Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
87

Wacław Holewiński



Mebluję głowę książkami


mebluje-glowe



Gruby pedał z muszką…

mnie nie maNajpierw o tym, z czym się nie zgadzam, mocno się nie zgadzam. Z lekkim traktowaniem PRL-u, z twierdzeniem, że w roku ’89 nastąpiła prosta wymiana elit. Maciej Nowak nie był w tym ’89 oseskiem, Musiał wiedzieć – bo inteligentny to przecież człowiek – że dzieje się coś więcej, że mamy szansę, inna sprawa na ile wykorzystaną, na zmianę nie tylko naszego życia w tym elementarnym zakresie zarobków, wyjazdów, różnorodności poglądów nie tylko zresztą politycznych. Że mamy szansę, my, społeczeństwo, na zmianę myślenia. Także o sobie. I w żaden sposób nie tłumaczy Nowaka to, że… że pewnie miał w tym PRL-u, tak czy siak przaśnym, łatwiej, że jego ojciec był w tym czasie na placówce, a i wcześniej zajmował stanowiska, które dawały status społeczny wyższy od przeciętnego. Dawały przede wszystkim inny kapitał: kapitał znajomości, z których, uczciwie to rozmówca Olgi Święcickiej przyznaje, na początku swojej drogi zawodowej korzystał.

Jest wielki i gruby.

Ma wyłupiaste oczy.

Łysy. No, nie do końca. Gdzieś z tyłu głowy rozwichrzone pukle…

Pedał, proszę nie poprawiać, pedał, nie żaden gej. Sam o sobie tak mówi, dodając na dokładkę, że nie czuje się dyskryminowany w Polsce z powodu swojej orientacji seksualnej i co więcej, że Polska to jest dobry kraj do życia dla ludzi o jego preferencjach.

Zaraz, zaraz. Homoseksualizm Nowaka jest ważną częścią tej spowiedzi, ale, takie odnoszę wrażenie, nie najważniejszą.

Dyrektor teatru?

Krytyk teatralny?

Twórca „Gońca Teatralnego” i „Ruchu teatralnego”, ważnych pism ludzi sceny?

Krytyk kulinarny?

Dyrektor Instytutu Teatralnego?

Twórca e-teatru, być może najważniejszego na lata dokonania w zakresie dokumentacji teatralnych?

Telewizyjny celebryta w muszce, kolorowych koszulach, finezyjnym szalu?

Ile jest twarzy Nowaka? A może to gawędziarz, człowiek towarzyski, współczesny Franz Fiszer? Birbant nadużywający alkoholu? „Kiedyś obudziłem się i poczułem, że nie jestem w swoim łóżku i w ogóle miejsce, w którym leżę, niespecjalnie przypomina łóżko. Potem zdałem sobie sprawę, że nie mam na sobie pidżamy, tylko spodnie od garnituru i marynarkę. Otworzyłem jedno oko i zobaczyłem morze, piasek i hotel Grand. Otworzyłem drugie i zobaczyłem grupę niemieckich emerytów z przewodnikiem, który wskazywał na mnie palcem i pięknym akcentem mówił: Das ist unsere Stadttheater Direktor”.

Troszkę w tym kreacji, troszkę szycia innych butów, ale… Ale ten sympatyczny gość, tak we mnie budzi autentyczną sympatię, co więcej, wiem że moglibyśmy bez problemu przegadać wiele godzin, to przede wszystkim szalenie pracowity, utalentowany, pełen pomysłów, błyskotliwy artysta. Tak, artysta! Nie reżyseruje, nie gotuje, a jednak to w swoim fachu majster pełen odwagi, przebojowy eksperymentator, ryzykant, czasami nawet wizjoner. Nie bał się zwalniać ludzi, nie bał się nowych form teatralnych, nie bał się odchodzić z miejsc, w których, zdawało się, ma ugruntowaną, niepodważalną pozycję i… i budować się na nowo. Co więcej, nie ma w nim obaw przed formułowaniem jasnych zadań państwa w sferze kultury. To nie jest człowiek, który poświęci swoje zasady aby utrzymać przez miesiąc, rok, dobrze płatną posadę.

Co różni literaturę od teatru? Gdzie jest granica? „Literatura jest przede wszystkim medium dużo bardziej intymnym. Literatura to spotkanie autora i czytelnika, spojrzenie sobie w oczy dwóch osób. A cud teatru polega na tym, że spotykają się oko w oko dwie społeczności i w tej przestrzeni muszą zabrzmieć jakieś słowa, jakieś wspólne myśli. Słowo nie tylko niesie sens werbalny, ale ma tez siłę performatywną”.

Kim jest?

Zwiedził setki knajp. Pewnie się go trochę boją. Cotygodniowa recenzja może spuścić knajpę, nawet najlepszą, na dno, może podnieść pod niebiosa niewielki bar, w którym podają dwie, trzy potrawy. Jest żarłokiem – idzie więc jeść najedzony. Próbuje. Pije. Ocenia.

Opowiada o miłości. Młodych chłopcach, portalach gejowskich, z których korzystał. Zna swoje miejsce, wie dlaczego może sobą zainteresować. Nie ma złudzeń, ale odnajduje też w tym jakąś radość. W pokierowaniu chłopakiem, który się zagubił, w posłaniu go do szkoły, na studia, w znalezieniu pracy. Czasami daje się wykorzystywać. Nie za często. Pewnie chce być kochany, a jednak wybiera (czy wybiera?) samotność.

Święcicka pyta: „Nie zamykasz się w wygodnych sposobach myślenia i działania. Pytanie, czy to twój wybór, czy po prostu jesteś odszczepieńcem, którego świat nie chce?

Nowak odpowiada: „Być może; ale uważam, że to jest mój atut. Nie chcę funkcjonować w obrębie gotowych recept. Doświadczenie odrzucenia jest budujące. Dzięki temu nie boję się, że mnie jakieś środowisko porzuci. Potrafię zagospodarować swoją przestrzeń, nie oglądając się na innych. Wszystkie miejsca, w których pracowałem, zostawiałem w lepszej kondycji, niż je zastałem.”

Święcicka: „Nie wkurza cię, że zostawiasz swoim następcom to, co najlepsze?”

Nowak: „Nie. Dlaczego? Zostawiam i czekam na nowe wyzwania”.

Jest jeszcze coś, co mi się podoba w nim, jako człowieku. Ma, będąc indywidualistą pełną gębą, rzadką cechę doceniania innych. Mówi głośno o swoich współpracownikach (chyba zdecydowanie częściej o kobietach niż mężczyznach), o ich pomysłach, radach, o tym, co dali teatrowi, instytutowi, pismu…

Cholera, miałem wrażenie, że nigdy nie napiszę o facecie o tak odmiennych preferencjach od moich (bałbym się, dalej się boję, złych skojarzeń) że to ciepły człowiek. Ale w Nowaku jest bez wątpienia coś, co przyciąga. Może to brak dystansu? Albo jego własny dystans do siebie?

Trzeba czytać tę książkę. Jak w soczewce widać w niej sukces i samotność, talent, ból, czasami tragedię i radość życia. Ogromną!

 

Olga Święcicka – Mnie nie ma. Rozmowa z Maciejem Nowakiem, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, str. 256.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko