Mikołaj Juliusz Wachowicz – Dzień sześćdziesiąty piąty, czyli alegat do Historii rodu Uzedów

0
495

Mikołaj Juliusz Wachowicz


Dzień sześćdziesiąty piąty, czyli alegat do Historii rodu Uzedów

Zygmunt Menkes– Efraim był ojcem Nebajotha, za którego Jerozolima powstała przeciw Wespazjanowi. Nebajoth nie czekał na rozwój wypadków i przeniósł się do Hiszpanii, gdzie, jak mówiłem, posiadaliśmy znaczne majątki. Nebajoth był ojcem Juzuba, dziadem Simrana i pradziadem Rafajasza, który był ojcem Jehemiasza, ten zaś został nadwornym astrologiem Gunderyka, króla Wandalów.

– Wielki szejku – ośmieliłem się przerwać opowieść. – Daruj moją ciekawość, lecz nie pojmuję, jakim to sposobem Nebajoth mógł być prapradziadem astrologa, który żył trzysta pięćdziesiąt lat po nim. Wszak Żydzi powstali przeciw potężnemu Rzymowi w wieku pierwszym, a ów barbarzyński król żył – jeśli mnie pamięć nie myli – chyba dopiero w piątym stuleciu, kiedy imperium chyliło się ku upadkowi.

Masud, szejk Gomelezów, zamilkł. Chwilę trzymał mnie w niepewności, patrząc głęboko w oczy. Nie byłem pewien, czy nie skarci mnie za zbytnią przemądrzałość. Uśmiechnął się jednak dobrotliwie i zaraz podjął:

– Przekonuję się raz jeszcze, młody nazarejczyku, żeśmy dokonali trafnego wyboru. Nie zbywa ci nie tylko na męstwie i honorze, lecz również na wiedzy. Dobrze wykorzystałeś dni twojej nauki młodzieńczej i dni pobytu w zamku kabalisty. Tak, istotnie niegdyś i mnie trapiło, jak pięciu antenatów Mamuna mogło przyjść na świat w tak długim czasie. Lecz nie od razu spytałem go o to, gdyż poczułby się zapewne dotknięty, jakbym przeczył prawdziwości jego słów. Zatem po czasie niejakim oznajmiłem memu wasalowi chęć bliższego zapoznania się z rzymskim periodem dziejów jego rodu, a on skwapliwie okazał mi pewne dokumenty i odpisy, a nawet przedłożył niedawne edycje prac antycznych dziejopisów – wśród nich Herodiana i Deksypa – tudzież oryginał dzieła Mariusza Maksyma, powszechnie uchodzący za zaginiony, abym lepiej poznał tło. Wreszcie zezwolił swobodnie korzystać z biblioteki, ilekroć go tylko odwiedzę.

Otóż, drogi Alfonsie, Nebajoth nie z własnej woli trafił do Hiszpanii, lecz wywieźli go zaniepokojeni krewni, albowiem był prawie niemowlęciem. Wzrastał tam w dobrobycie, ale też w pewnej rozwiązłości, za nic nie chcąc – zgodnie z przykazaniami Zakonu – ożenić się do trzydziestego roku życia. Jak jednak już wiesz, Uzedowie podchodzili do Prawa nader swobodnie, zaś Nebajoth był bajecznie bogaty, toteż nikt wyrzutów mu większych nie czynił. Gdy zaś krótko przed czterdziestym rokiem życia wstąpił wreszcie w związek małżeński, rychło zapomniano o jego uprzednim wyuzdaniu. Nebajoth miał wprzódy kilka córek, a syna dopiero po skończeniu pięćdziesiątego czwartego roku życia. Temuż jednak szybko znalazł połowicę i doczekał się odeń tudzież od córek mnóstwa wnuków. Szczęśliwy w owym szczęśliwym wieku dobrych cezarów, zmarł pięć lat przed osiągnięciem pełnego stulecia u schyłku władztwa Antonina Piusa.

Tak dobrze nie powiodło się wszak Juzubowi, bo wiek złoty zda się był odszedł wraz Nebajothem i Antoninem. Juzub miał naprzód syna, który – jakby na przekór przodkom – poddał się wszystkim zaleceniom nazyreatu, a ponadto ślubował żyć w czystości do końca dni swoich – i córkę, po czym owdowiał, nie mając jeszcze ćwierci wieku. Nie przymuszany przez ojca, ożenił się powtórnie i miał sporo potomstwa. Atoli ujrzał jeszcze jego zupełną zagładę, gdy w siódmej dekadzie wieku drugiego straszliwa zaraza spustoszyła imperium, synów samego cesarza Aureliusza nie oszczędzając. Skoro plaga ustała, Juzub – nie mogąc ni perswazją, ni siłą skłonić najstarszego syna do przedłużenia rodu – ożenił się po raz trzeci, choć przekroczył już piąty krzyżyk. Wiadomo, że miał córkę, a Simrana doczekał się dopiero w czwartym roku panowania pomylonego Kommodusa. Jak więc łatwo obliczysz, Alfonsie, między Nebajothem a jego wnukiem Simranem zeszło sto osiemnaście lat.

Z Simranem los obszedł się jeszcze okrutniej, choć naprzód wszystko zapowiadało mu wielką pomyślność. Był zdrowy, dostał piękną żonę i doczekał się dziesięciorga dzieci, a od nich niemal setki wnucząt. Prawie wszystkie dzieci Simrana ujrzał jeszcze stary Juzub, długowieczny, jak każdy Uzeda. Kiedy jednak cezar Decjusz kazał wszystkim poddanym, by złożyli ofiary bałwanom, tak rozgniewał niebiosa, że na państwo spadła jeszcze okropniejsza zaraza: zabrała piątą część mieszkańców. Wśród nich także całe potomstwo Simrana, który też zachorował, lecz jedyny wyzdrowiał. Ktoś słabszy nie podniósłby się po tak okropnych ciosach. Co więcej, Simran, nowy Hiob, jak go nazywano, miał już siedemdziesiąt lat, daleko więcej niż jego ojciec i dziad, kiedy płodzili kolejnych potomków. Kiedy minął okres żałoby, stwierdził, że trzeba żyć dalej. Znalazł pocieszenie u jednej z prawnuczek swojej ciotki, młodej wdowy, również opłakującej najbliższych, i miał z nią niebawem dwójkę dzieci. Doczekał nawet wnuczki po córce i osiemnastych urodzin syna Rafajasza, a zmarł podobno w tym samym dniu, kiedy zamordowano Aureliana. Tak więc, drogi Alfonsie, między narodzeniem Nebajotha a narodzeniem jego prawnuka Rafajasza upłynęły dokładnie sto dziewięćdziesiąt dwa lata.

Rafajasz, żyjąc w czasach daleko spokojniejszych, nie śpieszył się zmienić stan kawalerski, a kiedy już wreszcie był się ożenił, miał najpierw córki jak jego pradziad, a dopiero na koniec syna imieniem Jehemiasz, który przyszedł na świat krótko przed edyktem mediolańskim. Tenże właśnie jako blisko stuletni starzec zdobył względy wandalskiego króla. Toteż między Nebajothem a jego praprawnukiem nie było, jak z początku mniemałeś, trzech i pół wieku, lecz raczej dwa i pół. Co więcej, od śmierci pierwszego do narodzin ostatniego upłynęło lat co najwyżej sto pięćdziesiąt. Zatem, synu, nie zawsze jest tak, że pierwszy potomek przedłuża ród. Zważ choćby na van Wordenów: twój ojciec był najmłodszym z braci, a ciebie spłodził przekroczywszy czterdziesty rok życia. Ile więc lat dzieli cię od twego dziadka?

Obliczyłem i odpowiedziałem precyzyjnie, a potem podziękowałem szejkowi za wyjaśnienia i wyraziłem podziw dla jego niezmiernej wnikliwości.

– Wszelako – dodał szejk, gdy właśnie przyszło mi śmiałe przypuszczenie, że Simran być może wypełnił rozkaz Decjusza – znalazłem jeszcze inne, skreślone na marginesach zwojów wzmianki, które przypisują Nebajothowi ojcostwo Tholi, ojca Phuaha, który miał być ojcem rzeczonego Juzuba, ojca Simrana. Ów dopisek pomija jednak Rafajasza i każe Simranowi być ojcem, a nie dziadkiem, astrologa. Tak więc dwa pokolenia dodano, lecz jedno ujęto. Mamun był zdumiony tym odkryciem; nie zaglądał bowiem do wspomnianych ksiąg, uznając je za mało wartościowe, wadliwe odpisy jakiegoś greckiego dziełka o tematyce bukolicznej. Długo zastanawialiśmy się, jak wybrnąć z tych sprzeczności, bowiem rodowód Uzedy w pierwszej wersji był uwiarygodniony podpisami i pieczęciami urzędników w różnych epokach i językach, choć żaden z tych dokumentów nie pochodził z czasów starożytnych, a stanowił jedynie poświadczoną kopię poprzednich, zwłaszcza na aktach własności. Potwierdzała go zresztą tradycja ustna. Tu – przeciwnie: papirus był jak najbardziej antyczny, lecz uwagi na nim naniesiono krojem pisma typowym raczej dla łaciny sprzed najdalej dwóch wieków. Rozważaliśmy, czy nie zapytać o to zmarłych, co jednak Mamun uznał za niebezpieczne. Choć bowiem zawsze czcił i wyliczał dokładnie swoich przodków, mogłoby się okazać, że owi przodkowie skrywają jakąś straszną rodzinną tajemnicę, o której dla dobra potomnych należało na wieki zapomnieć. Pomimo to poczyniłem założenie, że Thola był wczesnym, nieślubnym synem Nebajotha i ojcem Phuaha, a ten miał z kolei córkę, która była trzecią żoną Juzuba. Trzeba ci bowiem wiedzieć, Alfonsie, że w tradycji żydowskiej mężczyzna stawał się niejako synem swojego teścia, jeśli ten nie miał męskiego potomka. Tak więc Juzub mógł się zwać zarówno synem Nebajotha, jak i synem Phuaha. Okropne może ci się wydawać poślubienie stryjecznej wnuczki; cóż jednak, kiedy już w rodzinie Heroda brano za żony przeważnie bratanice. Dla pominięcia Rafajasza nie znalazłem wyjaśnienia; uznałem zatem to za przeoczenie autora dopisku.

Masud ciągnął opowieść Mamuna, a ja przez grzeczność przemilczałem kolejne sprzeczne informacje: Almeth, trzykroć prawnuk Jehemiasza, za którego Jusuf Ben-Taher wkroczył do Hiszpanii, musiał być od owego przodka przynajmniej trzysta pięćdziesiąt lat młodszy. Potem na blisko osiem wieków panowania Maurów w Hiszpanii przypadło jeno czternaście pokoleń Uzedów. Najwyraźniej szejk albo pominął czy przeoczył niektóre generacje w rodzie Mamuna, albo… przewrotnie chciał pokazać, że trzeba wierzyć słowu, kiedy zawodzi rozum. Ja w każdym razie wiem jedno: w przeciwieństwie do mego ojca i wielu pokoleń Uzedów mój obowiązek przedłużenia rodu wypełniłem w najlepszym czasie.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko