Stanisław Grabowski – Pani Profesor od sonetów

0
240

STANISŁAW GRABOWSKI



PANI PROFESOR OD SONETÓW

 

koneksje            Od wielu lat czytywałem sonety Krystyny Koneckiej i z podziwem obserwowałem, jak opanowuje trudną sztukę sonetu, by w końcu stać się jego mistrzynią, kimś rozpoznawalnym w świecie poezji, idącą własną poetycką drogą, na nic i na nikogo się nie oglądającą. To należy docenić, to przywiązanie do klasyki, elegancję stylu, bogactwo językowe, oryginalną, choć podporządkowaną poetce wyobraźnię, którą demonstruje w swojej twórczości. Z tytułem mistrza łączy się m.in. tytuł profesora. I tak jest. Krystyna Konecka to pani profesor od sonetów. Pisania sonetów próbowało i próbuje wielu. Jako ćwiczenie stylistyczne polecam tę formę liryki zwłaszcza początkującym autorom. Są takie formy literackie jak sonet, vilanella, triolet, haiku, czy limeryk (wszystkich nie wymieniam), gdzie przestrzeganie określonych reguł jest bezwzględnie konieczne, gdzie trzeba się sporo namęczyć nad materią słowa, długo zastanawiać nad nietuzinkowym rymem, średniówką, czy stopą metryczną… I dalej być niezadowolonym z efektu. No cóż, szczegół czyni mistrza. Warto o tym pamiętać, kiedy zabieramy się do pisania. Warto też podpatrywać jak czynili to wielcy poprzednicy. Jeśli chodzi o sonet było ich sporo. Należał do nich np. Petrarka. Trzeba też koniecznie wymienić Szekspira. Z polskich poetów: Mickiewicza, czy Słowackiego, których nie zdołał przesłonić legion epigonów. Później piękna sztuka sonetu powoli u nas zanikała, choć z powodzeniem uprawiali ją jeszcze Słonimski, Iwaszkiewicz czy Grochowiak.

            Są tacy, którzy twierdzą, iż sonet jest zbyt chłodny i elegancki, by przekazana poprzez niego została tzw. prawda czasu. Z tym trudno się zgodzić. Tak. Sonet to niełatwa forma, o czym napisaliśmy wyżej. Należy ją całkowicie opanować, ale artysta, który ją b e z b ł ę d n i e pozna, może liczyć na aplauz. Potrafi też, mówiąc kolokwialnie, wyrazić w sonecie ducha epoki. I tak czyni Krysia Konecka, mieszkanka Białegostoku, choć z wileńskimi korzeniami, poetka, a jednocześnie eseistka, dziennikarka, globtroterka, fotografka, człowiek ciekawy życia i świata, ktoś z pasją, co niewątpliwie ma duży wpływ na jej pisarstwo. Piszę „Krysia”, gdyż nie ma co ukrywać, że poznałem ją właśnie w Białymstoku, w 1993 roku, gdy realizowałem film dokumentalny Andre Aušfic kher sybaro

            W tomie Koneksje Krystyny Koneckiej, który autorka mi ofiarowała, znajduje się sonet Siostra księdza Jana od biedronki, zadedykowany Janinie Januszewskiej-Skreiberg, cytuję: zwanej siostrą przez księdza Jana, co Norwega / i jej dłoń związał stułą, a zatem wspominający ks. Jana Twardowskiego najpopularniejszego u nas poetę drugiej połowy XX wieku, poetę kochanego przez tysiące czytelników, który zmarł dziesięć lat temu, 18 stycznia 2006 roku. Dedykacja wymaga objaśnienia. Jego nazwisko pojawia się w książce J.Januszewskiej pt. Od Ibsena do Twardowskiego (2001), co wskazuje, iż p. Januszewska, zamieszkała od wielu lat w Norwegii, zajmuje się pisarstwem. I rzeczywiście. Jest reporterką, korespondentką, współpracownicą prasy, autorką książek. 7 lipca 1968 roku jej oraz inż. Nilsowi Skreibergowi ks. Jan udzielił ślubu. Ale na tym się nie skończyło. Istnieje zapis ks. Twardowskiego, zatytułowany Brat porzucony, który bliżej objaśnia poufałości między nimi, a brzmi:

                       

                        Siostro Janino kochana z Oslo

                        Jakie Ciebie licho tak daleko zaniosło…?

                        Jedno serce norweskie ma Ciebie stale.

                        Drugie polskie, wzdycha do ciebie w Warszawie.

 

            Przepraszam za tę dywagację, ale w tomie Koneckiej każda fraza prowokuje do jej pogłębienia, odsłania drugie czy trzecie dno, objaśnia jakieś tajemnice, lub odwrotnie próbuje zwodzić czytelnika na manowce, co też jest intrygujące.

            Przypomnę jeszcze, że i młodziutkiemu Jankowi Twardowskiemu nieobca była forma sonetu. Przed wojną w „Kuźni Młodych”, piśmie licealistów, udzielając literackich porad pisał, że gmach sonetu wsparty jest na żelaznej konstrukcji, której wiązania są b. przemyślane i misterne (cytuję z pamięci). Myślę, że można jego wypowiedzi zaufać, podobnie jak i poetce Krystynie Koneckiej. Pierwszy zbiór sonetów pt. Sonety codzienne wydała w 1978 roku. A później sypnęło książkami z sonetami, a każda to raj dla smakoszy liryki, każda pobudza naszą ciekawość i każe zaliczyć ją do tzw. literatury wysokiej.

            Koneksje, które mają podtytuł Sonety wybrane, przypominają dotychczasowy dorobek Koneckiej, choć w zminiaturyzowanej dawce, począwszy właśnie od Sonetów codziennych. Dodam, iż książka jest w wersji polsko-angielskiej (Koneksje. Sonety wybrane. Connections. Selected sonnets), a nad tłumaczeniami poetki trudziła się jej córka, Ewa Sherman, od przeszło dwudziestu lat mieszkająca w angielskim Bristol, osoba bardzo aktywna, bo to i współpracownik radia oraz prasy, działaczka społeczna i kulturalna, ba, pasjonatka m.in. „skandynawskiej literatury, zwłaszcza sensacyjnej”. 

            Na dowód mistrzostwa poetki można przytoczyć każdy z utworów zamieszczonych w Koneksjach. W tym tomie, który jest autorskim wyborem, nie brakuje odwołań do historii literatury, do świata przyrody, są subtelne aluzje, cytaty czy wielkie nazwiska. Jednak szczególnie często zaglądam do Ogrodów Szekspira (2003), o których John Gross napisał : „Odkryłem te sonety jako fascynującą sztukę łączenia pomostem dwóch kultur”. Z kolei Krzysztof Gąsiorowski dodał: „Byliśmy wszyscy tą książką niezwykle poruszeni… Dawno czegoś takiego nie czytałem. Ona przywraca Szekspira teraźniejszości. Uważam tę książkę za znakomitą”. 

            W książce wydawca przytacza dziesiątki wypowiedzi znanych osób ze świata literatury i kultury, których zachwyciły sonety poetki, które doceniły ich artyzm, subtelność aluzji, głębię refleksji czy konsekwencję metody twórczej.

            Chciałbym zakończyć moją krótką recenzję, nierecenzję, w której ledwie wspomniałem o ks. Janie, a proszę, ileż to przyniosło refleksji, zacytowaniem in extenso jednego z sonetów Koneckiej. Dodam, że i ks. Jan z uznaniem pisał o jej sonetach. On, poeta znamienity i doświadczony, z pewnością nierzucający pochwałami jak wytartym miedziakiem.

            Oto wybrany przeze mnie sonet Obraz z London Bridge 1666, jako egzemplifikacja talentu poetyckiego Krysi Koneckiej:

 

                        Od strony Tower miasto w kurtynie płomieni.

                        Krwawe czółna pod mostem toną rozżarzonym.

                        Z morza ognia i dymu – jak na rzymskiej scenie

                        święty Paweł unosi gotyckie ramiona.

 

                        Czerwony kur nad ranem zaiskrzył się w domu

                        królewskiego piekarza z Pudding Lane. W „Dzienniku”

                        Samuel Pepys wpisał jednak, że mówiono,

                        iż City spalił Francuz, nim zawisł na stryku.

 

                        Początki „tak mizerne i niedocieczone…”,

                        a las kamiennych świątyń jak mchu garstka spłonął.

                        Czy mogły to być skutki magicznego żartu?

                       

                        Te trzy szatańskie szóstki? Czy też wyrok boski.

                        Tak pół wieku po śmierci londyńskiego barda

                        wniebowstąpił żarliwie Londyn szekspirowski.                    

 

_____________________________________

Krystyna Konecka, Konteksty. Sonety wybrane. Connections. Selected sonnets, free translation by Ewa Sherman, Wydawnictwo Buk, Białystok 2015. 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko