Kalina Izabela Zioła
Poezja jak górski kryształ
Dariusz Tomasz Lebioda, poeta, prozaik, eseista i krytyk literacki, jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiej literatury współczesnej. W swoich książkach poetyckich często przeplata wiersze krótkimi utworami prozatorskimi, ilustruje je też robionymi przez siebie fotografiami. Jest zapalonym podróżnikiem – bardzo dużo wyjeżdża, przywożąc ze wszystkich stron świata wiele nowych wierszy i zdjęć. W ostatnich latach wydał cztery książki w „podróżniczej serii” – „Bulwar Singera”, „Sprzedawca skowronków”, „Żółty oleander” i „”Ormiańska tancerka”. To owoc jego podróży do Stanów Zjednoczonych, Chin, Iraku i Armenii.
Ukazuje w swych utworów historię poznawanych krain, ich dawne cienie, z których wyłonił się obraz dzisiejszej rzeczywistości. Prawdziwej, pulsującej życiem, pełnej sprzeczności… W której następuje zderzenie marzeń z realiami. Autor na tle amerykańskiej, chińskiej, arabskiej czy ormiańskiej scenerii próbuje odnaleźć siebie, swoje oczekiwania i spełnienia. Próbuje zawrzeć w swych utworach zachwyt dla poszczególnych miejsc, ukazać oryginalną architekturę i przyrodę oraz żyjących tam ludzi. Stara się pokazać na kartkach książek odrębność każdego człowieka, jego indywidualność. Nie dzieli ludzi na kategorie, na lepszych i gorszych, każdy wart jest kilku słów. Opisuje zarówno szanowanych chińskich poetów: W małym pekińskim teatrze stary chiński/ poeta recytuje wiersz/ – jego twarz zmienia się i przez ciało/ przechodzą dreszcze/ okrutny jak mandaryn łagodny/ jak cesarska żona/ unosi ręce do góry przysiada/ i nagle podskakuje/ chce wyrazić czym są/ elementy świata/ jin i jang/ ludzie słuchają w skupieniu/ wybuchają śmiechem/ klaszczą w dłonie/ i krzyczą/ stary chiński poeta wolno/ schodzi ze sceny (STARY CHIŃSKI POETA); jak i przypominające delikatne porcelanowe figurki piękne chińskie prostytutki, spotykane często na ulicach Pekinu: były zgrabne i filigranowe/ jak chińska porcelana/ ale niosły też w sobie/ wielki smutek/ chciały niewiele i czekały/ z nadzieją na wybór/ …/ a ja nigdy nie płaciłem/ za miłość/ nie łamałem ludzkiej/ godności/ nie stłukłem chińskiej/ porcelany (PEKIŃSKIEPROSTYTUTKI), młodego arabskiego chłopca, czyszczącego przechodniom buty na ulicach: Młody czyściciel rozłożył swój kram/ na ulicy i czeka na przechodniów/ w brudnych butach/ sprawnie i szybko przywraca/ czarne skóry do porządku/ pastuje brązowe mokasyny/i sandały/ … ( CZYŚCICIEL BUTÓW), zajętych swymi sprawami mieszkańców Górskiego Karabachu: Stoję na placu górskiego miasta/ i patrzę na sunących w dal/ ludzi –/ stary człowiek drepcze/ na cmentarz/ czarnowłosa dziewczyna/ prowadzi rower/ trójka dzieci biegnie/ do samochodu/… (NA PLACU W STEPANAKERCIE), a także młodziutką ormiańską tancerkę, uświetniającą swym występem otwarcie festiwalu: Wybiegła na scenę w/ białej szacie/ i zatańczyła jakby unosiła się/ w powietrzu –/ jej delikatne palce ułożyły/ się w szyfr tęsknoty/ jej subtelne usta stały/ się płatkami ciszy/… (ORMIAŃSKA TANCERKA) czy piękną mieszkankę Erewania: Stała na rogu ulicy i czekała/ aż zmienią się światła –/ smukła jak posąg z czarnego/ nefrytu/ zamyślona jakby pytała samą/ siebie kim była kim jest/ i kim będzie? (ZAMYŚLONA ORMIANKA). Pokazuje zresztą ludzi nie tylko w poezji, ale również na wielu fotografiach zdobiących jego tomy. Dlatego łatwiej czytelnikowi wyobrazić sobie chłopięce uśmiechy, pomarszczoną twarz żebraczki, wirującą na scenie tancerkę czy uroczą ludową pieśniarkę. Na fotografiach uwiecznia autor nie tylko ludzi, lecz i najciekawsze, pełne magicznego piękna miejsca, które miał okazję zwiedzić podczas podróży.
Książki Dariusza Tomasza Lebiody to jednak przede wszystkim filozoficzna zaduma nad samym życiem, jego kruchością i nieprzewidywalnością, nad tym wszystkim, na co nie mamy wpływu. Czy nazwiemy to losem, fatum, przeznaczeniem – i tak będzie to siła potężniejsza od człowieka – niepojęta dla jego umysłu. Poeta zastanawia się nad tymi problemami, chodząc po ziemi o tysiącletniej historii, spotykając żywych ludzi i cienie ich przodków. Porównuje swoje życie teraźniejsze z tym dawnym, utraconym, które pozostawiło w nim przecież swój niezatarty ślad. Patrząc w toń rzeki Hudson zastanawia się nad tym, kim był kiedyś i kim jest teraz: kim byłem gdy znalazłem/ swoje odbicie w świtezi/ gdy stałem roziskrzony u czarnych/ wrót lemanu/ . . ./ gdy deptałem rosę wileńskiego/ cmentarza/ . . ./ czy byłem tym samym/ dzieckiem które kiedyś/ patrzyło z zachwytem/ na rwący leśny strumień i kosa („Strumień. Kos. Nieistnienie”). Piękno natury, zieleń wkomponowanych w nowoczesną architekturę parków zachwyca poetę i sprowadza na niego spokój. Czuje się wolny od wszelkich trosk, oddaje się tylko tej chwili, którą aktualnie przeżywa: byłem spokojny/ jakby śmierć/ nie istniała/ byłem lekki jakbym/ patrzył na życie/ z oddali/ jakbym już wiedział/ to czego wiedzieć/ nie wolno („Tudor City”), byłem spokojny i radosny/ i tak mógłbym odpływać/ ku nieistnieniu/ szczęśliwy i ufny –/ spełniony/ jak liść odrywający się/ od gałęzi/ tak spokojnie mógłbym/ gasnąć pośród dróg/ mojego życia (NA ORMIAŃSKIEJ FUJARCE).
Poeta w wielu swych wierszach opiewa piękno natury, lecz jest również wrażliwy na urodę kobiet. Zachwycają go nie tylko Polki ( co przeczytać można w jego licznych lirycznych wierszach), ale także zmysłowe japonki / posągowe murzynki kruche/ rosjanki („Miss America”). Poświęca im wiele przepojonych erotyzmem wersów: siedzi zamyślona/ . . . / jej piękna nie można wyrazić/ jej twarzy nie sposób opisać/ . . . / siedzi na trawie długimi/ palcami muska zielone źdźbła/ i jest poza tym miejscem i/ poza czasem/… (FLORYDA). Pięknie i z czułością pisze Lebioda o kobietach. I nie jest ważne, czy jego uwagę zwróciła stara żebraczka na schodach świątyni, czy podziwia kruche i delikatne chińskie dziewczyny na lotnisku w Moskwie, czy zatrzymuje wzrok na podążających w różnym kierunku mieszkankach Armenii. Zawsze w jego wierszach kobieta jest jak niepowtarzalny kwiat, piękna, pożądana i interesująca, zawsze stara się ją zrozumieć, przeniknąć jej myśli: Tyle piękna/ i tyle gracji/ tyle ciepła/ i smutku/ tyle miłości/ i pokory/ tęsknoty/ i bólu/ tyle czułego/ piękna/ i tyle śmierci/ w czarnych/ oczach (CHINKI),Przeglądałem się w oczach/ wielu pięknych kobiet –/ ale Zarina była wyjątkowa/ jak rozkwitła orchidea/ jak szkarłatna róża/ lśniąca pośród pysznej/ zieleni/ jej ciemne włosy ocieniały czoło/ a w oczach płonęły czarne/ ognie tęsknoty (SMUTNA ZARINA). Niektóre wiersze są tak osobiste, tak intymne, mają w sobie tyle wewnętrznego żaru i tęsknoty, że można by się zastanawiać, czy poeta był tylko biernym obserwatorem tych kobiet i czy tylko w poetyckich fantazjach poznawał prawdziwą słodycz miłości: Często nad ranem w snach i na jawie/ gładzę twoje piersi dotykam kory jesionu/ …/ – zapalasz/ w moich oczach żar płonących ostów/ płomień pokrzyw i wrzosów – kochanie/ czy pozwolisz mi raz jeszcze zdmuchnąć/ lekko grzywkę z twego czoła tak jakbym/ strącał nasiona dmuchawca? (***), Piszę w Tobie ciepła/ subtelność/ szept jasny jak/ płomień/ dotyk warkoczy/ ciepło dłoni/ łzę samotną/ i ciszę wspólnego/ snu na skraju/ dnia i nocy (***), Tonąc w mroku nocy/ słyszałem jak bije/ twoje serce/ zapadając w sen/ pieściłem twoje piersi/ dotykałem/ ustami ust/ muskałem dłonią/ rysunek stopy/ … (***).
Lebioda, jako ornitolog-amator, prowadzący nawet w Internecie blog pt. DZIENNIK ORNITOLOGA, we wszystkich swoich książkach odnotowuje wiele ptaków, gdyż jest ich wielkim miłośnikiem i znawcą. Dlatego zapewne ptaki przelatują w książce z kartki na kartkę, z wiersza na wiersz, szczebiocą nawet poprzez usta dzieci. W utworach nie mających pozornie nic wspólnego z ptakami potrafi poeta umieścić wzmiankę o ptasim skrzydle, bystrym ptasim oku czy świergocie, a niektórym poświęca strofy czy całe wręcz wiersze. Mamy więc „MEWY” w którym: mewa wisząca/ nad życiem / mewa wpatrzona w toń, „PELIKANY”, które: dumne jak rzymscy / senatorowie/ dostojne jak cesarz … czekają aż dopełni / się kolejny / dzień czy też „KANADYJSKĄ GĘŚ”, która: wybiera partnera / na całe życie / gdy on odchodzi zostaje / sama do końca / czeka dzień w dzień / jak penelopa / na odysa. Poeta zwiedzając obce miasta często patrzy w niebo, na dachy domów, na gałęzie drzew, szukając skrzydlatych przyjaciół. Dlatego wśród kartek często błyskają lśniące ptasie pióra, słychać stukot dziobów i trzepot skrzydeł. Wiersz SPRZEDAWCA SKOWRONKÓW przywołuje małe, dźwięcznie śpiewające ptaszki: Czym zawiniły brązowawe ptaki/ że stary mężczyzna zamknął/ je w wiklinowej klatce/ nie polecą już w doliny/ nie przysiądą na akacji/ nie wytną elipsy/ pośród błękitu/ zamknięte i przestraszone/ czekają na zmierzch. Na szczęście większość opisywanych ptaków cieszy się wolnością. Spotykamy więc na stronach książek fruwające wesoło zielone dudki: Jakże byłem spokojny jakże/ szczęśliwy/ gdy w parku nad rzeką/ w mieście Xining/ zobaczyłem kilka zielonych dudków/ …/ przefruwały/ – z drzewa na drzewo/ z gałęzi na konar/ …/ w parku na wyżynie tybetańskiej/ przyglądałem się/ płochym/ dudkom (DUDKI), a także wrony, pliszki, sroki, rudziki i wiele innych ptaków.
Jak wspomniałam na początku, dużo miejsca zajmuje w utworach Lebiody historia – opisuje ruiny zamków czy starożytnych budowli, przywołuje dawno zmarłych ludzi, przypomina o bohaterach, tych najsławniejszych i tych, o których, niestety, zapomniano. Opisuje życie chińskich cesarzy i ich żon, zachwyca się Chińskim Murem, przypomina słynnego amerykańskiego Żyda Singera, patrzy z baszty zamku w Tigranakercie na zmurszałe ściany starej świątyni: To miejsce w górach było jak/ nieustający szept wieków/ jak szelest dawno umarłych/ ptaków i pszczół/ dotykając starych murów/ czułem elektryczny dreszcz/ dwóch tysiącleci/ … (ZAMEK W TIGRANAKERCIE), płacze nad zrównanym z ziemią miastem Agdam i modli się nad grobami arabskich i ormiańskich młodziutkich żołnierzy, poległych w walce o niepodległość:Na czarnym nagrobku cmentarza/ w górach Karabachu młodzieniec/ w mundurze/ w koszulce w paski z karabinem/ maszynowym w dłoniach/ patrzy w dal niewidzącym/ wzrokiem/ gdzieś tam gdzie zgasły/ żagwie jego poranków/ i zmierzchów (NAGROBEK MŁODZIEŃCA), Zostaną tutaj do końca świata/ historia odmieni kraje/ i ludzi/ wojny przetoczą się/ przez dzieje –/ aż słońce powiększy się/ i spopieli całą planetę/ ich kości razem z bazaltem/ i miką stopią się w białą/ magmę (CMENTARZ W GÓRACH). Odwiedza święte miejsca, oddaje hołd bogom i godnym tego ludziom.
Dzięki poetyckim książkom Dariusza Tomasza Lebiody możemy przenieść się w miejsca, do których nigdy nie będzie nam dane dotrzeć, możemy poznać ludzi, z którymi nigdy nie staniemy twarzą w twarz, możemy zrozumieć sztukę i kulturę innych narodów, poznać ich obyczaje i historię.
A wszystko to podane jest w formie pięknej, obrazowej i czystej jak górski kryształ poezji.
Dariusz Tomasz Lebioda „Bulwar Singera”, Wydawnictwo Biblioteka „Tematu” 2012 , s.124
Dariusz Tomasz Lebioda „Sprzedawca skowronków”, Wydawnictwo Biblioteka „Tematu” 2013, s.142
Dariusz Tomasz Lebioda „Żółty oleander”, Wydawnictwo Biblioteka „Tematu” 2014 , s.118
Dariusz Tomasz Lebioda „Bulwar Singera”, Wydawnictwo Biblioteka „Tematu” 2015 , s.148
· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · R E K L A M A · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·
{loadposition reklama_art}