Zdzisław Antolski – Moje Kielce literackie (26)

0
322

Zdzisław Antolski



MOJE KIELCE LITERACKIE (26)

WALDEMAR BABINICZ – WZLOT I UPADEK

 

sienkiewicz-kielceKiedyś, przy wódce, mój starszy kolega i mentor, Ryszard Miernik, twórca i urzędnik od kultury powiedział mi, że bardzo podziwia dokonania pisarza i działacza, Waldemara Babinicza. Stanowi on dla niego niedościgły wzór do naśladowania.

– Waldemar Babinicz, był jak Józef Piłsudski – mówił Miernik – zrobił coś z niczego. Przecież marszałek nie miał nic, ani ludzi, ani pieniędzy, ani broni, a sprytnie manewrując między trzema bardzo potężnymi zaborcami, ówczesnymi mocarstwami światowymi, stworzył silną armię i niepodległe państwo. Podobnie Grydzewski, z rodzinnych oszczędności założył najważniejsze pismo międzywojnia „Wiadomości Literackie” i zdołał je utrzymać pozyskując prenumeratorów ze wszystkich warstw społecznych.  Albo Jerzy Giedroyć: zupełnie z niczego powołał do życia pismo „Kultura”, na światowym poziomie, a jakże polskie, a przecież teraz liczą się z nim politycy w Warszawie, Moskwie i Waszyngtonie. Najważniejsza jest wizja, marzenie, energia duchowa, a potem fizyczna, przekonanie o własnej słuszności, a wtedy będzie ci sprzyjać niebo i ziemia.

Tak samo Babinicz, w samym środku okupacji przybył na Kielecczyznę z Wilna, bez grosza przy duszy, do najbardziej zabitych dechami wsi Kielecczyzny, a konkretnie powiatu jędrzejowskiego. Najpierw były to Klemencice, a później Jeziorki i od razu, mieszkając kątem u chłopa, założył teatr amatorski, odkrywając w okolicznych wsiach uśpione talenty aktorskie, którego spektakle, grane w stodole, oglądali ze łzami w oczach prości chłopi, w tym także partyzanci bechowcy. Stworzył także podwaliny pod przyszły Uniwersytet Ludowy, wzorując się na przedwojennej instytucji Ignacego Solorza, który Babinicz otworzył zaraz po wojnie, zajmując opuszczony dworek ziemiański, kiedy jeszcze zaraz po wojnie w Polsce panował pluralizm światopoglądowy, a przynajmniej stwarzano takie jego pozory. Najpierw było to Uniwersytet Ludowy, które w okresie stalinizmu i socrealizmu atakowano i zlikwidowano za propagowanie wiciowych idei agraryzmu, więc założył Liceum Kulturalno-Oświatowe a po odwilży gomułkowskiej powstał Uniwersytet Ludowy Ziemi Kieleckiej im. Stefana Żeromskiego w Rożnicy.

Przyjaciół znalazł Babinicz najpierw Kielcach, gdzie poparł go wywodzący się ze wsi Józef Ozga-Michalski, jeden z założycieli powojennego kieleckiego pisma „Cychry”, w którym propagowano idee regionalizmu Patkowskiego z Sandomierza, zauważone już przez Żeromskiego w „Snobizmie i postępie”. Warto zauważyć, że w Kielcach działała wówczas silna grupa regionalistów: Juliusz Nowak Dłużewski, Edmund Massalski, Jan Pazdur i wielu innych, pomniejszych. Po otwarciu Uniwersytetu Ludowego znaleźli się także

Kogóż tam nie było w Rożnicy, byli: Jarosław Iwaszkiewicz, Maria Dąbrowska, Zofia Nałkowska, Władysław Broniewski, Wojciech Żukrowski, Leon Kruczkowski, Stanisław Czernik, Igor Newerly, Czesław Centkiewicz, Stefan Otwinowski, Jan Koprowski, Ernest Bryll, Bohdan Suchodolski, Stefan Żółkiewski, Władysław Grabski, Stanisław Pigoń, Józef Feldman, Franciszek Bujak, z Kielc przyjeżdżał Józef Ozga Michalski, a także małżeństwo Byrskich, tworzących oryginalny teatr. Z aktorów bywali: Wojciech Siemion i Leszek Herdegen. Wystawiali tu także swoje prace wybitni plastycy. Babinicz organizował seanse filmowe, występy teatralne i wieczory muzyczne – grali to muzycy z Filharmonii Narodowej. Nie obeszło się także bez wycieczek krajoznawczych i turnusów uniwersyteckich.

„Przyjacielem Babinicza był Józef Ozga Michalski, poeta, pisarz, działacz młodzieżowy i państwowy. Często bywał w Pawłowicach i w Rożnicy. Kiedy po długich zmaganiach zostało zarejestrowane Towarzystwo Uniwersytetów Ludowych opowiadał mi w wielu rozmowach nie tylko o bogatej twórczości literackiej W, Babinicza, jego życzliwym stosunku do ludzi, ale zachęcał do kontynuacji jego oryginalnej pedagogii, służącej zdobywaniu i pogłębianiu wiedzy przez społeczeństwo, głównie przez wieś. O Jego roli w narodzie i państwie we wprowadzaniu młodego pokolenia na drogę pełnego obywatelstwa, Ale też uczył jak godnie żyć, jak czynić życie wartościowym i bogatym, jak wiązać je z Ojczyzną – kulturą, pracą i z innymi ludźmi. Podkreślał też Ozga Michalski, że Babinicz miał świadomość różnych ówczesnych ograniczeń” – wspomina, trochę emfatycznie, pani Zofia Kaczor-Jędrzycka, w książce „Dorobek i działalność Waldemara Babinicza”, Starachowice 2013.

„Waldemar Babinicz (13 VIII 1902 – 22 IV 1069) pochodził z Kowla na wołyńskich Kresach. Był trzecim dzieckiem Stanisława i Marii z domu Fin. W Kowlu, a potem w Chełmie lubelskim jego ojciec był notariuszem. Po szkole elementarnej ukończonej w Kowlu, przyszły pisarz uczył się w Chełmie w gimnazjum klasycznym. Od najmłodszych lat związany był z harcerstwem, Towarzystwem Gimnastycznym „Sokół”, Strażą Kresową i Polską Organizacją Wojskową. Tuż przed odzyskaniem niepodległości zorganizował Kółko Młodzieży Narodowej, krzewiące narodowe tradycje, polską kulturę, folklor i regionalizm. Zdawszy egzamin dojrzałości, studiował romanistykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w Lublinie i na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, gdzie w 1926 r. uzyskał tytuł magistra filologii romańskiej. Wtedy też podjął swe pierwsze próby pisarskie jako autor broszury „Współczesne zagadnienia wychowania w Polsce”, napisanej pod pseudonimem We-be.

Pracę zawodową i społeczną rozpoczął w tym samym roku w szkolnictwie średnim ogólnokształcącym i rolniczym. Do 1931 roku nauczał języków: polskiego i francuskiego w gimnazjum we Frampolu Lubelskim i Szkole Rolniczej w Sobieszynie, a także w Szkole Lotniczej w Dęblinie, gdzie pogłębiał ogólną wiedzę przyszłych asów lotnictwa. W 1932 r. przeniósł się do Torunia. W 1932 r. Kontynuował tam pracę wykładowcy języka francuskiego i literatury polskiej w Szkole Podchorążych Marynarki wojennej. Oprócz tego prowadził zespoły artystyczne, z którymi występował w audycjach Polskiego Radia, z którą to instytucją rozpoczął długoletnią współpracę. Niektóre jego widowiska teatralne radio transmitowało w programie ogólnopolskim.

W 1933 r. zawarł związek małżeński z Heleną Wiktorią z Mackiewiczów, która towarzyszyła mu wiernie w jego pasjach pedagogicznych do końca życia.

Pełnił funkcję prezesa toruńskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego i członka Zarządu Głównego oraz był działaczem tamtejszego Związku Zachodniego, czym „zasłużył: sobie na energiczne ściganie go przez później przez gestapo po zajęciu Pomorza przez hitlerowców. Jednocześnie swe doświadczenia uwieczniał w „Głosie Nauczycielskim”, gdzie debiutował jako publicysta w 1936 roku. Współpracował także z toruńską „Gazetą Pomorską”.

W tym samym roku przeniósł się do Warszawy. Związał się z „Dziennikiem Porannym”, Do 1938 roku był sekretarzem redakcji, następnie do 1939 r. pracował w „Nowej Rzeczypospolitej”. Zamieszczał liczne felietony pod pseudonimem B-icz w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”. Publikował w wielu pismach używając pseudonimów (…).

Okupację przetrwał początkowo u rodziny żony w Wilnie, gdzie od grudnia 1939 do połowy 1941 roku prowadził wraz z żoną Biuro Emigracyjne dla Polaków, dzięki czemu umożliwił kilkuset osobom, zwłaszcza wojskowym, ocalenie przez ewakuowanie się poprzez Rygę i Sztokholm do Wielkiej Brytanii. To naraziło go na gniew ówczesnych władz litewskich, które skazały go na śmierć, a Helenę Babiniczową na więzienie. W tej sytuacji trzeba było przeznaczyć rodzinne kosztowności na rzecz ratowania wolności. Po wejściu Niemców, „naznaczony” na liście proskrypcyjnej gestapo, uciekł w 1942 roku na Kielecczyznę, której poświęcił swe dalsze bardzo owocne lata.

Babiniczowie osiedlili się najpierw we wsi Klemencice, położonej między Jędrzejowem, a gminną wsią Wodzisław, W 1943 roku w pobliskiej wsi Jeziorki k. Sędziszowa utworzyli Uniwersytet Ludowy, który do wyzwolenia prowadzili w warunkach konspiracji. Placówka znalazła schronienie w domu Wincentego Turka. Synowie tegoż: Jan i Wiesław oraz córka Alfreda stanowili pierwsze audytorium UL. (…) Ponad dziewięćdziesiąt osób w trzech turnusach jezioreckiego UL-u zdobyło szlify i skrzydła, co po wojnie większości z nich umożliwiło ukończenie wyższych studiów.

W marcu 1945 r, Babiniczowie przenieśli UL do Pawłowic (…). Przedłożył wówczas Waldemar Babinicz dalszą pracę u podstaw nad spokojną redakturę w Warszawie, do czego nakłaniał go sam Jerzy Borejsza, twórca „Czytelnika” i wizjoner polskiej prasy (…).

W 1952 roku UL został uznany za relikt wiciowego agraryzmu i zlikwidowany, Więc Babiniczowie podążyli do sąsiedniej wsi Rożnica, tworząc Państwowe Liceum Pracy Kulturalno-Oświatowej. Jego formalną dyrektorką została pani Helena Babiniczowa, ale uznanym kierownikiem działań w duchu UL-owskiej pragmatyki pozostał na zawsze sam Babinicz” – napisała pani Elżbieta Wojtas-Ciborska, we wspomnianej już książce „Dorobek i działalność Waldemara Babinicza”.

Jak napisano powyżej, w Wilnie Babinicz przebywał do 1942 r. O dziwo spotkał tam Leopolda Tyrmanda.

„Wybuch wojny zastał Tyrmanda na wakacjach w Warszawie. Stamtąd przedostał się do Wilna, gdzie wkrótce stał się znaną osobą wśród uchodźców. Po zajęciu miasta przez wojska radzieckie w czerwcu 1940 roku, zaczął pracę w dzienniku “Prawda Komsomolska”. Publikował w nim codzienne felietony polityczno-propagandowe “Na kanwie dnia” i zajmował się tematyką sportową. W redakcji uważano Tyrmanda za najlepsze pióro gazety. Andrzejowi Miłoszowi [brat Czesława Miłosza], z którym wówczas się spotkał i który potępiał go za tę działalność, tłumaczył, że należy za wszelką cenę utrzymywać kontakt z polską ludnością Wilna, a taką szansę daje choćby komunistyczny, lecz wydawany po polsku dziennik. Jednak po wojnie pisarz ukrywał fakt swojej pracy w “Prawdzie Komsomolskiej”. (…)W Wilnie Tyrmand nawiązał kontakty z jedną z konspiracyjnych organizacji niepodległościowych, co wiosną 1941 roku doprowadziło do aresztowania go przez NKWD. Został skazany na osiem lat więzienia, lecz po ataku Niemiec na Rosję udało mu się uciec z rozbitego bombami transportu kolejowego. Wrócił do Wilna, po czym, aby uniknąć identyfikacji jako Żyd, wyrobił sobie fałszywe papiery na nazwisko obywatela francuskiego i zgłosił się dobrowolnie na roboty do Rzeszy. Wprawdzie plan, żeby tą drogą dostać się do Francji, nie powiódł się, ale Tyrmand ocalił życie, przez całą wojnę imając się rozmaitych prac”. (Krystyna Dąbrowska, grudzień 2010, Culture.pl).

Tyrmand o spotkaniu z Babiniczem napisał: „Przyjął nas u siebie, poczęstował kawą i ciastem, a w dwa dni potem przyszli enkawudziści i wygruzili Leszka i mnie i kolegę Kretowicza prosto na Łukiszki. (…) Pana Babinicza spotkałem pod tym samym nazwiskiem grubo później w Polsce w Związku Literatów”. (Podaję za książką Mariusza Urbanka „Zły Tyrmand”, wydawnictwo „Słowo”, Warszawa 1992 r.).

Coś mi się zdaje, że Tyrmand sugerował współpracę Babinicza z NKWD. Być może to zbieg okoliczności, że NKWD wpadło na trop organizacji w tym czasie. Nie wiem.

Wróćmy jednak na Kielecczyznę do lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Kariera Waldemara Babinicza osiąga swoje apogeum. Jest redaktorem naczelnym pisma literackiego „Ziemia Kielecka”, wydaje prawie co roku nową powieść w jednym z wydawnictw warszawskich, otrzymuje liczne nagrody i odznaczenia. „W latach 1956 – 1958 Waldemar Babinicz był równocześnie redaktorem naczelnym „Ziemi Kieleckiej”. Patronował grupie literackiej „Ponidzie”, był prezesem Klubu Literackiego w Kielcach. Znakomity regionalista, współ-inicjował wydanie dzieł wszystkich Oskara Kolberga. Wchodził w skład Komitetu Badań nad kulturą Współczesną Polskiej Akademii Nauk. Rozwinął działalność społeczną w Towarzystwie Wiedzy Powszechnej i był członkiem Zarządu Głównego tej organizacji. Jako radny Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach przewodniczył Komisji Kultury WRN. Był odznaczony m. in. Srebrnym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1958).

Po wybuchu wojno arabsko izraelskiej nagonce antysyjonistycznej, rozpętanej przez władze,  jej echa dotarły także do Kielc. Znaleźli się wrogowie Babinicza, którzy zaczęli w Zarządzie Wojewódzkim nagonkę na pisarza.

„W 1967 roku, w czasie konfliktu izraelsko-arabskiego, Helena Babinicz miała wyrażać oburzenie z powodu popierania przez Polskę „bandy arabskiej”. Szkoła miała także służyć jako przystań dla politycznych przyjaciół dyrekcji (pochodzenia żydowskiego), którzy prowadzili tam wykłady. Natomiast w czasie „wydarzeń marcowych” dyrekcja nie zajęła wobec nich stanowiska, a raczej zajęła stanowisko (…) wrogie i solidaryzujące się z wichrzycielami i grupami syjonistycznymi. Ponadto Waldemar Babinicz sprzeciwił się podjęciu przez młodzież z UL rezolucji potępiającej zajścia w Warszawie. Nawet dwie rozmowy jakie przeprowadził z nim przedstawiciel Zarządu Wojewódzkiego ZMW nie skłoniły go do zmiany stanowiska. Dodatkowo w trakcie jednego ze spotkań autorskich ocenił twórczość krytykowanych w tym czasie pisarzy jako świetną. Kilka dni później zarzuty stawiane dyrektorowi UL przedstawione zostały opinii publicznej na łamach „Słowa Ludu”10. Babinicz czekał na oficjalne stanowisko KW PZPR w swojej sprawie. Spodziewał się nawet, że zostanie poproszony na rozmowę do Kielc. Uważał, że jeśli Komitet Wojewódzki nie wypowie się oficjalnie, to znaczy, że popiera decyzje (…) w sprawie jego odwołania i on złoży rezygnację z tego stanowiska. Opublikowanym artykułem był zresztą bardzo załamany”.

Babinicz sam złożył rezygnację do ZG ZMW. i została ona przyjęta.

„Niezaprzeczalnie Babinicz był pochodzenia żydowskiego (naprawdę nazywał się Leon Wajnman) i w bliżej nieznanych okolicznościach zmienił nazwisko, a w 1920 roku przyjął chrzest. Nie ma również wątpliwości, że zawarł w 1945 roku małżeństwo z Heleną Mackiewicz, nie rozwiązując poprzedniego związku. Bardzo prawdopodobne jest, że nie posiadał wyższego wykształcenia, a możliwe że również matury, chociaż podawał się za magistra romanistyki. Babinicz starał się tych faktów nie ujawniać. Zarzucano mu także, że w latach 1945 – 1947 był ściśle powiązany z ideologią b. Mikołajczykowskiego PSL, utrzymywał indywidualne kontakty z samym Mikołajczykiem”Edyta Krężołek IPN Kielce, „Dedal w 2008 roku (nr 16 s. 42).

Na pewno życie miał  Waldemar Babinicz bardzo dramatyczne i ciekawe. Zapewne, gdyby nie nagonka antysemicka, mógł jeszcze wiele dobrego zdziałać dla kultury regionu. W latach 60. Był dla młodzieży wiejskim autentycznym „apostołem prowincji”, jak sam nazywał wiejskich, a może nawet mesjaszem. Jego wychowankowie autentycznie go kochali i poszliby za nim w ogień. Do dziś spotykają się na zjazdach koleżeńskich. Wydawał co roku nową książkę, otrzymał chyba wszystkie nagrody i ordery, jakimi dysponowali urzędnicy. Tym boleśniejszy był upadek, na samo dno wzgardy. I te liczne pomówienia, oskarżenia o zdradę i współpracę z obcymi wywiadami.

Odszedł przedwcześnie, załamany nagonką i wywlekaniem jego prywatnych spraw na łamy partyjnej prasy. Wielka szkoda, że nie napisał pamiętników, byłaby to pewnie pasjonująca lektura.

Po śmierci Babinicza Uniwersytet Ludowy funkcjonował jakiś czas jeszcze, a później został ostatecznie zamknięty, zaś budynek strawił pożar.

 

Zdzisław Antolski

 

 


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko