Adam Buszek
A r r i v i – p a r t e n z e
C z ę ś ć I
Zbigniew Herbert
Rovigo
Wrocław 1992
Miniaturowa stacja kolejowa osiadła gdzieś na północy Italii nie ma prawa zatrzymać uwagi podróżnego. Śnięta tarcza zegara pod dachem krótkiej poczekalni, za szybą gabloty tablica na cztery dłonie z rytualnym arrivi – partenze. Doprawdy: arcydzieło przeciętności, banalny przecinek anonimowej prowincji.
A przecież było to miasto z krwi i kamienia
Każda podróż zna takie miejsce. Miejsce pod szyldem powtórzenia: czysta przelotność w zachłannym ruchu, nieważna rogatka przestrzennej pamięci.
Nigdy nie dotknąłem go żywą stopą
i Rovigo zawsze przybliżało się lub uciekało w tył
Nieistotne, przygodne, doskonale przeciętne – a przecież potrącane przez pamięć i wyobraźnię. Literatura jest być może także ustawicznym a dyskretnym przywoływaniem podróżnemu – każdemu czytającemu – jego najintymniejszej, najbardziej własnej, uparcie mijanej stacji Rovigo. Być może dlatego lekturowa podróż przez tom wierszy może niekiedy wywołać zapomniane klisze, wygrać ucichłe melodie, rozświetlić przygasłe obecności. Być może dlatego poetycka opowieść jest czymś więcej niż przygodą słowa. Czymś więcej, to znaczy: osobistym spotkaniem.
Azymut
Kim stałbym się gdybym Cię nie spotkał – mój Mistrzu Henryku
„Ty, który będziesz mówił, winieneś wiedzieć, w swej duszy, kim jesteś” – ten fragment dzieła Ars loquendi et tacendi autorstwa trzynastowiecznego podesty i pisarza Albertano da Brescii mieści dedykację nie tylko dla oratorów. Kiedy żarliwy adept filozofii pukał do drzwi seminarium nobliwego profesora, przypominał chłopca który szuka / zdyszanego małomównego zawstydzonego własnym istnieniem / chłopca który nie wie. Nie sposób przecenić wielostronnych związków myśli mistrza z wektorami rozwoju duchowej tożsamości młodego studenta, który długo ważył w sobie dwie ścieżki powołania: poezję i filozofię. Na wiele lat przed literackimi narodzinami Pana Cogito, w czasach które w karykaturalnym skrócie przypominały opowieść idioty / pełną hałasu i zbrodni / ( … ) /, krążyli wokół sofiści i ci którzy myślą młotem / dialektyczni szalbierze wyznawcy nicości, a na jednej z szal wyboru czekały poetyka „czarnej piany gazet”, „retoryka aż nazbyt parciana”, „dialektyka oprawców”, składnia bez wdzięku koniunktiwu. Stawką było otwieranie okien na zawiłą rzeczywistość, a zatem zachowanie odporności na wtórne intelektualne pokusy, czuły szacunek dla „cząstki irracjonalnej w człowieku”, czuwanie nad wyobraźnią niezawisłą, nie związaną szeptami uprzedzającej cenzury i ponętnego lenistwa, ufający niepokój na miarę wolnego umysłu. Kto wybrał się szlakiem epistolarnego dialogu poety i filozofa, ten usłyszy w powitalnym głosie „Rovigo” wszystkie echa etycznych rozterek, osobistych trosk, mikroświatów codzienności, przepływy onieśmielenia, fascynacji, inspiracji, jawnego podziwu, dyskretnego zawodu, trudnej radości i trudnej goryczy, wędrówki zaufań i zwątpień w zaklęcia religii, sztuki, poezji, filozofii. Aby uchylić jedną tylko z kopert – wycinek listu ucznia z Sopotu spisany 1 września 1952 roku: Bardzo dziękuję za list. I upomnienie. Długo rozważałem problem smutku. Myślę, że mam do niego małe prawo i że do końca trzeba go wysączyć. Był bardzo długi czas kiedy smakowałem w tym napoju, ale widzę, że nie można nim żyć. Podobnie truje wieczna niezgoda na świat. Widzę, że przeżywam nienaturalnie przedłużony czas młodzieńczy, że i już najwyższy czas zgodzić się na zwyczajność, spokój, życie i ogłupienie.
Twoja surowa łagodność delikatna siła
Uczyły jak mam trwać w świecie niby myślący kamień
Cierpliwy obojętny i czuły zarazem
Jest w tym poetyckim liście dziękczynnym uroczysty żar uwolnionego wreszcie wyznania. Słowa, które nie zmieściły się na kartach korespondencji, słowa jeszcze nie dorosłe do wręczenia cierpiącemu w warszawskim szpitalu profesorowi, wędrują teraz na spotkanie z przywołanym „po raz pierwszy po imieniu” „Wysokim Cieniem”, w przestrzeń niepojętą, ale – ufają nie tylko poeci – miłośnie rozmowną.
Pierwsza stacja „Rovigo”: dziękczynienie za kompas i linie szlaków.
Widokówki do przyjaciół
„Rovigo” to kręty szlak pozdrowień. Serdeczni towarzysze życiowych wypraw otrzymują widokówki z wspólnie odwiedzanych miejsc geografii zewnętrznej i wewnętrznej, z dramatycznych prób powrotu do Księgi (dedykowana Ryszardowi Przybylskiemu „Książka”), z olśniewających pejzaży uwolnionych od malarskich ram ( „Obłoki nad Ferrarą” dla Marii Rzepińskiej), z pokrewnych rozterek ducha i artystycznej wrażliwości („Widokówka od Adama Zagajewskiego”), z intymnych znaków transgranicznego braterstwa poety i jego tłumacza („Do Piotra Vujicica”), z rwących napięć literackiego dialogu („Do Jehudy Amichaja”, „Zwierciadło wędruje po gościńcu” – pamięci Leopolda Tyrmanda), z elegijnego studium tajemnicy przyjaźni („Pan Cogito na zadany temat: <Przyjaciele odchodzą>”, pamięci Władysława Walczykiewicza), z dziejów kapryśnej ekonomii pamięci („Kalendarze pana Cogito, Zbigniewowi Zapasiewiczowi”), wreszcie: z niepojęcie koegzystujących międzyludzkich paradoksów podziwu i zawiści, szacunku i pobłażania, sympatii i odrazy, partnerstwa i konfrontacji, dumy i wstydu, duchowego szlachectwa i emocjonalnej pospolitości („Chodasiewicz”, „Do Czesława Miłosza”).
Każda z tych poetyckich przesyłek jest powrotnym echem śladu odciśniętego w duchowej pamięci. Każda w czytelnych momentach przekracza granice osobistej korespondencji, aby odnaleźć się w gościnnej przestrzeni rozmowy z czytelnikiem, który będzie mógł słuchać, pytać, odpowiadać: zagajać.
Adam Buszek