Janusz Termer – Libijskie raporty Macieja Zarębskiego

0
169

Janusz Termer


 

Libijskie raporty Macieja Zarębskiego


 

wyczolkowski16


       Na początku była Libia… Kto pamięta wydaną przed dwudziestu laty wspomnieniową książkę doktora Macieja A. Zarębskiego Od Dżumy do dżumy, ten zaskoczony Smakiem hobzy* nie będzie. Zarębski wraca bowiem w tej kolejnej części swych literacko-podróżniczych memuarów – noszących podtytuł Ze schowka pamięci – do Libii sprzed paru dziesięcioleci. Przebywał tam wraz z rodziną (żoną Lulą i młodszą córką) przez kilka ładnych lat (ponad trzy bodaj), pracując jako lekarz kontraktowy w dużym szpitalu publicznym w libijskiej Syrcie, starym i historycznym, arabskim teraz mieście. Mieście z niewyobrażalnie długim, bo ze starożytnym jeszcze zresztą – punickim i rzymskim oraz bizantyjskim i tureckim – rodowodem . Robiąc stamtąd liczne wypady po całej tej nadmorskiej i saharyjskiej krainie.

   

     Wraca teraz tutaj jednak Maciej Zarębski ponownie do tamtej cząstki własnej przeszłości po raz kolejny; bo to jakże ważny rozdział jego życiorysowych przeżyć i bogatych doświadczeń. Do których ma teraz dość już wprawdzie długi czasowy dystans, ale które są nadal żywą i domagającą się swojej – nie tylko  psychologicznie zrozumiałej – ekspresji i pisarskiej obecności. Bo ważnej także, może nawet i przede wszystkim, jako ten moment w jego życiu, w którym to pierwsze zetknięcie się z tak odmienną od rodzimej kulturą i cywilizacją arabską, a również i egzotycznym światem przyrody, zaczynało wyzwalać w autorze, być może nieprzeczuwalną wtedy jeszcze w pełni, bo odkrywaną przez lata, wewnętrzną potrzebę i tak zwaną „żyłkę podróżniczą”; przemożną potrzebę poznawania świata. Eksplorowaną potem, jak wiemy,  z powodzeniem w kolejnych publikacjach książkowych. A co warto mocno podkreślić także, prezentowaną nie tylko  „piórem”, ale i ”obiektywem”, wzajem się dopełniającymi sferami oglądu rzeczywistości. Ukazującymi w pełni ową, jakże niezbędną tutaj, pasję podróżnika globtrotera i wytrwałeo reportera. Pasję odciskającą się tak wyraziście w wydawanych przez niego potem rozmaitych relacjach, opatrywanych jak wiadomo (widomo) licznymi i znakomitymi autorskimi zdjęciami książkach, poświęconych problemom i osobliwościom różnych kontynentów i różnych geograficznie stron świata. Wystarczy przypomnieć najbardziej z nich znane: Dotknięcie Ameryki (2006), Okiem globtrotera (2011) czy Śladami kultur prekolumbijskich (2013), nie licząc całej już sporej biblioteczki książek i albumów poświęconych historii, sprawom i ludziom rodzinnej ziemi świętokrzyskiej…

 

    Na początku była przecież Libia. Trudne i wiele wymagające, ale jakże fascynujące miejsce lekarskiej pracy zawodowej w środowisku tak mentalnie – i pod każdym innym względem – odległym od codziennej praktyki życiowej stron rodzimych autora (Kielce, Białystok, Staszów, Zagnańsk). Niełatwe także do „oswojenia”, wymagające wyrzeczeń miejsce czysto prywatnej egzystencji codziennej. Tak ze względu na niełatwe również wymagania klimatyczne, warunki mieszkaniowe, jak i głównie z tych zasadniczych powodów odmienności kulturowych i językowych oczywiście. To bardzo ciekawe, pociągające i pouczające fragmenty Smaku hobzy  (hobza, to taki rodzaj arabskiego chleba). W tym kontekście tytuł ten nabiera nieco ironicznie gorzkiego posmaku uogólnienia! Zwłaszcza gdy się w trakcie lektury pamięta, że pobyt ten miał miejsce w pierwszych latach 80. XX wieku, czasach, gdy Libią rządził niepodzielnie i twardą dyktatorską ręką pułkownik Kadafi, który miał dla zatrudnionych u siebie pracowników z tzw. ówcześnie demoludów sprzed pieriestrojkowych jeden ważki argument – siłę ropy naftowej zamienianej na atrakcyjną dla przybyszów z naszej strony „żelaznej kurtyny” ówczesną siłę kursu „zielonych”, pozwalających na nie tylko godne życie, ale i na podróże po tamtejszych libijskich osobliwościach saharyjskiej przyrody oraz licznych i wspaniałych miejscach historycznych!

 

   Tutaj, w Smaku hobzy widać właśnie najpełniej narodziny tych podróżniczych i reporterskich pasji doktora Macieja Zarębskiego. Ale to nie jedyna wartość tej jego książki, w której wspomnienia i liryczne „pamiątki” z lat minionych przeplatają się z prawdziwie i mocno, „twardo” realistycznymi obrazkami z życia własnego, zawodowego i rodzinnego, a także złożonej życiowo i politycznie sytuacji arabskich mieszkańców Libii, poddawanych kaprysom i wymogom byłego jedynowładcy. Nie mniej ważnym elementem Smaku hobzy  są również liczne i przykuwające uwagę czytelnika opisy peregrynacji turystycznych autora – pełne dystansu i wisielczego wręcz humoru, podszytego niekiedy grozą – trudnych samochodowych i pieszych wędrówek po tym pięknym kraju, przeżywającym dzisiaj, jak wiadomo, po owej nie do końca przecież – w rezultacie splotu rozmaitych sytuacji międzynarodowych – udanej „arabskiej wiośnie”, ogromnie trudne chwile. Warto, wydaje się,i pod tym kątem spojrzeć na tę książeczkę Macieja Zarębskiego.

 

J.T.

Maciej Andrzej Zarębski Ze schowka pamięci Cz. II. Smak hobzy, Zagnańsk, 2015, s. 176.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko