Wacław Holewiński
Mebluję głowę książkami
„A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic.”
Jakiś czas temu, przy okazji omawiania wywiadu-rzeki z profesorem Vetulanim, napisałem: „…trzeba sporego trudu, aby trafić na taki wywiad, który ma jakikolwiek sens, jakiekolwiek przesłanie, gdzie rozmówcy wiedzą o czym chcą rozmawiać, a ich rozmowa nie obraża inteligencji czytelnika.” Wywiad-rzeka Krzysztofa Pyzia z Wojciechem Pokorą utwierdza mnie w przekonaniu, że nawet największe nazwisko nie daje gwarancji, że warto było taki wywiad robić, a jeszcze bardziej sięgać do niego w roli czytelnika. Przyczyny mogą być dwie: albo dziennikarz nie wiedział o co pytać, to – niestety – źle świadczyłoby o jego inteligencji, albo pytany jest nudny jak flaki z olejem i wyciągnąć z niego cokolwiek interesującego jest po prostu niemożliwe.
Czegóż więc dowiadujemy się z książki „Z Pokorą przez życie”?
– że jego prapradziadek był Węgrem;
– że kocha żonę, a ona jego;
– że kocha córki, a one jego;
– że kocha wnuczęta, a one jego;
– że kocha zwierzęta (a one zapewne jego);
– że kocha swoją działkę i dąb, pod którym może usiąść i poczytać;
– że od czasów szkolnych (Technikum Budowy Silników) przyjaźni się z Jerzym Turkiem;
– że PRL był fajny, bo Pokora dużo grał; („Tę epokę wspominam z ogromnym sentymentem. To były dla mnie dość dobre czasy. Miałem wtedy mnóstwo pracy. Szalałem na scenie, przez co całymi dniami i nocami nie było mnie w domu”);
– że nie lubi swoich ról filmowych (ze szczególnym uwzględnieniem „Poszukiwany, poszukiwana”, bo nie lubi się przebierać w damskie ciuchy) i że nie ogląda swoich filmów;
– że przywiózł swojej żonie perukę z Ameryki;
– że „Mimo cenzury można było w tamtych czasach [PRL] więcej powiedzieć czy nawet zagrać niż dzisiaj”;
– że bezpieka nie proponowała mu współpracy;
– że lepiej się pracowało z Olgą Lipińska żonie niż jemu, a Kobuszewski wykręcił jej jakiś dowcip;
– że dostał talon na samochód, a minister rozłożył mu na raty należność za auto;
– że honoraria były małe, a teraz jest lepiej, bo wpada jakiś grosz za każdą emisję/powtórkę filmu w telewizji;
– że był na wakacjach w Bułgarii i rodacy bardzo chcieli z nim pić wódkę każdego wieczora;
– że Himilsbach i Maklakiewicz pili, a Piwowski ustawiał kamerę i nagrywał wszystko, co gadali („Rejs”);
– że zawsze jest przygotowany do swoich ról teatralnych i filmowych, a Zapasiewicz uczył się swojej roli, gdy jechali na zdjęcia do Modlina („CK Dezerterzy”);
– że żona leczy kamieniami i że lgną do niej psy;
– że kiedy córki były małe przemycili z Bułgarii żółwia, który żyje do dziś i że jeszcze jakiś dywan przywieźli legalnie;
– że z latami coraz bardziej denerwuje się przed wyjściem na scenę;
– że po zawałach nie wolno mu palić, ale pali i nie przestanie;
– że ma prawo jazdy i dobrze jeździ, ale zona też ma i jeździ ostrożnie;
– że nie ogląda seriali, a młodzi aktorzy mają problem z dykcją więc często ich nie rozumie;
– że lubi piłkę nożną;
– że zrobili mu jubileusz w teatrze Jandy, a on był zaskoczony i jeszcze na dokładkę wnuczka Agata, też aktorka, zaśpiewała mu Happy Birthday.
No i generalnie, że nie nadaje się na aktora.
I tak ble, ble, ble przez trzysta pięćdziesiąt siedem stron. A nie, przepraszam. Błyskotliwy „wywiadowca” znalazł sposób aby „podkręcić” wywiad. Dopuścił do głosu żonę aktora, która lepiej pamięta szczegóły ich życia. A poza tym… No tak, to przecież pomysł sprawdzony od lat. Kilka znanych nazwisk, które pogaworzą o naszym bohaterze. Maria Czubaszek, Krystyna Janda, Jan Kobuszewski, Artur Barciś. Każdy pochwalił, powiedział jakim cudownym aktorem i człowiekiem jest Pokora…
Na okładce, taka rola zachęcających do kupna książki, passus wysmażony przez jakiegoś redaktora: „Kto myśli, że sporo wie o Wojciechu Pokorze, zdziwi się po przeczytaniu tej książki.” Faktycznie, zdziwi się i to bardzo.
Wojciech Pokora skończył w 2014 roku osiemdziesiąt lat. Ma za sobą setki ról, tysiące godzin na planach filmowych, znakomite role teatralne, był reżyserem, kabareciarzem, zmieniał swoją osobowość, bawił, rozśmieszał. Jest aktorem lubianym i docenionym. I jest pytanie: czy warto burzyć ten wizerunek takim nudziarstwem? A może jeszcze jedno: czy jakikolwiek jubileusz aktora obliguje do robienia z nim wielkiego wywiadu?
„A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic.” – przekonywał Maklakiewicz w „Rejsie”. Nieprawda. Działo się i dzieje sporo. „Poszukiwany poszukiwana”, „Alternatywy 4”, „Kariera Nikodema Dyzmy”, „CK Dezerterzy” – filmy legendy… Pokora w tym polskim filmie ma swój niepośledni udział. Pozostanie jego ikoną na lata. Wolę go takiego z ekranu. Nie muszę nic więcej wiedzieć aby go cenić, lubić, widzieć w nim wielkiego aktora…
Wojciech Pokora w rozmowie z Krzysztofem Pyzią – Z Pokorą przez świat, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, str. 257.