Katarzyna Wójcik
Iluzjonista
Francja, 2022 rok. Rządy w państwie przejmuje Bractwo Muzułmańskie. Zmiana organów władzy, zmiana dominującego wyznania (czy wcześniej w ogóle było tam jakieś dominujące?), zmiana ogólnych zasad życia społecznego. François, wykładowca literatury na Sorbonie, czuje się w tym wszystkim bardzo zagubiony. Zostaje zwolniony z pracy na uniwersytecie (przekształconym w szkołę muzułmańską), jego kochanka ucieka z rodziną do Izraela, w kraju następują zupełnie nowe porządki. Punktem oparcia jest jedynie Joris-Karl Huysmans – XIX-wieczny pisarz, „przyjaciel” i przewodnik Françoisa. Tak w skrócie wygląda karkołomna wizja przyszłości według Michela Houellebecqa. Ale to iluzja. Fałsz.
Niekoniecznie islam i niekoniecznie Francja. Houellebecq nadał „Uległości” kształt uniwersalny, dający się dopasować do większości cywilizacji na świecie – przynajmniej tych, w których kultura masowa i dążenie do wygody zdominowały życie ich członków i zepchnęły wiarę na margines lub potraktowały selektywnie, wybierając z niej to, co jest w tym momencie potrzebne i wygodne. Złudzeniu i pokusie jednowymiarowego odczytania tej powieści ulec łatwo. I nie wątpię, że ta fałszywa fabuła i narracja to celowy zabieg autora – taki sam, jakiemu iluzjonista poddaje publiczność. Houellebecq zręcznie wprowadza czytelnika w swoją grę; wskutek płynnej pierwszoosobowej narracji widz tej „sztuki” zaczyna żyć razem z jej bohaterem, razem z nim myśleć i odczuwać osamotnienie i zagubienie. To uczucie samotności to właściwie jedyne uczucie, jakie Françoisa opanowuje. Próżno szukać u niego jakichkolwiek głębszych emocji; zupełnie na zimno przyjmuje wiadomość o radykalnych zmianach w państwie, niespecjalnie poruszają go też informacje najpierw o śmierci matki, a później także ojca. Czy właśnie nie do tego prowadzi kompletny kryzys wartości moralnych i religijnych? Do wyprania z uczuć, zaniku zdolności odczuwania empatii i sprowadzenia potrzeb wyłącznie do spraw materialnych?
„[…] prawdziwym wrogiem muzułmanów […] nie jest katolicyzm, tylko laicyzm, państwo świeckie, ateistyczny materializm.”
Bohater „Uległości” ma w sobie jakieś wewnętrzne „ja” (instynkt? duszę?), które początkowo każe mu poszukiwać miejsca duchowej ucieczki, mimo że wcześniej nie deklarował się jako wierzący. Więc poszukuje, obrawszy sobie za przewodnika wspomnianego Huysmansa i podążając drogą jego poszukiwań. Średniowieczny klasztor, prace naukowe, seks z panienkami poznanymi w internecie… Na koniec trafia w objęcia lektury „Dziesięciu pytań na temat islamu”. Dziwne trochę, że lektura jednej książeczki przeważa szalę jego niezdecydowania na rzecz islamu. Finalnie jednak zwycięża konformizm Françoisa, którym wcześniej wykazali się niemal wszyscy z jego otoczenia. Bezkonfliktowe podporządkowanie się narzuconym prawom jest łatwe i lekkie, co więcej – nowy system jest bardzo atrakcyjny: lepsze zarobki, bogaty pakiet świadczeń socjalnych oraz prawo szariatu, zezwalające na posiadanie czterech żon. Powieściowy islam nie ma nic wspólnego z terroryzmem – jest bardzo przyjazny i oferuje dobre warunki również wyznawcom innych religii. Wygodniej jednak jest mu ulec. Istotne jest przecież żeby fajnie przeżyć życie.
„Jak większość […] ludzi nie miałem szczególnych powodów, żeby popełniać samobójstwo. A właściwie […] miałem ich nawet zdecydowanie mniej: zaliczyłem sporo autentycznych dokonań intelektualnych, w swoim – nie da się ukryć – liczebnie ograniczonym środowisku byłem człowiekiem znanym, a nawet szanowanym. […] A jednak czułem, że zbliżam się do granicy samounicestwienia, choć nie było we mnie ani rozpaczy, ani nawet smutku […]. Najwyraźniej zwykła chęć życia już nie wystarczała, aby nadal przeciwstawiać się cierpieniom i kłopotom, które znaczą drogę życiową przeciętnego mieszkańca Europy Zachodniej […]. Ludzkość nie tylko mnie nie interesowała, ale wręcz mierziła […].”
Houellebecquowska Francja („naród królobójców”, jak określa ją autor) równie dobrze może być każdym innym państwem, islam – jakąkolwiek inną religią, doktryną czy ideologią a François – każdym z nas. Świat Zachodu to rosnące coraz bardziej uproszczenie wszystkiego (także w zakresie duchowym i moralnym), sprowadzenie do postaci, która jest łatwa do przyjęcia i niewymagająca wysiłku w użytkowaniu. To znużenie polityką i obojętność wobec wydarzeń dotyczących kraju. To kryzys humanizmu, powierzchowna religijność i pseudoateizm. Dochodzi do tego konsumpcjonizm (krytykowany dziś niemal przez wszystkich – tylko czy to krytyka prawdziwa, czy właśnie jemu nie ulegamy…?) i materializm, które prowadzą do laicyzacji i zaniku wyższych wartości.
„Uległość” to nihilistyczna i bardzo pesymistyczna książka, wyciągająca na wierzch cały brud nowożytnych cywilizacji, zadająca też fundamentalne pytanie o to, co jest ważne dla współczesnego człowieka. I co ważne być powinno.
Czy jedyną stałością i ratunkiem jest literatura – „najważniejsza ze sztuk kończącego się na naszych oczach Zachodu”? I czy jedynym sposobem na wyjście z pustki jest uległość?
Michel Houellebecq, Uległość, przełożyła Beata Geppert, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015