Stanisław Grabowski
„W poezji szukam ideału”
Czytam nowy tomik wierszy Zbigniewa Majewskiego Fragmenty biografii. Tytuł skromny, jakby celowo zgrzebny, w kontrze do bogatej treści. Majewski to poeta zapoznany, w samotności zmagający się z sobą, ze słowem, nie przynależał nigdy do żadnej grupy poetyckiej, zawsze unikał giełdy literackiej. Choć zaczął pisać wcześnie, to pisał z przerwami. Ma za sobą bogatą przeszłość, był więźniem stalinowskim, długie lata pracował jako prawnik w ubezpieczeniach. Wszędzie mógł obserwować ludzi, jak się zachowują na co dzień i w ekstremalnych warunkach, jak sami to komentują, etc. To widać i to się czuje w jego poezji. Jej tematy są odwieczne: przemijanie, życie i śmierć, miłość (o nienawiści poeta nie pisze), rola piękna w życiu, wrażliwości na sztukę, ale odnajduję też grupę wierszy, która świadczy o dużym namyśle autora nad sztuką poetycką, nad ars poetica, nad tym, co kiedyś nazywano natchnieniem, a Miłosz nazywał dajmonem.
Także w tomie Fragmenty biografii ten wątek namysłu nad słowem, nad poetyckim tworzywem jest dość wyraźny. Zwłaszcza w wierszach poświęconych pamięci: Jarosława Iwaszkiewicza, Czesława Miłosza, Zbigniewa Jerzyny, Krzysztofa Gąsiorowskiego czy Wisławy Szymborskiej. Te wiersze poeta nazywa epitafiami. Ale nie tylko. Np. w utworze poetyckim bez tytułu autor pisze:
Moja poezja
zbędna
nieprzystająca
do rzeczywistości
– trendów mody
Internetu
[…]
Ale tak chyba nie jest. Nie śmiem przypuszczać, iż przez poetę przemawia gorycz lub smutek niespełnienia, że muza Euterpe go nie pobłogosławiła. Dla pewności zaglądam do innych tomów jego autorstwa. I oto jakimi uwagami pragnę podzielić się z Czytelnikiem.
Już w jego debiutanckim tomie, z przychylnym wstępem Zbigniewa Jerzyny, Świat utracony (2004) odnajduję taką frazę:
tak chciałbym zamknąć w swej poezji
pejzaży urok i koloryt
i przeogromne zdziwienie
Sisleya nad urodą rzeczy
z pozoru martwych.
[…]
To program minimum czy też maksimum? Kolejne tomy dadzą nam odpowiedź na to pytanie. Jednak w powyższej strofce czyż nie ma wyraźnego zwrotu do przeszłości, do klasyki, do czegoś co uładzone, a jednak wciąż robi wrażenie, wzrusza i pobudza. Poeta zdaje się podpowiadać: nie uciekajmy od przeszłości, czerpmy z niej jak najwięcej, z jej klasycznych proporcji, z jej wzorców piękna.
W kolejnym tomie Impresje samotności (2005), jak zwraca uwagę Zbigniew Jerzyna, trudno byłoby pominąć liryk Moje wiersze, „w którym to utworze wykłada poeta swoją licencię poeticę”:
moje wiersze są jak szare niepozorne ptaki
wolne – uwielbiające obszary natury
im to przyroda domem i ojczyzną
i z nią związały los na tej planecie
[…]
w mojej poezji piękno… żal zachować pragnę
[…]
bo mnie są obce i niezrozumiałe wiersze
będące tworem butnej awangardy
kontestującej wszelką i zastaną twórczość
[…]
Utwór Moje wiersze jest obszerny. Cytuję bodaj najważniejsze jego fragmenty. I chyba trzeba odwagi, by przyznawać się dzisiaj do postawy, którą cechuje franciszkański ascetyzm. Ale znajdujemy w tym wierszu słowa-toposy, których wszelkiej maści „awangardziści”, nazwisk nie będę wymieniał, unikają za wszelką ceną. Przyroda. Dom. Ojczyzna. To słowa ze słownika wielkich romantyków. Tych wrażliwych spośród czytelników, którzy n i e z a po m i n a l i, czyż niejednokrotnie nie osłoniły od dziejowych burz przechodzących przez nasz kraj?
W tomie Zbigniewa Majewskiego Niepokoje egzystencjalne (2006) odkrywam właśnie n i e p o k o j ą c e zdanie „Mój bunt rozlega się w milczeniu wierszy”.
Milczenie wierszy. To oksymoron. Wiersze z natury nie mogą milczeć. Przecież zawsze coś wyrażają, do czegoś przekonują, sugerują. A oto nagle mamy: bunt – milczenie – wiersze. Nieprzypadkowa to triada. Z pewnością warta namysłu.
W tym tomie pewnie też nieprzypadkowo znalazły się obok siebie wiersze: Ja, barbarzyńca; Rzeczywistość; Osaczony. To typowe utwory autotematyczne, w których autor zmaga się ze swoją egzystencją i ze swoim słowem. Ta swoista trylogia nie wyczerpuje autorskiej refleksji dotyczącej jego twórczości. Wcale niebłahe uwagi o niej odnajdujemy też w innych wierszach z tego tomu: Szczęśliwość marzeń, Szmerem deszczu, Zatrzymać czas.
W tym ostatnim utworze taka myśl sformułowana przeszło trzydzieści lat temu:
ja pisać muszę
jak drzewo rosnąć
jak ptak fruwać
[…]
Bo przecież wtedy spotykają nas w liryce Majewskiego takie perełki jak ta:
na telegraficznych drutach siedzące jaskółki
są jak nuty rzucone niedbale
na partyturę nieba
[…]
Tom Pozorny chaos wieczności (2007) krytyk nazywa „rozbitym na poszczególne wiersze filozoficzno-poetyckim traktatem”. Majewski tak określa w nim swoją niezgodę na współczesny świat:
jest taki czas
gdy słowa które noszę w sobie
nie pasują do współczesności
Nie brakuje w tym tomie innych utworów dotyczących ars poetica jak: Skromna uroczystość, * * * (kiedy się w duszy wiersz otwiera nowy…), Do Andrieja Bazylewskiego, Nad wierszami J.H., * * * (dziękuję ci poeto…), Pytania, Ojczysta mowa…
W kolejnym tomie Freski współczesności (2008) poeta rozwija myśl sprzed lat:
piszę
bo pisać muszę
z potrzeby serca duszy
i pamięci
poszukując piękna prawdy i miłości
Powyższe słowa podpiera cytatem z Bieńkowskiego, który chyba warto przytoczyć: „Poznanie poezji odsłania wymiar i walor ludzkiej osobowości nigdy w pełni nie poznanej i nawet nie poznawalnej. Każda poezja jest jakimś przybliżeniem i odsłonięciem bodaj skrawka tajemnicy. Poezja, ostatni w dzisiejszym świecie azyl ludzkiej osobowości […]”.
W tomiku Znaki przemijania (2009) odkrywamy mniej refleksji dotyczących liryki, więcej za to nazwisk tych, u których poeta szuka aprobaty, podpatruje ich mistrzostwo: Herbert, Mandelsztam, Achmatowa, Cwietajewa, Miłosz, Jesienin…
Jednak i w tym tomie mamy wyznanie:
wołają we mnie jak żurawie
lecące kluczem na południe
jesieni porą
wiersze
[…]
Tak. Jesień to czas zbiorów, i czas poetyckiej refleksji.
Skoro wspominamy tych, którzy mieli na różny sposób wpływ na poezję Majewskiego w tomie poetyckim Piękno (2010) oprócz twórców muzyki mamy nazwiska np. Janusza Grabiańskiego, czy Zdzisława Beksińskiego, a więc wybitnych artystów-malarzy. Zwłaszcza ten pierwszy, młodo i nieoczekiwanie zmarły artysta, będący w pełni sił twórczych, był bliską mu osobą. I stąd to wyznanie:
ja miałem szczęście
poznać ciebie osobiście
byłem nadziei pełen ufności
że będę kiedyś tworzył piękno
[…]
Zatem Piękno to nieprzypadkowy tytuł poetyckiej książki Majewskiego, gdyż w tym tomie poeta dalej uparcie poszukuje wzorców piękna, podkreśla jego wagę dla sztuki. Krytyk tak o tym pisze: „Pytania o istotę piękna, dobra i prawdy, czy też przyjaźni pojawiają się od początku w jego poezji. W tym tomiku autor jest jednak szczególnie wyczulony na sens sztuki, pyta: czym jest sztuka, czemu ona służy? I dalej: czy można żyć bez sztuki, co ona nam zastępuje?”.
Wydawałoby się z tych przykładów, iż Majewski to poeta poważny, nic tylko głowiący się nad istotą poezji, byłby to jednak przedwczesny wniosek. W zbiorze Doznania (2011) odnajdujemy np. sylwetkę tego, który postanowił być poetą. Wtajemniczeni wiedzą o kim mowa, a słowa poniżej padły z ust siostry sławnego twórcy przedstawiającej na pewnym jubileuszu jego olejny portret z czasów młodości:
…tak oto człowiek ten wyglądał w latach
młodości i świetności swej
– a dziś
sami możecie się przekonać
co może zrobić życie z człowieka
który postanowił być poetą…
Jednak w powyższym tomie Majewski nie tylko gloryfikuje takich twórców jak Miłosz, Brodski, Iwaszkiewicz, a także Gąsiorowski czy Jerzyna, ale i próbuje wyjaśnić, że pragnie nie napisany dotąd wiersz:
[…] wyjąć
subtelnie delikatnie
jak się wyjmuje pisklę z gniazda
ubrać go w styl wykwintny
i w wdzięku lekkość elegancji
– przydać zadumy romantycznej
[…]
Widać zatem, iż przekonania Majewskiego są niezmienne, jego pogląd na poezję, na sztukę nie zmienia się, jedynie pogłębia. A do tego wniosku upoważnia tom Olśnienie (2012), w którym autor raz jeszcze z uporem powtarza:
od zawsze patrzyłem przez pryzmat poezji
[…]
Z kolei w tomie pt. Szkice i etiudy (2013) poeta m.in. w wierszach Wisławy Szymborskiej odnajduje to, co noblistka doskonale wyraziła w utworze pt. Radość pisania. „Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?”, pytała poetka. To samo pytanie, choć innym językiem, zadaje Majewski, a jak przystało na prawdziwego poetę, powraca do wielu wątków i motywów z wcześniejszych tomików, do obecnych w nich słów-kluczy. Ogląda je z różnych perspektyw. Zwraca uwagę w tym tomie fakt, iż większość swoich wierszy nazywa skromnie s z k i c a m i, sygnalizując tym samym Czytelnikowi, że zaledwie szkicujemy obraz tego świata, że nie stać nas z wielu oczywistych względów na jego pełny ogląd. Jest to po prostu niemożliwe. Warto też zauważyć kilka wierszy z Eliotem w tytule, wzbogaconych choćby tak znamiennym eliotowskim cytatem jak „Dotrzeć do kresu, to tyle co zacząć”. Poezja anglosaska należy zresztą do stałych lektur Majewskiego.
Reasumując, Drogi Autorze, twoja poetycka podróż do Kolchidy, mimo naturalnych zniechęceń, które wyraziłeś w tomie Fragmenty biografii, ciągle trwa. Poeta wytrwale szuka źródła, tego złotego środka, którego odkrycie wynagrodzi mu w końcu pisarski trud. Bo być może poezja to po prostu… życie, a zatem odnajdując w ł a ś c i w e słowo odnajdzie sens życia i dotrze do prawdy, której odkrywaniu poświęcili się najwięksi twórcy. Wyraźnie wskazuje na to choćby cytat z jego wiersza Poezja moja:
dawniej
poezja była czymś ulotnym
nieskrystalizowanym atrybutem sensu życia
dodatkiem do istnienia
[…]
gdy ciebie odnalazłem
wszystko nabrało sensu […]
Jednak wyznanie, które zamyka tomik pt. Szkice i etiudy brzmi:
w poezji szukam ideału
słowem próbuję powiedzieć to tak
jak tego przedtem
nie powiedział nikt z poetów
[…]
____________________
Zbigniew Majewski, Fragmenty biografii, wyd. Pati, Warszawa 2015, s. 106.