Krzysztof Lubczyński rozmawia z MATEUSZEM MATYSZKOWICZEM, nowym dyrektorem TVP Kultura
foto: Paweł Rzewuski, źródło: histmag.org, licencja: CC BY-SA 3.0
Wiem już z innych wypowiedzi, których Pan udzielił po objęciu dyrekcji TVP Kultura, że dobrze Pan oceniał jej dotychczasową ofertę jako widz. Był Pan jednak widzem permanentnym czy okazjonalnym?
– TVP Kultura była jedyną anteną telewizyjną, do której zaglądałem. Jest w Polsce spora grupa inteligenckich odbiorców zainteresowana oferta na wysokim poziomie intelektualno-estetycznym.
Pana deklaracje odnośnie kultury są bardzo wolnościowe, podkreślające wagę pluralistycznego dialogu, ale czy nie kłóci się to z wizją kultury zauważalną w wypowiedziach ludzi obecnego obozu rządzącego, dla którego jej podstawowa funkcja, to raczej krzewienie pewnych wyznawanych przez nią wartości tradycjonalnych, historycznych, światopoglądowych?
– Nie zgadzam się z taką definicją, ale poza tym nie chciałbym aby nasza rozmowa zeszła na pole polityki i będę odmawiał odpowiedzi na pytania stricte polityczne. Bo też i TVP Kultura nie będzie medium politycznym. Chciałbym tylko, żeby poszerzeniu uległa ławka uczestników debaty, która jest zbyt krótka.
Pochwaliła Pana nawet „Gazeta Wyborcza” tekstem Romana Pawłowskiego i to niemal entuzjastycznie. Może to wzbudzić skojarzenie z „pocałunkiem śmierci”…
– Odpowiem tak: kultura ma charakter przedpolityczny. To co nazywamy kulturą narodową, to wspólny język obywateli. Powinnością publicznych instytucji kultury jest współtworzenie języka debaty, a nie stawanie po którejkolwiek ze stron. Jeśli spotykam dobre słowo ze strony osoby, która deklaruje inne poglądy na kulturę niż ja, to cieszę się i dziękuję za ten kredyt zaufania. To jest ten kierunek, do którego chcemy dążyć. I nie o to chodzi, żeby nas wszyscy chwalili, tylko żebyśmy mówili językiem zrozumiałym dla wszystkich stron i orientacji, językiem, którym mogą się i komunikować i kłócić. Nie ma sporu bez języka, którym ten spór może być prowadzony.
Czy ma Pan już jakieś wstępne wyobrażenie o kształcie TVP Kultura na przyszłość? Co chciałby Pan w niej zmienić co zachować, co wnieść nowego?
– Jednym z naszych głównych celów jest zwiększenie produkcji własnej TVP Kultura. Chodzi o to, żeby TVP Kultura była aktywnym nośnikiem trendów, co wymusza potrzebę większej liczby programów, głównie publicystyki kulturalnej. I tak się stanie już w ramówce wiosennej, tych pozycji będzie więcej. Chcę by te programy charakteryzowały się dużym urozmaiceniem tematycznym i światopoglądowym. By były miejscem sporu, ale nie politycznego, lecz o kształt kultury. To wymaga większej liczby formatów, a te z kolei większego budżetu, a ten jak wiadomo jest w TVP Kultura wysoce niezadowalający. TVP Kultura w dużej mierze istnieje dzięki zewnętrznemu zaangażowaniu finansowemu i o to będziemy dalej walczyć. Można się spodziewać pewnej zmiany estetyki, ale nie będzie to zmiana rewolucyjna i polegać będzie na tym że nasze produkcje będą bardziej kameralne. Uważam, że kanał tematyczny nie potrzebuje show robionego z wielkim rozmachem za ogromne pieniądze. Widz oczekuje wysokiej jakości obrazu, ale może on być robiony w kameralnym wnętrzu i z naciskiem położonym na zawartość merytoryczną tych programów.
Czy będzie w nim też bardziej polemiczny duch?
– Będzie więcej napięć, czego zresztą oczekuje autor przywołanego przez pana tekstu. Człowiek kultury nie powinien być człowiekiem spokojnym filozoficznie, egzystencjalnie, duchowo. Powinien być człowiekiem niespokojnym, otwartym na dysonans poznawczy, na zdziwienie. Aby robić taką telewizję, trzeba mniej glamouru a więcej szorstkości. Sam chciałbym prowadzić program o książkach, natomiast będę chciał wprowadzić na antenę więcej interdyscyplinarności, przenikania się literatury, teatru, filmu i tak dalej.
TVP Kultura ma zaledwie jeden procent oglądalności…
– Nawet poniżej jednego procenta, 0,5-0,8.
Czy widzi Pan szanse na zwiększenie tego współczynnika?
– Moja poprzedniczka postawiła sobie za cel osiągnięcie jednego procenta ale to się nie udało. Mamy do czynienia z trudną grupa docelową, bo są to ludzie chodzący własnymi drogami i często w ogóle odrzucający telewizję jako medium. Naszym celem będzie przekonanie tych niepokornych odbiorców kultury, że jest taka antena, która różni się od pozostałych i może być dla nich dobrym wyborem. Zaznaczę jednak, że nie będziemy się bić za wszelką cenę o oglądalność ilościową, ale o jakościową. Czyli żeby TVP Kultura nie była jednym z punktów wędrowania pilotem po ekranie, ale antena pierwszego wyboru dla tych, którzy chcą być świadomymi odbiorcami kultury i mają w sobie duch niepokory, alternatywności i którzy starają się mieć swój własny punkt widzenia. Jest typ ludzi, którzy nie lubią telewizji jako łatwo przyswajalnego medium z treściami, które są im narzucane, lecz którzy lubią wyzwania. Którzy lubią robić dziennie sto pompek intelektualnych, jak inni robią dziennie sto pompek fizycznych. Chciałby, żeby u nas znaleźli taką ofertę.
Tylko, żeby to osiągnąć, trzeba znaleźć pieniądze. Jak Pan je zdobędzie?
– Moja poprzedniczka gros czasu poświęcała na zdobywanie pieniędzy. Ja zastałem tu sytuację, w której są pieniądze jedynie na kilka miesięcy, na przetrwanie stacji i na powtórki. A pieniędzy będę chciał szukać przede wszystkim wśród mecenasów biznesowych. Najbliższe tygodnie zajmie mi przede wszystkim walka o pieniądze.
Kiedy ponad dziesięć lat temu powstawał kanał TVP Kultura, spierano się o to, czy jest sens wyprowadzać kulturę do kanału tematycznego. Były obawy, że wyprowadzenie jej z głównych anten spowoduje odcięcia od masowego widza, zamknięcie w niszy…
– Z tego co wiem, że są plany odwrócenia tego zjawiska, czyli żeby było więcej kultury na głównych antenach. Chcielibyśmy koegzystencji w Jedynką i Dwójką, jako ze stopniami wtajemniczenia w kulturę, którymi mogliby wchodzić widzowie-adepci kultury, oswajać się z nią w ramach ofert stacji uniwersalnych, a potem już znajdować bardziej wyspecjalizowane treści na naszej antenie. Nawet więc konkurencję możemy wykorzystać jako atut.
W archiwach TVP jest ogromny, liczący tysiące pozycji zasób nagrań spektakli Teatru Telewizji. Są one wykorzystywane w ramach powtórek tylko w minimalnym stopniu, a poza tym powtarzane są raczej przedstawienia z relatywnie krótką metryką, najstarsze z lat 90-tych. Prawie w ogóle nie są wykorzystywane nagrania z lat 60-tych, 70-tych czy 80-tych, a są wśród nich liczne perły. Czy to można zmienić?
– Rozumiem to także jako pytanie, czy w TVP Kultura będzie więcej teatru. Będzie, choć nie jest to łatwe, bo nie tylko produkcja nowych spektakli jest kosztowna, ale także powtórki, z uwagi na opłaty ZAiKS-owskie. Mamy na to mało środków. Musimy też uwzględnić przyzwyczajenia widza. Bardzo cenię na przykład twórczość Grzegorza Królikiewicza, ale jego estetyka jest trudna dla szerszej widowni. Trzeba jednak pamiętać, że przeciętny widz TVP Kultura mieszka w miejscowości do 50 tysięcy mieszkańców, dla których ta antena jest jedynym na co dzień okienkiem dostępu do kultury. Stąd planowane przez nas transmisje spektakli teatrów żywego planu. Interesuje nas też bardzo ruch teatru amatorskiego. Warto spojrzeć na wzór angielski edukacji teatralnej. W Wielkiej Brytanii powstają setki tekstów scenicznych. Rzecz jasna nie dorównują one Szekspirowi, ale Szekspirowi trudno dorównać, a i nie o to przecież chodzi. Chodzi o obywatelską ekspresję, która może się w tym wyrażać i tworzyć ciekawe wartości, także społeczne. Chcielibyśmy wzmocnić, poprzez współpracę z nami, teatry pozawarszawskie, a także ruch teatrów amatorskich, czym ma się zając wicedyrektor Piotr Zaremba.
Widzę w takiej koncepcji kultury akcenty bardziej lewicowe, nawiązujące do tradycji społecznikowskich, kulturotwórczych tej formacji, choćby rodem z międzywojnia, niż konserwatywne…
– Jeśli ktoś z konserwatystów uważa, że konserwatyzm może odwrócić się od kultury i zamknąć ją w salonie , to bardzo się myli. Ja jestem za odsalonowieniem polskiej kultury. Przy czym nie rozumiem tego odsalonowienia politycznie. Mam na myśli zawłaszczanie kultury przez wąską grupę osób całej, tzw. mainstream. Ci ludzie uważają się za biskupów kultury, pozwalają „plebsowi” całować się w ich „biskupi” pierścień i podziwiać. A kultura to także kulturalne siłaczki, choćby bibliotekarze broniący swoje placówki przed likwidacją. Tacy ludzie mają wielki wkład w trwanie polskiej kultury.
Jakie są Pana najbliższe plany w TVP Kultura?
– Objąłem swoją funkcję dwa tygodnie temu, a już musiałem podpisać nową, wiosenną ramówkę, która zacznie działać od 1 marca. Już to było wyczynem nie lada. W połowie lutego odbędzie się konferencja informacyjna na jej temat.
A teraz trochę o Panu, bo przecież nie przyszedł Pan znikąd. Jest Pan absolwentem Wydziału Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, był Pan studentem między innymi i Ryszarda Legutko i Jana Hartmana i – jak Pan stwierdził – stanął Pan myślowo, światopoglądowo po stronie tego pierwszego. Specjalizuje się Pan w filozofii średniowiecznej. Jest Pan tłumaczem Tomasza z Akwinu. Zauważyłem też Pana fascynację ideałem rycerskim, co znalazło odbicie także w treści i tytule Pana eseistycznej książki „Śmierć rycerza na uniwersytecie”…
– Przede wszystkim fascynuje mnie średniowieczne bakalarstwo…
Chciałby Pan działać na średniowiecznej paryskiej Sorbonie… W czasach Francois Villona?
– Odrobinę później.
Co Pana fascynuje w średniowiecznym filozofowaniu?
– Sama konstrukcja rozumowania oparta na tym, że zanim rozpatrzy się jakąś tezę, trzeba rozpatrzeć tezy przeciwne. Że nawet coś tak bulwersującego wielu wierzących, jak kwestia rozważania istnienia Boga, powinno być przedmiotem poważnego namysłu i argumenty przeciw jego istnieniu też powinny być rozważone. To jest bardzo średniowieczna postawa. Dojrzałość polega na tym, że potrafimy się skonfrontować z przeciwnikiem. I na tym, że nie musimy na siłę dążyć do uzgodnienia stanowisk, że możemy pozostać przy swoich zdaniach. Jednak moja fascynacja filozofią klasyczną i jej konsekwencją czyli filozofią średniowieczną pojawiła się po tym, jak najpierw chciałem zająć się filozofią analityczną, ale odnalazłem się w duchowości średniowiecznej.
Po lekturze „Śmierci rycerza” rozglądałem się za jakąś dyskusją wokół niej, a nawet choćby odpowiedzi książkowej, ale się nie doczekałem. Ktoś powiedział, że Polsce brak dobrej anglosaskiej tradycji dyskutowania książkami…
– Również uważam, że jej brakuje, natomiast chce zwrócić uwagę na prace moich kolegów z Teologii Politycznej w domenie eseistyki filozoficznej, choćby Marty Kwaśnickiej „Krew z mlekiem” czy „Ssanie” Jakuba Lubelskiego. Zatem praca formacyjna się toczy.
Do tej pory był Pan redaktorem naczelnym „Frondy Lux”. Tymczasem Tomasz Terlikowski ustąpił z funkcji redaktora naczelnego „Frondy” stwierdzając, że czas na zmianę pokoleniową, ale i podkreślając, że ustępuje miejsca „hipsterprawicy”, do której i Pan jest zaliczany. Czy to wyraz jego niezgody na nową formułę prawicowości, konserwatyzmu?
– Nie widzę w tym nic dziwnego, że wydawca powierzył mi funkcję redaktora naczelnego „Frondy Lux” . Miałem kilka pól aktywności: w Teologii Politycznej, a także z Dawidem Wildsteinem, Samuelem Pereirą, Wojciechem Muchą, Piotrem Palka w „Hipsterprawicy”. W decyzji i deklaracji Tomasza Terlikowskiego nie ma żadnej oceny, lecz podanie pewnego faktu. Tomasz Terlikowski publikował we „Frondzie Lux” w okresie, gdy ja byłem jej redaktorem naczelnym, więc nie było problemu.
Może nie odpowiada mu wasza stylistyka, jemu jako przedstawicielowi bardziej tradycyjnej „konserwy”?
– Wiem, że ta nowa stylistyka przyjmowała się nie bez oporów, zbieraliśmy na początku więcej opinii negatywnych niż pozytywnych, ale po trzech latach oddaję „Frondę Lux” jako mainstreamowi pismo po prawej stronie sceny ideowej i nikt nie kwestionuje ani jej prawa do istnienia ani przyjętej estetyki.
Dziękuję za rozmowę.
Mateusz Matyszkowicz, ur. 1981 w Żywcu – filozof i publicysta. Redaktor „Teologii Politycznej” i redaktor naczelny kwartalnika „Fronda Lux” (2013-2015). W 2013 roku prowadził magazyn literacki „Literatura na trzeźwo” w Telewizji Republika. Autor tomu eseistycznego pt. „Śmierć rycerza na uniwersytecie” ( 2010). Autor wstępu do polskiego wydania książki „Arystoteles” Erica Voegelina (2011). Przetłumaczył i opatrzył komentarzem dzieło Tomasza z Akwinu pt. „O królowaniu” (2006). Od stycznia 2016 dyrektor TVP Kultura.