Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
75

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 


Przygody człowieka myślącego w teatrze


czasem-cos-zywegoGdy czytam teksty Konstantego Puzyny (1929 – 1989) o teatrze, odnajduję w nich coś, czego znaleźć nie mogę w dzisiejszym pisaniu w tej domenie. Nie przypuszczam, że jest aż tak źle, że i dziś nie ma w tej dziedzinie piór bardzo kompetentnych, ale Puzyna jest indywidualnością tak wybitną, interesującą i jedyną w swoim rodzaju, że ma bardzo wyrazisty własny „charakter pisma”. Zbiór „Czasem coś żywego. Teksty najważniejsze” jest, można by rzec, antologią jego tekstów z przestrzeni kilkudziesięciu lat. Są to zarówno recenzje spektakli, jak i teksty analityczne, choćby dotyczący teatru Grotowskiego i przedstawienia „Apocalipsis cum figuris”.


Joanna Krakowska, autorka wstępu akcentuje polityczność tekstów Puzyny. Zwraca uwagę na jego „polityczne namiętności realizowane za pomocą teatru” i na to, że jego „każdy tekst zapisem politycznej świadomości”. Nie odnoszę wrażenia aż takiej radykalnej, stricte politycznej monokultury, choć daje się podskórnie wyczuć polityczny feblik Puzyny. Natomiast rzeczywiście, namiętnością Puzyny jest teatr jako składnik życia współczesnego. Uderza jego niechęć do teatru pojmowanego jako elitarna sztuka formy. Nie to, żeby ten wyborny esteta nie cenił formy, ale nigdy nie dawał jej pierwszeństwa przed społeczną użytecznością, przeciwnie, skrupulatnie baczył, by nie zdominowała uwagi i poczynań artystów. W swojej pasji teatru jako fenomenu osadzonego we współczesności formułował sądy, które pewnie bardzo by się nie podobały wielu dzisiejszym obrońcom teatralnej tradycji, a – przeciwnie – byłyby bardzo po myśli wszystkich dzisiejszych „barbarzyńców”, jak choćby Jan Klata, obrywający tęgo w Krakowie za bezczeszczenie tradycji Starego Teatru, tej „Świątyni Sztuki”, jak to ujął Wyspiański za pośrednictwem Reżysera w „Wyzwoleniu” Oto jeden z najciekawszych pasusów Puzyny dotyczących tej kwestii: „Żywy teatr, to taki teatr, co uznaje jedynie czas teraźniejszy. Rozgrywa się zawsze tu i teraz, dziś wieczór w naszym mieście. Dlatego w teatrze żywym nie istnieje klasyka – wymysł uniwersyteckich książkojadów. Nota bene wymysł dopiero dziewiętnastowieczny, jeszcze w wieku osiemnastym grano same sztuki współczesne, stare spokojnie przerabiając na nowe. Wiek XIX przyniósł „poczucie historyczności”, szacunek dla dorobku wieków i prawo autorskie, ale teatr żywy zaczął z wolna umierać. (…) dziś klasycy są nietykalni, przeróbki traktowane z rezerwą lub pogardą, a reżyserzy cierpią na coś, co Brecht nazywał „onieśmieleniem wobec klasyczności”.


Właśnie o ową tytułową „żywość” („coś żywego”) chodziło tu Puzynie. Ciekaw wszakże jestem, czy gdyby obrońcy prawa do uwspółcześniania i eksperymentu wsparli się szacownym nazwiskiem Puzyny i jego autorytetem, wzmocniło by to ich pozycje wobec tradycjonalistów. Skłonny jestem raczej przypuszczać, że w obecnej dobie słuchania tylko własnych argumentów i głuchoty na cudze, nie pomógłby nawet autorytet Wielkiego Krytyka. Inna sprawa, że Puzyna formułował swoje antytradycjonalistyczne sądy w innych czasach, w innych społecznych, kulturowych, artystycznych i politycznych uwarunkowaniach, więc ciekawe czy gdyby żył do dziś, stanąłby jednoznacznie po stronie nowatorów i szarpaczy świętości przeciw tradycjonalistom, czy może choć odrobinę przesunąłby akcenty. Co jeszcze charakteryzuje pisanie Puzyny? Umiejętność ustrzeżenia się od banału. W długich dywagacjach o teatrze ( i nie tylko o nim) trudno ustrzec się banału i obiegowych, szablonowych sformułowań. U Puzyny (choć on też tylko człowiek i momentami o banał się otrze) banału jest tyle co kot napłakał. To owoc tego, że był on (i jest – poprzez swoje myśli na papier przelane) intelektualistą prawdziwie myślącym, a nie tylko powtarzającym przeżute myśli obiegowe.


Pozycja książkowa poświęcona teatrowi może mieć z definicji zawężony odbiór, bo do teatru chodzi relatywnie niewielu ludzi, a już interesuje się nim jako dziedziną zupełna garstka czytelników „Teatru”, „Dialogu” i okolic. Ale jak podkreśla w tekście sam Puzyna, nie chciał pisać o teatrze, ale o życiu, a raczej pisząc niby o teatrze w istocie pisać o życiu. Dlatego polecam ten znakomity tom nie tylko widzom, teatromanom czy ludziom teatru, ale także tym, którzy chodzą do teatru nie dla teatru, lecz żeby podpatrzeć jakiś fragment życia.


Konstanty Puzyna – „Czasem coś żywego. Teksty najważniejsze”, Wyd. Agora, Warszawa 2015, wstęp. Joanna Krakowska, str. 399, ISBN 978-83-269-2273-5

 

Ten trzeci z tego trio


historie-rowniezZbigniewa Łapińskiego widziałem dotąd prawdopodobnie jeden jedyny raz. Prawdopodobnie, ponieważ go nie zapamiętałem, w przeciwieństwie do dwóch pozostałych – Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego. Oni śpiewali z gitarami. On grał na fortepianie lub pianinie, nie pamiętam. Było to w kinie „Wyzwolenie” w Lublinie, na kilka dni przed 13 grudnia 1981 roku. Dali koncert, który poprzedził emisję „Indeksu” Janusza Kijowskiego, filmu właśnie – jak się wtedy mówiło – zdjętego z półki cenzorskiej. Przyznam, że nie byłem zachwycony perspektywą tego koncertu w dusznej, źle wietrzonej, zawilgoconej sali kinowej, bo jak najszybciej chciałem zobaczyć owianego legendą „półkownika”. Postaci Kaczmarskiego i Gintrowskiego też były mi bodaj do tego momentu nieznane, a już tym bardziej nie przewidywałem legendy jaką zostaną owiani w latach stanu wojennego i następnych. A jednak koncert zrobił na mnie spore wrażenie, choć na „solidarnościowe” klimaty i sentymenty, zwłaszcza te wyrażane muzycznie, byłem wrażliwy – powiedzmy – średnio. Szczególnie ostro brzmiała pieśń o obławie na wilki, która w kontekście zdarzeń, które nastąpiły dosłownie kilka dni później brzmi mi dziś dość przejmująco. Wtedy zresztą też tak brzmiała, tyle że miałem na myśli prawdziwe wilki.


Właśnie ukazała się książka o „tym trzecim” z owego sławnego trio, o kompozytorze i akompaniatorze Zbigniewie Łapińskim. Nie jest to biografia ani też jednolity wywiad-rzeka z bohaterem. Poza rozmową z głównym bohaterem i jego opowieścią o własnym życiu, rzecz skomponowana jest z rozmów o nim, które autorka projektu i wykonania, Katarzyna Walentynowicz przeprowadziła z pokaźnym gronem jego przyjaciół i współpracowników oraz osobami z najbliższej rodziny. Jest wśród rozmówców bardzo wiele znanych postaci, takich jak Marian Opania, Ewa Błaszczyk, Włodzimierz Korcz, Artur Andrus, Marcin Wolski, Krzysztof Daukszewicz, a także grono osób zdecydowanie bardziej prywatnych. Zazwyczaj tego rodzaju publikacje, których zasób powiększa się z każdym miesiącem, traktowane są jako portrety ciekawych indywidualności artystycznych różnego autoramentu. Taką też postacią, trochę niesforną, bezkompromisową, chimeryczną, kapryśną, weredyczną, samoistną, a jednocześnie z dystansem do siebie, jest Zbigniew Łapiński. Artysta z krwi i kości, który mówi o muzyce jako jedynej miłości swojego życia (biorąc pod uwagę, że ma bliskich, jest to wyznanie dość szorstkie, aczkolwiek nierozstrzygające o najistotniejszej treści jego uczuć). Dzięki błyskotliwości i dowcipowi Łapińskiego i jego zabawnemu, nieco zgryźliwemu poczuciu humoru czyta się to bardzo dobrze. 


Dla mnie są jednak ta książka jest interesująca przede wszystkim jako zapis ważnych czasów i ważnych zjawisk artystycznych, historycznych, społecznych, politycznych. Trio Kaczmarski-Gintrowski-Łapiński wpisało się bowiem, jako artyści, w czas burzliwych wypadków politycznych i przemian. Stworzyli legendę, mit i sami stali się tego mitu bohaterami. Siłą rzeczy zatem opowieści zarówno samego Łapińskiego, jak i pozostałych rozmówców autorki tworzą wielogłosową kronikę burzliwego czasu.


Do egzemplarza dołączona jest płyta DVD z kilkunastoma utworami skomponowanymi przez Łapińskiego, głównie do słów Jacka Kaczmarskiego, w wykonaniu bohatera książki. Dla fanów tego trio – lektura obowiązkowa. Dla pozostałych źródło wiedzy o dramatycznych i ciekawych czasach.


Katarzyna Walentynowicz – „Zbigniew Łapiński. Historie również niepoważne, czyli groch z kapustą”, Wyd. Bellona, Warszawa 2015, str. 400, ISBN 978-83-11-13923-7

 

Z amerykańskiej perspektywy


pro-odzyskajmy-prawoKwestia ustawy antyaborcyjnej jest w Polsce przedmiotem sporu społeczno-politycznego już od 1989 roku. Wątek ten pojawił się już w okresie kampanii wyborczej poprzedzającej wybory 4 czerwca. Ściśle biorąc postulat wprowadzenia zakazu aborcji, legalnej w Polsce od kwietnia 1956 roku. Później mieliśmy niespełna czteroletnią wojnę o brzmienie tej ustawy i w styczniu 1993 roku została ona uchwalona głosami głownie solidarnościowej prawicy. Od tego czasu, czyli od blisko 23 lat kwestia ta wracała szereg razy w przestrzeń publicznej debaty, czasem silniej czasem słabiej, ale kwestia ta ciągle tli się, miedzy innymi z powodu ponawianych inicjatyw zmierzających do całkowitego zakazu aborcji, nielegalnej generalnie, ale legalnej dziś pod kilkoma warunkami. Co znamienne, poza jedną próbą w roku bodaj 1996, lewica polityczna jest bierna w tej sprawie i de facto nie ponawia prób zliberalizowania ustawy, co jest błędem, gdyż tylko ponawianie kwestii utrzymuje ją w przestrzeni debaty publicznej i daje szansę stworzenia sytuacji prowadzącej do zmiany. Lektura książki Kathy Pollit jest dla polskiego czytelnika interesująca, że pokazuje to zagadnienie z innej niż polska perspektywy, konkretnie: amerykańskiej. W USA od 1973 istnieje bardzo liberalne prawo do aborcji, ale jednocześnie jest ono być może znacznie intensywniej niż nawet w Polsce kontestowane. Walka tzw. antyaborcjonistów ze zwolennikami prawa do aborcji przyjmuje tam bardzo ostre formy, z zabijaniem lekarzy dokonujących zabiegów włącznie. Temperatura sporu amerykańskiego jest zgodnie  żywiołowa natura tamtego społeczeństwa bardzo emocjonalna, toczona w atmosferze naporu radykalnego, dzikiego wręcz fanatyzmu.  Książka Pollit jest przeglądem tej kwestii właśnie z amerykańskiej perspektywy. Jest też końcowy rozdział uwzględniający polskie doświadczenie, bez którego rzecz o kwestii prawa do przerywania ciąży byłaby niepełna, jako że to właśnie nad Wisłą toczy się jeden z najbardziej przewlekłych sporów tej sprawie. Rzecz wartościowa, ale raczej tylko dla zainteresowanych wiodącym zagadnieniem i być może znów szczególnie aktualna w obliczu wydarzeń politycznych w Polsce.


Katha Pollit – „Pro. Odzyskajmy prawo do aborcji”, przekł. Jakub Głuszak, Wyd. Krytyki Politycznej, Warszawa 2015, str. 248,  ISBN 978-83-64682-75-9


 

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · R E K L A M A · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

{loadposition reklama_art}

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko