Katarzyna Wójcik – Tożsamość utracona

0
90

Katarzyna Wójcik


 

Tożsamość utracona

 

wszystko jest cudowneKażdy z nas tworzy swoją indywidualną historię w oparciu o społeczeństwo i rzeczywistość, w której żyje. Szuka potwierdzenia swoich przeżyć i wspomnień, ludzi którzy doświadczyli tego samego lub podobnego. Historia naszego państwa tworzy naszą narodową tożsamość, dającą nam poczucie jedności i pozwalającą zdefiniować samych siebie. A gdybyśmy nie umieli o niej pamiętać? Gdyby nasza rzeczywistość sprowadzała się tylko do tego co jest – bez zaglądania w przeszłość i patrzenia w przyszłość? Gdybyśmy zagubili swoją tożsamość – narodową, regionalną, kulturową, religijną?

 

To szkic posowieckiej Estonii lat dziewięćdziesiątych – kraju, którego mieszkańcy „kiedyś byli w sowieckim bloku ludźmi z Zachodu, teraz stali się w Europie ludźmi ze Wschodu”. Kraju, który przez dziesięciolecia rozdarty był między Niemcami a Rosją, którego mieszkańcy stanowią przedziwną mieszankę bałtyckich Niemców, estońskich Szwedów, Estończyków, Rosjan i nielicznych Szwedów. Kraju, który zagubił swoją tożsamość.

 

Estończycy poznali sztukę druku wykraczającą poza tłumaczenia Biblii dopiero w XIX wieku. Bardzo długo ich język uchodził za nieoficjalny. Niemcy bałtyccy mający ziemię w Estonii mówili po niemiecku, a językiem urzędowym był rosyjski. Estończycy, którym udało się wyrwać z klasy chłopskiej i zająć handlem, mówili po niemiecku i często zniemczali własne nazwiska.”

 

W lutym 1993 roku (prawie dwa lata po ogłoszeniu niepodległości Estonii) na półwyspie Noarootsi w północno-zachodniej części kraju, zostaje zamknięty ostatni kołchoz, powstały w 1949 roku. Dwa miesiące później na tym terenie pojawia się urodzona i wychowana w Szwecji brytyjska doktorantka antropologii Sigrid Rausing, która przyjechała „badać wśród miejscowej ludności postrzeganie i rozumienie wydarzeń historycznych w kontekście represji sowieckich i cenzurowania historii”. Badania zaowocowały wydaną w postaci książki w 2004 roku rozprawą doktorską, którą później opublikowała ponownie w zmienionej formie, jako „Wszystko jest cudowne”. Za jej kanwę posłużył osobisty dziennik, prowadzony podczas rocznego pobytu w byłym kołchozie, uzupełniany fragmentami z pracy doktorskiej. 

 

Antropolog to człowiek-kolaż: trochę etnograf, trochę psycholog, po części też historyk, filolog, archeolog, socjolog. Musi potrafić słuchać i rozmawiać, wtopić się w obszar swoich badań, umieć wyciągnąć interesujące go treści, nawet jeśli rozmówcy są szczelnie zamkniętą estońską społecznością, wypierającą z pamięci wydarzenia ze swojej historii najnowszej: okupację sowiecką, potem niemiecką, potem znów sowiecką. Masowe deportacje, ewakuację mieszkających w Estonii Szwedów do Szwecji (Szwecja płaciła oficerom SS za każdego ewakuowanego Szweda), kołchozy, obozy koncentracyjne. A potem przyszła ta nowa, posowiecka rzeczywistość, która niby była czymś innym, ale jednak nadal tym samym. Zamknięte kołchozowe stołówki i przedszkola, na ulicach i we wsiach nadal żołnierze sowieccy (ostatnie wojska opuściły Estonię w sierpniu 1994 roku). Alkohol i ubóstwo, nieogrzewane domy i mieszkania w klimacie, w którym temperatury zimą dochodzą do minus trzydziestu stopni, często brak elektryczności. Przychodzące ze Szwecji paczki z odzieżą z fundacji kultywującej pamięć o estońskich Szwedach. I powolne, nieśmiałe próby wskrzeszenia tej pamięci wraz z jej dorobkiem kulturowym przez Szwedów, którzy w czasie wojny wyjechali z Noarootsi, bądź zostali ewakuowani. Próby wyleczenia z historycznej amnezji.

 

Ludzie z kołchozu nie wiedzieli prawie nic o okupacji hitlerowskiej albo Holokauście i bardzo niewiele o okupacji stalinowskiej. Dla większości mieszkańców półwyspu nawet lokalna historia i niewielka, utracona cywilizacja estońskich Szwedów były jedynie niejasnymi pogłoskami w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku.”

 

Tak, można ich oceniać. Można negować ich bierność i brak poczucia posiadanego dziedzictwa kulturowego, brak dążenia do zachowania swojej narodowości. Można też spróbować odwrócić tę monetę i zobaczyć z drugiej strony: czy w szaleńczej pogoni za europejskością, za Zachodem, nie zatracamy trochę naszej polskiej tożsamości kulturowej?

 

Nie doceniamy […] w jak dużym stopniu nasze indywidualne dzieje są wspomagane wzajemnym zrozumieniem dzielonej historii.”

 

To wspaniała, ważna książka, nie tylko dlatego, że traktuje o uniwersalnych wartościach, wspólnych dla każdego społeczeństwa: poszukiwaniu tożsamości, trudzie odnalezienia się w nowej rzeczywistości, próbie rozliczeń z upadłym systemem. Także dlatego, że opisywana sytuacja jest dwubiegunowa: z jednej strony posowiecki kraj z poszatkowaną historią, próbujący się wpasować w nową rzeczywistość. Z drugiej – brytyjska antropolog, zmagająca się ze swoją europejskością, poczuciem estetyki i higieny, nijak nie pasującymi do szarości Estonii lat dziewięćdziesiątych, w której przecież „wszystko jest cudowne”.

 

 

Sigrid Maria Elisabeth Rausing – urodzona w 1962 roku w Szwecji, brytyjska antropolog, wydawca i filantropka. Założycielka jednej z największych fundacji filantropijnych w Wielkiej Brytanii, „Sigrid Rausing Trust”. Studiowała historię na University of York oraz antropologię na University College London. Swoje teksty publikuje w „New Statesman”, „Guardian” i „Sunday Times”.

 

Sigrid Rausing, Wszystko jest cudowne, przełożył Krzysztof Obłucki, Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa, 2015.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko