Sławomir Tabkowski
Galicyjskie powroty – realia i mity
w monografii Ludwika Mroczka, w albumie będącym pokłosiem wystawy „Mit Galicji”
i w powieściach historycznych Josefa Rotha
Niedługo minie 98 lat od dni, w których nastąpiło rozłączenie Galicji z Austrią i włączenie tych ziem do odrodzonego po 123 latach niewoli państwa polskiego. Dodać jednak należy, że część tego terytorium o wiele dłużej przebywało pod austriackim zaborem, a powiat sądecki, obok spiskiego i nowotarskiego, najdłużej bo aż 148 lat. Naturalną więc koleją rzeczy wszelkie edytorskie wydarzenia poświęcone Galicji, czy szerzej historii Austro-Węgier budzą zainteresowanie i rozliczne refleksje także wśród sądeczan.
Pomimo upływu prawie wieku i licznych doniosłych wydarzeń, na wszystkich ziemiach polskich po dzień dzisiejszy odnaleźć można rozliczne, acz różnej wagi, ślady byłych zaborów. Znajdujemy je w pewnych zwyczajach, w specyfice potraw odmiennych kuchni, nawet w miejskiej komunikacji: kolor zielony w Poznaniu – jak w Niemczech czyli byłych Prusach, żółto-czerwony w Warszawie – jak w Rosji, niebieski w Krakowie i we Wrocławiu – jak w Wiedniu i we Lwowie. W byłej Galicji codziennie spotykamy się z licznymi barwnymi konterfektami cesarza Franciszka Józefa, w Nowym Sączu mamy: Miasteczko Galicyjskie z karczmą – oczywiście – galicyjską, Radio Galicja, klub sportowy, sieć taksówkową i hurtownie o tej samej nazwie. Anegdotą doskonale odzwierciedlającą świadectwo trwałości Cesarstwa Austro-Węgierskiego, było w dniu wybuchu II wojny światowej pełne niepokoju pytanie babci mojego znajomego; „A co na to nasz cesarz, że Niemcy napadły na Polskę?”
Wiele jest powodów – acz nie miejsce na ich omówienie w krótkiej recenzji – dla których różne konotacje pojęcia Galicja przetrwały w zbiorowej pamięci przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Przypomnienie bądź utrwalenie tego świadectwa dokonuje się z okazji rozlicznych rocznic (ostatnio wybuchu I wojny światowej i bitwy pod Gorlicami w 1915 roku), wszelkich innych wydarzeń związanych z tamtym okresem, ale także współczesnych, w których niektórzy Unię Europejską uważają za pewnego rodzaju kontynuatorkę czasów cesarsko-królewskich na tym obszarze Europy. Były one i są nadal tematem badań historycznych, wystaw i ekspozycji, filmów[1], utworów literackich.
Stosunek do Galicji, i szerzej do Austro-Węgier, wyrażany w różnym czasie i przez odmienne osoby-gremia ma zróżnicowany charakter, który określić można jako obiektywną próbę opisania tamtej rzeczywistości, jako mit lub nostalgię, wreszcie jako kpinę połączoną z szyderstwem czy wręcz wrogością.
Do tej pierwszej grupy opinii zaliczyć bez wątpienia należy wydaną jeszcze w 1990 roku przez ówczesną Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Krakowie (dziś Uniwersytet Pedagogiczny) pracę Ludwika Mroczka Galicji rozstanie z Austrią, Zarys monograficzny. Na 256 kartach książki przedstawiono w kompetentny i udokumentowany sposób ten dziejowy proces poczynając od odwrotu od austrofilizmu, poprzez wzrost dążeń niepodległościowych, konspirację wojskową, przejęcie władzy przez Polaków i działalność Polskiej Komisji Likwidacyjnej, aż po wcielenie terenów Galicji w kształt odrodzonego państwa polskiego. Na szczególne podkreślenie zasługuje opis poczynań ówczesnych polskich stronnictw politycznych, różnych przedstawicielstw oraz reakcji społeczeństwa polskiego Galicji w kwestii sprawy narodowej, odnotowany z kronikarską wręcz dokładnością, często na tle szerszym – ogólnopolskim czy międzynarodowym.
Warto przywołać dwa fragmenty tych rozważań:
W procesie odradzania się państwa polskiego na obszarze zaboru austriackiego wydarzenia o przełomowym znaczeniu nastąpiły w drugiej połowie października 1918 r. Ze strony społeczeństwa polskiego miały one charakter spontaniczny i w pełni samodzielny, a wojskowe władze austriackie ustąpiły bez czynnego oporu. Pokojowa likwidacja długotrwałej obcej zależności była możliwa przede wszystkim dzięki rozprzężeniu aparatu władzy zaborczej, która dysponowała jeszcze dostatecznymi siłami zbrojnymi dla powstrzymania każdego polskiego wystąpienia, ale nie mogła ich użyć z powodu całkowitego upadku ich morale. Nikt już nie chciał bronić stanu posiadania naddunajskiej monarchii. Nie mniejsze, a może nawet decydujące znaczenie miała wola i determinacja ludności polskiej, wolnej wówczas od orientacyjnych sporów i złudzeń co do austriackiej pomocy w dziele realizowania aspiracji niepodległościowych… i dalej …oswobodzenie Galicji nastąpiło w walce z sobą dwóch orientacji narodowych; konserwatywno-ziemiańskiej zmierzającej do zachowania austro-polskiego związku w każdej formule rozwiązania sprawy polskiej i demokratyczno-republikańskiej odrzucającej ów związek. Zwolennikom pierwszej orientacji wytykano przede wszystkim egoizm stanowy, kiedy przy pomocy dynastii i zachowawczych rozwiązań prawno-ustrojowych usiłowali zapewnić sobie utrzymanie dotychczasowej swojej przewodniej roli w życiu politycznym.
Ważnym wydarzeniem w omawianym nurcie „galicyjskich powrotów” była zorganizowana przez Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie i Wien Museum wystawa pt. „Mit Galicji” prezentowana w Krakowie, a później w Wiedniu w latach 2014-2015. Towarzyszyło jej niezwykłe wydawnictwo pod tym samym tytułem będące pracą zbiorową pod redakcją współtwórców wystawy – Jacka Purchli i Wolfganga Kosa. Prezentowana księga w formacie B 4 i objętości prawie 500 stron ma szczególny charakter łącząc w sobie elementy albumu, zbioru esejów i właściwego katalogu wystawy. Pierwszą jej część stanowi fotograficzna retrospekcyjna podróż z Wiednia do najdalszych krańców wschodniej Galicji (70 stron), drugą wspomniane eseje w liczbie 22 polskiego i austriackiego autorstwa (130 stron), a pozostałą część wydawnictwa właściwy katalog wystawy. Całość bogato ilustrowana, interesujące opracowanie plastyczne, druk i oprawa bez zarzutu. Księgę otwiera tekst prof. Jacka Purchli pt. Galicja po Galicji, czyli o niezwykłości mitu „zaginionego królestwa”, z którego warto przytoczyć następujący fragment: Galicja – podobnie jak cała Europa Środka – to przede wszystkim skomplikowana relacja pomiędzy czasem a przestrzenią. To zarówno przestrzenie rzeczywiste, jak i wyobrażone. Pamięć o Galicji obrastała, obrosła i obrasta mitami. Identyfikacja z Galicją odbywa się więc dziś przede wszystkim poprzez nostalgię i idealizację jej przeszłości. Historia Galicji i dziś prowokuje do zadawania trudnych pytań, na które często otrzymujemy wykluczające się odpowiedzi. Historycy są wyraźnie podzieleni w interpretacjach, a historię Galicji często wypiera mit, a raczej liczne mity… Co przy tym charakterystyczne, dominują dwa przeciwstawne spojrzenia na Galicję: arkadyjski mit Galicia felix – „zaginionego królestwa” i mitycznej krainy, oraz mit Galicji jako Halb-Asien, symbolu nędzy oraz konfliktów społecznych i narodowych, wreszcie piekła krwawych walk Ostfrontu i gigantycznego cmentarza pierwszej i drugiej wojny światowej. Trzeba też od razu podkreślić, że mit arkadii w ostatnich dziesięcioleciach zdobywał w Polsce, a po roku 1991 także na Ukrainie coraz większą popularność.
Wśród wspomnianych esejów obejmujących tematycznym zakresem szereg dziedzin galicyjskiej rzeczywistości, od narodzin, poprzez historię aż po współczesność, na szczególną uwagę zasługują rozważania o pojęciu mitu, i dalej, o polskich, ukraińskich i żydowskich mitach na temat Galicji, wreszcie o opowieści austriackiej na jej temat. Pomimo swojego tytułu i liczącej się zawartości dotyczącej tej tematyki, książka przedstawia – acz nie na zasadzie kontrastu – również niezmitologizowany obraz tamtego kraju i tamtych czasów. Ma to miejsce w rozważaniach o drodze ku nowoczesności tych ziem, C. K. kolejach żelaznych, boomie naftowym i metropolii lwowskiej, ale także w opisie galicyjskiej nędzy.
Nie jest to praca o historii Galicji, a wielowątkowa narracja o przeszłości, która nadal obecna jest wśród nas. Dlatego bardzo dobrze stało się, że w taki właśnie, rozszerzony sposób, utrwalona została wspomniana wystawa. Dla tych, którzy mieli okazji ją oglądać, i dla wszystkich pozostałych omawiana księga stanowi trwały i – co warto koniecznie podkreślić – niezwykle interesujący, pouczający i budzący wiele refleksji, obraz Galicji.
W sukurs współczesnym galicyjskim zainteresowaniom przychodzi także wznowienie dawno już wydanych, i często zapomnianych książek Josefa Rotha: „Marsz Radetzky’ego” (pierwsze wydanie 1932) i jego kontynuacji „Krypta Kapucynów” (1938), stanowiących kronikę schyłku i upadku Monarchii Austro-Węgierskiej opowiedzianą przez pryzmat historii trzech generacji rodziny von Trottów. To właśnie Roth uważany jest za twórcę mitu Galicji, a jego książki przepojone są nostalgią za czasami Habsburgów, wielokulturowym krajem, ówczesnym ładem, przewidywalnością przyszłości i bezpieczeństwem.
Do tych oglądów Galicji, i szerzej C. K. Austro-Węgier, zawartych w historycznych rozprawach, mitach i w nostalgii trzeba dodać jeszcze inne spojrzenia: kpiny a nawet szyderstwa w książce Jarosława Haszka „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. Ale nie tylko – również wrogość, którą odczytać można z plakatów stylizowanych na klepsydry, rozklejanych późną jesienią 1918 roku: Przejęte niezmierną radością oznajmiają do niedawna ujarzmione, a dziś wolne Narody, że ich zła macocha AUSTRYA-WIEDŹMA…zmarła po ciężkich kurczach na uwiąd starczy, przeklęta przez wszystkich, którzy mieli nieszczęście z nią się zetknąć…Niech odpoczywa w wiecznym spokoju i niechaj nigdy nie doczeka się zmartwychwstania. POLACY C2ECHO-SŁOWACY JUGOSŁOWIANIE…
*
* *
Na kartach przywołanych wydawnictw nie mogło oczywiście zabraknąć Nowego Sącza, pojawiają się także: Grybów, Krynica, Muszyna, Stary Sącz. Wśród zdjęć odnaleźć można pomnik żołnierzy niemieckich z okresu I wojny światowej, usytuowany na cmentarzu w Nowym Sączu przy ul. Rejtana oraz reprodukcje szkiców przedstawiających stroje ludowe z Beskidów i Pienin. Podkreślano znaczenie budowy kolei tarnowsko-leluchowskiej i warsztatów kolejowych w N. Sączu, przypomniano, iż Komitet Straży Miejskiej w N. Sączu powołano w lutym 1918, a por. Antoni Stawarz z 93 batalionu asystencyjnego (oddziały te pełniły służbę wojskowo-policyjną) – bohater krakowskiego przewrotu z 31.10.1918 – maturę zdawał w naszym mieście.
Opis przejęcia władzy jest obszerniejszy: Bardziej skomplikowana była sytuacja w Nowym Sączu, w którym stacjonowały: batalion uzupełnień 10 pułku piechoty z Przemyśla, w większości ukraiński z niemieckim komendantem, Okręgowa Komenda Uzupełnień 23 pułku obrony krajowej z Polakiem płk Strubińskim na czele, Okręgowa Komenda 32 pułku pospolitego ruszenia z grupą szkoleniowo-uzupełniającą pod wodzą ppłka Januszewskiego, szpital wojskowy, komenda dworca, obóz jeniecki, magazyny, prochownia i strzelnica. Inicjatywa opanowania tych obiektów narodziła się na miejscu przed południem pod wrażeniem napadu na jedną z wart przez nieznanych sprawców, usiłujących w ten sposób zdobyć broń. Podobnie jak w Nowym Targu część polskich oficerów w służbie czynnej i POW wystąpiła wspólnie, Upatrzony na dowodzącego ppłk Januszewski nie wyraził zgody, podobnie jak płk Strubiński, zasłaniający się przysięgą złożoną cesarzowi. Przewrotu dokonano pomimo to bez rozlewu krwi, a komendanta w osobie mjra Trzcińskiego powołała zawiązana tego samego dnia Powiatowa Komisja Likwidacyjna.
Dalsze wydarzenia są równie szczegółowo opisane: W Nowym Sączu Towarzystwo Obrony Obywatelskiej, jako pozostałość po lutowych manifestacjach patriotycznych, na wiadomość o powstaniu PKL na wspólnym posiedzeniu z magistratem 31.X, wyprzedzając wszelkie w tej sprawie inicjatywy, powołało Tymczasową Powiatową Komisję Likwidacyjną, która ukonstytuowała się w składzie; burmistrz Władysław Barbacki jako przewodniczący (wkrótce ustąpił), naczelnik warsztatów kolejowych inż. Henryk Suchanek – zast. przew. i 12 członków, w tym 3 „przedstawicieli ludu wiejskiego” (Józef Kubisz, Jan i Narcyz Potoczkowie), 3 przedstawicieli magistratu i po jednym reprezentancie wielkiej własności (Adam hr. Stadnicki, marszałek powiatowy), duchowieństwa, wojska i rzemieślników. W tym składzie komisja mianowała komendantem wojskowym mjra Kazimierza Trzcińskiego, zwolniła starostę i jego zastępcę i powierzyła kierownictwo starostwa Marossany’emu. Dokonała jeszcze kilku zmian osobowych w miejscowych urzędach, wszędzie odbierając ślubowanie w imieniu rządu polskiego „reprezentowanego przez Tymczasową Powiatową Komisję Likwidacyjną jako organ PKL” . Wydano także odezwę do ludności i powołano “milicję obywatelską” w sile przeszło 100 ludzi, do której wcielono policję wojskową i dotychczasową policję miejską.
Pierwszym, po wyzwoleniu Sądecczyzny spod zaborcy, komisarzem powiatowym mianowany został przez PKL Kazimierz Wadowski, a później Franciszek Piątkowski – adwokat.
Należy także przypomnieć, że w lutym 2015 roku w nowosądeckim BWA odbyło się tzw. jednodniowe muzeum, podczas którego zainteresowani przynieść mogli i pochwalić się swoimi galicyjskimi pamiątkami.
Moje pierwsze spotkanie z Galicją, jeszcze w wieku dziecięcym, miało osobliwy charakter. Babcia Karolina urodzona w Tarnowie w 1865 roku, a zamieszkała później w Nowym Sączu – a więc przez całe życie na terytorium Galicji – nie raz wspominała ile to można było kupić za jednego reńskiego[2]. Dla wyjaśnienia dodam, że ta waluta jeszcze w Austro-Węgrzech przestała obowiązywać w 1892 roku, a wiec ponad 60 lat wcześniej niż babcine opowieści.