Janusz Termer
75 rocznica śmierci Boya
Po-boyowisko…
(dedykowane amatorom łatwych uogólnień)
W tym roku przypada 75 rocznica śmierci Tadeusza Żeleńskiego, znanego też pod pseudonimem Boy, wybitnego tłumacza i pisarza, autora niezapomnianych pod dziś dzień Słówek (godnych sztambuchów – gdyby jeszcze istniały – sztambuchów nie tylko sentymentalnych panienek), twórcy genialnych translacji z literatury francuskiej składającej się na tzw. „Bibliotekę Boya” (w tym wręcz kongenialnej introdukcji do polszczyzny Rabelais’owego Gargantui i Pantagruela, Balzaka czy Prousta), zarazem bojowego (nomen omen) i ogromnie popularnego publicysty historycznego (choćby Marysieńka czy Brązownicy) oraz bojownika i orędownika trzeźwego i racjonalnego myślenia, także o sprawach współczesnych i aktualnych (niekiedy po dziś dzień, jak Piekło kobiet). Toteż ciekaw jestem bardzo jaki ta rocznica wywoła dzisiaj odzew w naszej prasie i publicystyce kulturalnej, choć trochę domyślać się można skądinąd, że nie jest to czas Boyowi szczególnie sprzyjający…
W ogóle to, jak powszechnie wiadomo, narosło przez dziesięciolecia wobec pisarstwa, postawy życiowej i poglądów literackich Tadeusza Żeleńskiego-Boya wiele nieporozumień, ba, absolutnie niesprawiedliwych głęboko opinii i sprzecznych sądów (nawet jeśli wychodziły spod piór takich znakomitości jak Karol Irzykowski – patrz jego Beniaminek), mitów i legend. Jakie wokół osoby autora Plotki o Weselu pojawiały się właściwie, można by rzec śmiało, od zawsze. Począwszy od kabaretowego debiutu w Jamie Michalikowej: słówkowo skandalizującego krakowską mieszczańską socjetą, poprzez słynne w międzywojniu publicystyczne kampanie tego bezkompromisowego tropiciela narodowych i społecznych skamielin myślowych, literackich dokonań dawnych i nowych zjawisk pojawiających już w dwudziestoleciu międzywojennym, aż po wydarzenia związane z ostatnimi latami jego życia i tragicznej śmierci, czyli pobytu pisarza we Lwowie podczas ostatniej wojny (1939-1941).
Ta ostatnia zwłaszcza sprawa jest szczególnie istotna dla tej problematyki dotyczącej recepcji i wielokształtności ocen towarzyszących całej pisarskiej i innej działalności Tadeusza Żeleńskiego-Boya. Istotna i pouczająca, bo ukazująca jak głęboko i krzywdząco sięgać może tendencyjna opinia wielu nieżyczliwych mu z wielu powodów (już to ideologicznych, już to ze słynnej polskiej „zawiści” wynikającej), licznych autorów – amatorów łatwych uogólnień, częstokroć jakże łatwo i beztrosko, w stosunku do faktów obiektywnych, konkludujących bezapelacyjnie, a jawnie nie uznających gruntownej znajomości rzeczy za wstępny bodaj warunek jakiegokolwiek sądu. Są jednak wielce znamienne i chlubne wyjątki. Mam na myśli między innymi opracowanie Boy we Lwowie 1939-1941, antologię tekstów o pobycie Tadeusza Żeleńskiego-Boya we Lwowie, książkę w opracowaniu Barbary Winklowej, wydanej przed blisko ćwierćwieczem (1992) i jakże nadal wartej uważnej lektury. Jej autorka, Barbara Winklowa, znana jest z wielu dociekliwych faktograficznie opracowań o pisarzach takich jak Joseph Conrad, Karol Irzykowski czy Tadeusz Żeleński-Boy, poświęciła swą najnowszą pracę temu ostatniemu; zbierając pochodzące z różnych źródeł wspomnienia, opracowania, opinie i sądy o pobycie autora Słówek we Lwowie, od 8 września 1939 r. do nocy z 3 na 4 lipca 1941 r., kiedy to wraz z grupą profesorów lwowskich został on rozstrzelany przez Niemców na Wzgórzach Wuleckich. Są to teksty trudno na ogół dostępne, drukowane na emigracji, łącznie z cyklem artykułów Władysława Żeleńskiego, bratanka pisarza, zawierających ciekawe i nieznane szczegóły biograficzne, a przedrukowane z londyńskich „Wiadomości”, gdzie były publikowane i nagrodzone w 1972 roku. Cennym uzupełnieniem książki jest szczegółowe kalendarium lwowskich miesięcy Tadeusza Żeleńskiego-Boya oraz zestaw mało znanych fotografii z tego okresu.
Oczywiście, antologia Boy we Lwowie 1939-1941 nie jest taką sobie zwyczajną pracą historycznoliteracką, polonistyczną. Ma bowiem swój głęboki podtekst polityczny, streszczający się w pytaniu: był czy nie był Boy ówczesny kolaborantem z okupantem sowieckim, jak jednoznacznie negatywnie oceniono jego postawę w środowiskach emigracyjnych już w czasie wojny, na podstawie głośnego Meldunku Nr 4 płk. Stefana Roweckiego z lutego 1940 r. do gen. Kazimierza Sosnkowskiego. I co powtarzane było potem bezkrytycznie po dziś dzień, i w różnych wersjach, często jakże dalekich od późniejszych ustaleń faktograficznych i interpretacji złożoności ówczesnej sytuacji ogólnej: międzynarodowej i politycznej, jak indywidualnych motywów działania, zachowania się samego Boya i wielu innych prominentnych postaci kultury polskiej tego czasu i miejsca (pisarze – Władysław Broniewski, Julian Przyboś, Aleksander Wat, Jan Kott, Juliusz Kleiner, Mieczysław Jastrun, Stanisław Jerzy Lec, ludzie teatru – Erwin Axer, Władysław Daszewski, Aleksander Bardini i wiele, wiele innych postaci).
Warto powiedzieć, że autorka tej pod każdym względem nienagannie i wręcz wzorowo przygotowanej antologii nie występuje tutaj w roli prokuratora ani też adwokata czy sędziego. Nie bawi się w jakieś łatwe publicystyczne sądy i osądy. Jej ambicje idą po prostu w kierunku rzetelnej i obiektywnej prezentacji możliwych dziś do ustalenia faktów. Opinię na inkryminowany temat postawy Boya we lwowskim okresie jego życia czytelnik tej książki ma okazję wyrobić sobie sam. Nie zabrakło tu bowiem żadnej istotnej przesłanki, argumentu czy rzeczowego ustalenia udokumentowanych faktów biograficznych i historycznych.
Wiemy dziś doskonale i widzimy jak często i łatwo rzuca się w Polsce na ludzi gromy, pomówienia, anatemy – bez uwzględnienia rzeczywistych determinacji okoliczności miejsca i czasu, niepowtarzalnego kontekstu historycznego oraz życiorysowego. Nie zawsze jednak, a byłoby to tylko pół biedy, kryją się za tym czyste i szlachetne intencje owych Katonów cudzej sprawy. A już znacznie na pewno gorzej gdy stoi za nim brak pełnej informacji o przedmiocie sporu i jego rozlicznych kontekstach, czyli najzwyczajniejsza w świecie ignorancja, z którą między innymi tak walczył przez całe swoje twórcze i tragicznie przerwane w 1941 roku życie sam Tadeusz Żeleński-Boy. Tu jak na dłoni nadal widać zależność sądów literackich w Polsce od politycznych poglądów autorów owych sądów i ocen. Wydaje się, że dotychczasowe spory o (nie tylko tego Boyowego życia we Lwowie) nadal przypominają po-boyowisko, na które składają się nadto zarówno zła wola, jak i brak wiedzy o naturze złożoności tragicznej dramaturgii tamtych (wszelkich) postaw i zachowań ludzkich. Jedno jest pewne: nikt nie powinien teraz zabierać głosu w sprawie „Boya we Lwowie” bez znajomości antologii tekstów przywołanych przez Barbarę Winklową.
PS.
Ale na pocieszenie nas wszystkich, zacytować warto i należy, co z przyjemnością czynię, jedną z myśli zaczerpniętą z działa samego Tadeusza Żeleńskiego Boya: Biada literaturze, która nie budzi namiętności. Podstawmy w miejsce słowa literaturze słówko pisarzowi, a będzie to najwłaściwsza pointa pasująca nie tylko do powyższego tekstu!
J.T.