Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
177

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 



„Bon sauvage” czyli portret Romana Wilhelmiego


romanSam doświadczam od wielu lat trwałej fascynacji indywidualnościami aktorskimi. Ot wymienię choćby pierwszą z nich,  Marka Walczewskiego, też już nie żyjącego, który owładnął moją wyobraźnią po tym, jak 1 stycznia 1973 roku obejrzałem jego kreację w roli Don Sallusta de Bazan w telewizyjnej inscenizacji „Ruy Blasa” Wiktora Hugo w reżyserii Ludwika Rene. Sam z przyjemnością  podjąłbym się napisania o nim podobnej biografii, tyle że nie wiem czy wystarczyłoby mi wytrwałości, determinacji i konsekwencji Marcina Rychcika przy pojawieniu się jakichś przeszkód, a pisanie biografii to duże przedsięwzięcie logistyczne. I przede wszystkim jego talentu w komponowaniu portretu skomplikowanej osobowości. Marcina Rychcika czyli autora biografii aktora Romana Wilhelmiego (1936-1991), której drugie, rozszerzone wydanie, ukazało się właśnie nakładem wydawnictwa Axis Mundi. Drugie wydanie ukazało się dekadę po pierwszym i zostało uzupełnione o owoce spotkań z austriacką żoną Wilhelmiego i jego synem Rafałem, w Wiedniu, gdzie oboje mieszkają. To właśnie świadczy o wytrwałej fascynacji autora biografii swoim bohaterem, o czym niekoniecznie przecież musiałoby świadczyć po prostu kolejne, mechaniczne wydanie.


Chcę podkreślić, że Rychcik napisał biografię świetną. A jest to w przypadku biografii aktorów trudne, bo w przeciwieństwie do postaci historycznych, narracji nie niosą związane z nimi fakty, bezpośrednie i te w tle. Słowem: historia, jak w tamtym przypadku, nie wyręcza poniekąd autora, nie pomaga mu. Czytałem wspomniane poprzednie wydanie biografii Wilhelmiego (wydawnictwa „Rytm”) i moje wrażenie oraz ocena po ponownej lekturze potwierdzają się. I  nie mam na myśli tylko warto
ści dokumentalnej, faktograficznej pracy, bo rzetelność w tej warstwie jest warunkiem sine qua non, a autor spełnia ten warunek perfekcyjnie (co nie znaczy, że uwzględnione są w szerszym opisie wszystkie co do joty ważne dokonania Wilhelmiego, ale to przecież niemożliwe w ograniczonych ramach). Są w tej biografii bowiem także i precyzyjne, na ile można to osiągnąć słowem, definicja i wizerunek aktorstwa Wilhelmiego, jest ukazanie jego artystycznego geniuszu, a także obraz jego bujnej, niekonwencjonalnej, nieposkromionej, by nie powiedzieć „dzikiej” natury i osobowości. Jest więc Wilhelmi artystyczny i prywatny, choć w jego przypadku te dwie sfery przenikały się wzajemnie w stopniu ponadprzeciętnym. Rychcik dał swojej biografii tytuł prosty, ograniczony do imienia i nazwiska bohatera. To pewnie najlepsze rozwiązanie, bo nie narzuca czytelnikowi wstępnie, już przed lekturą, jakiegokolwiek metaforycznego przydomku określającego podstawowy charakter postaci. Ja w skromnej recenzji mogę sobie na to pozwolić. Roman Wilhelmi zasłynął wieloma rolami. Najszersza widownia telewizyjna pamięta go najlepiej jako Olgierda w „Czterech pancernych i psie”, tytułowego Nikodema Dyzmę czy gospodarza Anioła w „Alternatywach 4”, popularnych serialach Stanisława Wohla, Jana Rybkowskiego i Stanisława Barei. Widzowie kinowi pamiętają go m.in. jako niesamowitego Pochronia w „Dziejach grzechu” Waleriana Borowczyka czy Fornalskiego w  „Zaklętych rewirach” Janusza Majewskiego. Znacznie mniej widzów pamięta go z oczywistych względów z kreacji scenicznych. Jedną z nich był tytułowy „Danton” w „Śmierci Dantona” Georga Buchnera wystawionej w Teatrze Ateneum w 1982 roku przez Kazimierza Kutza. Otóż Dantona nazywano „bon sauvage”, czyli „dobrym dzikusem”. Coś z tej cechy miał Roman Wilhelmi i rys ten spotkał się w tej roli z rysami kreowanej przez niego postaci. Gorąco rekomenduję lekturę.


Marcin Rychcik – Roman Wilhelmi. Biografia”, wstęp. Andrzej Zieniewicz, Wyd. Axis Mundi, Warszawa 2015, str. 306, ISBN 978-83-649-09-1

 

Tajemnice Sosnowca


korzeniecLiteratura „małych ojczyzn” ma już całkiem długą metrykę i bogaty zasób tytułów, a u jej początków są chyba między innymi powieści Pawła Huelle i Stefana Chwina („Hanemann”), gdańskie oczywiście. W ten nurt, o ile tak go można nazwać, bo materia jest tu zróżnicowana, wpisali się między innymi także tacy autorzy jak Inga Iwasiów ze swoim Szczecinem, Janosch ze swoim górnośląskim „Cholonkiem”, jak również, w ramach gatunku powieści kryminalnej, Marek Krajewski ze swoim cyklem o Breslau czy Marcin Wroński z przedwojennym polsko-żydowskim Lublinem. Są też powieści krakowskie i inne jeszcze, niby-rekonstruujące czas międzywojnia, są warszawskie kryminały Tadeusza Cegielskiego sięgające do czasów PRL, stalinowskich i gomułkowskich. W tym nurcie, co ciekawe, pojawili się także, w roli prozaików, zawodowi naukowcy. Obok profesorów – warszawskiego antropologa kultury Mariusza Czubaja czy historyka Tadeusza Cegielskiego, także literaturoznawca, profesor literatury i kultury anglojęzycznej z Uniwersytetu Śląskiego Zbigniew Białas. Ten autor głośnego już i nawet na scenę zaadaptowanego „Korzeńca”, wprowadził do prozy miasto Sosnowiec. Czyli stolicę Zagłębia Dąbrowskiego (?).


Podobieństwo doświadczenia pisarskiego Białasa, ale także Huellego czy Krajewskiego i innych autorów polega na tym, że aby dokonać swoistej „rekonstrukcji” obrazu wizualnego, materialnego swoich małych ojczyzn sprzed stu, osiemdziesięciu czy pięćdziesięciu lat, nie mogli posiłkować się tworzywem literackim innych autorów. Nie było zwyczajem literatury współczesnej tamtych czasów oddawać materialny, zmysłowy ich wizerunek. Autorzy skoncentrowani byli na przeżyciach duchowych i moralnych swoich bohaterów, na opisie zdarzeń fabularnych, czyli na tzw. intrydze i na budowaniu gęstych dialogów. Mało komu i rzadko przychodziło do głowy opisywać scenerię, dekoracje, wygląd ulic, sklepów, wymieniać marki towarów i wygląd potraw. Świat współczesny wydawał się autorom na ogół tak oczywisty, że nie rodził w nich imperatyw utrwalenia jego materialnego kształtu. Nawet jeśli niektórzy pisarze fragmentami, jak Prus („Lalka”) czy Reymont („Ziemia Obiecana”) oddawali obraz zewnętrzny świata, to dalecy byli od intencji archiwistycznej, dokumentalnej. Ona pojawiała się niejako mimochodem, a więc daleka była od kompletności. To zresztą wielowiekowa i powszechna (poza wyjątkami) w właściwość literatury. W najpopularniejszej powieści okresu międzywojennego, „Karierze Nikodema Dyzmy” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, uważanej z rodzaj satyrycznej panoramy życia Polski w tym okresie, panoramy obejmującej liczne środowiska, a przy tym trafnie oddającej klimat czasów, daremnie by szukać bogatego opisu materialnego, wizualnego kształtu tego świata. Podobnie było choćby w słynnych „Tajemnicach Paryża” Eugeniusza Sue. Bo ten świat był i dla autorów i dla ówczesnych czytelników rzeczywistością oczywistą W słynnych kronikach rzymskich w rodzaju Swetoniusza czy Liwiusza nie znajdziemy nawet okruchu zmysłowego kształtu świata. Same nagie fakty i oceny. Nie pojawia się kształt nawet jednego miecza, barwa nawet jednej togi. Być może jedną z przyczyn tego stanu rzeczy do początku XX wieku była ciągłość dotychczasowego świata, który zmieniał swoją postać, ale miarowo i niepostrzeżenie. Dopiero hekatomby XX wieku, dwie wojny światowe, zagłada świata żydowskiego, świata Kresów, wędrówki ludów, wielkie migracje i wiele innych katastrof uwrażliwiły ludzi kultury na znaczenie kształtu zaginionych światów. I podjęli próby ich odtwarzania.


talAkcja obu powieści sosnowieckich (jest jeszcze trzecia, „Puder i pył”) rozgrywa się jakby u schyłku wielkich modułów epokowych. „Korzeniec” w roku 2013, na rok przed wybuchem Wielkiej Wojny. „Tal”  w latach 1936-1939. Opierając się na kwerendzie ówczesnej pracy i na ówczesnych edycjach o historii Sosnowca, Białas odtworzył, stworzył ówczesny mikroświat, w całym bogactwie detali, w całej jego wizualnej krasie lub brzydocie, w rozległym przekroju społecznym. Nie wiem, czy trafność owej rekonstrukcji obejmuje również psychologię ludzi tego czasu, czy jest to raczej projektowanie naszej współczesnej świadomości na stare dekoracje. Nie jest to jednak istotne, bo powieści Białasa nie są rekonstrukcją socjo-psychologiczną, lecz rodzajem rekonstrukcji literackiej, artystycznej zatem. Jest w końcu także poniekąd zabawa formą, choćby, w podstawowej warstwie, forma powieści obyczajowej i kryminalnej.


Zbigniew Białas – „Korzeniec”, Wyd. MG, 2015, str. 411, ISBN, 978-83-7779-315-2

Zbigniew Białas – „Tal”, Wyd. MG, 2015, str. 303, ISBN 978-83-7779-332-9


Warszawa da się lubić


stoleczne-opowiesciTo już druga część warszawskich opowieści Rafała Jabłońskiego, znanego warsawianisty, wydanych przez oficynę Trio. Opowiada on o Warszawie w sposób barwny i wszechstronny, nie tylko jako o miejscu wielkich historycznych wydarzeń i pryncypalnych zabytków czy pomników, ale także jako o miejskim organizmie, o Warszawie codzienności. Tym razem Jabłoński opowiada o Warszawie tramwajów i trolleybusów, czyli komunikacji miejskiej, ogrodów, o burzymurkach czyli barbarzyńskim zjawisku burzymurstwa, burzenia cennych budowli, zjawisku bynajmniej nie nowym, ba, znacznie bardziej kiedyś bezceremonialnym, bo zupełnie bezwiednym i niczym nie hamowanym ( z czym jednak mimo wszystko mamy do czynienia dziś), o Warszawie z punktu widzenia zdrowia i higieny, o Warszawie kryminalnej, wojennej, PRL-owskiej i politycznej. Oparte na źródłach, głównie prasowych gawędy Jabłońskiego czyta się świetnie, właśnie między innymi dzięki tej quasi prasowej formule.
 

Rafał Jabłoński – „Stołeczne opowieści z niepamięci wydobyte”, Wyd. Trio, Warszawa 2015, str. 304, ISBN 978-83-7436-342-6

 

Rosssss. Co tak syczy?


zycie-przerosloKtóż z pokolenia średniego i starszego nie wie kim jest Tadeusz Ross? Aktor („Milion za Laurę” Hieronima Przybyła), piosenkarza („Słońce w kapeluszu”), ale nade wszystko naprawdę zabawny zabawiacz estradowy, telewizyjny i radiowy („Ross. Co tak syczy?”) o nieodpartym, burleskowym komizmie w typie chaplinowskim. Jego ostatnią kreacją przed zakończeniem kariery była postać Zulu Guli, dziwacznego, groteskowego panka w postawionym na sztorc berecie komentującego absurdy polskiej rzeczywistości, tym razem nie PRL, ale wolnej Polski, a zaczynającego swoje wywody od zwrotu: „Polska to jest ciekawa kraj…”. I także Tadeusz Ross, nie tylko poważni koryfeusze zawodu aktorskiego, wydał swoje wspomnienia, obejmujące czas od okupacyjnego, wczesnego dzieciństwa, poprzez wszystkie meandry życia w zmieniających się epokach i etapach, przepełnione opisami zdarzeń, personaliami, zabawnymi anegdotami z życia zawodowego i prywatnego, wspomnieniami spotkań z gwiazdami ( n.p. nieudany wywiad z Frankiem Sinatrą czy wspólne śpiewanie z Liza Minelli). Warto poczytać, także dlatego, że to kolejny biograficzny przyczynek do portretu epoki, która kończy się lub nawet skończyła się już na naszych oczach.
 

Tadeusz Ross – „Życie przerosło kabaret”, Wyd. Prószyński i s-ka, Warszawa 2012, str. 383, ISBN 978-837839-367-2

 

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · R E K L A M A · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

{loadposition reklama_art}


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko