierownikiem Studia Współczesnego Teatru Polskiego Radia w Warszawie. W 1971 wyjechał na stypendium doi RFN, gdzie pozostał na stałe jako współpracownik Radia Wolna Europa. Laureat wielu nagród literackich, m.in. młodych im. Tadeusza Borowskiego (1951), im. Kościelskich (1966), Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie i “Wiadomości” (1974), mies. “Odra” (1991). Debiutował wierszami na łamach tyg. “Wybrzeże” (1948). Wydał zbiory opowiadań: Opowieści leskie, 1954, Upadek Tobiasza, 1955, Dobrej drogi, Mario. Kretowisko, 1956, Kwarantanna, 1960, Zmierzch świata, 1966, Zabezpieczanie śladów, Paryż 1984, Zapomniane, nieuśmierzone, Berlin 1987; powieści: Białe lato, 1958, Wyspa ocalenia, 1964 (pierwsza wersja 1951), Czas odwrócony, 1965, Zasypie wszystko, zawieje…, pierwodruk “Twórczość” 1967-69, Paryż 1973, Oksana, 1999; dla młodzieży: Spisek Czarnych Orłów, 1957, Żeglarze króla jegomości, 1957; reportaże Na wsi poznańskiej, 1955 oraz słuchowiska radiowe i sztuki sceniczne (np. Wielki człowiek, Bardzo udane lato, Punkt zwrotny, Pomyłki, Coraz dalej, dalej).

     Z. Bieńkowski Ten raj jest piekłem, w: Modelunki, 1966; H. Bereza, w: Prozaiczne początki, 1971; M. Janion Ocalenie przez rozpacz, w: Literatura źle obecna, Londyn 1984; tenże Cierń i róża Ukrainy, w: Wobec zła, 1989; M. Danielewicz-Zielińska Szkice o literaturze emigracyjnej, 1992; T. Burek wstęp do Wyspy ocalenia, 1990; A. Werner To piekło nie jest rajem, w: Sporne postacie polskiej literatury współczesnej, 1995.


znaczek


Michał Piętniewicz

Polski Proust. Włodzimierz Odojewski, “Wyspa ocalenia”.

 

Wydana w 1964 roku przez wydawnictwo Czytelnik. Rzucił mi się w oczy pęd frazy, galop, językowy strumień świadomości po pierwsze. A po drugie bogactwo tej prozy przejawiające się w umiłowaniu szczegółu dnia codziennego. Poza tym przywiązanie do wartości rodziny. To wszystko sprawia, że „Wyspę ocalenia” Odojewskiego uważam za arcydzieło polskiej prozy poetyckiej. Najważniejszym zagadnieniem filozoficznym moim zdaniem, które interesuje Odojewskiego, jest zagadnienie czasu. W zasadzie cała ta powieść jest relacją ze strumienia pamięci, który z kolei zaplątany jest w sferę czasu. Bohater tej książki jest zasadniczo bohaterem Proustowskim. Przecież i on smakuje herbatę u swojej babci, i on kocha opowieści swojego dziadka, i on także zachwyca się drobnymi elementami piękna świata: jak koncert wróbelków przed zmierzchem. Tak, ale to jest także, może przede wszystkim powieść historyczna, albo z ciągłym odniesieniem do historii,  to jest powieść opowiadająca o bratobójczych walkach polsko-ukraińskich.

Ale żeby napisać znakomitą powieść historyczną, trzeba dać sprawiedliwość Historii i historii.

Kiedyś już pisałem o tym rozróżnieniu. Historia to jest uwikłanie jednostki w grę polityczną, której ona przeważnie jest niezawinioną ofiarą, natomiast historia to jest nic innego jak pojedynczy los, na który składają się miłość, cielesność, sensualność, zachwyt, codzienność. Więc tak jak w każdej dobrej literaturze, która odwołuje się do Historii, historia, ta mała, jest zdecydowanie ważniejsza, ponieważ to właśnie poprzez codzienność rozstrzyga się nasz poszczególny, pojedynczy los.

Historia tworzy zewnętrzne ramy strukturalne tego losu, czyli albo daje gwarancję bezpiecznego rozwoju, albo przynosi wojnę.

Natomiast historia jest od tego, żeby badać uważnie świat zastany i miniony. Poszczególny los rozstrzyga się bowiem u Odojewskiego zawsze (także w „Wyspie ocalenia”), poprzez dwie kategorie: pamięci i czasu. Pamięć, która myśli obrazami, odpryskami, fragmentami i za pomocą meandrów i zakrętasów, bocznych odnóg, przywołuje czas miniony. To oczywiście ma wpływ na poczucie tożsamości głównego bohatera, która przecież też jest rozchwiana, niepewna, labilna.

W zasadzie możemy powiedzieć, że główny bohater tej powieści, Piotr Czerestwienski, jest poetą, jego sylwetka psychiczna jest sylwetką psychiczną poety, jego jaźń jest jaźnią twórczą. Piotr bowiem ciągle marzy, w zasadzie możemy powiedzieć, że śni na jawie. I owa senność, tak świetnie oddana w narracji, ów trop mistyczno-romantyczny, o którym kiedyś pisała Maria Janion w kontekście prozy Odojewskiego, jest bardzo dobrze zestawiony (ale nie na zasadzie opozycji, tylko przenikania), z tropem wojennym, politycznym i historycznym. W zasadzie możemy powiedzieć, że te rzezie ukraińskie mają w tle tego rodzaju atmosferę: duszną senność, ciemność opuszczonego domu, dławiący dym z papierosa i przeszywającą, bolesną samotność, która najbardziej lęka się o samą siebie, czy przetrwa, czy uda jej się uniknąć okrutnej śmierci.

Niesłychana jest również fraza Odojewskiego, właśnie dokładnie oddająca to, co jest jej przedmiotem: ona również jest hipnotyczna, senna, transowa, wciągająca, niebywale konsekwentna w swoim języku, który przecież płynie jednocześnie rwąco i leniwie: jak szara rzeka, która niesie ze sobą trochę brudu, ale przecież w swych najgłębszych głębiach jest krystalicznie czysta, źródlana.

Kiedy czytałem „Wyspę ocalenia”, nie mogłem oderwać się od tego znakomitego języka i jednocześnie, w poczuciu pewnej senności, zapadałem się w fotel. Tutaj doszedłem do paradoksu tej wielkiej literatury, którą powołał do życia Włodzimierz Odojewski. Otóż wydaje mi się, że ta literatura nie jest przecież przeźroczysta, język jak najbardziej zwraca na siebie uwagę i to język jest tutaj najważniejszy, w zasadzie poza niego nie ma wyjścia, choć za nim przecież stoją: świat, przeżycia, emocje, doświadczenia, zmysły, intelekt, a więc nie tylko język, a przede wszystkim człowiek, jako jego twórca i ten, który nad nim panuje. Ale jednocześnie, ten język, tak genialnie sprytny, nie jest żadną przeszkodą, ja miałem wrażenie, że ten język Odojewskiego mnie gdzieś zabiera w daleką podróż, że już nie muszę być tutaj, z moimi problemami, rozterkami, ale właśnie tam, z bohaterami powieściowymi, właśnie z tym całym, niesamowitym światem, który powołał do życia pisarz. Jednocześnie kiedy poddawałem się sennym, dymnym oparom tej podróży, zacząłem uważnie przyglądać się swojemu życiu, zaczęły mi do głowy przychodzić różne pomysły, refleksje, ów wewnętrzny napęd, który w ruch wprawia rytmiczny układ zdań autora „Zasypie wszystko, zawieje”, udzielił się również mnie: również i ja dotarłem, niejako otarłem się o to życie wewnątrz mnie ukryte, o to życie wewnętrzne, dzięki któremu i ja mogę pamiętać i ja mogę żyć i ja mogę tworzyć swoją aktualność na swoją miarę, być twórcą swojego życia poprzez relację refleksu, zapośredniczenia swojego życia i widzenia w widzeniu innych pisarzy, innych twórców.

Tutaj dochodzę do kwestii, jak wiele może dać tego rodzaju czytanie i przeżywanie literatury, które nie polega tylko na prostym utożsamieniu się z głównymi bohaterami, przeżywaniu ich przygód jakby były moimi.

Wydaje mi się, że istotne wtajemniczenie w literaturę, polega przede wszystkim na takim przeżywaniu języka danej powieści, jakby to był mój język. Innymi słowy, cudze widzenie jest moim widzeniem, cudzy zapis na chwilę, na tych parę chwil lekturowego aktu, jest moim zapisem, ja też mógłbym tak pisać, po to się utożsamiam z cudzą frazą, bo ona jest moja.

To nie polega tylko na relacji lustrzanej, na relacji odbić, kiedy zimne zwierciadło stanowi pewien archimedesowy, niezmienny punkt, kamienny, zimny, lustrzany. Istotą tej relacji lekturowej jest moje, empatyczne wejście w cudzy świat, będąc bowiem uczestnikiem tego świata, staję się równocześnie jego twórcą, więc do pewnego tylko momentu bariera podmiotowo-przedmiotowa znika. Po lekturze bowiem książki, która wywarła na mnie istotne wrażenie, ja używam swojego języka, który moje doznania opisuje, ja używam swojego, miłosnego języka, ja na swój sposób z danym tekstem romansuję i za każdym razem, można powiedzieć, jestem jednocześnie tym samym i innym kochankiem (jak u Gadamera, przypomnijmy definicję święta, które jest jednocześnie takie samo(w swoim rdzeniu) oraz inne(w okolicznościach historycznych).

Więc moje wniknięcie w dzieło, stara się być wniknięciem w jego istotę, esencję. I tutaj jedna uwaga: u Odojewskiego, co ważne, głębia jest jednocześnie powierzchnią. Więc język, który uważnie bada powierzchnię sensualną świata widzialnego, nie jest rozdzielony arbitralnym szarpnięciem od głębokiego przeżywania tejże powierzchni. Tutaj, mam wrażenie, dokonuje się istotne życie tej prozy. W gruncie rzeczy, dzieje się coś podobnego, co u Leopolda Buczkowskiego, Zygmunta Haupta, a później Wiesława Myśliwskiego: mamy do czynienia z prozą żywą, z mową żywą. I powiem jeszcze, że tego rodzaju żywe pisanie, w zasadzie żywe mówienie, które jest jednocześnie literackie głęboko, jest charakterystyczne dla pisarzy kresowych bądź tych, którzy o kresach piszą, kresami się zajmują. Piłsudski powiedział, że Polska jest jak obwarzanek: najciekawsze rzeczy ma na brzegach. Bo też trzeba przypomnieć casus Schulza, Kuśniewicza, Vincenza, wymienionych już Buczkowskiego i Haupta, także Miłosza, a współcześnie Stasiuka, oni wszyscy gdzieś na rubieżach i obrzeżach. I wiem, że takich przykładów z pewnością jest wiele więcej w literaturze polskiej.

Dodać jeszcze trzeba, że „Wyspa ocalenia”, tak jak i inne powieści pisarza, to jest proza poetycka w sensie głębokim. Czasem jeden szczegół świata przedstawionego wydaje się niesłychanie ważny.

Jak stara wieśniaczka, ubrana w czerń, żebrząca pod Kościołem, który to kadr był przyczynkiem do wywołania refleksji o przemijaniu, czasie, pamięci.

Mnie się wydaje, że wychodząc od szczegółu, ta proza buduje coś w rodzaju żywego, rwącego traktatu poetyckiego o świecie. Filozoficzna ogólność jest tutaj stowarzyszona z uważnym przyglądaniu się światu w jego szczegółach i drobnostkach. Tak jak u Prousta. Wychodzimy od filiżanki herbaty, ciasteczka, a kończymy na filozoficznych rozważaniach o pamięci i czasie.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na psychologię postaci głównego bohatera: ona jest budowana z odłamków, odprysków, śladów i fragmentów pamięciowych, które składają się na jego poetycką tożsamość. Oniryzm tej postaci w tym właśnie między innymi się ujawnia: bohater tkwi na pograniczu snu i jawy, nie wie do końca, gdzie jest i kim jest, stara się odzyskać siebie poprzez powrót do rodzinnego domu, ale tam zastaje rozpad.

Więc w zasadzie jest powieść „Wyspa ocalenia” Odojewskiego relacją z rozpadu pewnego świata, który opierał się na czymś trwałym i niezmiennym.

Teraz jednak, po rozpadzie, po czasie, wszystko zaczyna płynąć i ta rzeka czasu ze sobą wszystko zabiera, trochę niszczy, niewiele oddaje, ale przecież zawsze zostaje pamięć i ślad pamięciowy w postaci literackiego utrwalenia.

Tutaj z kolei widzę podobieństwo z Faulknerem, u którego ten żywioł niszczący czasu stale chyba przeważa. Więc z jednej strony Proust ze swoją nadzieją na ocalenie, a z drugiej Faulkner ze swoją destrukcją. Mnie się wydaje, że Odojewski jest jakoś, po polsku, rozpięty między Prousta a Faulknera, i po polsku specyficzny i  po polsku jedyny, wyjątkowy, genialny.

Czytałem „Wyspę ocalenia” jako wspaniały, poetycki traktat o ludzkim życiu uwikłanym w historyczne zawikłania, traktat, którego filozoficzne spojrzenie na egzystencję człowieka jest esencjalne dla zrozumienia tego, o co w niej naprawdę chodzi. Człowiek jest wypadkową Historii i historii, jawy i snu, realności i fantazmatu, człowiek jest bytem zawieszonym pomiędzy rzeczywistość a złudę.

I tak, niepewny, krocząc między różnymi, sprzecznymi żywiołami, w tym zawikłanym konglomeracie rozmaitych wizji, pojawia się szansa ocalenia i trwania, wspaniała epifania czasu, przezwyciężenie przemijalności poprzez opowieść o przemijalności jako kategorii niemal wieczystej:

 

„Doświadczywszy bezmiernego, niszczącego, a zarazem krzepiącego zalewu czasu, trwałego jak mogą być tylko trwałe: ziemia, powietrze, ogień i woda, czasu niepokonanego i żywiołowego, znajdował w sobie przeświadczenie, że nie należy mu ulec i poddać się jego miotającej w przeszłość i przyszłość fali, lecz ją ujarzmić w jakiś dostępny sobie sposób i spróbować w tę przyszłość, otwierającą przed nim posępne podwoje, świadomie wejść, aby trwać. I trwać”.1

 

Autonomia wobec czasu jest u Odojewskiego specyficzna: człowiek jest jednocześnie władcą czasu i poddanym. Albowiem czas w „Wyspie ocalenia” został odnaleziony i przezwyciężony w sensie paradoksalnym: poprzez poddanie się jego bezwzględnej sile. Nawet za cenę możliwości porażki(możliwość wygranej jednak również wchodzi w grę). Trwanie jest ważne, nadzieja na to, że trwać się będzie jest jeszcze ważniejsza.

 

1Włodzimierz Odojewski, „Wyspa ocalenia”, Warszawa 1964, s.261


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko