Stanisław Stanik – Tam gdzie lecą Anioły

0
179

Stanisław Stanik


 

Tam gdzie lecą Anioły

 

starowieyski 52  Ćmielów bardziej słynny jest z wyrobu dobrej porcelany, niż ze środowiska literackiego. A jednak to miasteczko pod Ostrowcem Świętokrzyskim stało się małą Ojczyzną dla poety, krytyka i dziennikarza Piotra Dumina, który mieszka na stałe w Warszawie, ale powraca pamięcią i wyobraźnią  do tego miejsca. Czyni to na kartach wielu swoich książek.

   Debiutował „Spełnieniem Doliny” (1986, MAW) – a dolina nad Kamienną to jego miejsce zakorzenienia. Opublikował m.in.  tom wierszy „Polu naprzeciw” (2004, Wyd. Adam Marszałek) i „Poezje wybrane”  (2011) w cenionej serii wydawniczej LSW Biblioteka Poetów. Wydał też zbiór rozmów z niektórymi znanymi i wybitnymi poetami polskimi („Poezja jest podarunkiem natury”,  (Wydawnictwo Adam Marszałek,2008), prezentujący krajobraz poezji polskiej; sytuację poezji i poetów u schyłku lat 80.

   Niedawno opuścił matryce drukarskie jego tom wierszy „Zmieniamy się w Aniołów”*. Zawiera on wiersze pisarza wcześniej nieuwzględnione w wydaniach książkowych, a także wiersze pisane ostatnio. Utwory ułożone na pozór przypadkowo – uporządkowane układają się w pewne stałe kręgi tematyczne. Można  by ich wyszczególnić wiele, ale najważniejsze to te z osobistego doświadczenia. Z niego bowiem rodzi się i credo poetyckie, i legenda miejsca rodzinnego, i fascynacja Warszawą, i wspomnienie miłości i poglądy ogólne, filozoficzne i etyczne. – Niejako wstępem do tego zbioru wierszy są liryki o miejscu i roli poezji w życiu autora i w ogóle w życiu twórcy. Echem dalekim własnych oczekiwań, w stosunku do życia i twórczości, są słowa wiersza bez tytułu (str.104):


                        Rośnij mnie rzeko

                        płyń dolino

                        z wierzbami na brzegu

                        Otul mnie widnokręgu


   Przedstawiony jest tu metaforycznie obraz przyrody i stosunek do niej autora. Można go uważać za obraz określający jego poezję. Więcej o jego credo można odczytać w wierszu „Ars poetica 1”, m.in. we fragmencie:


                         Poeci nie ufają słowom

                         bo one służą wszystkim

                         sprzedajne jak dziewki

                                 /…/

                          Muszą je jednak podziwiać

                          bo świat odsłaniają

                          chociaż jeszcze skuteczniej

                          potrafią zasłaniać


   Dumin stara się o ekspresyjność poezji, co ujawnia poprzedzając nieprzypadkowo wiersz „Pochwała poetów” mottem z Szymborskiej, w którym poetka domaga się od wierszy siły równej muskułom boksera. A dalej – jak u psychologa Dąbrowskiego, a za nim u Stachury powiada :

 „Niech pochwaleni będą poeci”, Niech pochwalone będą ich miny”, Niech pochwalona będzie ich mania wielkości” itd.

   Wielce zastanawiające, poezjoprzestrzenne, chwalebne to słowa, które poetę każą nazwać apologetą słowa.

    Co przedstawia, co sławi w swej poezji Piotr Dumin, wieszcz znad doliny  Kamiennej? – W przeważającej części „małe miasteczko”, w którym przyszedł na świat. Ale w wierszu „Dom na wsi” (sielanka) powiada, że miał miejsce „na wielkiej polanie Puszczy Kamienieckiej”, gdzie rozmawiał z mchami, kwiatami, dziką różą, polnymi dzwonkami, drzewami i obchodził zagrodę. Czy długo tam mieszkał? – Nie wiadomo, dość, że „wypędzili mnie z niego/ panowie tej ziemi/ kłusownicy i złodzieje”.

   W innym utworze „Wypędzeni” wspomina z nostalgią i żalem swoje dzieciństwo, gdy szedł do I Komunii i mógł wówczas odróżnić dobro od zła. Tutaj też, „ po latach niektórzy próbują powrócić”, w tym na pewno – siłą tęsknoty – autor. W jeszcze innym wierszu „W pustym pociągu” pisze o tym

jak wraca z Warszawy do Ćmielowa: „ w stukocie kół powraca / świat co czekał na mnie”. Mgłę przeszłości stara się przebić w utworze pt. „Miasteczko przemienione w sen”, w którym błądzi po mieście. „Mijam kolejne domy / przy znanych uliczkach /żaden jednak nie jest tym / którego szukam”.

   Krajobrazy i widoki z Ćmielowa ustępują potem innym, bardziej egzotycznym. Przewijają się echa urzeczeń beskidzkich. W wierszu „Pod górę”, który dał tytuł jednemu z rozdziałów tomu autor pisze: „Idę pod górę / stromym beskidzkim zboczem // czterdzieści lat temu szedłem tym samym szlakiem / ze światem na plecach // Dopiero teraz / potrafię czasem / uwolnić się / od jego ciężaru”. W wierszu „Jazda w Beskidy” przedstawiona jest podróż w te strony, poczynając od Krakowa, przez Bochnię, Brzesko-Okocim, Tarnów, Łączówkę- Pleśną. A potem, jakby pod tytuł zbioru, pisze autor: „Jeszcze kilka stacji / i jak Aniołowie / wyłaniają się Beskidy. Bardziej ogólny, syntetyzujący wrażenia i doznania jest liryk pt. „Beskidzki Kosmos”. Tu objawia się fascynacja egzotyką orientalizmu.

   Wędrówki, może wycieczki, podmiot liryczny odbywa do Muszyny, Krynicy, w dolinę Złockiego Potoku, w Kieleckie; do Nagłowic, do sarkofagu księcia Jeremiego Wiśniowieckiego…Ale ostoją dla świadomości staje się przede wszystkim miasto jego wieku dojrzałego, Warszawa. Na poły miłosny, na poły urbanistyczny jest wiersz „Ulica Górnośląska” (z cyklu „Pod górę”), dedykowany Jadwidze Gerould. To znamienne – przyroda i zabudowa staną się elementami gry miłosnej, jaką autor podejmuje w dalszych wierszach dedykowanych kobietom. Bo w równym stopniu autor staje się z czasem poetą miłości, co stron sobie bliskich, osobiście przyswojonych. W Warszawie, poza ulicą Górnośląską, jego uwagę przykuwa Park Saski i Park Łazienkowski. W Parku Saskim przedmiotem opisu stała się postać wyrzeźbionej Wenus, noszącej ślady kul, o udach kwitnących barokowo „jak saska fontanna”. Prześmiewczo kończy zdaniem , że Król  Staś „ brał czasem model / do sypialni”…  Tym akcentem erotycznym zwieńczył Dumin wiersz, który, jak wiele innych, podkreśla urodę kobiety. W utworze „Park Łazienkowski” autor pokazuje jak „sączą się przechodnie” i wtrąca uwagę o Królu Stasiu: „otaczali go Poeci / na miarę epoki / może i przyszłości/ ale nie chwili”. Uwagi historiozoficzne Dumina są częścią wpisanych w jego twórczość uogólnień i refleksji, dotyczących świata i kondycji ludzkiej.

   Bardziej wyrazisty, a w zakończeniu abstrakcyjny charakter ma wiersz o Placu Teatralnym, pt. „Lustro”. Może w części o Teatrze Wielkim, i Pałacu Saskim i Parku Saskim. Kwintesencja utworu daje się sprowadzić do wniosku, że „uda nam się dokopać do siebie”. Chodzi pewnie o złoża wnętrza, w których osadza się przeszłość, potrzebna jak lustro w teraźniejszości. I powiada autor, że „co wykopiemy / chcemy by wróciło”. W tej tonacji filozoficznej utrzymany jest wiersz „Po drugiej stronie”, gdzie takowy zwrot odnosi się do tego, co odeszło. Ciężki gatunkowo, ekspiacyjny obraz Łazienek przeżywany jest jakby we śnie. Tak więc rzeczywistość oniryczna skrywa ostatecznie piękno i urodę miasta, w którym Dumin spędził wiele lat dojrzałych, kończąc tu Elektronikę na Politechnice Warszawskiej.

   Trudno pomawiać autora o osobiste tony we wszystkich jego dalszych wierszach, zwłaszcza erotykach. Wyobraźnia jego wyzwala się często od jednostkowych incydentów po uogólnienia. Budzi się obraz jak na filmie za sprawą pojedynczego zdarzenia. Czasem fragment staje się materiałem do wielkiej  diatryby, liryki bez zatrzymania. Ktoś powiedział, że u Dumina poezja miłosna jest raczej podmiotowa i bezpośrednia. Pełno w niej dedykacji kierowanych do kobiet, wyraźnych odniesień do rzeczywistości, konkretności. Szczególnie w reminescencje erotyczne bogaty jest w tym tomie rozdział „W stronę Wenus”.

   Miłość, niejako w rytm życia autora rozwija się od prozaicznej do wysublimowanej, małomiasteczkową zastępuje stołeczna, choć to niebezpieczne tak ją ukonkretniać. Dość, że w wierszu otwierającym rozdział miłosny pt. „Kasia” można wyczytać tak bulwersujące  słowa: „Malowane płoty / mojej Kaśki wargi / w zojdach wielkie cyce / instrumenty dzwonne”. Można w tym miejscu wyobrazić sobie jakąś przaśną dziewuchę, której bohater – jak wiersz wskazuje – chce zrobić dziecko. Wiersz jest kontrowersyjny, chociaż nawiązujący do poezji ludowej.  Dużo subtelniejszy jest wiersz bez tytułu (str. 43) którego zwrotka jest już wyrafinowana: „Ośmiornicą jesteś/ nie unikam Cię / Pozdrawiam brzuch / i gorący kark / Widma oczu /dzwonnicę bioder / rozbiegane serce „. Piękne to i urokliwe słowa.  W innych lirykach, poświęconych szczególnie jakimś skrytym pod imionami kobietom,  afirmacja jest pełniejsza. Do powtarzanej imiennie Ewy zwraca się takimi słowami: „Tak długo Ci przeczyłem / aż stałaś się mym lustrem”. W przypadku tego poety lustro oznacza granicę między przeszłością i teraźniejszością, co można rozumieć, że odbija się w nim to, co minęło. Wraz z motywem lustra wkraczamy na teren filozofii, czy też poglądu na świat, który jak w lustrze rodzi się w przeżyciu autora.

   Język Dumina nie jest prosty, a nawet zawsze jednoznaczny, już to z uwagi na głębię poruszanych zagadnień. – W utworze „Ślady” zaczyna wypowiedź tak: „ Są w nas ślady wszystkich niespełnień / Wszystkich nadziei i obietnic”. Wyraża tym samym autor myśl, że przeszłość osadza się w człowieku jak w skamielinie i można ją czytać w sobie. Bardzo enigmatyczne jest hasło z wiersza „***” ( str. 104) :  „ – Nie dać się unicestwić ani przez spełnienie / ani przez przeszłość, która się nie stała”. Jest to wymóg stawiany sobie i wyraża pragnienie realizmu i konkretności, którym – jak zauważa – jedynie trzeba zawierzyć. W tych słowach mieści się nie tylko filozofia autora, ale i credo osobiste, jego wyznanie jako człowieka i twórcy. Uważa też autor, że przez miłość drugi człowiek staje się całym światem, makrokosmosem. Każde zdanie  zawiera jakąś trafną myśl, jakąś filozofię, zatem wiadomo tutaj , na czym polega poezja, ale i wiadomo, na czym zasadza się mądrość (sophia).

   Twórczość poetycka Piotra Dumina jest czytelna lub co najmniej w pełni domyślna. Czytelnik może w niej zatopić się bez reszty i z pełną satysfakcją. Różnie podchodzą do niej krytycy. Na  ostatniej stronie okładki tomu Alicja Patey – Grabowska napisała, że „ Poeta w szczególny sposób łączy pierwiastki liryczno–surrealistyczne z cielesną rzeczywistością, często wpisując w formę muzyczno-śpiewną”. Nie w pełni można się z tym zgodzić, gdyż poezja Dumina daleka jest od surrealizmu i unika niekontrolowanego potoku słów. Jest akurat ścisła, aczkolwiek zdecydowanie liryczna, czyli uczuciowa. Dominują w niej wątki  wspomnieniowe, nie kreacyjne. Ale jest czysta, czym wykazuje podobieństwo do liryki Zbigniewa Jerzyny. Widoczne są też jej związki z poetyką awangardową. Poeta przez wiele lat przyjaźnił się z poetami „Orientacji” (m. in. z Krzysztofem Gąsiorowskim). Widać tu też fascynację Różewiczem, barokowym Grochowiakiem, Szymborską, Gałczyńskim…   Piotr Dumin nie wpisał się jednak w żadną ze zbiorowych, czy też modnych poetyk. Jego poezja jest osobna, rozpoznawalna.

   Ten tom zawiera utwory pisane ostatnio, ale i wiersze wcześniejsze, niepublikowane w  poprzednich książkach. Nie jest więc jednorodny. Daje jednak wgląd w całą twórczość poety.

                                                                                                                       

 

Piotr Dumin Zmieniamy się w Aniołów, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko