Jan Stanisław Smalewski
Listopadowe echa
Tuż przed świętem niepodległości w kraju pojawiły się wichury. W niektórych miejscowościach silny wiatr łamał gałęzie i przewracał stare drzewa. Front pogodowy zepsuł organizatorom wiele świątecznych imprez. Piękne jesienne widoki listopada nagle z dnia na dzień zmieniły oblicza. Przede wszystkim z drzew zniknęły kolorowe liście, opustoszały parki, a puste gałęzie odsłoniły wiele mniej ciekawych przestrzeni, które wcześniej ukrywała zieleń.
W przyrodzie jak w życiu, jest pięknie jak jest pogoda. Jak grzeje słońce, kwitną kwiaty, zielenią się drzewa. I na odwrót: w życiu jak w przyrodzie. Analogiczny front „zmiany pogody” przeszedł przed listopadowym świętem przez Polskę, czyniąc gwałtowne spustoszenie w dotychczasowych układach rządowych.
Hasło wyborcze „Czas na zmiany!” doczekało się realizacji. Dla polityków zasiadających w ławach rządowych i od dłuższego już czasu ogarniętych paniką zmieniła się pogoda. Ożyły społeczne nadzieje, że pierwsza od czasów transformacji przegrana sił postkomunistycznych, otworzy Polsce drogę ku pełniejszej normalizacji życia społecznego. Że zatrzymany czasowo proces przemian znów ruszy drogą wytyczoną przez polskiego papieża Jana Pawła II, że naród, który „już się nie lęka”, w którym pierwszy w skali świata robotnik Lech Wałęsa dokonał przewrotu rewolucyjnego zmiany ustroju z socjalistycznego na kapitalizm, zacznie wreszcie budować zapowiadany kapitalizm z ludzką twarzą.
Pamiętam czasy, gdy społeczeństwo nie interesowało się polityką, a polityk był kimś wyjątkowym. Był człowiekiem na świeczniku. Ludzi nie wciągano w politykę, wręcz przeciwnie, politykowanie stanowiło dla nich zagrożenie. Pamiętam ten pozorny, wymuszony strachem spokój, gdy należało mieć „jedynie słuszne” poglądy i ufać „jedynie słusznej” partii. Nie upubliczniano obrad z posiedzeń sejmu, nie podsłuchiwano polityków, a politycy nie spiskowali przeciwko państwu. Nikogo nie interesowało kto za kim stoi, ani kto z kim ma interesy i dlaczego. Nie sprzedawano po kawałku Polski, nie było obcych banków, a jesienią jeśli słychać było jakieś echa, to tylko jesiennego wiatru.
Polityka w ostatnim czasie wielu ludziom po prostu dała się we znaki. Jej przesyt doskwierał, mącił w głowach, zaprzątał niepotrzebnie myśli. Sam wielokroć łapałem się na tym, że zamiast oglądać zapowiedziany ciekawy film na TVP Historia lub ciekawy reportaż w Discovery, marnuję czas na oglądaniu głupawych przepychanek słownych jakichś posłów, wysłuchuję na nie najciekawszy temat pokrętnych wypowiedzi dziennikarzy.
W dobie głębokich przemian społecznych, w czasach daleko posuniętego rozwoju techniki nie sposób jest żyć bez polityki. Polityka kreuje rozwój państw, z jej pomyślności rodzi się pokój i dobrobyt. Zatem szanujmy polityków. Zanim jednak do tego dojdzie, należy dążyć do tego, by byli oni wybrańcami spośród tych, którym naprawdę ufamy. A jeśli już zaufaliśmy im, powinniśmy ich pilnować, by nas nie oszukiwali. Patrzeć im na ręce.
Ostatnie wybory parlamentarne w Polsce zaskoczyły wielu, odbiły się też szerokim echem za granicami Polski. Do końca byli tacy, którzy nie wierzyli w wygraną Prawa i Sprawiedliwości. Którzy mieli nadzieję, że jeśli nie wygrana PO, to chociaż kombinacja procentowego dorobku solidaryzujących się z nią ugrupowań pozwoli utrzymać dotychczasową władzę.
Straszenie pisem nie skończyło się, a niezadowolenie z jego zwycięstwa nadal w wielu kręgach czyni zamęt. Pojawiły się nawet złośliwości, że to zwycięstwo jest dobrym prognostykiem dla Putina, bo oczekiwane awanturnictwo polityczne Polski może usprawiedliwiać jego kolejne wojenne posunięcia wobec Ukrainy. A Angela Merkel pozwoliła sobie nawet na stwierdzenie, iż Niemcy i ich europejscy sojusznicy w ważnych sprawach nie będą na serio traktować nowego rządu w Polsce, będą traktować go marginalnie.
Echa takich poburkiwań dowodzą, że listopadowa zmiana jaka dokonała się w Polsce sypnęła piachu w tryby napędowe polityki niemieckiej. A to oznacza z kolei, że Polska może stać się przysłowiową kłodą na drodze budowania niemieckiej dominacji w Europie.
Wszyscy dzisiaj wiedzą, że pomyślność kraju zależy od rządzących, ale nie wszyscy mogą mieć świadomość tego, jak mocno rządzących wiążą pieniądze. Nie wszyscy wiedzą, albo doceniają, jak głęboko międzynarodowe interesy wiążą polityków. Jaki wielki wpływ na politykę mają światowe korporacje finansowe i układy biznesowe. Jeśli Unia Europejska w pompowała w Polskę jakieś pieniądze, to na pewno nie była to jałmużna, to jej musi się zwrócić. Przypomnijmy sobie tylko niedawne czasy sprzed transformacji, gdy polityka Raegana wspierała opozycję w Polsce.
W przeddzień listopadowego święta i w samą rocznicę niepodległości przez kilka dużych miast przeszły manifestacje narodowców. W Warszawie manifestowało ich około stu tysięcy. Dużo to, czy mało? Jeśli napiszę, że w Polsce jest obecnie 100 tysięcy bezdomnych, odpowiedź na usta ciśnie się sama.
Obserwowałem taki marsz w Gdańsku. Narodowcy wznosili hasła, które wśród wielu polityków, a i obserwatorów również mogły siać niepokój, budzić strach. Widziałem kim są. To młodzi zbuntowani ludzie, którzy nie chcą na życie zarabiać poza granicami kraju. To nie starsi panowie i kobiety od radia Maryja, lecz młodzież, której na sercu leży przyszłość kraju i pomyślność ich rodzin. Której nie podoba się ekspansywny, złodziejski proceder uprawiany na Polakach przez obce banki, wynaradawianie Polski poprzez odpływ młodych wykształconych ludzi z kraju, którzy nie godzą się na afrykanizację Europy, a zwłaszcza Polski i przyjmowanie muzułmanów. Przeciwni są dominacji niemieckiej w polityce europejskiej. To ludzie, którzy za kilka, kilkanaście lat będą rządzić w Polsce. – Pamiętajmy o tym.
Mamy nowego prezydenta, nowy rząd – nowych ministrów. Czas dobrej pogody dla poprzedników minął, wiatr historii zamknął za nimi ostatnie drzwi, otworzył okiennice okien naszych domów na nową – mam nadzieję dobrą – pogodę. Opadły z drzew stare liście, wiatr zmiótł je w głębokie doły z naszych oczu. I tylko echa jesiennej wichury co przeszła przez kraj, będą jeszcze jakiś czas pohukiwać w oddali.