Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
117

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 


„Rękopis znaleziony w Saragossie” – to istny labirynt!


rekopis mNa czas świąteczny rekomendacja edycji jednej tylko, ale za to jakiej! Owiany licznymi legendami i jako samoistne dzieło literackie i jako tajemniczy twór wielowarstwowego ducha i jako obiekt zawiłych poczynań edytorskich przez ponad 200 lat i jako fantasmagoryczna, genialna hasowska ekranizacja – „Rękopis znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego ukazał się właśnie w nowym przekładzie Anny Wasilewskiej.


Przypomnijmy – napisany na samym początku XIX wieku (ukończony prawdopodobnie w 1810 roku) w języku francuskim, „Rękopis” w polskiej wersji ukazał się dopiero w 1847 w przekładzie sygnowanym nazwiskiem polskiego emigranta Edmunda Chojeckiego. Edycja ta, poddawana przeróbkom, skrótom, przykrawaniom ukazała się też w latach 1917 (w opracowaniu Jana Lorentowicza) i 1956  (w opracowaniu Leszka Kukulskiego z ilustracjami Antoniego Uniechowskiego), wznowionym w 1965 (w pięknym opracowaniu graficznym Jerzego Jaworowskiego), a także m.in. w PIW-owskiej serii „Biblioteki Klasyki Polskiej i Obcej”.


Byłoby niecelowe, gdybym próbował tu obszerniej pisać o „Rękopisie”, o samym dziele i o jego tle. Znakomity wstęp-esej do niego, autorstwa Leszka Kukulskiego można znaleźć we wspomnianym wydaniu z 1965 roku. W najnowszej edycji tekst powieści poprzedzony jest wstępem dwóch, szwajcarskiego i francuskiego, znawców „Rękopisu”, Francois Rosseta i Dominique Triaire, a uwieńczony obszernym słowem od autorki przekładu. Poza wspomnianymi tekstami powstało już zresztą sporo egzegez literackich, filozoficznych, antropologicznych, filologicznych, nawet geograficznych „Rękopisu”, nie wspominając już o bardziej szczegółowych ujęciach, a także o analizach filmologicznych odnoszących się do filmu Wojciecha J. Hasa.


Przypomnę tylko, że „Rękopis” napisany został w zmieszanych ze sobą niczym w tyglu konwencjach powiastki filozoficznej, powieści przygodowej, fantastycznej, podróżniczej, epistolarnej, inicjacyjnej, romansu grozy i szeregu jeszcze innych, ujętych w nawias konwencji powieści „szkatułkowej”, w formę pełną lustrzanych, kunsztownych odbić, a jednocześnie otwartą formę powieści nigdy się niekończącej. „Rękopis” jest wspaniałym dziełem literackiego talentu, fenomenalnej wyobraźni i rozległej wiedzy autora, a jego estetyka jest źródłem wielkiej przyjemności, jaką można czerpać z lektury. W wymiarze ideowo-artystycznym stanowi natomiast swoistą syntezę kosmosu ducha ludzkiego na przełomie epok, w momencie, gdy świat pojęć Oświecenia zaczął być podmywany przez pierwszą falę irracjonalizmu i romantyzmu.


Kluczową wartością niniejszej edycji, poza samym faktem wznowienia dzieła, jest oczywiście nowy jego przekład. Jak wspominają we wstępie Rosset i Triaire, ukazanie się tego przekładu jest „nowym epizodem tej historii”, czyli historii „Rękopisu” jako dzieła literackiego. Łacińska formuła „habent sua fata belli” ma w tym przypadku prawdziwie trafne zastosowanie. Dzieje „Rękopisu”, jego kolejnych wersji, przeróbek i kompilacji są podobnie zawiłe jak samo dzieło, polifoniczne i wieloznaczne. Fakt, że poszczególne wersje „Rękopisu” znajdowano w Petersburgu, podkrakowskich Krzeszowicach, Poznaniu, Warszawie, Madrycie, Łańcucie czy francuskim Saint Aignan, nadaje  tej księdze posmak kosmopolityczny. Znany do tej pory jako jedyny, pochodzący z połowy XIX wieku przekład przypisywany Chojeckiemu (są do tej pory wątpliwości, czy to rzeczywiście on był jego autorem, ale to drugorzędne dla istoty rzeczy) dokonany został z użyciem polszczyzny literackiej tamtego czasu, naznaczonej choćby wpływami stylistyki sentymentalnej i romantycznej, brzmi więc dla współczesnego czytelnika  urodą językową raczej anachroniczną i staroświecką. Anna Wasilewska zastosowała, jak sama o tym wspomina, metodę pośrednią między niecelową tu stylizacją a językiem całkowicie zaktualizowanym. W swoim przekładzie zastosowała język nam współczesny, szczęśliwie nie rezygnując jednak z pewnej, delikatnie zastosowanej, nieco staromodnej elegancji stylu. Poza tym nowy przekład jest wierniejszy sensom treściowym  i duchowi oryginału niż dość swobodna translacja Chojeckiego. Sama tłumaczka podkreśliła jednak, że mimo mankamentów, stary przekład nie ulega unieważnieniu jako bardzo istotny składnik recepcji dzieła, osadzonego w długiej i bogatej tradycji. Pisząc o nowym przekładzie nie można ograniczyć się do języka. Jest on bowiem tłumaczeniem odkrytej kilkanaście lat temu w Poznaniu ostatecznej wersji „Rękopisu”, a nie kompilacją kilku wersji pośrednich, jaką była edycja Chojeckiego. Historia edycji, polskich i obcych, to istna historia w stylu „qui pro quo”, dzieje kombinacji i nieporozumień. Anna Wasilewska oczyściła też tekst z fraz zmyślonych i dodanych w edycji Chojeckiego. Brak na przykład nie istniejącego w oryginale okrzyku: „Ależ to istny labirynt”, który filozof Pedro Velasquez wydaje po wysłuchaniu opowieści Avadoro. Tego zwrotu może akurat szkoda, bo „Rękopis”, to rzeczywiście opowieść- labirynt.


Nowa edycja „Rękopisu”, to prawdziwe święto dla starych miłośników dzieła Potockiego, a jednocześnie okazja do zapoznania się z nim przez tych, którzy jeszcze tego nie uczynili. Dla tych pierwszych jest też okazja do skonfrontowania dwóch przekładów, które dzieli blisko sto siedemdziesiąt lat. Począwszy od pierwszego zdania o hrabim Olawidez i osadnikach w Sierra Morena.

Nie muszę chyba dodawać, że tych którzy sięgną po „Rękopis” czeka niezwykła uczta duchowa i estetyczna, a w trybie kronikarskim przypominam, że 23 grudnia mija 200 rocznica samobójczej najprawdopodobniej śmierci Jana Potockiego.


Jan Potocki – „Rękopis znaleziony w Saragossie”, Wydawnictwo Literackie Kraków 2015, opr. Francois Rosset i Dominique Triaire, nowe tłumaczenie wersji ostatniej z 1810 roku Anna Wasilewska, str. 784, ISBN 978-83-08-06046-9


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko