Chmuro, która wybuchnąć nie możesz!
Czyje oczy na jaki szczyt mnie wynoszą?
Nie patrzyć – źle. Patrzyć – jeszcze gorzej.
Oczy się same o spojrzenie proszą.
Czyje oczy na jaki szczyt mnie wynoszą?
Nie patrzyć – źle. Patrzyć – jeszcze gorzej.
Oczy się same o spojrzenie proszą.
W pośpiesznym marszu serca
zatrzymaj się,
stań.
Ty: blask.
Ja: cień.
Kochasz się w cieniu,
światłem się rzucasz nań.
Wolno oddzielasz od powieki dzień.
Wiem, że się zanosisz na burzę.
Ja – zawsze odpływam w oka mgnieniu.
Jeszcze raz
bity ulewą twych oczu, w gradowym pościgu,
spojrzę na elektryczny błysk,
gwałtowną różę wytrysłą w obłokach,
najtkliwsze światło twoje, które
które
kocham.