Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego
Spod Ciemnej Gwiazdy
„Brudny realizm spod pióra pioniera literatury marginesu społecznego”. „Od czasów George’a Orwella nikt tak świetnie nie pisał o byciu na dnie”. To tylko dwa wybrane zdania o pisarstwie Charlesa Bukowskiego. To pisarz, który mnie bardzo wciąga w lekturę i który mnie boli. Wciąga gęstością swojej prozy, językiem zintensyfikowaniem do ostateczności, boli opisem okropnego świata, pełnego brzydoty i okrucieństwa. Brudne knajpy pełne zapijaczonych indywiduów, cele więzienne przepojone sadystycznym okrucieństwem, rozchełstane prostytutki. Nawet Celine nie jest tak okrutny w bezpośrednim odbiorze, bo przestylizowany przez francuską skłonność do abstrakcji, do literackości. U Francuzów zawsze, nawet na samym dnie, jest jakaś szczypta elegancji. Ostatecznie, Francja to ojczyzna mody. Nie mówiąc już o naszym Hłasko, w którym nawet z dna odzywa się czasem jakaś słowiańska poczciwość nadwiślańska i w którym jednak rodzajowość przeważa nad uniwersum. W przypadku Ameryki mamy do czynienia z krajem, na którego duchu zaważyło silnie dziedzictwo bydłopasów i najdzikszych konkwistadorów spod ciemnej gwiazdy. Nie Statua Wolności powinna być jej emblematem, ale Ciemna Gwiazda. Tym razem zanurzyłem się w prozie Bukowskiego w „Historiach o zwykłym szaleństwie”, zbiorze opowiadań, kolejnym z cyklu edycji Bukowskiego podjętej przez wydawnictwo Noir sur Blanc, a którą już dwukrotnie rekomendowałem na tej stronie. I zastanowiłem się po raz kolejny, co mnie w tym pisarstwie tak pociąga, skoro nie jestem i nie byłem fanem fenomenu okrucieństwa w sztuce, zwłaszcza okrucieństwa realistycznego, a nie stylizowanego na niemal metaforyczną makabrę, jak w szekspirowski „Tytus Andronikus” czy jak malarskie okropieństwa „Piekła” w „Boskiej Komedii” Dantego. Otóż właśnie, może nieco paradoksalnie, o literackości prozy Bukowskiego przy lekturze się nie zapomina. Nie tylko dzięki efektowi trochę gargantuicznego wyjaskrawienia. Paradoksalnie, bo „życiopisanie” Bukowskiego wyrasta przecież z owej filozofii literatury, która polega na – w pewnym sensie – odrzuceniu „literatury” na rzecz „życia”. Ale kiedy się czyta Bukowskiego, to konfrontacja z najbardziej nawet brudną stroną życia nie uwalnia od świadomości, że mamy jednak ciągle do czynienia z literaturą, czyli aktem artystycznym. Ani przez moment nie przychodzi mi do głowy, że to literatura klasy B czy C, bo w tamtej zawsze można znaleźć jakieś gotowe szablony, podpórki i ochłapki pocieszenia. Tu żadnego pocieszenia nie ma. Żadnego happy endu, choć to kraj filmów z Hollywood. Przez skórę czuje się natomiast wielką sztukę. Gdy czytam Bukowskiego, nie mogę uwolnić się od skojarzeń z Faulknerem. Dalekich? Dalekich, ale jednak. Opisywali bowiem te samą egzystencję. Tyle, że Faulkner na diapazonie niemal greckiej tragedii pod niebem amerykańskiego Południa. U Bukowskiego nie ma greckiej tragedii. Ten sam świat jest u niego okrutnym szambem.
Charles Bukowski – „Historie o zwykłym szaleństwie”, wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 2015, przekł. Michał Przybysz, str. 289, ISBN 978-83-7392-558-8
—
Gwiazdy z Gdańska
Przypomnę tym czytelnikom, którzy nieszczególnie zorientowani są w historii uchu solidarnościowego, że Andrzej Gwiazda był jednym z najbardziej znaczących członków Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego Trójmiasta w sierpniu 1980 roku, usytuowanego w Stoczni Gdańskiej, tego samego, na którego czele stał Lech Wałęsa i który był stroną podpisanego z przedstawicielami władz PRL legendarnego Porozumienia Gdańskiego z 31 sierpnia 1980 roku. Na czarnobiałych obrazach dokumentalnego filmu „Robotnicy ‘80” Gwiazda jest po tej samej stronie stołu, niemal ramię w ramię z Wałęsą, dobitnie i ostro zabiera głos i w odróżnieniu od plebejskiego w sposobie bycia i wysłowieniu Wałęsy, widać w nim wyrażającego się w wyszukany sposób inteligenta. Gwiazda mówi nawet z „arystokratycznym” „r”. Dziś, po 35 latach od tamtych dni, i już od lat, Gwiazda i Wałęsa są wrogami. Stanęli po dwóch zwalczających się zaciekle stronach rozbitego, dawnego obozu solidarnościowego. 80-letni Gwiazda jest dziś już tylko gdańskim kombatantem-emerytem. I ze swoją żoną, Joanną Duda-Gwiazdą, także zaangażowaną w dawną opozycję, opowiadają o swym dramatycznym życiu Remigiuszowi Okrasce. Jest to opowieść fascynująca, bo oboje, zwłaszcza Andrzeja Gwiazdę, cechuje klarowny umysł i doskonała pamięć pozwalające snuć bogatą w fakty oraz oceny narrację. Cokolwiek kto o nich myśli, bez świadectwa Gwiazdów opowieść o najnowszej historii Polski byłaby niepełna. Niezależnie od tego, z którą strona konfliktu solidaryzujemy się lub czy w ogóle z którąkolwiek. Gorąco rekomenduję lekturę.
Joanna i Andrzej Gwiazdowie – „Historia przyznała nam rację. Rozmawiają Remigiusz Okraska i Agnieszka Niewińska”, Wyd. Fronda, Warszawa 2015, str. 262, ISBN 978-83-8079-001-8