Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
157

Wacław Holewiński


Mebluję głowę książkami


mebluje-glowe



Sąsiedzkie refleksje

 

dziennik-roku„Osoby urodzone w Roku Węża są uważane za wnikliwe i rozsądne. Problemy rozwiązują za pomocą umysłu i logiki zamiast intuicji. Mają szczęście do pieniędzy, ale są także skąpi i nie pożyczają ich.

Mają tendencję do bycia egoistami, czują współczucie do innych i pomagają osobom, którym się nie poszczęściło. Nie wierzą innym i wolą brać sprawy w swoje ręce przewidując, że tylko wtedy zostaną one załatwione. Najlepiej pasują do osób urodzonych w Roku Wołu i Zająca.”

Rok Węża był według chińskiego horoskopu dwa lata temu.

Piotr Siemion urodził się pod znakiem Wołu.

Jego maleńki syn, Miłosz, chyba w roku Węża. Nie ma jeszcze trzech lat.

Późne ojcostwo. Zwłaszcza, gdy ma się tego starszego, dwudziestolatka , z innego związku.

Dziennik. Tylu Pisarzy siada i kleci notatki dzień po dniu. Rzadko po nie sięgam. Nie przepadam ani za stylizacją, ani za cudzymi mądrościami, ani „szczerością” poprawianą najczęściej tuż przed drukiem..

Po Siemiona sięgnąłem. Prawie nic o nim nie wiedziałem. To „prawie”, to jednak coś. Znakomity tłumacz, przede wszystkim Pynchona („49 idzie pod młotek”) i Gardnera. Autor dwóch powieści. „Niskie łąki” wywołały pewien szum piętnaście lat temu, „Finimondo” z 2004 roku przeszło bez echa.

Szybko wiedziałem dlaczego sięgnąłem. Siemion mieszka gdzieś obok mnie. Pięćset metrów, kilometr, może dwa, nie mam pojęcia, gdzieś blisko. Jesteśmy sąsiadami w warszawskiej Radości, wydeptujemy te same ścieżki, rozpoznajemy te same sosny, chodzimy do tych samych sklepów. Coś jeszcze? Wspólni znajomi. Nieżyjąca Ania Kołyszko. Nie mam problemu z rozszyfrowaniem niektórych inicjałów. Jestem niewiele straszy od Siemiona, pięć lat, więc i klimaty, w których się wychowywaliśmy – on we Wrocławiu, ja w Warszawie – podobne. No tak, sporo nas też dzieli. Nie mam maleńkiego synka, dawno zapomniałem o pieluchach, raczkowaniu, cieszeniu się gulgotaniem malucha, jego pierwszymi krokami, pokonywaniem przeszkód. Ameryka, w której mieszkał przez wiele lat, a do której mnie nigdy nie ciągnęło. No i te koty u Siemiona. U mnie zawsze psy.

Co z tym horoskopem? Autor „Dziennika roku Węża”, twardy prawnik po amerykańskich studiach, po amerykańskich kancelariach, raczej rozwiązuje problemy za pomocą umysłu i logiki. Ale to osobisty dziennik. Więc i uczucia. Przegięcia z synem z pierwszego związku. To też nieźle rozumiem. Pieniądze? Raczej problemy z nimi. Ale przecież Siemion jest spod znaku Wołu. On tylko spróbował opisać rok węża. Swój 2013 rok. Zaczął 11 lutego, skończył „u schyłku stycznia 2014”. Pisał prawie każdego dnia.

Nudziłem się? Ani przez chwilę. Czterysta stron kłopotów, radości, sukcesów, niedospania, jazdy samochodem, przewijania dziecka, podziału obowiązków z żoną.

Siemion to nietypowy pisarz. A może typowy? Nie chce pisać, ja też nie chcę. Lenistwo? Raczej refleksja. Komu to potrzebne? Szybkość życia, obrazki, chwile, w których coś jest ważne, a dwa tygodnie później już nikt o tym nie pamięta. Przywołuje swój rok urodzenia: „tak jak w roku 1961, kiedy się urodziłem [media] piały o Gagarinie, Soborze Watykańskim II i bombach wodorowych. Wszystko to jest niezmiernie ważne, więc w 1961 roku głośniki aż się zanosiły od wezwań i pieśni, po których nie pozostało nic. Frazy ‘podbój kosmosu’ czy ‘wyzwolenie Afryki’ nie wywołują nawet wzruszenia ramion. Widocznie albo były kłamstwem, albo (i?) chwilowym złudzeniem.”.

To może sukces. Ten literacki? „Od czasu do czasu ma miejsce loteria, podczas której małpa wyciąga z kapelusza kolejny światowy bestseller: nie lepszy i nie gorszy od całej podobnej produkcji. Czy Harry Poter był ciekawszą opowieścią od, dajmy na to, Eragona? Nie, ale padło na Pottera. Stawka nie jest wyrównana. Jedno dzieło zdobędzie w cuglach Wielką Pardubicką, a wszystkie inne dostaną gówno z makiem. Po roku kolejne ciągnienie. Tak jest w literaturze, muzyce, filmie. Istnieją też rezerwaty sztuki trudnej, obiegi akademickie, kina alternatywne, niszowe oficyny i inne izolowane domy wariatów. Ale pchać się tam? Z czym, po co?”

A jednak nietypowy. Bo buduje swój świat nie w literaturze (baju, baju, w niej też, bo niby po co ten dziennik, te zakładane thrillery biznesowe?), a w biznesie, w podróżach dla podpisania jakiegoś kontraktu, w negocjacjach, umowach. No dobra, ale zaraz kontra. Tam też nie jest swój. Ci amerykańscy koledzy jak spod sztancy. Zrobili deal, złapali więcej kasy, dzieci pójdą do lepszych szkół.

Wraca Siemion i do Ameryki, która była marzeniem, wyrwaniem się z szarzyzny PRL-u, do lotnisk na których siedział, Pragi, w której bywa co kilka tygodni. I do Radości, do Biedronki, w której robi zakupy. Aaaa, wino już nie smakuje jak dawniej. Mnie dalej smakuje. Ale rozumiem.

Troszkę się śmiałem z Siemiona. Życzliwie. Z pewną, może nie pogardą, ale lekceważeniem pisze o Domu Literatury, o tym co się tam dzieje, spotkaniach z pisarzami. A tu dwa dni temu dostaję zaproszenie od koleżanki na spotkanie z autorem „Dziennika roku węża” w warszawskiej księgarni.

Nie pójdę, wolę czytać. Tak już mam. A może my, w Radości, tak mamy?

 

Piotr Siemion – Dziennik roku Węża, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, str. 408.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko