Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
86

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 



Powieść polityczna  na miarę naszych czasów


Tyle razy, jako publicysta piszący o literaturze, zaklinałem jak deszcz ( i nie ja jeden) powieść polityczną (że tak trudno o nią, że tak trudnym dla pisarza zadaniem jest ją napisać, że niezła tradycja polskiej powieści politycznej nie znajduje kontynuacji na odpowiednio wysokim poziomie etcetera, etcetera). I oto mam co chciałem (?) – powieść polityczną, a nawet cały ich cykl. Nie reprezentuje on wyszukanego poziomu literackiego i myślowego klasyki tego gatunku – „Generała Barcza” Kadena- Bandrowskiego, „Murów Jerycha” Tadeusza Brezy, „Widzianego z góry” i „Ludzi z akwarium” Stefana Kisielewskiego, „Pola niczyjego” Zbigniewa Safjana, „Agitki” Anny Bojarskiej czy powieści Teodora Parnickiego. Nie jest to proza polityczna ze zbioru subtelnych esejów Leszka Szarugi „Problemy powieści politycznej”, ale za to proza polityczna na miarę naszych czasów. A zaczęło się od tego, że omal nie ominąłem obojętnie, opatrzonej na okładce dość cukierkowatym wizerunkiem Agaty Kornhauser-Dudy niezbyt obszernej książeczki jej poświęconej, autorstwa Anny Nowak (od razu na milę zapachniało mi to pseudonimem). Bez przekonania, a raczej przekonany, że to jakaś publicystyczna, hagiograficzna propagandówka prawicowo-pisowska, sięgnąłem po egzemplarz, zajrzałem do tekstu i … uległem nijakiemu zdziwieniu. Oto bowiem okazało się, że sprawa jest bardziej skomplikowana niż można było przypuszczać. Na ostatniej stronie okładki rzecz została zarekomendowana jako opowieść o kobiecie, rozdartej między bardzo nie lubiącymi się rodzinami Dudów i Kornhauserów, rodzinami z dwóch różnych światów i światopoglądów. Ci pierwsi bowiem to reprezentanci krakowskiej, prawicowej, dewocyjnej konserwy społecznej, do tego inteligencja techniczna, ci drudzy to liberalno-lewicowa inteligencja humanistyczna z żydowskim backgroundem ojca pani Agaty, uczonego i poety, a przy tym „polakożercy” Juliana Kornhausera. Narrator nie szczędzi złośliwości starszym państwu Dudom, zwłaszcza matkę prezydenta pokazuje jako osobę groteskowo wręcz antypatyczną w swej ekspansywnej dewocji, choć i drugiej stronie dostają się (mniejszego kalibru) uszczypliwości. Sama Agata Kornhauser przedstawiona jest pozytywnie, jako inteligentna, oczytana, i rozsądna kobieta, ale już jej mąż, jawi się jako najbardziej negatywna postać w całej tej galerii, w której pojawiają się ( z nazwiska) takie postacie jak Jarosław Kaczyński, Joachim Brudziński czy Janusz Rewiński i kilka jeszcze innych figur z czołówek gazet i programów informacyjnych. Jawi się on oto jako człowiek niezbyt dużego formatu, dość przy tym antypatyczny, pozer, osobnik raczej ciasny, ograniczony, egoista, polityczny królik z kapelusza i – co jest tu akcentowane najsilniej – jako niedobry, nieczuły i nieuważający mąż, mało zainteresowany swoją żoną, pogrążoną w samotności w nieudanym małżeństwie. W powieści Agata Kornhauser, wbrew hasłu wyborczemu, jest mężem raczej cokolwiek zawiedziona Do tego dochodzą rozmaite drobne wady AD, jak np. wrzucanie brudnej bielizny pod łóżko, kontrastujące z jego publicznie eksponowaną elegancją. Pole autorskiej obserwacji sięgające epizodów z młodości Andrzeja Dudy rozszerzone jest  też na ostatnią kampanię prezydencką, zwłaszcza w scenie ukazującej pijacką libację, podczas której dochodzi do pewnej transakcji o sporym znaczeniu między dwiema bardzo znanymi postaciami publicznej sceny, a także w epizodach dotyczących zabiegów na rzecz wciągnięcia dość obojętnej w tym aspekcie tytułowej bohaterki do kampanii prezydenckiej męża.

I gdy oczywista się być zdaje antypisowska intencja polityczna edycji, to przekonanie mąci mocno przekaz równocześnie wydanej publikacji o Bronisławie Komorowskim, który także jest wobec niego niechętny, a co najmniej dwuznaczny, choć z kolei książeczka poświęcona Beacie Szydło nie ma w sobie  wiele drapieżności, a jej przekaz jest bardziej stonowany. Taka struktura serii może prowadzić do konstatacji, że intencja przekazu nie jest jednostronna politycznie, bo obrywają obie strony politycznej barykady. I że intencja merkantylna wydawnictwa dominuje nad polityczną, co może potwierdzać taki też profil wydawnictwa „Astrum” i co w końcu jest normalnym, zrozumiałym prawem przedsiębiorstwa.

Czy cały ten powieściowy obraz, który sprawia wrażenie, jakby pisał go ktoś mający możność bezpośredniej, naocznej, domowej wręcz obserwacji życia bohaterów, czasem jakby zza szafy czy spod łóżka jest zgodny z rzeczywistością? Postronny czytelnik nie jest w stanie tego ocenić. Czy to tylko political fiction czy też rodzaj fabularyzowanego reportażu? Do tego dochodzą tu i ówdzie formułowane sugestie o udziale współpracowników służb specjalnych w tle tego przedsięwzięcia (wydawca temu zaprzecza). Inne supozycje dotyczą spodziewanych być może procesów sądowych o naruszenie dóbr osobistych, ponieważ, jak czytamy w poświęconym tej serii artykule opublikowanym we „Wprost” (nr 38/2015), „kancelarie prawne kupiły do analizy trzy biografie (…) Andrzeja Dudy, Agaty Kornhauser-Dudy i Bronisława Komorowskiego”. Ogólnych pytań i wątpliwości nie rozwiewa sam szef wrocławskiego wydawnictwa, który w wypowiedzi dla „Wprost” stwierdza, że w cyklu jego edycji jest co prawda powieściowa licencja fikcyjna, ale co do zasadniczych faktów, nie mijają się one z prawdą. Pytanie jest o tyle istotne, że nie mamy do czynienia z prozą artystyczną, w której postaci rodem z polityki są kryptonimowane, ale z prostym, otwartym przekazem z jawnymi personaliami i powszechnie znanych zdarzeniach, co nadaje mu znamiona publicystyczne. Tak jak w USA, bowiem to tamtejszy sukces gatunku powieści politycznej zainspirował, co sam podkreśla, wydawcę do pójścia tymi śladami. Cykl Nie ma też do pewnego stopnia relatywizującego treści charakteru satyrycznego, a postacie nie są ukryte pod dowcipnymi kryptonimami, jak w publikowanej przed laty w odcinkach w jednym z dzienników powieści Magdy Cień (tez pseudonim) „Pierwsza dekada”. Tam był rodzaj politycznej szopki, tu jest przynajmniej sugestia relacji realistycznej, na serio.

Jak stwierdził cytowany w artykule szef wydawnictwa, nazwiska autorskie na okładce to pseudonimy, a bywa, że jeden autor pod różnymi pseudonimami napisał więcej niż jedną pozycję. Bohaterami innych są Andrzej Duda, Beata Szydło, Bronisław Komorowski, Ewa Kopacz. Biorąc pod uwagę dynamikę wydawnictwa i rzadkie w swej szybkości tempo pisania, należy się spodziewać kolejnych pozycji o innych, koronnych obecnie postaciach polskiej polityki.

Przymierzając się do napisania powyższego tekstu  nie byłem wolny od wątpliwości, czy rekomendować wspomnianą serię czy też ograniczyć się jedynie do notatki sygnalizującej edycję. Jak bowiem na pewno zauważyli czytelnicy tej rubryki, rekomenduję –  na ogół – literaturę wysokiego lub najwyższego lotu artystycznego lub dotykającą zagadnień o dużej wadze merytorycznej. Powieści ze wspomnianej serii do wysokiej próby prozy artystycznej nie należą i zapewne zresztą nie o to tu chodziło. To dość tandetnie napisane powieścidełka, czytadła na kilka godzin lektury, pisane językiem do tego stopnia uproszczonym, że zatrącającym fragmentami o prymitywizm, w trosce bez wątpienia o maksymalną komunikatywność przekazu. Zgodnie z tradycją tego typu literatury (kiedyś nazywano ją „wagonową”) teksty przepełnione są dialogami (publiczność popularna bardzo lubi gadanie – wystarczy zajrzeć do powieści Grocholi i Kalicińskiej, nie mówiąc już o „kurierkowych”, „brukowych” powieścidłach przedwojennych, że nie wspomnę o scenariuszach znanych seriali) i przesycone swojską atmosferą w stylu „życie na gorąco”, „prosto od krowy”. Używając umownie mocno wyświechtanego zwrotu można rzec, że wpisuje się to w zakres piśmiennictwa, które kiedyś, zgodnie z pradawnym obyczajem, określano jako powieści „dla kucharek”. Nie ma tu w każdym razie nic z subtelnego tworzywa charakterystycznego dla mistrzów artystycznej prozy politycznej, ale przecież wydawcom takiej trudno byłoby dziś o szerszy krąg czytelniczy. Doszedłem jednak do wniosku, że pojawienie się – po raz pierwszy w takim akurat kształcie – powieściowego gatunku „political fiction”, jest na tyle interesującym zjawiskiem w obszarze polskiego piśmiennictwa, że warto zapoznać się przynajmniej z pierwszymi owocami z tego drzewa nowego u nas gatunku.
 

pierwsza-damaAnna Nowak – „Agata Kornhauser-Duda. Pierwsza dama Rzeczypospolitej”,

Wyd. Astrum,

Wrocław 2015, 

str. 230,

ISBN 978-83-7277-865-9



nazywam-sie-beata-szydloLudwika Pregier – Nazywam się Beata Szydło”,

Wyd. Astrum,

Wrocław 2015,

str. 172,

ISBN 978-83-7277-807-9



andrzej-duda-prezydentLudwika Pregier – Andrzej Duda. Prezydent z nadziei”,

Wyd. Astrum,

Wrocław 2015,

str. 144,

ISBN 978-83-7277-856-7



bronislaw-komorowski-czlowiek-pelen-tajemnicYarosław Just – „Bronisław Komorowski. Człowiek pełen tajemnic”,

Wyd. Astrum,

Wrocław 2015,

str. 317,

ISBN 978-83-77851-2



Listy niepolityczne


listy-napoleona-i-jNatomiast, paradoksalnie, ani grama polityki nie ma w bardzo interesującym tomie „Listów Napoleona i Józefiny”, czyli Napoleona Bonaparte i Józefiny de Beauharnais. Może się to wydać zaskakujące, zważywszy, że w tej korespondencji, obejmującej lata 1796-1814, mamy do czynienia z bezapelacyjnie Pierwszym Politykiem tych czasów, ba, z uznanym geniuszem polityki. Jak jednak zauważają autorzy interesującego wstępu do tego zbioru epistolograficznego (Zofia Dambek-Giallelis i Jerzy Borowczyk) „listy miały pokazać prawdę, ale nie prawdę faktów, ale prawdę uczuć”. Taka była natura epoki sentymentalnej i romantycznej biografistyki i epistolografii i nieliczne były odstępstwa od tej reguły. Kult faktów jako takich narodził się znacznie później, po przełomie pozytywistycznym, który konkret podniósł do wysokiej rangi. Co, nawiasem mówiąc, było też do pewnego stopnia powrotem do faktograficznej tradycji piśmiennictwa starożytności, przede wszystkim rzymskiej, gdy z kolei nagi, sucho podany fakt był jedyną esencją. Jest w tych listach za to sporo personaliów i mnóstwo wrażeń z podróży, bo „z drogi” przecież głównie pisał do Józefiny Napoleon. To być może (poza wojskową, zwięzłą naturą Boga Wojny) było przyczyną lakoniczności, niewielkiej objętości tych  zazwyczaj kilkuzdaniowych listów. Na przeciwległym krańcu są choćby grandilokwentne listy inteligenta z krwi i kości Zygmunta Krasińskiego. Warto też zwrócić uwagę, że walor historyczny ma też sam przekład,  bynajmniej nie współczesny, lecz pochodzący z 1834 roku czyli szczęśliwie w stylistyce i duchu epoki. Gdyby Wydawnictwo Poznańskie zdecydowało się w przyszłości wydać wznowienie tego tomu, z satysfakcją przyjąłbym jednak uzupełnienie ich o przypisy, które wobec bogatej materii personalno-historycznej  bardzo byłyby wskazane. Wyśmienita lektura.
 

„Listy Napoleona i Józefiny”, tłum. Adam Rogalski, Wydawnictwo Poznańskie 2015, str. 356, ISBN 978-83-7976-301-6


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko